Wydawnictwo: G+J Gruner+Jahr Polska
Liczba stron: 256
Rok wydania: 2012
Chase Tyler, szkolny idol, do którego wzdychały wszystkie
dziewczyny, nie miał pojęcia, że kochała się w nim również koleżanka z klasy,
Marcie Johns. Gdy po kilku latach jego żona przyprowadza do domu atrakcyjną i
elokwentną agentkę nieruchomości, z zaskoczeniem rozpoznaje on w niej dawną
nieśmiałą kujonkę Marcie.
Tego dnia szczęśliwego męża spotyka okrutny cios: w wypadku samochodowym ginie
ukochana żona, nosząca pod sercem ich dziecko. Auto prowadziła Marcie, lecz to
nie ona spowodowała kraksę i Tyler nie żywi do niej urazy.
Kiedyś bardzo lubiłam sięgać po romanse. Był taki czas, że
większość moich lektur stanowiły romantyczne, wzruszające opowieści. Jednak im
więcej romansów czytałam, tym więcej zaczynałam dostrzegać w nich podobieństw,
wychwytywałam ich schematyczność, rozpoznawałam powtarzające się motywy i
schematy. Coraz częściej przyjemność z lektury przysłaniała irytacja.
Zachowanie bohaterów zamiast wzruszać, działało mi na nerwy. Znacząco
ograniczyłam lekturę tego gatunku. Po typowe romanse sięgałam od czasu do
czasu. Zdarzało się, że trafiałam na bezmyślne gnioty, ale były również
książki, które mimo całego swego schematyzmu, miały w sobie to coś wyjątkowego.
Niestety romans, który przeczytałam ostatnio zaliczyłbym do tej pierwszej
grupy
Sandra Brown jest autorką cenioną, nakłady jej książek są
milionowe, jej powieści plasują się na
czołowych pozycjach listy bestsellerów New York Times’a. Liczyłam, że „Powrót
do życia”, który jest drugą częścią trylogii o rodzeństwie Tyler, będzie
powieścią świetną. Tymczasem dostałam beznadziejny romans, w którym autorka
wykorzystuje idiotyczne schematy, jej bohaterowie są mocno odrealnieni, a
motywy, które pchają ich do działania są co najmniej zastanawiające.
Marcie nie widziała Chase przez dwa lata, nigdy nie łączyło
ich romantyczne uczucie. Chociaż kobieta podkochiwała się w Tylerze kiedy była
nastolatką, to on nie zwracał na nią uwagi. Bohaterowie chodzili razem do
szkoły, później Marcie, która pracowała jako pośrednik handlu nieruchomościami,
pomagała Chase’owi i jego żonie kupować dom. Pech chciał, że kiedy dwie kobiety
jechały obejrzeć nieruchomość, doszło do wypadku, w którym zginęła Tanya i jej
nienarodzone dziecko. Marcie, choć wypadek nie był spowodowany przez nią, czuje
się winna. Może dlatego po dwóch latach od tragedii namawia nieszczęśliwego
wdowca, by się z nią ożenił?
Mająca wyrzuty sumienia Marcie nie ma specjalnych problemów
ze skłonieniem męża kobiety, za śmierć której czuje się odpowiedzialna, do
przyjęcia jej oświadczyn. Nie ma najmniejszych skrupułów, by wymieniać kolejne
korzyści, jakie osiągnie ona i jej wybranek, jeśli ten zdecyduje się przyjąć
jej ofertę. Chase, który uwielbia taplać się w swej rozpaczy i nieszczęściu też
woli ożenić się z właściwie obcą dla niego kobietą, niż wziąć od niej najzwyklejszą
pożyczkę. W końcu biorąc pożyczkę straciłby godność, lepszym rozwiązaniem jest
wziąć ślub z kobietą której nie kocha -
jak widać logika bohaterów powieści jest powalająca. Dodajmy do tego jeszcze
fakt, że Marcie oświadcza się po dwóch dniach od ponownego spotkania,
bohaterowie biorą ślub po następnych trzech dniach! Już wiecie, jaka będzie
moja ocena tego dzieła? Chyba już przeczuwacie, że nie będzie zachwytów.
W powieści „Powrót do życia” czytelnik ma do czynienia z
wątkiem małżeństwa z rozsądku/małżeństwa wymuszonego przez jednego z bohaterów.
Kobieta - która niby kocha Chase’a od szkoły - niemal zmusza nieutulonego w żalu wdowca, żeby
się z nią ożenił. Bohaterka podkreśla, że połączy ich tylko wspólna umowa, a
już za moment czytelnik jest zadręczany jej wymówkami, że Chase nie zachowuje
się jak kochający mąż. Marcie mocno przeżywa jego oschłość i rozpacza, że mąż
jej nie kocha. Na Boga – ma się ochotę krzyknąć – przecież głupia babo sama
ustalałaś zasady, a teraz masz pretensje? Czy jakakolwiek rozsądna kobieta
postępowałaby tak, jak bohaterka powieści Brown? Śmiem mocno wątpić.
W ogóle nie jestem w stanie pojąć motywów kierujących
bohaterami. Może, gdyby pisarka nie uprzedzała wypadków tylko pozwoliłaby by
uczucia tej pary ewaluowały stopniowo, od przyjaźni poprzez miłość, której
finałem jest małżeństwo, to całość wypadłaby lepiej.
„Powrót do życia” - dla
mnie - okazał się wielkim rozczarowaniem. Miałam nadzieję, że może autorka
czymś mnie zaskoczy, jakoś się zrehabilituje przy końcu powieści. Niestety się
nie udało.Ten romans autorstwa Sandry Brown to historia rodem z banalnego,
schematycznego do bólu harlequina - oczekiwałam
zdecydowanie czegoś więcej.
Nie miałam styczności z autorką, chociaż mam ją w planach to spróbuję zacząć od innej lektury, tą zdecydowanie pominę. Pozdrawiam i życzę udanego weekendu!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńMoże inne książki Brown rzeczywiście są lepsze. Mnie pewne motywy już się przejadły, więc "Powrót do życia" nie przypadł mi do gustu.
Bardzo lubię panią Brown i po opisie sądziłam, że może być ciekawie. No przynajmniej po 2 pierwszych zdaniach ;D Ale teraz myślę, że lepiej trzymać się od tej powieści z daleka.
OdpowiedzUsuńJeżeli lubisz twórczość Brown, to może Tobie ta książka by się podobała.
UsuńJa nie znam twórczości tej pisarki - "Powrót do życia" to moje pierwsze spotkanie z prozą Brown, więc nie wiem, czy jest to rzeczywiście jedna ze słabszych powieści w dorobku tej autorki, czy też może jej powieści nie trafiają po prostu w mój gust.
Uuuu szkoda, ze się rozczarowałaś. Oby następnym razem było lepiej :)
OdpowiedzUsuń