niedziela, 28 lutego 2016

"Cukiernia w ogrodzie" Carole Matthews

Wydawnictwo: Harper Collins Polska
Liczba stron: 464
Rok wydania: 2016

Fay prowadzi cukiernię w urokliwym domowym ogrodzie. Praca, ogród i opieka nad wiecznie niezadowoloną matką wypełniają jej życie niemal bez reszty. Od dziesięciu lat spotyka się z Anthonym, ale nie jest to związek, o jakim marzyła. Pewnego dnia w cukierni pojawia się Danny, dużo młodszy od niej trzydziestolatek, który porzucił pracę w londyńskim City i mieszka na łodzi. Fay świetnie się bawi w towarzystwie Danny’ego i pod jego wpływem zaczyna inaczej patrzeć na swoje życie. Tymczasem fatalny zbieg okoliczności sprawia, że traci wszystko, co znała i kochała. Z dnia na dzień musi dokonać wyboru między tym, co przewidywalne a tym, co szalone i nieznane. 


W pewnym malowniczym, brytyjskim ogrodzie położonym nad kanałem żeglownym znajduje się cukiernia prowadzona przez Fay Merryweather. Fay jest stateczną, niezwykle troskliwą kobietą po czterdziestce, która dobro i szczęście innych ludzi stawia ponad swoje. W jej poukładanym życiu próżno doszukiwać się szaleństw i uniesień. Szara codzienność bohaterki kręci się wokół wymagającej opieki matki, siostry, która wyciąga od niej pieniądze oraz partnera, z którym łączy ją raczej przywiązanie niż namiętne uczucie. Pewnego dnia w spokojne życie Fay wkracza Danny - przystojny trzydziestolatek, który zacumował swoją barkę przy jej pomoście, by skosztować kanapki z bekonem i poszukać dorywczego zajęcia. Życie Fay wywraca się do góry nogami, młodszy mężczyzna budzi w niej odczucia, jakich nie nigdy nie zaznała. Czy warto jednak przekreślić dziesięć lat związku dla obcego mężczyzny?

„Cukiernia w ogrodzie” to ciepła i bardzo subtelna historia. Dawno nie czytałam tak przyjemnej i bezpretensjonalnej historii romantycznej, w której treść nie jest przepełniona erotycznymi scenami, a miłość nie opiera się tylko na namiętności i zwierzęcym magnetyzmie  – tęskniłam za takiego typu książką od dawna. Pisarka nie stworzyła cukierkowej, nierealnej fabuły, ale bardzo realistyczną historię, w której miłość nie przesłania bohaterom zdrowego rozsądku, nie stanowi uniwersalnego remedium na wszystkie problemy. Szalenie podoba mi się, jak autorka podeszła do wątku uczucia Fay i Danny’ego. Zachwyciła mnie prostota i naturalność relacji tej dwójki. Spodobało mi się spokojne tempo opowieści.

Muszę przyznać, że Matthews doskonale wykreowała swoich bohaterów. Nie trudno wczuć się w sytuację wrażliwej i opiekuńczej, niepewnej siebie szarej myszki Fay. Nie trudno zrozumieć postawę spętanej obowiązkami bohaterki, która wiedzie ustabilizowane, poukładane życie i nie potrafi z niego zrezygnować dla, jakby nie było, obcego człowieka. Fay targają niepewność i poczucie winy - jej rozterki i wahanie są naturalne, i całkowicie zrozumiałe w sytuacji, w której się znalazła. Szczerze polubiłam główną bohaterkę, choć czasami denerwowała mnie jej nadmierna uległość.

„Cukiernia w ogrodzie” to nie tylko romans, to również niezwykła powieść obyczajowa, w której ukazana zostaje wewnętrzna przemiana bohaterki nadmiernie poświęcającej się dla innych ludzi. Fay jest kochaną kobietą, co niestety często jest wykorzystywane. Serce mi się krajało, kiedy czytałam, jak bliscy bohaterki wykorzystywali jej uczynną naturę, wpędzali ją w poczucie winy. Momentami bardzo chciałam, żeby Fay się zbuntowała, tupnęła nogą i posłała do diabła irytującą matkę, leniwą siostrę i faceta, który więcej uwagi poświęcał zespołowi, któremu dyrygował. niż swojej partnerce

"Cukiernia w ogrodzie" okazała się  wyjątkowo emocjonującą i poruszającą lekturą. Powieść Tytuł chwycił mnie za serce, chociaż nie brak było w fabule smutnych scen i trudnych wątków wzbudzających silne, niekoniecznie pozytywne emocje.


Za możliwość przeczytania tej poruszającej książki dziękuję wydawnictwu Harper Collins Polska

czwartek, 25 lutego 2016

"Catherine i Amanda" Nora Roberts

Seria: Zamek Calhounów (tom 1 i 2)
Wydawnictwo: Harper Collins Polska (partner kolekcji Edipresse)
Liczba stron: 384
Rok wydania: 2015

Na skalistym urwisku nad zatoką w stanie Maine stoi Towers, wspaniała rodzinna rezydencja, w której żyje legenda o niespełnionej miłości i ukrytych szmaragdach. Mieszkają w niej cztery siostry gotowe bronić swej posiadłości wbrew wszelkim przeciwnościom losu. Catherine najbardziej ze wszystkich sprzeciwia się sprzedaży Towers, choć koszty utrzymania rezydencji znacznie przekraczają możliwości panien Calhoun. A już za nic nie może dopuścić, by nabył ją magnat hotelowy Trenton St. James, który ich ukochany dom potraktowałby jako kolejny interes.
 
Amanda czuje że znajomość ze Sloanem O'Rileyem, który ma zaprojektować plan przebudowy rodzinnej posiadłości, może być kłopotliwa. Oboje są pełni temperamentu i od pierwszej chwili mocno między nimi iskrzy. Amanda postanawia utrzymać dystans, rozmawiać ze Sloanem wyłącznie o interesach, lecz to okazuje się dość trudne.... 

 Lubię od czasu do czasu przeczytać lekki romans, ale momentami zastanawiam się, czy autorki tworzące ten gatunek nie zatracają się zbyt mocno podczas pisania swoich powieści. Przeszkadza mi, że w większości romansów bohaterkami są kobiety, które tracą swoją osobowość, kiedy na scenę wkracza „książę” zniewalający je swoim erotycznym magnetyzmem. Czy kobieta nie może być silną i niezależną osobowością, by zdobyć miłość? Wydawało mi się, że siostry Calhoun – główne bohaterki powieści Nory Roberts – są niezależnymi i pewnymi siebie heroinami, które nie pozwolą dmuchać sobie w kaszę. Kiedy jednak na horyzoncie pojawili się przystojni i bogaci faceci, bohaterki zaczęły przypominać mi stereotypowe uległe kobietki, które mówią „nie”, ale myślą „tak”.

„Catherine i Amanda” to zbiór dwóch niewyszukanych, lekkich, miłosnych opowiadań. Bohaterkami wykreowanych przez pisarkę historii są dwie z czterech sióstr Calhoun. Młode kobiety stoją na skraju ruiny. Rodzinna, podupadła rezydencja jest studnią bez dna. Siostry zostają zmuszone do podjęcia rozmów o sprzedaży Towers. Potencjalnym nabywcą jest magnat hotelowy Trentom St. James. Między mężczyzną, a najmłodszą z sióstr zaczyna mocno iskrzyć. Druga historia rozgrywa się kilka tygodni po wydarzeniach, które zostały przedstawione w „Catherine”. Do rezydencji przyjeżdża architekt Sloan O’Riley (postać bardzo działająca mi na nerwy), który ma zająć się renowacją Towers. Jeszcze przed zameldowaniem się w rezydencji wpada on na Amandę, która z miejsca zaczyna go interesować.

W tle rozterek miłosnych Catherine i Amandy rozgrywa się historia dramatycznej miłości Bianki Calhoun (prababki sióstr), której duchowa obecność ciągle jest wyczuwana w Towers. Przed siostrami stoi także zadanie odnalezienia zaginionych klejnotów należących do prababki. Historia Bianki i jej klejnotów oraz motyw renowacji Towers spajają opowiadania.

„Catherine i Amanda” to tendencyjny romans. Książkę przeczytałam szybko, dostarczyła mi rozrywki, ale znalazły się w niej również sceny, które mnie irytowały. Romantyczne nowelki Roberts średnio mi podchodzą, wolę wielowątkowe sensacyjno-romantyczno-obyczajowe powieści tej autorki.
 

Książka przeczytana w ramach wyzwania Czytamy Norę Roberts 

sobota, 20 lutego 2016

"Szeptucha" Katarzyna Berenika Miszczuk

Seria: Kwiat paproci (tom 1)
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 416
Rok wydania: 2016

A wszystko przez to, że Mieszko I zdecydował się nie przyjąć chrztu…
Gosława Brzózka, zwana Gosią, po ukończeniu medyny wybiera się do świętokrzyskiej wsi Bieliny na obowiązkową praktykę u szeptuchy, wiejskiej znachorki. Problem polega na tym, że Gosia – kobieta nowoczesna, przyzwyczajona do życia w wielkim mieście – nie cierpi wsi, przyrody i panicznie boi się kleszczy. W dodatku nie wierzy w te wszystkie słowiańskie zabobony. Bogowie nie istnieją, koniec, kropka!
Pobyt w Bielinach wywróci jednak do góry nogami jej dotychczasowe życie. Na Gosię czeka bowiem miłość. Czy jednak Mieszko, najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego do tej pory widziała, naprawdę jest tym, za kogo go uważa? I co się stanie, gdy słowiańscy bogowie postanowią sprawić, by w nich uwierzyła?
Słowiańskie bóstwa, pradawne obrzędy, romans, a przede wszystkim – solidna dawka humoru! 


W alternatywnej rzeczywistości, w której władca Polski nie przyjął chrztu, mieszka dwudziestoczteroletnia absolwentka medycyny. Gosława Brzózka jest pragmatyczną młodą kobietą, która o ukończeniu studiów zostaje zmuszona do odbycia rocznych praktyk u świętokrzyskiej szeptuchy. Gosia z niechęcią przenosi się na prowincję, gdzie – jak wierzy - czyhają na nią hordy kleszczy i zarazków, a jej nowa szefowa trudni się leczeniem podopiecznych podejrzanymi metodami, do których młoda lekarka z Warszawy pochodzi z dużą dozą sceptycyzmu. Bohaterka nawet nie przeczuwa, że w Bielinach zmierzy się z czymś o wiele gorszym niż konflikt przekonań, zabobony i kleszcze. Gosia weźmie udział w wydarzeniach, które w posadach zatrzęsą jej światopoglądem.  

„Szeptucha” Katarzyny Bereniki Miszczuk jest mega zabawnym tytułem fantasy, mocno osadzonym w rodzimej rzeczywistości. Pisarka miała fajny i świeży pomysł na niebanalną fabułę, w której pojawiają się interesujące nawiązania do słowiańskiej kultury i wierzeń. Akcja utworu rozgrywa się we współczesności, którą różni od znanego nam świata jedynie kwestiami wiary i polityki. Przenosimy się do alternatywnej rzeczywistości, w której przetrwała monarchia, a religia opiera się na wierze w bóstwa znane ze słowiańskiej mitologii, kultywowane są stare zwyczaje i tradycje. Moim zdanie autorce należy się ogromny plus za kreację świata przedstawionego, który niesamowicie intryguje.

Miszczuk ma niewątpliwy talent do tworzenia przepełnionych humorem fabuł. Zachwycił mnie zawarty w powieści komizm, którego źródłem stają się głównie przemyślenia i działania bohaterki – miejskiej, nowoczesnej dziewczyny, której przyszło zmierzyć się z naturą i panującymi na wsi gusłami.

„Szeptucha” to świetny tytuł. Jeżeli szukacie dobrej i zabawnej powieści fantastycznej osadzonej w ciekawej rzeczywistości, która ocieraj się nieco o romans paranormalny, to gorąco polecam ten utwór Katarzyny Bereniki Miszczuk. Mnie nie pozostaje nic innego, jak czekać na kontynuację tej wspaniałej opowieści, która totalnie mnie oczarowała.  
 

środa, 17 lutego 2016

"Czasomierze" David Mitchell

Wydawnictwo: MAG
Liczba stron: 672
Rok wydania: 2016

W pewien upalny dzień w 1984 roku piętnastoletnia Holly Sykes ucieka z domu i spotyka starszą panią, która proponuje jej kubek herbaty w zamian za „schronienie”. Minie kilkadziesiąt lat, zanim Holly zrozumie, o jakie schronienie prosiła nieznajoma…
 

"Czasomierze" to opowieść o meandrach losów Holly, od lat dorastania w Gravesend, na których piętno odciska rodzinna tragedia, po późną starość w Irlandii, w domu nad brzegiem oceanu, kiedy w całej Europie kończą się zasoby ropy naftowej. Życie Holly jest niby całkiem zwyczajne, a jednak naznaczone przebłyskami z przyszłości, odwiedzinami ludzi pojawiających się znikąd i chwilami, w których rozregulowują się prawa rządzące rzeczywistością. Holly Sykes - córka, siostra, matka i opiekunka - ma bowiem do odegrania rolę w wojnie toczonej na śmierć i życie za kulisami naszego świata. Być może Holly okaże się ostateczną bronią, która zadecyduje o losach tego wielkiego starcia.
 

Thriller metafizyczny, refleksja nad śmiertelnością i kronika naszych konsumpcjonistycznych czasów - "Czasomierze" to panoramiczna, pełna błyskotliwych pomysłów powieść autorstwa Davida Mitchella, któremu niezwykła wyobraźnia pisarska przyniosła sławę jednego z najciekawszych twórców pokolenia. Czasomierze to literatura, która Was zaczaruje i głęboko zapadnie w pamięć. 

Przygotujcie się na bezkrytyczną laurkę, zamierzam bowiem piać z zachwytu. David Mitchell zabrał mnie w niesamowitą, niezapomnianą podróż czytelniczą. Podróż niełatwą, momentami mozolną, ale genialną w swym kształcie. „Czasomierze”, najświeższa z wydanych u nas książek autora „Atlasu chmur”, to doskonała powieść polifoniczna o ciekawej mozaikowej konstrukcji. Czytelniku przygotuj się na odrobinę thrillera, kawałek powieści obyczajowej, pewną dawkę subtelnej fantastyki – a wszystko to doskonale połączone i zbalansowane!

Wykreowana przez pisarza historia na początku lektury nie wydaje się niczym specjalnym. Jest rok 1982. Czytelnik poznaje piętnastoletnią Holly Sykes – nastolatkę przeżywającą pierwszą, burzliwą miłość. Bohaterce towarzyszymy podczas ucieczki z domu. Obserwujemy, jak młoda dziewczyna próbuje poradzić sobie bez dachu nad głową i wsparcia bliskich. Wszystko zapowiada, że historia Holly będzie dość prostą i przewidywalną opowieścią obyczajową o zbuntowanej nastolatce. Autor szybko i subtelnie wyprowadza czytelnika z tego przekonania. Wkrótce stajemy się świadkiem dziwnych i niezrozumiałych wydarzeń, do których dochodzi, kiedy bohaterka zgadza się udzielić schronienia nieznajomej, starej kobiecie. Do fabuły zostają wplecione intrygujące elementy fantastyczne. Niedopowiedzenia podsycają czytelniczą ciekawość, którą autor umiejętnie podtrzymuje aż do finału. Z pozoru prosta opowieść stopniowo nabiera głębi.

Mitchell podzielił „Czasomierze” na sześć części. Kolejne fragmenty rzucają nas coraz dalej w przyszłość. Jesteśmy obserwatorami burzliwego i „przedsiębiorczego” życia pewnego studenta w roku 1992. Towarzyszymy korespondentowi wojennemu, który przyjechał na ślub szwagierki (2004), dzięki reminiscencjom poznajemy tajniki jego trudnej pracy. Później śledzimy losy zadufanego w sobie pisarza (2015-2020). Stajemy się świadkami niezwykłej walki pomiędzy Horologami i Anachoretami w roku 2025. Na końcu podróży trafiamy do roku 2043, gdzie czeka na nas wizja świata upadającej cywilizacji zniszczonej przez bezmyślną eksploatacja surowców naturalnych.

Każda  z sześciu części ma swojego głównego bohatera, każda na pierwszy rzut oka stanowi niezależną opowieść. Wątek metafizyczny i postać Holly Sykes spajają poszczególne opowieści/epizody w całość. Holly stanowi klucz do ułożenia intrygującej mozaiki stworzonej przez pisarza.

David Mitchell stworzył genialną, wielowątkową opowieść, która zachwyciła mnie formą i treścią, urzekła niesamowitą atmosferą.
 

piątek, 12 lutego 2016

"Jesienna miłość" Nicholas Sparks

Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 226
Rok wydania: 2016

Powieść przez wiele miesięcy nie schodziła ze światowych list bestsellerów. Jest rok 1958. Beztroski siedemnastolatek, Landon Carter, rozpoczyna naukę w ostatniej klasie szkoły średniej. Jego ojciec kongresman pragnie, by syn zrobił karierę - tymczasem Landon, podobnie, jak reszta klasy, nie zaczął jeszcze zastanawiać się, co zrobić z dorosłym życiem. Jedynie Jamie Sullivan, cicha, spokojna dziewczyna opiekująca się owdowiałym ojcem, pastorem, jest inna. Nie rozstaje się z Biblią, nie chodzi na prywatki, a dzień bez dobrego uczynku uważa za stracony. Czy możliwe jest, aby losy tych dwojga tak różnych młodych ludzi mogły połączyć się na zawsze?


Landon Carter i Jamie Sullivan są jak ogień i woda. On jest synem bogatego kongresmana. Nastolatkiem o reputacji złego chłopca spędzającym wieczory razem z paczką swoich przyjaciół na cmentarzu. Ona jest mocno wierzącą córką pastora, skromną dziewczyną nie rozstającą się z Biblią, z której drwią rówieśnicy. Los, czy też Bóg – jak wierzy Jamie – sprawia, że drogi bohaterów zaczynają się ze sobą splatać. Najpierw jest kółko teatralne, potem bal na rozpoczęcie roku, na który zdesperowany London zaprasza Jamie - jedyną dziewczynę, której nie zaprosił nikt. Później pojawiają się wzajemne, mniejsze i większe przysługi, aż w końcu Landon zaczyna dostrzegać w swojej koleżance kogoś więcej niż niemodnie ubraną, nadmiernie religijną córkę duchownego.

„Jesienna miłość” to ciepła i słodka opowieść o pierwszej, pięknej, ale wyjątkowo bolesnej miłości. Część czytelników może znać fabułę tej historii z ekranizacji („Szkoła uczuć”). Utwór Sparksa nie podobał mi się tak bardzo jak jego filmowa adaptacja, ale nie mogę odmówić pierwowzorowi swoistego uroku. Historię przedstawioną w książce obserwujemy oczami Landona, który pełni rolę narratora. Bohater, jak na dzisiejsze standardy, wcale nie przypomina łobuzów, przed jakimi rodzice ostrzegają swoje córki. Powieściowy pierwowzór nie przypomina w niczym naprawdę zbuntowanego bohatera ekranizacji, więc zdecydowanie trudniej było mi dostrzec w powieści przemianę, którą przechodzi pod wpływem uczuć do Jamie. Również postać córki pastora znacząco różni się od tego, co pokazano w filmie. Wykreowana na kartach książki bohaterka została niesamowicie wyidealizowana, nie przypomina dziewczyny z krwi i kości. Jamie z „Jesiennej miłości” to anioł w ludzkiej skórze – dziewczyna idealna, bez żadnej skazy czy wady, która we wszystkim dostrzega Boży plan. Bliskie mojemu sercu stały się filmowe kreacje bohaterów.

Słodko-gorzka historia uczucia bohaterów została przedstawiona subtelnie, ale zabrakło mi w niej kilku naprawdę pięknych scen i wątków, które pojawiły się w filmie. W wypadku „Jesiennej miłości” ekranizacja zdecydowanie przewyższyła oryginał.
 

poniedziałek, 8 lutego 2016

"Życie i śmierć. Zmierzch opowiedziany na nowo" Stephenie Meyer

Cykl: Zmierzch (tom 1, historia alternatywna)
Wydawnictwo Dolnośląskie
Liczba stron: 422
Rok wydania: 2016

Od dnia, w którym Beaufort Swan przeprowadza się do miasteczka Forks i spotyka tajemniczą Edythe Cullen, jego życie przybiera niesamowity obrót. Chłopak nie potrafi oprzeć się fascynującej Edythe, obdarzonej alabastrową cerą, złocistymi oczami i nadprzyrodzonymi umiejętnościami. Nie wie, że im bardziej się do niej zbliża, tym większe grozi mu niebezpieczeństwo. Być może jest za późno, by się wycofać…
Z okazji 10. rocznicy wydania Zmierzchu Stephenie Meyer stworzyła Życie i śmierć – zupełnie nową, zdumiewająco śmiałą wersję legendarnej już powieści, wersję, która z pewnością zaskoczy i zachwyci czytelników. To podwójne wydanie jubileuszowe zawiera słowo wstępne autorki oraz pierwotną powieść. 

Ponad dziesięć lat temu Stephenie Meyer wydała książkę, która przyniosła jej sławę i majątek. Stworzona przez amerykańską pisarkę historia miłości przeciętnej śmiertelniczki i idealnego wampira podbiła serca młodzieży na całym świecie i wpłynęła na wzrost popularności romansów paranormalnych. Z okazji dziesiątej rocznicy wydania pierwszego tomu sagi pisarka przygotowała dla fanów tytułu jego nową, „dwutomową” edycję, w której opublikowana została również  nieco zmieniona wersja historii.

Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, jak mógłby wyglądać „Zmierzch”, gdyby nie opisywał miłości ludzkiej dziewczyny i wampira, a ludzkiego chłopaka i wampirzycy? Czy zmiana płci bohaterów w jakikolwiek sposób wpłynęłaby na kształt opowieści? Czy powieść zyskałaby, gdyby Bella nie byłaby jej główną bohaterką? Meyer postanowiła to sprawdzić. Tym razem czytelnik będzie śledził historię z perspektywy Beau Swana, przeciętnego nastolatka, który po przeprowadzce do Forks spotyka atrakcyjną i tajemniczą Edythe Cullen.

Stephenie Meyer dokonała w powieści przede wszystkim poprawek kosmetycznych. Pisarka zmieniła płeć i wygląd bohaterów, ale nie pokusiła się o obdarzenie ich nowymi osobowościami. Treść pozostała w znacznej mierze ta sama. Odważniejsze modyfikacje pojawiają się tylko w finale. Widać niestety, że Meyer chciała za wszelką cenę domknąć wszystkie wątki na kilkudziesięciu stronach, więc wydarzenia rozgrywają się błyskawicznie, kilka wątków z pierwotnej wersji zostało streszczonych w zaledwie kilku zdaniach (historie przemian bohaterów w wampiry, historia rodziny Volturi).  


Wydanie specjalne „Zmierzchu” to przede wszystkim ciekawostka dla oddanych fanów sagi oraz doskonały prezent dla każdego, kto chciałby poznać serię, a nie ma jeszcze pierwszego tomu. Książka składa się z dwóch części - zawiera pierwszy tom cyklu oraz jego alternatywną wersję, którą można przeczytać po odwróceniu książki. Czytelnik sięgający po jubileuszowe wydanie powinien pamiętać, że nie jest to nowa, oryginalna opowieść, a jedynie zmodyfikowana i odświeżona wersja doskonale znanej mu historii.

Myślę, że w wypadku tej publikacji każdy powinien zdecydować samodzielnie, czy warto po nią  sięgnąć. Mnie lektura „Życia i śmierci” zapewniła kilkanaście godzin lekkiej rozrywki. Mogłam niejako na nowo odkryć ulubioną powieść, której fabuła kilka lat temu wywoływała u mnie motylki w brzuchu.  


 Za możliwość przeczytania książki dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat



sobota, 6 lutego 2016

"Kupiec wenecki" William Shakespeare

Wydawnictwo: W.A.B.
Przekład: Piotr Kamiński
Wstęp i komentarz: Anna Cetera
Liczba stron: 252
Rok wydania: 2015

Kupiec wenecki to piąty tom w serii dramatów Williama Shakespeare’a w przekładzie Piotra Kamińskiego  i opracowaniu krytycznym Anny Cetery!

Piotr Kamiński trzyma się ściśle oryginalnej formy oryginału („wiersz za wiersz”), zachowując zarazem całe bogactwo jego treści i znaczeń. Ta bezwzględna dyscyplina rodzi przekład wyjątkowo precyzyjny, mocny i wyrazisty, o niepospolitych walorach muzycznych, wierny stylowi i retoryce Shakespeare’a, a zarazem łatwo zrozumiały w lekturze.

Dramat obudowany jest obszernym wstępem i komentarzem Anny Cetery. Czytelnik znajdzie tu:
● elżbietańskie i współczesne konteksty interpretacyjne,
● problematykę źródeł i okoliczności powstania utworów,
● omówienie problematyki redakcyjnej oryginału i przekładu,
● listę polskich przekładów dramatu i scenicznych realizacji z uwzględnieniem reżyserów i odtwórców głównych ról,
● bibliografię w podziale na najważniejsze angielskie wydania krytyczne i polską literaturę przedmiotu

Rok 2016 został ogłoszony światowym rokiem Williama Shakespeare’a. Jubileusz czterechsetnej rocznicy śmierci dramatopisarza zapewne dla wielu miłośników literatury stanie się bodźcem mobilizującym do sięgnięcia po jego twórczość oraz do odświeżenia sobie już znanych utworów – nie inaczej jest ze mną.

„Kupiec wenecki” to dramat, po który sięgnęłam z dwóch powodów. Jednym są wspominane obchody Roku Szekspirowskiego, drugim Stephenie Meyer, która uczyniła „Kupca weneckiego” jedną z ulubionych książek swej bohaterki (też tak macie, że kiedy w czytanej przez was powieści pojawia się tytuł innej książki, to nabieracie ochoty na jej lekturę?).  

Napisany najprawdopodobniej pomiędzy rokiem 1594 i 1597 dramat był komedią, jednak obecnie krytycy i badacze wpisują go raczej w ramy tragedii. Nie dziwię się tej zmianie w rcepcji sztuki, w której pojawiają się dość delikatne dla współczesnego czytelnika motywy – brak w „Kupcu weneckim” poprawności politycznej, pojawiają się w nim wyraźne wątki ksenofobiczne.

Na akcję dramatu składają się trzy wątki – wątek kupca weneckiego, który pożycza pieniądze od żydowskiego lichwiarza Shylocka; wątek córki Shylocka, która okrada ojca i ucieka z chrześcijaninem; wątek Bassania - przyjaciela Antonia, dla którego wenecki kupiec zadłużył się u Żyda - pragnącego pojąć za żonę bogatą pannę z Belmontu, Porcję. Wydaje się, że to Antonio, tytułowy kupiec, stoi w centrum fabularnego zainteresowania, że to jego krzywda i zawziętość mściwego Żyda żądającego spłacenia długu kawałem ciała dłużnika są przewodnim tematem dramatu. Mnie poruszyło jednak coś zupełnie innego. Wstrząsnął mną dramat pogardzanego przez wszystkich Shylocka, z którego się szydzi, którego się opluwa, a później odbiera mu się wszystko, co odebrać się da. Choć z założenia to Żyd jest czarnym charakterem tej opowieści, nie budzi on mojej niechęci, wręcz przeciwnie. W moich oczach to lichwiarz staje się ofiarą.

Wydawnictwo W.A.B. jak zwykle dołożyło starań, by w ręce czytelnika trafił doskonale opracowany utwór. Wstęp i komentarz przygotowane przez Annę Ceterę czyta się z równą przyjemnością, co sam tekst dramatu. Przystępne, współczesne tłumaczenie Piotra Kamińskiego sprawia, że lektura utworu jest niezwykle płynna. Szkoda jedynie, że przy okazji wydania „Kupca weneckiego” zrezygnowano z twardej okładki oraz zmieniono koncepcję projektu graficznego. Zdjęcie z okładki „Kupca weneckiego” nijak nie przystaje do grafik zdobiących obwoluty innych dramatów Shakespeare’a wydanych przez W.A.B.