piątek, 23 listopada 2018

"Układanka" Karin Slaughter

Wydawnictwo; Harper Collins Polska
Liczba stron: 480
Rok wydania: 2018

Andrea jest przekonana, że wie wszystko o swojej matce. Jakie tajemnice może skrywać Laura, elegancka i poukładana terapeutka mowy, filar lokalnej społeczności?
Tego dnia wybrały się wspólnie do restauracji, by świętować urodziny Andrei. Kiedy w lokalu ktoś zaczął strzelać, większość gości wpadła w panikę, jednak nie Laura. Nie tylko zachowała zimną krew, ale sprawnie obezwładniła i bez wahania zabiła napastnika.
Później robi się jeszcze dziwniej. Laura odmawia składania zeznań, a córce każe natychmiast zniknąć. Zszokowana Andrea zaczyna się zastanawiać, kim tak naprawdę jest jej matka. Czy to ta sama kobieta, która czytała jej bajki na dobranoc?
Andrea posłusznie wykonuje instrukcje matki, przy okazji odkrywając coraz więcej sekretów z jej przeszłości. Chce poznać prawdę, ale nie ma pojęcia, jak trudne i ryzykowne okaże się podążanie śladami młodej Laury. Przecież ci, którzy tak wiele ukrywają, rzadko mają czyste sumienie.

„Układanka” Karin Slaughter to ten typ powieści, która już od pierwszych stron porywa czytelnika intrygującą akcją. Wszystko zaczyna się od niepozornej sceny – matka i córka jedzą urodzinowy lunch i rozmawiają o przyszłości trzydziestojednoletniej jubilatki. Andy jest przeciętną kobietą, która nie ma pomysłu na przyszłość - mieszka w domu matki, nie ma oszczędności ani pomysłu na siebie. Jej nudne życie przewraca się do góry nogami, kiedy do restauracji wpada uzbrojony szaleniec, który zaczyna strzelać. Sparaliżowani strachem goście kulą się ze strachu za stolikami, modląc się, by to nie oni stali się kolejnym celem zamachowca. Tymczasem ranna matka Andy, drobna logopedka, staje w obronie córki, spektakularnie rozbraja napastnika i go zabija…

Andrea jest w szoku, nie może uwierzyć, że jej stateczna rodzicielka odważyła się obezwładnić i zabić niebezpiecznego mężczyznę. Tymczasem rozpoczyna się śledztwo, a Laurą i jej niezwykłym wyczynem zaczyna interesować się FBI. Zachowanie zrównoważonej do tej pory kobiety gwałtownie się zmienia. Laura kategorycznie zabrania córce rozmów z policją, staje się oschła i dość obcesowo każe Andy natychmiast wyprowadzić z domu. Trzydziestojednolatka jest zagubiona z powodu nagłej zmiany zachowania mamy oraz czuje się odtrącona, na swoje nieszczęście zwleka z wyprowadzką i staje się świadkiem przerażającej sceny. Okoliczności zmuszają Andy do natychmiastowej ucieczki. Podążając za wskazówkami pozostawionymi jej przez matkę kobieta przemierza Stany Zjednoczone, by odkryć  szokującą prawdę o przeszłości Laury.

Akcja „Układanki” rozgrywa się na dwóch planach czasowych – wydarzeń rozgrywających się w teraźniejszości i bardzo ciekawych reminiscencji, które przenoszą czytelnika do roku 1986. Na główną część powieści składa się historia Andy, jej ucieczki, prób odkrycia tajemnic matki oraz przyspieszonego procesu dojrzewania emocjonalnego, który musi przejść mocno gapowata bohaterka. Andy jest niestety postacią bardzo irytującą i trudno ją polubić – jest niezaradna życiowo, często zachowuje się jak beksa, pozwala sobą manipulować i przez ogromną część fabuły zachowuje się jak osoba lekko upośledzona. Nie takiego typu głównego bohatera spodziewa się na ogół czytelnik sięgający po thrillery. Odniosłam wrażenie, że opowieść dotycząca Andy jest jedynie pretekstem do przedstawienia innej, o wiele ciekawszej i bardziej złożonej historii. Jest swoistego rodzaju klamrą, dzięki której pisarka mogła elegancko domknąć wątki i wydarzenia, które rozgrywały się w przeszłości.

Najmocniejszą stroną tego tytułu nie jest historia rozgrywająca się w teraźniejszości, lecz właśnie naładowane akcją, tajemnicą i mnóstwem wątków psychologicznych oraz społeczno-obyczajowych fragmenty przenoszące czytelników do roku 1986. To w nich kryje się główny wątek powieści i to one wyzwalają podczas lektury największe emocje – właśnie dla tych części warto przeczytać „Układankę”.
 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Harper Collins Polska

niedziela, 11 listopada 2018

"Zdradzieckie serce" Mary E. Pearson

Seria: Kroniki Ocalałych (tom 2)
Wydawnictwo: Initium
Liczba stron: 528
Rok wydania: 2018


Jestem totalnie zauroczona serią „Kroniki ocalałych” autorstwa Mary E. Pearson. Amerykańska pisarka stworzyła emocjonującą, słodko-gorzką opowieść, której drugi tom – podobnie jak poprzedni - porwał mnie bez reszty.

Po dramatycznych wydarzeniach, do których doszło w finale „Fałszywego pocałunku”, bohaterowie trafiają do Sanktuarium – głównej twierdzy Vendy, miejsca spotkań naczelników prowincji – gdzie stają przez okrutnym władcą Komizarem. Dla Lii, Rafe’a i Kadena nadchodzi czas próby. Cała trójka musi powściągnąć swe emocje oraz wykazać się niemałymi umiejętnościami aktorskimi, by przetrwać w niegościnnej, przepełnionej wrogami Vendzie i uchronić tych, których kochają.

Narracja w powieści – podobnie jak w pierwszym tomie serii - została podzielona pomiędzy głównych bohaterów, dzięki temu czytelnik śledzi wydarzenia rozgrywające się w różnych miejscach twierdzy oraz królestw, wie również, jakie motywy kierują działaniami postaci oraz, jak gwałtowne i skomplikowane emocje targają nimi pod maskami opanowania i pozornej obojętności. Najwięcej miejsca zajmują oczywiście części poświęcone Lii. Główna bohaterka niezwykle dojrzała podczas trudnej podróży przez Vendę, nie jest już romantyczną marzycielką, która siebie i swoje potrzeby stawia ponad dobro innych – staje się prawdziwą księżniczką, kobietą potrafiącą odsunąć na bok własne pragnienia, manipulatorką i zimnym strategiem, gotowym ulegać kaprysom Komizara, by osiągnąć swój cel. Dzięki rozsądkowi, rodzącemu się darowi Pierwszych Córek i żywej wśród starych vendyjskich plemion legendzie, Lia wywalcza sobie okruchy wolności oraz zdobywa sympatię prostego ludu, który dostrzega w niej bohaterkę mającą zmienić losy odrzuconej przez królestwa Vendy. Dziewczyna, choć jest więźniem Komizara, również otwiera swe serce przed mieszkańcami surowej krainy.

Kreacja psychologiczna głównej bohaterki i otaczających ją postaci stoi na niezwykle wysokim poziomie. Mary E. Pearson stworzyła skomplikowanych i wielowymiarowych bohaterów, których działania zostały solidnie umotywowane. W „Zdradzieckim sercu” szczególnie zaintrygowała mnie bardzo niejednoznaczna postać Komizara – okrutnego, budzącego strach, ale również wielki szacunek wśród poddanych władcy, który, mimo wszystkich swych wad, dążył do tego, by dać Vendyjczykom nadzieję. Przez długi czas trudno określić, jakie są jego prawdziwe motywy. Czy okrucieństwo mężczyzny wynika z konieczności i miłości do Vendy, czy jest raczej cechą jego charakteru? Złożoność tej postaci i jej nieprzewidywalne działania są źródłami nieustającego, fabularnego napięcia.

Mary E. Perason bardzo ładnie rozwija historię trzech królestw, ich magicznej przeszłości i zbliżającej się wielkim krokami wojny. Jestem pod ogromnym wrażeniem wykreowanej przez pisarkę opowieści, sposobem w jaki ujawnia ona kolejne fakty związane z główną intrygą dworską – spiskiem, którego celem jest zniszczenie z trudem wypracowanego rozejmu miedzy trzema królestwami. Cieszę się, że autorka nie skupiła się – jak to czasami bywa w powieściach fantastycznych dla młodzieży – jedynie na rozterkach miłosnych Lii, Rafe’a i Kadena, że wątek romantyczny nie przytłacza całej opowieści, choć to właśnie on napędza akcję do przodu.

„Zdradzieckie serce” jest wyśmienitą kontynuacją „Fałszywego pocałunku” i naprawdę nie mogę się doczekać premiery finałowego tomu. 


niedziela, 4 listopada 2018

"Na krawędzi" A. F. Brady

Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 480
Rok wydania: 2018

Gdzie jest granica między zdrowiem psychicznym a szaleństwem?
Samantha James jest najlepszą terapeutką w nowojorskim ośrodku dla psychicznie chorych. Jest też alkoholiczką, ale potrafi to ukryć przed innymi pracownikami i pacjentami. Jednak wraz z pojawieniem się Richarda, tajemniczego pacjenta z kryminalną przeszłością, na perfekcyjnym wizerunku Sam pojawia się rysa. Pomiędzy tym dwojgiem rozpoczyna się dziwna i ryzykowna gra. Wkrótce nie wiadomo już, kto jest pacjentem, a kto terapeutą…



Debiut powieściowy amerykańskiej psychoterapeutki A.F. Brady, to zgrabnie napisana, mroczna powieść psychologiczna, którą błyskawicznie się czyta. Pisarka ma niesamowicie lekki styl, więc lektura jest bardzo przyjemna, choć podjęta przez nią tematyka do łatwych bynajmniej nie należy.

Samantha James to supermenka, złota dziewczyna, która od lat jest najlepszą terapeutką zatrudnioną w Centrum Psychiatrycznym Tyflos. Na wiedzę i profesjonalizm Sam liczą wszyscy – zarówno przytłoczona problemami administracyjnymi szefowa, jak i mniej doświadczeni koledzy po fachu. Nikt nie wie, że pod maską opanowania utalentowana pani psycholog skrywa demony, nad którymi stopniowo zaczyna tracić kontrolę. Presja otoczenia, nawał pracy, problemy w związku, pogłębiające się uzależnienie odciskają mocne piętno na niestabilnym umyśle bohaterki. Czytelnik z rosnącym niepokojem śledzi historię złotej dziewczyny – genialnej manipulatorki i aktorki, która zdaje się nie dostrzegać własnych problemów i z uporem maniaka nie dopuszcza do siebie myśli, że sama potrzebuje pomocy. Postać Sam budzi w czytelniku szereg sprzecznych emocji. Z jednej strony trudno zrozumieć i zaakceptować autodestrukcyjne zachowanie głównej bohaterki, z drugiej z niemałą fascynacją odkrywa się jej kolejne sekrety.

„Na krawędzi” to mocny tytuł, w którym pisarka poruszyła rozległą problematykę. W powieści pojawiają się wątki dotyczące chorób psychicznych, alkoholizmu oraz nawiązywania toksycznych relacji. Mocnym punktem było osadzenie w roli głównej bohaterki i zarazem narratorki doświadczonej terapeutki, która - mimo całej posiadanej przez siebie wiedzy - nie jest w stanie uchronić się przed błędami oraz pułapkami uzależnienia. Cała historia staje się dzięki temu zabiegowi jeszcze bardziej przejmująca. Skomplikowana opowieść Sam pochłonęła mnie bez reszty.

Jeśli jesteście fanami dobrych powieści psychologicznych, koniecznie pamiętajcie o tym tytule.