czwartek, 31 marca 2016

"Po prostu bądź" Magdalena Witkiewicz



Magdalena Witkiewicz czerpała pełnymi garściami z worka z popularnymi motywami romantycznymi, tworząc „Po prostu bądź”. Pisarka wykazała się przy tym niezwykłym wyczuciem i intuicją. Witkiewicz zawarła w swym utworze wszystkie uwielbiane przeze mnie (i pewnie przez wiele innych czytelniczek) motywy – zakazane uczucie, nagłą tragedię, związek ze starszym mężczyzną, romans z wykładowcą, związek z przyjacielem, związek z rozsądku. Spod pióra pani Magdy wyszła niesamowita książka, która niejedną czytelniczkę doprowadzi do łez wzruszenia. Autorka z maestrią dyrygenta podporządkowała sobie ograne motywy, tworząc z nich harmonijną niczym melodia fabułę, która poruszy serca romantyczek.

„Po prostu bądź” to wyjątkowa powieść, utwór pisany jakby specjalnie z myślą o mnie. Przeczytałam w swoim życiu już wiele romansów. Poznałam setki schematów i motywów królujących w utworach tego gatunku, więc moje wymagania względem romantycznych powieści z czasem mocno wzrosły. Lektura nie dostarcza mi obecnie takiej przyjemności i satysfakcji, jak w czasach, kiedy dopiero zaczęłam odkrywać ten gatunek. Ciężko mnie zadowolić i wciągnąć w akcję w takim stopniu, żebym zaczęła przeżywać poznawaną historię całą sobą, żebym zanurzyła się w wykreowanej opowieści – pani Magdzie ta sztuka się udała. Nie myślałam o schematach, czytając „Po prostu bądź”, zaangażowałam się emocjonalnie w czytaną historię. Lekturze towarzyszyły motylki w brzuchu i łzy wzruszenia.

Magdalena Witkiewicz operuje znanymi motywami, to fakt, ale utwór absolutnie na tym nie traci. Autorka ma lekkie pióro i talent, dzięki któremu wciąga czytelnika w sam środek wykreowanej historii. „Po prostu bądź” to piękna powieść, którą szczerze polecam wszystkim miłośniczkom poruszających historii miłosnych. 

piątek, 25 marca 2016

"Uwikłani. Obsesja" Laurelin Paige

Seria: Uwikłani (tom 2)
Wydawnictwo Kobiece
Liczba stron: 370
Rok wydania: 2016

Kolejna część bestsellerowej trylogii erotycznej Uwikłani!
Daj się wciągnąć w obłędny świat zmysłów, który pochłonął bohaterów książki, przez wielu określanej jako lepsza od Greya.

„Jesteś moja. A ja jestem twój. A to oznacza, że jestem z tobą związany pod każdym względem i w każdej sytuacji. Na dobre i na złe. Jeśli tego nie widzisz, to nie mamy szans”.


Do tej pory Alayna Withers wchodziła z mężczyznami w niezdrowe relacje, przez które popadała w chorobliwe obsesje. Wszystko zmieniło się, kiedy swe serce otworzył przed nią zabójczo przystojny miliarder Hudson Pierce. Od tej chwili Alayna czuje ogromną determinację, aby pokonać wszelkie przeszkody stojące na drodze do ich szczęścia i stworzyć stabilny związek oparty na głębokim uczuciu.

Chociaż Hudson i Alayna zostają oficjalnie parą i nie muszą już przed kimkolwiek niczego udawać, wkrótce na jaw wychodzą mroczne sekrety mężczyzny. Dawne problemy wciągają bohaterów w skomplikowaną sieć nieporozumień, które doprowadzają do zburzenia długo budowanego zaufania i poczucia bezpieczeństwa.


Gdybym miała kiedykolwiek stworzyć ranking najciekawszych powieści erotycznych - wybierając z książek, które przeczytałam - to jedną z pozycji na szczycie listy niewątpliwie zostałby drugi tom trylogii „Uwikłani” Laurelin Paige. „Uwikłani. Obsesja” to fajnie napisany erotyk, w którym autorka postawiła nie tylko na dużą ilość pikantnych scena, ale także na przemyślaną i interesującą fabułę oraz mocną kreację postaci. Ten utwór to zdecydowanie coś więcej niż zbiór plastycznie opisanych, intymnych scen z sypialni.

Intensywny, pełen pikanterii związek głównych bohaterów wchodzi na nowy poziom. Hudson zaprasza Alaynę do swojego mieszkania, wpuszczając ją jednocześnie do swego skomplikowanego życia. Parę łączy niezwykła namiętność, jednak budowanie trwałego związku stanowi dla obojga ogromne wyzwanie. On jest/był zręcznym manipulatorem, który niejednokrotnie wykorzystywał kobiety dla swojej rozrywki. Ona ma za sobą przeszłość stalkerki i nieufnej zazdrośnicy zachowującej się jakby doskwierał jej syndrom Otella. Bohaterowie będą musieli poradzić sobie ze swoimi obsesjami, będą musieli nauczyć się sobie ufać i otwarcie rozmawiać o dręczących ich problemach i wątpliwościach – nie będzie to łatwe zwłaszcza dla Alayny, której mroczna przeszłość zaczyna wracać, jak bumerang, a jedynym sposobem na chronienia związku wydaje się jej przemilczenie pewnych spraw. Czy para przetrwa zawirowania i kłopoty, które staną się jej udziałem? A może górę wezmą nieufność, dawne przyzwyczajenia i obsesje?

Napisana przez Laurelin Paige powieść erotyczna niewątpliwie zyskuje dzięki obecności mocno zarysowanych wątków psychologicznych. Fabuła budzi ogromne emocje, a ich źródłem nie są jedynie opisy miłosnych zmagań pary głównych bohaterów. Wielkie przejęcie budzi sytuacja Alayny i Hudsona – oboje są ludźmi obciążonymi pewnymi problemami psychologicznymi, a mimo to próbują oni zawalczyć o wspólną przyszłość. Z ogromnym zaangażowaniem i ciekawością śledziłam rozwój ich związku.

Bohaterowie zostali doskonale wykreowani. Alayna jest postacią, która przez cały czas musi walczyć z sobą, by nie powrócić do zgubnego nałogu. Hudson próbuje poradzić sobie ze swoją nieumiejętnością okazywania uczuć. Choć mężczyzna nie potrafi mówić o tym co czuje, jego czułe gesty są warte tysiąc razy więcej niż słowa. To mroczny i zaborczy, ale opiekuńczy typ - typowy, uwielbiany przez kobiety „niegrzeczny chłopiec”, który i mnie zafascynował.

Podsumowując. „Uwikłani. Obsesja” to erotyk, który pozytywnie wyróżnia się na tle innych powieści tego gatunku. Mocnymi stornami tytułu są: ciekawa fabuła, w której pojawiają się zajmujące watki psychologiczne oraz dobrze wykreowani bohaterowie. 

Jeśli szukacie dobrej powieści erotycznej, to szczerze mogę Wam polecić książkę Laurelin Paige.


Za możliwość przeczytania książki  dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu  

  
 

środa, 23 marca 2016

"Olga i osty" Agnieszka Hałas

Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 352
Rok wydania: 2016

Kogo odnajdziesz po drugiej stronie lustra?
Olga Pańkowska to nieśmiała marzycielka, której niezbyt się wiedzie w życiu. Pewnego dnia ratując bezpańskiego kota, trafia do baśniowego świata i zostaje gospodynią w domu czarodzieja. Jednak tak naprawdę ta historia zaczyna się znacznie wcześniej – w dzieciństwie Olgi, zanim jej rodzice się rozwiedli… Okazuje się, że magiczna rzeczywistość to tylko początek podróży, dzięki której Olga upora się z przeszłością i otworzy się na nowe życie.

„Olga i osty” autorstwa Agnieszki Hałas jest wyjątkowym i mocno specyficznym tytułem utrzymanym w surrealistycznej poetyce snu – ostrzegam, nie każdy doceni „dziwaczność” i pozorny chaos panujący w utworze. Mnie zachwyciła wielowarstwowość i piętrowa fabuła tej powieści-niespodzianki, która co rusz odkrywała przede mną nowe tajemnice świata przedstawionego. Baśniowa konwencja podbijała magiczną atmosferę utworu i wyjaśniała w pewnym stopniu naiwność głównych bohaterów, którzy z zadziwiającym spokojem akceptowali dziwaczne wydarzenia stające się ich udziałem.

Powieść Hałas jest zaskakującą, wypełnioną symbolizmem historią o cierpieniu, bólu i nadziei. Początek opowieści jest baśniowy i niepozorny, nie zapowiada w jakim niezwykłym kierunku rozwinie się fabuła. Olga – tytułowa bohaterka - trafia pewnego dnia do dziwnego miejsca zwanego Zaświatem. Kobieta zostaję gospodynią maga i pomalutku odkrywa tajemnicę niezwykłego miejsca, do którego trafiła oraz strasznej Królowej Ostów, przed którą ostrzegają ja mieszkańcy krainy. Podróż w Zaświaty staje się dla bohaterki drogą ku katharsis.

Fabuła „Olgi i ostów” na pierwszy rzut oka nie wydaje się nadmiernie skomplikowana. Opis z okładki sugeruje, że czytelnik sięga po przygodową powieść fantastyczną, co nie jest prawdą. Książka Hałas to poruszający i skomplikowany utwór, w którym na pierwszy plan wysuwają się wątki psychologiczne. Wędrówka po magicznej krainie zmienia się w wędrówkę po meandrach oplecionych depresją umysłów i po labiryntach okaleczonych dusz.

„Olga i osty” to wspaniała, zaskakująca powieść, której sekretów nie chcę zdradzać – warto odkryć je samemu. Jeśli poszukujecie ambitnej i ciekawej współczesnej prozy polskiej, to szczerze polecam ten utworu. Mnie lektura „Olgi i ostów dostarczyła ciekawego materiału do rozmyślań, dostarczyła mi również niezwykłej satysfakcji. To jedna z tych książek, które wgryzają się w duszę oraz umysł czytelnika i nie pozwalają o sobie zapomnieć jeszcze długo po przewróceniu ostatniej strony.

niedziela, 20 marca 2016

"I wciąż ją kocham" Nicholas Sparks

Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 416
Rok wydania: 2016

John, młody żołnierz, nigdy nie zastanawiał się nad swoimi życiowymi wyborami. Bawił się, surfował, podrywał kobiety, nawet zawód żołnierza wybrał spontanicznie. Nie myślał o przyszłości, nie wiedział, czy w ogóle będzie mu dana… Dopóki nie spotkał Savannah. Dopóki jej nie pokochał i nie postanowił założyć z nią rodziny. Dopóki nie został wysłany na front i nie stracił ukochanej. 

Proza Nicholasa Sparksa to głównie sentymentalno-słodkie romanse z wyraźną, lecz nie nachalną, obecnością wątków religijnych. Na ogół nie przepadam za przesłodzonymi opowieściami miłosnymi, ale amerykański autor umie zrównoważyć kreowane przez siebie historie dodając do nich pewną dawkę goryczy, która sprawia, że ich fabuły stają się niezwykle wzruszające. Sparks pięknie opisuje miłość, a lektura jego subtelnych, ciepłych utworów stanowi miłą odskocznię od współczesnych powieści, w których dominują namiętność i opisy fizycznych aspektów związku. Miło poczytać czasami książkę, w której na pierwszy plan wysuwają się przyjaźń i oddanie, a nie fizyczne przyciąganie i erotyczne napięcie pomiędzy bohaterami.

„I wciąż ją kocham” to subtelnie napisana historia miłości żołnierza piechoty i studentki pedagogiki. John i Savannah poznają się w trakcie wakacji. On spędza urlop u ojca, ona pomaga budować domy dla potrzebujących. Związek tej dwójki, choć krótki, jest pełen pasji i oddania, wydaje się, że tak intensywnego i szczerego uczucia nic nie będzie w stanie zniszczyć.

John wraca do jednostki stacjonującej w Niemczech, mając nadzieję, że za kilka miesięcy zakończy służbę i już na zawsze połączy się z ukochaną, jednak nadchodzi 11 września. Kierowany poczuciem obowiązku bohater odnawia kontrakt i zostaje wysłany do Iraku. Okres rozłąki się przedłuża. Czy uczucie zakochanych przetrwa lata, które będą musieli spędzić oddzielnie? Czy listy, telefony i e-maile okażą się wystarczającymi środkami do podtrzymania uczucia wystawionego na ciężką próbę?

„I wciąż ją kocham” to lekki i przyjemny w odbiorze romans, który na pewno wzruszy wrażliwych czytelników - sama uroniłam kilka łez podczas lektury finału. Pisarz zyskał ode mnie naprawdę ogromny plus za niezwykłe, wzruszające zakończenie.
 

środa, 16 marca 2016

"Ofiara dla burzy" Dolores Redondo

Seria: Baztán (tom 3)
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 544
Rok wydania: 2016

Emocjonująca podróż do Kraju Basków, gdzie mroczne legendy wciąż pozostają żywe… 
Kolejna powieść Dolores Redondo, znanej na całym świecie hiszpańskiej autorki thrillerów.
Niepowtarzalny klimat, w którym świat rzeczywisty miesza się z fantastycznym, magnetyczna atmosfera baskijskich legend i pełna napięcia, oryginalna fabuła nie pozwolą czytelnikowi oderwać się od tej książki.
W dolinie rzeki Baztán w niewyjaśnionych okolicznościach umiera niemowlę. Tajemnicza czerwona plamka na czole zmarłej dziewczynki wzbudza podejrzenia śledczych. Dochodzenie utrudniają dziwne zachowanie ojca dziecka i silna wiara babci, że za śmiercią wnuczki stoi Inguma, baskijski demon, który wysysa oddechy dzieci i wypija ich dusze podczas snu.
Czy dziewczynka zmarła przez przypadek? Czy ojciec mógł zabić z zimną krwią własną córeczkę? A może jej śmierci rzeczywiście winny jest mityczny demon?
Amaia Salazar musi rozwikłać tę mroczną zagadkę, jednocześnie zmagając się z własną przeszłością…


„Ofiara dla burzy” jest genialnym uwieńczeniem trylogii, której akcja rozgrywa się w dolinie Baztán. Powieść Redondo stanowi harmonijne połączenie kryminału z baskijską mitologią. Zaręczam wam, że warto przenieść się do przesyconego niezwykłością świata wykreowanego przez Redondo.

W dolinie Baztán ponownie dochodzi do niepokojących wydarzeń. Policja zatrzymuje mężczyznę, który „porwał” zwłoki swej zmarłej z powodu nagłej śmierci łóżeczkowej córki. W trakcie zatrzymania mundurowi odkrywają na ciałku dziecka ślady mogące świadczyć o tym, że padło ofiarą morderstwa. Głównym podejrzanym staje się ojciec dziewczynki, którego dziwne zachowanie wzbudza niepokój inspektor Amaii Salazar. Śledztwo, jak bywało we wcześniejszych tomach, zaczyna zmierzać w dziwnym i mrocznym kierunku. Tropy prowadzą do Ingumy (mitycznego demona, który wysysa oddech śpiących) oraz pewnej sekty, w której dopuszczono się ponoć składania ofiar z dzieci. Śledztwo Amaii nabiera niezwykłego, przepełnionego niepokojem charakteru.

Trylogię „Baztán” cenię za niepowtarzalny, przesycony grozą i magią klimat. Jestem pod ogromnym wrażeniem talentu hiszpańskiej pisarki, która wspaniale połączyła gatunki takie jak kryminał, powieść grozy i fantastyka. Podziwiam złożoność i dopracowanie stworzonej przez Dolores Redondo opowieści, umiejętność autorki do budowania napięcia i niepokoju. Powieści składające się na trylogię stanowią spójną całość. Kolejne tomy odkrywają przed czytelnikiem kolejne odsłony mrocznego horroru rozgrywającego się w baskijskiej dolinie, gdzie ciągle żyje wiara w stare podania i przesądy. Fabuła „Ofiary dla burzy” przyniesie czytelnikowi odpowiedzi na większość pytań, które pojawiły się w poprzednich tomach. W finale dowiemy się wreszcie, jak rozwiąże się tajemnica głównej bohaterki, poznamy również inicjatora wszystkich mrocznych zdarzeń, które miały miejsce w dolinie.

Intrygujący wątek mitologiczno-kryminalny został wyjaśniony, jednak Dolores Redondo zostawiła sobie w zakończeniu furtkę, która daje jej możliwość kontynuowania opowieści o przygodach Amaii Salazar. Może akcja ewentualnej kontynuacji nie będzie rozgrywała się już w okolicach Elizondo, ale nie wątpię, że kolejna część  przygód pani inspektor byłaby równie interesująca, jak „podstawowa” trylogia. Mam naprawdę ogromną nadzieję, że pisarka zdecyduje się na stworzenie kolejnego mrocznego kryminału.

sobota, 12 marca 2016

"Martwy w rodzinie" Charlaine Harris

Seria: Sookie Stackhouse (tom 10)
Wydawnictwo: MAG
Liczba stron: 432
Rok wydania: 2012

Sookie Stackhouse doznała w Wojnie z Wróżkami obrażeń zarówno na ciele, jak i na duszy. Odczuwa też straszny gniew, chociaż w powrocie do zdrowia pomaga jej nie tylko fizykoterapeuta JB, lecz także krew Erica i jego miłość. Niestety, to nie koniec wszelkich kłopotów zakochanych, gdyż Ericowi zagraża wysłannik nowego króla, a w Bon Temps pojawia się jego stwórca. W dodatku sytuacja polityczna po Wielkim Objawieniu wilkołaków i zmiennokształtnych nie jest stabilna - Kongres rozważa projekt ustawy, która każe się zmiennokształtnym rejestrować niczym emigrantom lub... wampirom.


Powieści z serii o Sookie Stackhouse nie należą do arcydzieł literatury, mają sporo wad, ale doskonale sprawdzają się jako czasoumilacze. Styl Charlaine Harris jest prosty, bohaterka może chwilami irytować swoim zachowaniem, jednak fabuła każdego z tomów wciąga mnie i dostarcza przyjemnej rozrywki.

„Martwy w rodzinie” jest dziesiątym tomem cyklu. Podczas lektury odniosłam wrażenie, że akcja leciutko wyhamowała. Brak w tej części konkretnej linii fabularnej, mocno zarysowanej intrygi. Czytelnik ma do czynienia z kilkoma wątkami składającymi się na fabułę.

Główna bohaterka przeżyła wojnę z wróżkami, ale zwycięstwo okupiła cierpieniem fizycznym i psychicznym. Tym razem krew wampirów nie będzie magicznym panaceum na wszystkie rany - Sookie będzie musiała poddać się rehabilitacji, by odzyskać pełną sprawność. Konsekwencją wygranej bitwy nie są jedynie rany. Zamknięto portale do świata wróżek, a magiczne istoty, które zdecydowały się pozostać w świecie ludzi szukają bliskości istot im podobnych. Kuzyn Sookie, Claude, wprowadza się do jej domu. Tymczasem po lesie przylegającym do posiadłości zaczynają spacerować wróżki, których obecność staje się dla kelnerki źródłem niepokoju.

Kłopoty nie omijają również bliskich telepatki. Zmiennokształtni mają problem z rządem, który chce ograniczyć im prawa. Nowy szef Erica – Victor - stanowi zagrożenie dla szeryfa i jego świty. Niespodziewanie w Bon Temps pojawiają się stwórca i niepoczytalny, wampirzy brat wikinga. Jak widać, kłopoty uwielbiają wędrować stadami.

W „Martwym w rodzinie” uderza przede wszystkim subtelna przemiana głównej bohaterki. To już nie jest ta sama kobieta, która wzdrygała się na myśl o zamordowaniu jakiejkolwiek istoty. Sookie nabrała twardości, zaczęła patrzeć na świat z pewną nutą cynizmu – nie ma już oporów przed stwierdzeniem, że czyjaś śmierć przyniosłaby korzyść Erickowi  i zapewniłaby jej bezpieczeństwo. Bohaterka już się nie wacha, kiedy musi podjąć brutalne środki by przeżyć. Sookie Stackouse pozostaje tą samą sympatyczną, uczynną bohaterką, jednak widać, że brutalne wydarzenia z poprzedniego tomu odcisnęły na niej piętno.

Dziesiąty tom przygód telepatki i otaczających ją istot nadnaturalnych zawiera w sobie wszystko to, co było obecne w poprzednich tomach – fajną akcję, tajemnicę i pewną ilość wątków romantyczno-erotycznych. Podczas lektury „Martwego w rodzinie” przyjemnie się zrelaksowałam.  
 

wtorek, 8 marca 2016

"Ania z Avonlea" Lucy Maud Montgomery

Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 304
Rok wydania: 2014

Ania powraca do Avonlea, by uczyć w tamtejszej szkole. Szybko okazuje się jednak, że praca nauczyciela to prawdziwe wyzwanie. świeże upieczona nauczycielka będzie musiała zaskarbić sobie sympatię podopiecznych - a są wśród nich urwisy, złośliwcy i fajtłapy. Na szczęście zdarzają się i bratnie dusze. 




Nie spodziewałam się, że powtórna lektura książek Lucy Maud Montgomery wywoła we mnie tak ogromne wzruszenie. „Ania z Avonela”, drugi tom przygód rudowłosej marzycielki rozgrzał moje serducho, a i łezka w oku się zakręciła. Kontynuacja losów Ani uwiodła mnie po raz drugi, ponownie dałam się porwać delikatnemu nurtowi tej mądrej, momentami romantycznej, wartościowej i ponadczasowej opowieści.

Ania dorasta, na młodą dziewczynę czekają nowe wyzwania, znajomości i przyjaźnie. Siedemnastoletnia bohaterka obejmuje posadę nauczycielki w Avonlea. Pod skrzydła rudzielca i Maryli trafia para osieroconych bliźniąt – grzeczna Tola i łobuziak Tadzio. Ania, zawsze wierna swym ideałom, stara się jak najlepiej wywiązać z zadań, które stawia przed nią życie. Czytelnicy obserwują, jak bohaterka próbuje zjednać sobie uczniów, jak próbuje wychowywać rozbrykanego, niepokornego chłopczyka. Świat wokół Ani zmienia się, a ona, choć stoi u progu dorosłości, pozostaje tą samą romantyczną, momentami impulsywną dziewczynką pełną wzniosłych ideałów, którą poznaliśmy w „Ani z Zielonego Wzgórza”. Nie sposób nie ulec czarowi tej bohaterki, nie sposób nie śmiać się z jej pomyłek i drobnych, zabawnych wypadków, które stają się jej udziałem.

„Ania z Avonlea” to sympatyczna, cieplutka powieść o dorastaniu i dojrzewaniu. Czytelnik po raz drugi przenosi się na magiczna Zielone Wzgórze położone na Wyspie Księcia Edwarda, gdzie obserwuje leniwie płynące, ale bogate w wydarzenia życie mieszkańców Avonlea. Proza Montgomery czaruje, mimo upływu lat, powtórna lektura kolejnej części „Ani z Zielonego Wzgórza” dostarczyła mi niesamowitej dawki pozytywnych emocji.

Warto odświeżać sobie tak piękną, klasyczną  literaturę, warto podsuwać ją młodym czytelnikom.
 

piątek, 4 marca 2016

"Sen nocy letniej" William Szekspir

Wydawnictwo: Hachette
Przekład: Leon Ulrich
Liczba stron: 190
Rok wydania: 2016

„Sen nocy letniej” to jedna z moich ulubionych sztuk Szekspira. Podoba mi się warstwa fabularna tego dramatu – splątany wątek miłosny, wątek komediowy oraz ciekawa warstwa fantastyczna.

Zbliża się ślub księcia ateńskiego Tezeusza z królową Amazonek Hippolitą. Zanim dojdzie jednak do zaślubin książę będzie musiał rozstrzygnąć spór pomiędzy Egeuszem i zakochanym w jego córce młodzieńcem Lizandrem. Pragnieniem Egeusza jest wydanie Hermii za Demetriusza, za którym szaleje z kolej Helena. Zawiązuje się skomplikowany czworokąt miłosny. W Hermii zakochanych jest dwóch mężczyzn, ona kocha jednego z nich. W najgorszej sytuacji postawiona zostaje Helena, którą ukochany pogardza i brutalnie ją odpycha.

Młodzi zakochani trafiają do ateńskiego lasu, gdzie przebywa król i królowa wróżek. Również para władców świata nadprzyrodzonego znajduje się w stanie konfliktu. Poruszony losem Heleny Oberon zleca jednemu ze swych duszków zaczarowanie Demetriusza, jednak na skutek fatalnej pomyłki ofiarą miłosnego czaru pada ukochany Hermii. Role się odwracają. Tym razem to Hermia zaznaje smaku odrzucenia.

Tymczasem w tym samym lesie pojawia się nieprofesjonalna trupa aktorów, która ma wystąpić na zaślubinach księcia i księżniczki. Prości mężczyźni są pocieszni w swoim naiwnym, dosłownym postrzeganiu teatru.

Fabuła komedii jest niezwykle przyjemna w odbiorze, choć muszę przyznać, że czytając ją po raz pierwszy gubiłam się w dość dynamicznie zmieniających się relacjach bohaterów. Nowe, dwujęzyczne wydanie skłoniło mnie do sięgnięcia po tytuł po raz kolejny. Warstwa graficzna najnowszego wydania jest bardzo atrakcyjna i doskonale pasuje do tego klasycznego dzieła. Wnętrze zdobią klimatyczne, dziewiętnastowieczne ilustracje. Przygotowanie dwujęzycznego tomu było fajnym pomysłem, szkoda jedynie, że nie zastosowano tekstu lustrzanego, który znacząco ułatwił by porównywanie oryginału z przekładem Leona Ulricha.

Tłumaczenie czyta się nieźle, choć jeden fragment wydał mi się przełożony niezbyt fortunnie „snakes with double tongue” zostały wężami dwużądlistymi (wiem, że dosłowny przekład nie zawsze jest możliwy, zwłaszcza kiedy chodzi o poezję, ale dwużądliste węże wydały mi się podczas lektury czymś totalnie abstrakcyjnym i niepojętym, choć określenie można sobie w pewien sposób wytłumaczyć. Niektóre węże posiadają dwa zęby jadowe i może stąd u Ulricha owo dziwne określenie, które, po zastanowieniu, wydaje się być całkiem błyskotliwe – ale na „genezę” tego słowa wpadłam dopiero podczas pisania opinii). Tłumacz nie miał pomysłu na tłumaczenie występującej w tej samej - co "dwużądliste węże"- pieśni frazy „Lulla, Lulla, Lullaby, Lulla, Lulla, Lullaby” - Ulrich ograniczył się jedynie do zmiany sposobu zapisu słów. Ładnie z tłumaczeniem wspomnianego fragmentu poradził sobie natomiast Władysław Tarkowski (Ossolineum, wydanie z  serii Biblioteka Narodowa, 1987), który bardzo fajnie oddał jego znaczenie - „Lulaj, lulaj, lulajże, Luli, luli, lulajże!”.

Wydanie Hachette jest ładne i warte uwagi, nie uniknięto jednak drobnych potknięć. Niestety didaskalia nie zawsze zostały odpowiednio oznaczone – w niektórych miejscach nie zostały one oddzielone od tekstu wypowiedzi bohaterów, nie zostały oznaczone kursywą.

„Sen nocy letniej” to świetny dramat, który moim zdaniem warto poznać.