środa, 31 października 2012

"Światła pochylenie" Laura Whitcomb

Wydawnictwo: Initium
Liczba stron: 232
Rok wydania: 2010  

Ktoś na mnie patrzył. To dość niezwykłe uczucie, kiedy jest się martwym... 
Duch Helen przebywał właśnie w klasie angielskiego szkoły średniej, kiedy to poczuła – po raz pierwszy od 130 lat patrzyły na nią ludzkie oczy. Oczy należące do chłopca, który aż do tej chwili niczym szczególnym się nie wyróżniał. Równocześnie przerażona i zaintrygowana Helen zaczyna czuć, że coś ją do niego przyciąga. Fakt, że on przebywa w ciele, a ona nie, stanowi dla nich pierwsze wyzwanie. Walcząc o znalezienie drogi do bycia razem, odkrywają sekrety swojej własnej przeszłości jak również szczegóły z życia młodych ludzi, których ciała przejęli.

Śmierć jest stałym elementem życia. Każdy, kto żyje, pewnego dnia zakończy swą ziemską wędrówkę i, jak wierzymy, rozpocznie nową formę istnienia. W zależności od tego jak postępowaliśmy czeka nas nagroda, albo kara, niebo lub piekło. Bohaterka debiutanckiej powieści Laury Whitcomb, chociaż nie pamięta żadnych szczegółów swej ziemskiej egzystencji nie ma najmniejszych wątpliwości, że trafiła do okrutnego piekła.

Helen co dzień przeżywa męki bycia pogrzebaną a jej duszę przenika nieopisany i brutalny ból, aż pewnego dnia zdesperowany duch dokonuje swojego pierwszego nawiedzenia. Bohaterka staje się Światłem, istotą, która dzięki temu, że towarzyszy wybranym ludziom otrzymuje możliwość bezbolesnego bytowania. Helen niewidoczna dla swych gospodarzy obserwuje ich życie, staje się dobrym duchem opiekunem. Choć bohaterka nie może nawiązać fizycznego kontaktu ze swymi gospodarzami, to jej obecność może działać kojąco na ich skołatane serca.

Po stu trzydziestu latach wypełnionych tęsknotą za niezależnym od gospodarzy życiem, ale i głęboką wdzięcznością za możliwość istnienia bez dojmującego poczucia bólu, świat Helen zostaje przewrócony do góry nogami. Bohaterka towarzysząc swemu gospodarzowi prowadzącemu zajęcia literatury dostrzega, że jeden z uczniów patrzy prosto na nią. Helen, która zdołała już się przyzwyczaić do tego, że ludzie jej nie widzą, jest przerażona, jednocześnie zaczyna rozkwitać w niej nadzieja. Oto znalazł się ktoś, kto ją dostrzega i, jak niebawem się okazuje, ktoś z kim może porozmawiać i kto daje je możliwość ponownego życia.

Dzięki chłopcu, który jak bohaterka okazuje się być Światłem, Helen dowiaduje się o możliwości przejęcia ludzkiego ciała. Wkrótce kobieta znów będzie czuła, znów stanie się częścią świata fizycznego. Nic jednak nie jest za darmo. Helen musi pamiętać o tym, że pożyczone ciało należało kiedyś do kogoś innego, do dziewczyny, która ma rodzinę i to wcale nie taką do której chciałaby trafić bohaterka. Rodzice Jenny to fanatyczni chrześcijanie, którzy kontrolują każdy aspekt życia swej córki. Zakochana Helen zmuszona będzie kłamać i oszukiwać opiekunów dziewczyny, by móc być z osobą, którą pokochała.

Kiedy zaczęłam czytać „Światła pochylenie” miałam bardzo mieszane uczucia, obawiałam się, ze w moje ręce trafiła nowa wersja „Romea i Julii”, z tą różnicą, że tutaj zakochanymi były dwa duchy, które przejęły ludzkie ciała. Wątek romantyczny nie spodobał mi się. Główni bohaterowie, pomimo swego dojrzałego wieku, zachowywali się jak dzieci, które nie zdają sobie sprawy, ze ich poczynania mogą zostać okupione bardzo ciężkimi konsekwencjami. Żaden z duchów okupujących puste ciała nie pomyślał co czeka właścicieli owych ciał, kiedy postanowią powrócić. W pewnym momencie cała moja sympatia do lekkomyślnej Helen uleciała, pojawiło się natomiast niezwykłe pragnienie poznania dalszych losów Jenny i Billy’ego oraz innych bohaterów, na których wpłynęły nie zawsze rozważne poczynania duchów. Na szczęście 14 maja 2013 roku ma ukazać się kontynuacja powieści („Under the Light”), w której pisarka zajmie się wspominanymi bohaterami – mam nadzieję, że utwór doczeka się swojej premiery również w Polsce.  

Wątek miłosny nie spełnił moich oczekiwań i zamiast wzruszać wywoływał moją złość. Jednak lektura „Światła pochylenia” nie była stratą czasu. W tej powieści oczarowały mnie uczucia bohaterki, która powraca do fizycznego świata. To jak Helen reaguje na dotyk, jak odkrywa smak nowych dla niej potraw, jak zachwyca się światem, który przez sto trzydzieści lat był dla niej nieuchwytny, było niezwykle wzruszające. Dla głównej bohaterki to, co dla większości ludzi stanowi niezauważalne elementy codzienności staje się małymi cudami. Drugim elementem powieści Laury Whitcomb, który przykuł moją uwagę są relacje rodzinne ukazane przez pisarkę, okazuje się, ze pochodzenie z dobrej i szanowanej rodziny nie jest gwarantem szczęścia. Bardo pięknie został przedstawiony związek dwojga braci, którzy chociaż żyją skromnie to darzą się niezwykle silnym uczuciem. Mitch, brat Billy’egoto to bohater, którego szczerze polubiłam. Jeszcze jednym ciekawym aspektem tej powieści, jest obraz zaświatów, a w szczególności wygląd piekła, które dla każdego ma inny zestaw wyrafinowanych tortur. Muszę przyznać, że tutaj autorka zaskoczyła mnie swoim pomysłem na to kto i dlaczego trafia do podziemia oraz zmusiła do pewnych refleksji.

„Światła pochylenie” nie jest powieści idealną, jednak muszę przyznać, że momentami odczuwałam prawdziwe wzruszenie. Wątek romansowy mnie zmęczył, jednak ten utwór ma do zaoferowania o wiele więcej. Z niecierpliwością oczekuję kolejnej części, w której odnajdę odpowiedź na dręczące mnie pytania o dalsze losy żywych bohaterów.

niedziela, 28 października 2012

"Szczęściara" Alice Sebold

Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 320
Rok wydania:: 2004

Historia brutalnego gwałtu, jakiego ofiarą padła w wieku osiemnastu lat autorka książki, Alice Sebold, będąc studentką Uniwersytetu Syracuse. Opowieść o tym, jak z trudem budowała nowe życie, jak dzięki niezwykłemu hartowi ducha, uporowi i zawziętości udało się jej przetrwać załamanie psychiczne oraz doprowadzić do ujęcia i skazania na wieloletnie więzienie sprawcy gwałtu. Skutki dramatycznych przejść trwały przeszło 10 lat. Alice przezwycięża je dzięki kontaktowi z innymi poszkodowanymi oraz opublikowaniu wyznania w "The New York Times Magazine". 

Alice Sebold nie bawi się w delikatność i subtelność.  Czytam pierwsze strony „Szczęściary” z bólem serca. Moje gardło się zaciska, pod powiekami czuję piaskową suchość, która zwiastuje łzy, mięśnie brzucha napinają się jakby w oczekiwaniu na cios. Pisarka rozpoczyna mocno i brutalnie, bez owijania w bawełnę opisuje bestialski gwałt, który dokonano na niej w 1981 roku. Dla wrażliwych czytelników lektura pierwszych strony „Szczęściary” to piekło, tym większe, że brutalny akt nie jest wytworem pisarskiej kreacji a doszło do niego naprawdę.

8 maja 1981 roku osiemnastoletnia Alice Sebold wracała późną nocą do akademika. Kiedy przechodziła przez park została napadnięta i zgwałcona. Autorka robi wszystko, by przeżyć, w obliczu niebezpieczeństwa najważniejsza okazuje się walka o życie, a nie o zachowanie cnoty. Alice po dwóch godzinach koszmaru udaje się ujść z życiem i dotrzeć do akademika skąd wzywa policję. Jeden z przesłuchujących osiemnastolatkę policjantów miał powiedzieć do niej, że w porównaniu do kobiety, która kilka lat temu została zgwałcona i zabita w dokładnie w tym samym miejscu, Alice miała niebywałe szczęście.

„Szczęściara” to utwór o charakterze autobiograficznym, w którym autorka dzieli się z czytelnikami jednym z najgorszych wspomnień swego życia. Alice jest szczęściarą bo udało jej się przeżyć, ale czy na pewno?  Po gwałcie pisarka wróciła na jakiś czas do rodzinnego domu. Matka, ojciec i siostra nie wiedzą jak z nią postępować, jak jej pomóc. Wszyscy jak ognia unikają słowa gwałt. Sąsiedzi, którzy dowiadują się o tragedii boją się spojrzeć Alice w oczy. Po powrocie na uczelnię pisarka przestaje być studentką, staje się „tą dziewczyną, która przeżyła gwałt”- Alice przestaje być osobą, staje się opowieścią przekazywaną sobie przez obcych ludzi.

Jednym z bardziej wstrząsających wspomnień pisarki jest to, kiedy jej ojciec stwierdził, że nie rozumie jak jego córka mogła dać się zgwałcić - policja ustaliła, że podczas szamotaniny napastnik stracił nóż, którym groził młodej studentce. Dla pana Sebolda niezrozumiałym jest fakt, że jego dziecko nie dało rady uciec przed większym i silniejszym mężczyzną. Zresztą w całej książce jest wiele bolesnych i wstrząsających wspomnień, które z łatwością doprowadzają czytelnika do łez.

Alice Sebold potrzebowała dziesięciu lat, by dojść do siebie. Przez długich dziesięć lat udawała, że jest silna, że nie potrzebuje współczucia i pomocy. Chociaż pomogła w schwytaniu i osądzeniu swego oprawcy, to strach towarzyszył jej jeszcze przez długi czas. „Szczęściara” została napisana osiemnaście lat po tragicznym wydarzeniu, opublikowana została po dwudziestu dwóch. Musiało minąć wiele lat, by autorka mogła spojrzeć na wydarzenia przeszłości z dystansem.

„Szczęściara” to utwór wstrząsający, który czyta się z przejęciem. To książka, której nie da się ocenić, bo tak osobiste wyznania nie mogą podlegać ocenie. Wreszcie to utwór, obok którego nie sposób przejść obojętnie. Nie wszyscy dadzą radę przeczytać „Szczęściarę”, jednak ci, którzy to zrobią nigdy nie zapomną o przejmującej historii, którą zechciała podzielić się z czytelnikami Alice Sebold.

piątek, 26 października 2012

"Cyrk nocy" Erin Morgenstern

Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 430
Rok wydania 2012

W wędrownym cyrku dzieją się rzeczy niezwykłe, bardziej niezwykłe niż popisy akrobatów i treserów. To cyrk magiczny, w którym do pojedynku stają zakochani, a ich bronią jest wyobraźnia. Londyński reżyser Chandresh Lefèvre postanawia stworzyć cyrk. Nie przypuszcza, że stanie się on areną rozgrywek między znanym prestidigitatorem a "mężczyzną w szarym garniturze", a raczej między ich wychowankami Celią i Markiem. Młodzi, nieświadomi konsekwencji walki, którą mają ze sobą stoczyć, kreują w cyrku wiele niezwykłych, magicznych przestrzeni. To stanowi sens ich zmagań i tło ich miłości. Jednak każda potyczka zbliża ich do końca, kiedy na placu boju może pozostać tylko jedno z nich... 

Opinie o „Cyrku nocy”, debiutanckiej powieści Erin Morgenstern, są podzielone, czytelnicy albo pieją z zachwytu i wychwalają tę książkę pod niebiosa, albo widzą w niej nudnawą opowieść z nie do końca dopracowaną akcją. Ja zdecydowanie zliczam się do pierwszej grupy. Dla mnie „Cyrk nocy” to jedna z tych magicznych opowieści, które przenoszą czytelnika do innego świata. Czytając książkę niemal czułam zapachy wypełniające cyrkowe namioty, nabrałam niesamowitej ochoty na jabłka w karmelu i popcorn polany czekoladą. Razem z bohaterami odwiedzałam kolejne atrakcje, i razem z nimi wzdychałam z zachwytu śledząc przygotowane dla widzów przedstawienia. Cyrk jaki wykreowała pisarka to miejsce dalece bardziej fantastyczne niż jakikolwiek prawdziwy cyrk, zarówno pod względem wyglądu jak i proponowanych atrakcji. 

Le Cirgue des Rêves – Cyrk Snów to miejsce wokół którego koncentruje się fabuła utworu rozgrywającego się na przełomie XIX i XX wieku. Niesamowity cyrk, który swe bramy otwiera wraz z zachodem słońca a zamyka je o brzasku, utrzymany w monochromatycznej kolorystyce czerni, bieli i szarości, to arena zmagań dwojga utalentowanych magików: Celii i Marca. Główni bohaterowie biorą udział w pewnym turnieju.  Gra, w którą uwikłani zostali Celia i Marco będąc jeszcze dziećmi, zarówno dla nich jak i dla czytelnika pozostaje wielką zagadką. „Cyrk nocy” przepełniony jest atmosferą tajemniczości i niedopowiedzeniami, które budują klimat i sprawiają, że z niezwykłym zainteresowaniem przewracałam kolejne karty książki. Tajemnice cyrku i historię zagadkowego pojedynku poznajemy wraz z bohaterami. Ze strzępków informacji dowiadujemy się na czym polega gra prowadzona przez magików oraz jaka jest jej stawka. Urok tej powieści tkwi właśnie w jej niedomówieniach. Wielką radość sprawiło mi odkrywanie kolejnych tajemnic, odwiedzanie ciemnych zakamarków cyrku i poznawanie kolejnych niesamowitych atrakcji. Cyrk Snów należy zwiedzać i poznawać samemu, tylko wtedy doceni się jego urok, dlatego nie zdradzę wam żadnych szczegółów fabuły, by nie popsuć waszej radości, kiedy sami zdecydujecie się na podróż po czarno-białych, krętych alejkach cyrku.

Opis wydawcy nasuwa myśl, że czytelnik sięgając po „Cyrk nocy” będzie miał do czynienia z romansem lub romansem paranormalnym. W tym miejscy chciałabym ostrzec wszystkie miłośniczki tych gatunków. W powieści występuje wątek miłosny, jednak jest on bardzo subtelny. „Cyrk nocy” w żadnym wypadku nie jest utworem skupiającym się na wątku uczuciowym, pamiętając o tym można oszczędzić sobie sporego rozczarowania płynącego z faktu, że po książce oczekiwało się czegoś innego. „Cyrk nocy” to historia, w której główną rolę odgrywa cyrk będący areną zmagań dwójki magików, to niesamowita powieść fantastyczna.   

Autorka „Cyrku nocy” zabrała mnie w  magiczną podróż po niezwykłym cyrku. Podróż tę odbyłam z szaloną radością i pewną nutką żalu, kiedy spostrzegłam, że przygoda zbliża się do końca. Powieść Erin Morgenstern okazała się rewelacyjną lekturą, którą jeszcze długo będę wspominała, i po którą na pewno jeszcze sięgnę. Ta historia całkowicie mnie zauroczyła. Mam nadzieję, że chociaż w snach będę mogła odwiedzić cudowny cyrk stworzony przez Erin Morgenstern . 

niedziela, 21 października 2012

"Perswazje" Jane Austen

Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 254
Rok wydania: 2007

Anna Elliot, skromna i delikatna, przed ośmiu laty za namową rodziny zerwała zaręczyny z przystojnym, lecz niezamożnym kapitanem Wentworthem. Teraz ma lat dwadzieścia siedem i ponieważ odrzucała względy innych mężczyzn, wydaje się skazana na staropanieństwo. Gdy rodzina z powodu kłopotów finansowych przeprowadza się do Bath, los znów stawia na jej drodze ukochanego. Czy kapitan Wentworth odkryje na nowo wdzięk i szlachetność Anny? I czy ona rzeczywiście pragnie odzyskać jego miłość, tym bardziej, że o jej względy zabiega bogaty i utytułowany kuzyn? 

„Perswazje” to ostatnia z powieść, która wyszła spod pióra Jane Austen, angielskiej pisarki żyjącej w latach 1775-1817. Jane Austen to postać, której miłośnikom literatury nie trzeba raczej przedstawiać, to autorka takich dzieł jak: „Duma i uprzedzenie” Rozważna i romantyczna”, „Mansfield park”, „Emma”, „Opactwo Northanger”. Każdy z utworów pisarki doczekał się filmowych adaptacji, niektóre z powieści przenoszone były na ekran kilkakrotnie, a główne role przypadały w udziale gwiazdom współczesnego kina. Wspomnę choćby skromną grupę aktorów, których sama niezwykle lubię: Alan Rickman (pułkownik Brandon, „Rozważna i romantyczna”, 1995 rok), Gwyneth Paltrow (Emma, „Emma”, 1993 rok), Keira Knightley (Elizabeth Bennet, „Duma i uprzedzenie” 2005 rok),  Dzieła Austen nie gościły jedynie na wielkich ekranach sal kinowych, doczekały się one adaptacji w postaci seriali. Niektóre z utworów zostały przerobione, a ich akcja została osadzona w czasach współczesnych. Oprócz wspomnianych przeze mnie dokończonych dzieł, Jane Austen stworzyła utwory, których niestety nie zdołała ukończyć przed śmiercią, są to powieści „Watsonowie” oraz „Sanditon”. Angielka była również autorką „Juvenilli” – zbioru krótkich opowiastek, wierszy i dramatów, które pisała dla rozbawienia rodziny oraz krótkiej powieści epistolarnej noszącej tytuł „Lady Susana”.

„Perswazje” to najpóźniejszy utwór Austen, tym samym wydaje się zasadne stwierdzenie, że jest to również najdojrzalsza z powieści pisarki. Główną bohaterką powieści jest dwudziestoośmioletnia, stara panna Anna Elliot, która już od pierwszych stron zyskała moją sympatię. Kobieta, która przez cały utwór wykazuje się wyjątkową rozwagą i niezwykłym opanowaniem, jest córką próżnego baroneta Williama Elliota. Annę poznajemy w momencie, w którym wraz z ojcem oraz zarozumiałą, egoistyczną starszą siostrą Elżbietą, zmuszona zostaje do opuszczenia rodzinnej posiadłości Kellynch Hall. Główna bohaterka na tle swoich bliskich przypomina diament pośród zwykłego węgla. Anna odznacza się wyjątkowymi przymiotami ducha, podczas, gdy jej rodzina to zarozumiali, egoistyczni ludzie, którzy są zdolni kochać jedynie samych siebie oraz swą wysoką pozycję społeczną.

William i Elżbieta Eliotowie żyjąc ponad stan dorobili się długów, które będą w stanie spłacić tylko jeżeli obniżą oni swe wydatki i zdecydują się na wynajem rodzinnego majątku. Dzięki namowom Anny oraz jej bliskiej przyjaciółki i opiekunki Lady Russell, sir Elliot decyduje się na przeprowadzkę do Bath oraz na wydzierżawienie swej posiadłości. Najemcami mają zostać państwo Croft, którzy jak się okazuje są krewnymi kapitana Fryderyka Wentwortha - pierwszej wielkiej miłości Anny.

Przed ośmiu laty młody i wielce obiecujący kapitan marynarki, który nie posiadał jednak znacznego majątku pokochał i oświadczył się Annie. Dwudziestolatka przyjęła oświadczyny, jednak ulegając perswazjom swej rodziny oraz panny Russell zerwała z Wenthworthem. Chociaż od zerwania minęły lata Anna obawia się ponownego spotkania z ukochanym, który niechybnie odwiedzi swych bliskich kiedy ci wprowadzą się do Kellynch Hall oraz nawiąże stosunki towarzyskie z najbliższymi sąsiadami. Anna, która w oczach rodziny ma mniejszą wartość niż przyjaciółka Elżbiety pani Clay, przez pewien czas ma pozostać u Lady Russell. Spotkanie z byłym narzeczonym wydaje się nieuniknione. Bohaterka z ulgą przyjmuje zaproszenie swej młodszej, zamężnej siostry Mary Musgrove licząc, że uda się jej uniknąć niezręcznego spotkania. Niestety kapitan Wentworth pewnego dnia składa wizytę w dworku należącym do starszych państwa Musgrove, co więcej, staje się on częstym ich gościem. Mary snuje przypuszczenia, iż kapitan pragnie poślubić jedną z córek teściów.

„Perswazje” czytałam z ogromną przyjemnością. Po twórczość Austen sięgam zawsze kiedy potrzebuję wytchnienia i odpoczynku. Zwłaszcza w momentach, w których przez dłuższy czas nie udało mi się przeczytać zajmującego utworu, i kiedy moje ostatnie lektury okazywały się nudne i nijakie. Powieści Austen są dla mnie doskonałym remedium na czytelniczą depresję, która sprawia, że na książki zajmujące moje półki patrzę ze zniechęceniem. Mimo, że doskonale wiem czego spodziewać się po powieściach Angielki, to ciągle pozostają one dla mnie subtelną i odświeżającą lekturą poprawiającą nastrój.

Utwory pisarki mają niebywałą moc przenoszenia czytelnika do świata dziewiętnastowiecznych salonów, czytając „Perswazje” dałam się zaczarować autorce. Twórczość Jane Austen jest doskonałym przykładem tego, że istnieją książki, które mimo upływu lat nie starzeją się. Spotkanie z „Perswazjami” zaliczam do niebywale udanych. Miło, w świecie zalewanym coraz większą ilością przereklamowanych bestsellerów, powrócić do klasyki.

czwartek, 11 października 2012

"Narzędzia piekła" Imogen Robertson

Cykl: Crowther and Westerman (tom 1)
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 400
Rok wydania: 2010

Thornleigh Hall, wyniosłą siedzibę hrabiów Sussex, otacza ponura legenda, odkąd jej dziedzic zaginął, a ród, niegdyś znamienity, skarlał i podupadł… Harriet Westerman, młoda właścicielka sąsiedniego majątku, znajduje okaleczone zwłoki, a przy nich rodowy pierścień Thornleighów. Czy są to doczesne szczątki zaginionego hrabiego? Gabriel Crowther, ekscentryczny uczony-patolog, wydaje się jedynym, który potrafi potwierdzić jej podejrzenia. Jednak energia i temperament Harriet połączone z chłodną logiką i wiedzą Gabriela, mogą nie wystarczyć, by odkryć straszliwą tajemnicę i zapobiec kolejnym zbrodniom…

„Narzędzia piekła” to debiutancka powieść angielskiej pisarki Imogeny Robertson. Utwór wydany w Anglii w 2009 roku jest pierwszą częścią cyklu opisującego kryminalne przygody Gabriela Crowthera i Harriet Westerman. Po tym, jak przeczytałam książkę pani Robertson podejrzewam, że nie spotkała się ona  ze zbyt dużym uznaniem wśród polskich czytelników, na co wskazuje fakt, że polski wydawca „Narzędzi piekła” do tej pory nie zdecydował się na opublikowanie kolejnych tomów cyklu. 

Akcja powieści Imogen Robertson rozgrywa się w roku 1780, na angielskiej prowincji. Gabriel Crowther anatom i człowiek nauki stroniący od towarzystwa zostaje wyrwany ze snu przez swą ze wszech miar niekonwencjonalną sąsiadkę. Pani Harriet Westerman będąca jedną z miejscowych dam odkryła na terenie swej posiadłości zwłoki mężczyzny, który został brutalnie zamordowany. Harriet, której daleko do delikatnej i eterycznej lady, namawia Gabriela, by pomógł w rozwiązaniu zagadki morderstwa. Para bohaterów udaje się na miejsce zbrodni. W kieszeni denata odnajdują pierścień rodowy zaginionego dziedzica największego majątku w sąsiedztwie – Thornleigh Hall. Czyżby zabitym mężczyzną był Aleksandrem Thorneleigh - który dla miłości wyrzekł się majątku i pozycji społecznej? Pani Westerman sprowadza na miejsce zbrodni brata zaginionego. Hugh nie rozpoznaje jednak w trupie swego brata. Kim jest więc tajemniczy mężczyzna zabity w niewielkim zagajniku?

Harriet nie daje wiary ustaleniom miejscowego sędziego, że zamordowany był najprawdopodobniej zwykłym opryszkiem, który chciał uzyskać pieniądze w zamian za pierścień dziedzica Thorneleigh Hall, i który został najprawdopodobniej zamordowany przez człowieka równie nieuczciwego jak on. Pani Westerman postanawia odkryć prawdziwą tożsamość tajemniczego przybysza. Harriet wraz z Gabrielem odkrywają nowe fakty. Wkrótce zaczyna pojawiać się coraz więcej trupów – ktoś likwiduje świadków, którzy mogliby rzucić światło na tożsamość zabitego oraz na motyw popełnionej zbrodni.

Patrząc na powyższy opis akcji może wydawać się, że „Narzędzia piekła” to pasjonujący thriller, którego akcja została osadzona w XVIII wieku. Niestety rewelacyjny pomysł autorki nie miał przełożenia w wykonaniu. Lektura powieści okazała się przede wszystkim nużąca. W opowieści stworzonej przez Imogen Robertson zabrakło iskry, która sprawia, że czytelnik czyta dany utwór z niesłabnącym zainteresowaniem. „Narzędzia piekieł” są napisane poprawnie, ale nie wywołują większych emocji. Nieco drażniły mnie niemal profetyczne zdolności dwójki głównych bohaterów, którzy posiłkując się przede wszystkim intuicją niemal bezbłędnie odkrywali motywy kierujące tajemniczym mordercą. Harriet i Gabriel już na początku założyli, że zbrodnia jest powiązana z mieszkańcami Thorneleigh Hall i całe ich śledztwo dążyło do potwierdzenia tej tezy.

Powieść Imogeny Robertson zapowiadała się wspaniale. Intrygujący opis i nastrojowa okładka obiecywały pasjonującą i mroczną opowieść. Tytuł dodatkowo zaostrzał mój apetyt. Podświadomość podsuwała mi skojarzenia z tajemnicami, klątwami, być może z pewnymi wątkami nadprzyrodzonymi czy nawet okultystycznymi. W momencie, w którym zostaje wyjaśnione czym są tytułowe narzędzi piekła poczułam ogromne rozczarowanie.

„Narzędzia piekła”, pomimo wielce obiecującego pomysłu na fabułę, okazały się książką nudną.

poniedziałek, 8 października 2012

"Niedoręczony list" Sarah Blake

Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 310
Rok wydania: 2011 

Wzruszająca powieść o kobietach, dla których miłość i honor były ważniejsze niż życie. Których losy odmieniła wojna i pewne niewysłane listy...
Jest rok 1940. Na Londyn spadają bomby. We Franklin, nadmorskim miasteczku w Massachusetts, Iris James słucha wiadomości z Wielkiej Brytanii i czuje, że wkrótce wojna i dla niej stanie się brutalną codziennością. Jako sumienna naczelniczka poczty sprawuje pieczę nad ludzkimi sekretami. Relacje o dramacie wojny docierają również do pewnego młodego małżeństwa. Will jest lekarzem - załamany tragedią, w której uczestniczył, odpowiada na apele o pomoc i wyrusza do Londynu. Emma, zdruzgotana decyzją męża, czeka na listy od niego...

Gdyby ktoś zapytał mnie „o czym jest „Niedoręczony list”? z pewnością napotkałabym na małe problemy z udzieleniem spójnej i logicznej odpowiedzi. Powieść Sarah Blake przecież wcale nie opowiada o nie doręczonym liście, który jest jedynie drobnym  elementem fabuły, i którego obecność stanowi zaledwie pretekst do ukazania na stronach książki całkiem innej historii. Tytuł powieści, który w dosłownym tłumaczeniu brzmiałby „Naczelniczka poczty”, opowiada o wojnie, samotności, śmierci, małych i wielkich dramatach ludzi mieszkających w małym miasteczku Franklin, którzy dzięki korespondentom wojennym śledzą poczynania Niemców w Europie. List to jedynie drobny rekwizyt, za pomocą którego autorka łączy trzy niezwiązane ze sobą wątki, to przedmiot dzięki któremu dochodzi do spotkania trzech obcych sobie kobiet.

Powieść Sarah Blake jest zlepkiem trzech różnych historii, które nie tyle się przenikają co zaledwie wzajemnie muskają i to w nieco wymuszony sposób, gdyby autorka nie zdecydowała się na przeplatanie owych opowieści, a postanowiła podać je czytelnikowi w trzech uporządkowanych i oddzielnych częściach, dostalibyśmy w ręce zestaw trzech opowiadań – jednego dłuższego i dwóch krótszych.

„Niedoręczony list” to w znacznej części historia amerykańskiej korespondentki wojennej Frankie Bard, która relacjonuje wydarzenia mające miejsce w bombardowanym Londynie. W o wiele mniejszym stopniu opowieść koncentruje się na losach Emmy, żony lekarza, który wyjechał na front. Również wątek naczelniczki poczty Iris i jej romansu z miejscowym mechanikiem Harrym jest niewielkich rozmiarów. Postać Iris mogłaby uchodzić właściwie za bohaterkę epizodyczną.

W trakcie lektury „Niedoręczonego listu” zastanawiałam się „o czym właściwie chciała napisać Sarah Blake?”. Stworzona przez nią historia wywołała we mnie wrażenie jakbym miała przed oczami układankę złożoną z nie do końca pasujących do siebie fragmentów. Myślę, ze gdyby nie posłowie „Historia ukryta w historii”, w którym Sarah Blake wyjaśnia jak doszło do napisania „Niedoręczonego listu” oraz, w którym pisze, że jej opowieść w pewnym momencie zaczęła żyć własnym życiem, to utwór pozostałby dla mnie przykładem nie do końca przemyślanej powieści zlepionej z różnych pomysłów, których połączenie nie do końca wyszło najlepiej.

Jeżeli skusicie się na przeczytanie „Niedoręczonego listu” oczekując dynamicznej historii przepełnionej spektakularnymi dramatami zapowiadanymi przez wydawcę w opisie książki, srogo się rozczarujecie. Powieść Sarah Blake to monotonny utwór, którego siła tkwi w refleksyjnej fabule i niedopowiedzeniach, które zmuszają czytelnika do rozmyślań nad tym, jak wojna wpływa na ludzi, których bezpośrednio nie dotyczy, i jak wojenne wspomnienie niszczą spokój tych, którzy w jakiś sposób brali udział w brutalnych wydarzeniach.

Książkę pani Blake czytałam bez zbytniego zainteresowania, jednak z uwagą wynikającą z podejmowanego przez pisarkę tematu. Opowieść przedstawiona przez Sarah Blake nie porwała mnie. „Niedoręczony list” jest dla mnie niestety jedną z tych historii, która po kilku dniach nie pozostawi po sobie żadnego śladu, z wyjątkiem świadomości, że książkę przeczytałam. Od dnia, w którym przewróciłam ostatnią stronę „Niedoręczonego listu” minęły trzy dni, w mojej pamięci świeży pozostał jedynie wątek Frankie Bard, reszta fabuły stanowi mgliste, niewyraźne wspomnienie.

poniedziałek, 1 października 2012

"Smak zemsty" Penny Jordan

Wydawnictwo: Mira
Liczba stron: 496
Rok wydania: 2012

Kiedy w dramatycznych okolicznościach ginie ojciec Geraldine Frances Fitzcarlton, jej życie zmienia się na zawsze.  
Przez wiele lat szukała oparcia w kuzynie Charlesie. Przystojny i cyniczny Charles bez skrupułów manipulował zakochaną w nim, nieatrakcyjną i zakompleksioną nastolatką. Teraz, w bolesnym dla niej momencie, też ją zawodzi. Przyłapany na zdradzie, przyznaje, że udawał miłość, by zdobyć jej majątek. 
Od tej pory upokorzona Geraldine podporządkowuje swoje życie dążeniu do zemsty. Jest gotowa na wszystko, byle tylko Charles cierpiał równie mocno, jak ona.
Opuszcza rodową posiadłość i wyjeżdża do Szwajcarii. Tam, w luksusowej klinice, przechodzi prawdziwą metamorfozę. Znika dawna Geraldine - pojawia się Silver, tajemnicza i pewna siebie piękność. 
Jednak by zwabić w pułapkę i zniszczyć Charlesa, potrzebuje sprzymierzeńca. Zawiera niecodzienny układ z poznanym w klinice Jakiem Fittonem… 

Penny Jordan jest jedną z najpopularniejszych autorek romansów na świecie. Powieści tej pisarki rozchodziły się i nadal rozchodzą w milionowych nakładach, są tłumaczone na wiele języków. Mnie jednak ta pisarka do tej pory nie urzekła. Miałam okazję przeczytać dwie nowelki Penny Jordan napisane dla wydawnictwa Harlequin, niestety każda z tych opowieści mocno zniechęcała mnie do zapoznania się z dalszą twórczością angielki. Jednak pewnego dnia przeglądając ofertę wydawniczą Miry, natknęłam się na powieść „Smak zemsty” – wznowienie powieści, która w Polsce po raz pierwszy wydana została pod tytułem „Silver” w roku 1992, a w Anglii ukazała się w 1984 roku

„Smak zemsty” to jedna z pierwszych pozycji, która została wydana w ramach serii Złota Kolekcja. Cykl ma przypomnieć polskim czytelnikom najlepsze  powieści angielskiej autorki, która zmarła 31 grudnia 2011 roku. W Złotej Kolekcji mają również ukazać się utwory Penny Jordan, które w naszym kraju nie miały jeszcze swojej premiery. Mimo, że nie przepadałam za twórczością tej autorki, to po przeczytaniu blurbu postanowiłam, że dam utworom pisarki kolejną szansę. Na zmianę mojego postanowienia wpłynął niewątpliwie fakt, iż akcja powieści zbudowana została na bardzo lubianym przeze mnie motywie zemsty połączonym ze zmianą tożsamości.

Geraldine Frances, nieatrakcyjna młoda arystokratka pełna kompleksów, zakochuje się w swoim kuzynie – synu swej ciotki. Starszy i bardziej doświadczony od dziewczyny kuzyn, postanawia wykorzystać ślepe uwielbienie krewnej, jedynej spadkobierczyni ogromnego majątku i przyszłej właścicielki rezydencji, której posiadanie od lat stanowi obsesję jego matki, a także samego Charlesa. Mężczyzna uwodzi młodą dziewczynę, do której czuje jedynie wstręt. Zaślepiona okazywaną jej sympatią Geraldine Frances nie pragnie niczego innego niż poślubienie kuzyna. Ojciec dziewczyny, który doskonale zdaje sobie sprawę z motywów kierujących siostrzeńcem stara się jak najbardziej oddalić ceremonię licząc, że córka przejrzy na oczy.

James Fitzcarlton nie daje jednak rady uchronić jedynego dziecka przed podstępnym Charlesem. Mężczyzna umiera, a dziewiętnastoletnia Geraldine w dramatycznych okolicznościach odkrywa, że kuzyn przez cały czas ją oszukiwał. Zrozpaczona i oszukana, pełna strachu Gerldine wyjeżdża do jednej z siedzib rodowych, gdzie tknięta nagłym impulsem decyduje się upozorować własne samobójstwo.

Mija rok, podczas którego główna bohaterka intensywnie pracuje nad zmianą swego wyglądu i zachowania. Nadchodzi czas zemsty, Geraldine przyjmuje nową tożsamość, staje się Silver – ponętną i piękną kobietą, która w niczym nie przypomina pulchnej, szarej myszki, którą kiedyś była. Ostatnim etapem przygotowań jest poznanie sztuki ars amandi, która będzie stanowiła główną broń bohaterki w walce z podstępnym kuzynem. Nauczycielem Silver staje się niewidomy Jake Fitton. Jak potoczą się losy tej dwójki bohaterów? Kim okaże się Jake i czy Silver uda się dopełnić swej zemsty? Na te pytania odpowiedzi poszukajcie najlepiej sami.

Muszę przyznać, że „Smak zemsty" to powieść dobra, nie bardzo dobra i nie wspaniała, ale czytałam ją z zainteresowaniem. Fabuła została zbudowana na ciekawym pomyśle. Autorka przybliża nam losy Geraldine/Silver,  oraz w oddzielnej części przedstawia przeszłości Jake’a Fittona. Obie te postacie są na swój sposób interesujące, chociaż czasami bohaterka denerwuje swoją naiwnością, a jej pomysł na dokonanie zemsty jest raczej idiotyczny.   

„Smak zemsty” to zajmujące czytadło. Co prawda kilka wątków i motywów wywołało u mnie sporo znaków zapytania, jak chociażby związek bliskiego kuzynostwa (dzieci brata i siostry) i snute przez nich matrymonialne plany (ten motyw trącił mi nieco niezgodnością z prawem), czy sposób w jaki autorka przedstawiła główną postać męską – Jake Fitton jest niewidomy, a mimo to pisarka ani razu nie wspomniała o tym, że posługuje się laską, bohater nie ma najmniejszego problemu  przy poruszaniu się po obcym sobie terenie. Jake wcale nie przypomina osoby niewidomej. Przez dużą część powieści podejrzewałam nawet, że Fitton udaje swoją ułomność. Mimo tych niedociągnięć „Słodka zemsta” na tle czytanych przeze mnie dwóch nowelek Penny Jordan wypada naprawdę dobrze. Jeśli nie pokusimy się o  szczegółową analizę zachowania bohaterów i motywów kierujących nimi, tylko skupimy się na akcji, to powieść okazuje się całkiem przyjemna.