wtorek, 25 września 2012

"Lalka Kafki" Gerd Schneider

Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2009
Ilość stron: 191

W październiku 1923 roku, podczas spaceru, Franz Kafka spotkał w steglitzkim parku dziewczynkę, która straciła lalkę. By pocieszyć dziecko, ponoć pisał dla niego listy w imieniu zguby. Korespondencja się nie zachowała, ale dla Gerda Schneidera ten mało znany epizod z biografii praskiego twórcy stał się punktem wyjścia do stworzenia niezwykłej opowieści, gdzie fakty przeplatają się z literacką fikcją. Pisarz i jego dzieło, niezwykła przyjaźń i lalka podniesiona do rangi pełnoprawnego bohatera - Gerd Schneider zabiera czytelników w wyjątkową, erudycyjną podróż z pogranicza snu i jawy, tak bliską atmosferze tajemnicy i nieokreślenia, obecnej w twórczości Kafki. 

Któż z nas nie zna Franza Kafki – czeskiego pisarza, który tworzył w języku niemieckim, a którego sztandarowe dzieło „Proces” znajduje się na obowiązkowej liście lektur? Kafka to jeden z czołowych twórców światowej literatury. Pisarz, który podobnie jak wielu innych wybitnych i przerastających swoją epokę, uznanie uzyskał dopiero pośmiertnie. Jedną z osób, którą zafascynowała twórczość i życie Franza Kafki jest Gerd Schneider. Niemieckiego dziennikarza zaciekawiło zwłaszcza jedno z wydarzeń, które miało miejsce w życiu wielkiego pisarza.

W roku 1923 Kafka przebywał w Berlinie. Pewnego październikowego dnia podczas spaceru w steglitzkim parku spotkał płaczącą dziewczynkę, która rozpaczała po utracie swej lalki. W jednym z listów kochanki Kafki (Dory) pojawia się informacja, że Franz, by uciszyć rozpacz dziewczynki, pisał do niej listy, w których przedstawiał przygody zabawki, która udała się w podróż. Badacze prozy Kafki oraz jego biografowie, nigdy nie odnaleźli tej korespondencji, jednak nie przeszkodziło to Gerdowi Schneiderowi w stworzeniu opowieści, w której owa korespondencja się pojawiła.

Pisarz, bazując na tym, zdawałoby się nieistotnym wydarzeniu mającym miejsce w życiu pisarza stworzył „Lalkę Kafki” – powieść opisującą niezwykłą więź, która stała się udziałem chorego na gruźlicę czterdziestoletniego mężczyzny i kilkuletniej dziewczynki. Schneider wykorzystując znane sobie motywy występujące w prozie Franza Kafki napisał swoją własną wersję przygód lalki, która uciekając przed psem zmuszona została do odbycia bardzo długiej podróży. Po dwudziestu latach, w bardzo niecodziennych i niesamowitych okolicznościach, Lena i lalka Mira spotykają się ponownie.

„Lalka Kafki” jest utworem niezwykle nastrojowym. Z jednej strony mamy bajkę stworzoną dla dziewczynki, która utraciła ulubioną zabawkę, z drugiej śledzimy codzienne życie Kafki borykającego się z chorobą i powszednimi problemami finansowymi stającymi się udziałem ludności niemieckiej po tym, jak doszło do denominacji marki. Dużym plusem powieści jest zamieszczenie w niej posłowia, z którego dowiemy się, które wątki utworu są fikcją literacką stworzoną przez Schneidera, a które wydarzenia są oparte na faktach.

Utwór Gerda Schneidera to interesująca opowieść o jednym z najwybitniejszych pisarzy światowych. Momentami kojarząca mi się z bajką przeznaczoną dla dzieci ”Lalka Kafki” jest utworem wielowymiarowym, w którym niemiecki pisarz ukazuje przyjaźń dorosłego z dzieckiem, pokazuje dramat pisarza, który jest zmuszony do spalenia swych rękopisów, by się ogrzać. Gdzieś w tle historii Kafki i Leny, bez trudu dostrzeżemy sygnały zbliżających się niepokojów i wojny.

Cieszę się, że udało mi się przeczytać tę sympatyczną i wartościową powieść.

czwartek, 20 września 2012

"Czarny opal" Victoria Holt

Wydawnictwo: Weltbild (seria wydana na zlecenie Oxford Educational Sp. z.o.o.)
Liczba stron: 336
Rok wydania 2012

Małą Carmel znaleziono w ogrodzie domu państwa Marline'ów pod krzakiem azalii. Zamożne małżeństwo przygarnęło niemowlę. Gdy Carmel skończyła jedenaście lat, na dom spadła nieoczekiwana tragedia - pani Marline została zamordowana. Losy rzuciły Carmel do dalekiej Australii. Tam rozpoczęła nowe, szczęśliwe życie. Gdy skończyła 18 lat, wróciła do Anglii, gdzie czekały na nią mroczne tajemnice z przeszłości. Carmel zawsze mogła liczyć na Lawrence'a, Luciana i Jamesa. Czy któryś z mężczyzn stanie się dla pięknej Carmel kimś więcej niż przyjacielem? 

Czytałam już wiele romansów historycznych. Niektóre chwytały mnie w szpony swych fantastycznych fabuły i nie wypuszczały, aż przewróciłam ostatnią stronę. Inne miałam ochotę podrzeć, spalić i zakopać głęboko w ziemi. Do tej pory nie zdarzyło się jednak, bym trafiła na powieść (wpisującą się w gatunek romansu historycznego), przy której  usypiałabym. Powieść, której kartki przewracałam nie z rosnącą fascynacją i uśmiechem na ustach, ale  uporczywie ziewając. Mówi się, że zawsze musi być ten pierwszy raz i wreszcie – niestety - trafiłam na utwór, który wynudził mnie co niemiara.

„Czarny opal” autorstwa angielskiej pisarki tworzącej mi. in. pod pseudonimem Victoria Holt to powieść, która miała ogromny potencjał. Dziecko nieznanego pochodzenia znalezione pod krzewem azalii, dorastanie w nieprzychylnym środowisku, odkrycie swej tożsamości, zbrodnia, dalekomorskie podróże statkiem, trzech adoratorów – każdy z tych elementów budujących fabułę mógł przełożyć się na doskonałą, niesamowitą i wciągającą opowieści. Niestety, żaden z tak wiele obiecujących wątków nie został umiejętnie rozwinięty, a wszystko z powodu zastosowanej przez pisarkę pierwszoosobowej narracji i skąpych opisów.

Rolę narratorki pełni w powieści główna bohaterka Carmel March, która jako noworodek została odnaleziona przez ogrodnika państwa Marline pod krzewem azalii – w takim momencie rozpoczyna się historia dziewczynki, którą przygarnęło doktorostwo mieszkające w posiadłości Commonwood House. Carmel opowiada historię swojego dzieciństwa i młodości – autorka nie zdecydowała się na przyspieszenie akcji, na czasowy przeskok, wszystkie wydarzenia, które mają miejsce w powieści są przedstawiane w sposób chronologiczny. Niestety opowieść snuta przez bohaterkę, przypomina historię opowiadaną przez dziecko, a nie przez kobietę. Carmel do końca powieści jawiła mi się jako odziana w róże, słodziutka, naiwna dziewuszka.

Czytelnik poznaje tylko te fakty, które zna Carmel, autorka z uporem unika rozbudowanych opisów postaci, czy też bardziej ekscytujących wydarzeń, które stają się udziałem bohaterki – mamy na przykład scenę sztormu, która dobrze opisana z pewnością podniosłaby napięcie, jednak już na samym początku bohaterka przebywająca na statku mdleje, by obudzić się na suchym lądzie. Do końca powieści nie dowiemy jak wyglądają bohaterowie, w co się ubierają, nie uświadczymy szczegółowych opisów miejsc. Również wszelkie zwroty akcji jakie próbowała wprowadzić autorka są mdłe i nieefektowne. W pewnym momencie życie Carmel zaczyna przypominać bajkę. W powieści dominuje lukrowy, słodki klimat, który momentami wywoływał we mnie mdłości. Gdzieś w tle przewija się intryga związana z morderstwem pani Merline, jednak i tu autorka nie umiała wykorzystać potencjału tego wątku.

Również wątek romansowy utrzymuje niski poziom. „Czarny opal” jest utworem, który bez problemu mogłyby czytać już dziesięciolatki. W powieści nie występuje żadna pikantniejsza scena. Victoria Holt po raz kolejny nie wykorzystała możliwości jakie dało jej wprowadzenie do książki aż trzech adoratorów. Lawrence, Lucian i James są postaciami nijakimi. Każdy z bohaterów tylko raz okazał się pomocny Carmel i to w okresie, kiedy ta była dzieckiem. Mężczyźni pojawiają się ponownie w życiu bohaterki, kiedy ta jest już dorosła. Związek jaki łączy Carmel z bohaterami do końca powieści przypomina przyjaźń, a nie głęboką miłość – w tych związkach brakowało mi iskry. Autorka nie pokusiła się o scharakteryzowanie bohaterów, o opis ich wyglądu, przez to wszyscy trzej, pozostali dla mnie postaciami nie zindywidualizowanymi i nudnymi jak flaki z olejem.

Kolejnym minusem jest to, że autorka nie podała okresu historycznego, w którym osadzona została akcja powieści, z tego powodu wiele działań Carmel wydało mi się niezwykle współczesnych i nie na miejscu – bohaterka podróżuje bez niczyjej opieki, ze swymi męskimi przyjaciółmi spotyka się w restauracjach. W powieści brakło mi historycznej otoczki, dla której tak bardzo lubię czytać romanse historyczne. Wskazówkę, o tym ,w jakim czasie rozgrywa się akcja dostaje czytelnik dopiero w ostatnim rozdziale książki. Carmel mówi o nadejściu nowego wieku i wspomina o śmierć królowej Wiktorii, wypływa z tego wniosek, że wydarzenia  rozgrywające się w „Czarnym opalu” mają miejsce w okresie 1870 – 1902.

„Czarny opal” to najsłabszy romans historyczny jaki zdarzyło mi się przeczytać. Historia jest nudna, bohaterowie nijacy, wątek romansowy stanowił ogromne rozczarowanie. W całym utworze brakowało mi chociaż jednej sceny, która wprowadziłaby napięcie. Jeżeli Carmel napotyka jakieś problemy to autorka natychmiast ją z nich wyciągała i to w bardzo nudny sposób – wszystko rozwiązuje się niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Sceny, które z założenia miały być dramatyczne, ze względu na „niesamowite” i błyskawiczne rozwiązania raczej mnie śmieszyły swoją naiwnością, niż ekscytowały, czy poruszały.

W powieści Victorii Holt nie znalazłam ani jednego elementu, który by mnie oczarował. Zdecydowanie nie polecam tej powieści miłośniczkom pasjonujących i nastrojowych romansów historycznych. W „Czarnym opalu” nie ma ani pasjonujących wydarzeń, ani niesamowitych bohaterów, natomiast niemal z każdej kolejnej strony wieje przerażającą nudą.

czwartek, 13 września 2012

"Ocalona z piekła. Wyznania byłej modelki" Ania Golędzinowska

Wydawnictwo: Edycja Świętego Pawła
Liczba stron: 310
Rok wydania 2012

Prawdziwa, momentami szokująca opowieść o niezwykłej, chwilami bardzo trudnej drodze odkrywania swojego miejsca na ziemi. Ania Golędzinowska przeszła w swoim życiu prawdziwe piekło. Po śmierci ojca wychowywała się praktycznie sama. Życie na ulicach Warszawy, kradzieże, narkotyki… Ucieczką do raju miał być wyjazd do Włoch. Obiecywano jej, że będzie gwiazdą mediolańskich agencji mody, a stała się niewolnicą organizacji handlującej kobietami. Po brawurowej ucieczce udało się jej w końcu zrealizować marzenia. Zrobiła karierę jako modelka i gwiazda włoskiej telewizji. Trafiła do raju, ale nie było to niebo. Znowu alkohol, narkotyki, przypadkowy seks… Miała sławę, pieniądze, dosłownie wszystko. Wszystko, oprócz szczęścia. Zmieniła się. Jej „dziś” jest już zupełnie inne…

Autobiografia Ani Golędzinowskiej, polskiej modelki i aktorki zamieszkującej we Włoszech, to utwór, w którym na próżno szukać szczegółów dotyczących świata modelingu. „Ocalona z piekła. Wyznania byłej modelki.” to świadectwo wiary, opowieść o dziewczynie, która w pogoni za marzeniami wyjechała do obcego kraju, w którym stała się ofiarą handlarzy żywym towarem. Annie udało się uciec i spełnić swoje marzenia o karierze modelki, jednak cena za sławę była bardzo wysoka. Narkotyki, alkohol i przygodny seks stały się stałymi elementami życia dziewczyny pochodzącej z Polski.

Anna urodziła się 22 października 1982 roku w Warszawie. Dziewczynka nie miała łatwego życia – ojciec alkoholik i matka robiąca wrażenie niezaradnej życiowo. Pomimo wszystkich wad swoich bliskich autorka podkreśla, że bardzo mocno ich kochała, a największym jej pragnieniem było by rodzice odwzajemniali jej uczucia. Kiedy Anna miała cztery lata na świat przyszła Zuza. Nikt nie wytłumaczył małej dziewczynce skąd wzięła się „dziwna lalka z czarnymi włosami, która sama się ruszała, wrzeszczała i śmierdziała mlekiem i kupą” (s. 20), lalka, która jak wydawało się małemu dziecka zajęła jego miejsce w sercach rodziców.

Narodziny siostry, późniejszy rozwód rodziców, śmierć ojca – każdy z tych elementów przyczyniał się do stopniowego niszczenia poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji małej dziewczynki. Później było jeszcze gorzej, pojawili się wujkowie, partnerzy mamy Anny, któryś z nich był pedofilem…

Nastoletnia Ania to dziewczynka z problemami, której sytuacja życiowa odebrała radosne i beztroskie dzieciństwo, która nie umie zaufać drugiemu człowiekowi. Jako siedemnastolatka autorka wzięła udział w castingu, na którym poszukiwano młodych modelek mających pracować w światowej stolicy mody, Mediolanie. Ania przez miesiąc należała do agencji, by w końcu otrzymać wymarzony kontrakt. Niestety dziewczyna zamiast modelką staje się hostessą zmuszoną do pracy w night clubie. Pozbawiona pieniędzy i paszportu, nie znająca języka siedemnastolatka zostaje uwieziona. Pewnej nocy, po tym jak jeden z klientów brutalnie ją gwałci, Anna postanawia uciec, na szczęście znajduje kogoś kto postanawia jej pomóc.

„Ocalona z piekła. Wyznania byłej modelki” to przejmująca opowieść o kobiecie, która w swym życiu zaznała wiele zła, które mogło ją całkowicie zniszczyć. Nieszczęśliwe dzieciństwo, molestowanie, gwałt – życie Anny Golędzinowskiej było bardzo ciężkie. Pomimo sukcesu, jaki udała się w końcu osiągnąć polskiej modelce nie czuła się ona szczęśliwa. Świat włoskiej śmietanki towarzyskiej okazał się być fałszywy i obłudny. Narkotyki, przelotne związki, w których brak emocjonalnego zaangażowania, partnerzy na jedną noc – tak wyglądała prawda, która ukrywała się pod wystudiowanymi uśmiechami i eleganckimi ubraniami, tak wygląda świat Ani, aż do dnia, w którym kobieta za namową znajomego udaje się na pielgrzymkę do Madjugorie, gdzie ulega cudownej duchowej przemianie.

W swej autobiografii, która stanowi wyznanie wiary, Anna Golędzinowska ukazuje prawdziwą twarz świata mody. Autorka pisze o swoich problemach, o swoich związkach z mężczyznami. Końcowa część książki poświęcona jest nawróceniu jakie przeżyła autorka w trakcie pewnej pielgrzymki.

Nie chcę oceniać tej książki. Autobiografie to z jednej strony bardzo osobiste książki, w których autor przedstawia swoje życie, z drugiej, książki nieobiektywne, bo pisarz może opowiedzieć o tym co chce, pewne fakty może pomijać inne eksponować.

Autobiografia Anny Golędzinowskiej to utwór o drodze do nawrócenia i odkrycia na nowo swej wiary. Autorka ukazuje swój upadek, a następnie relacjonuje, w jaki sposób odzyskuje równowagę i odnajduje szczęście dzięki odnalezieniu w sobie wiary w Boga.

O ile nie oceniam życia autorki, nie potępiam żadnych jej zachowań, ani nie aprobuję innych to nie mogę przejść obojętnie obok stylu w jakim została napisana książka. Z jednej strony mamy bardzo górnolotne metafory i porównania, z drugiej język bardzo potoczny – takie zestawienie raziło mnie. Zastosowanie metafor sprawiało, że momentami czułam się jakbym czytała zestaw złotych myśli.

Decyzję o tym, czy warto przeczytać „Ocaloną z piekła. Wyznania byłej modelki” pozostawię czytelnikom. Książka Anny Golędzinowskiej nie jest dla wszystkich, nie każdy interesuje się światem mody i nie każdy lubi czytać utwory z dość mocno wyeksponowanymi wątkami religijnymi. Jeżeli mam być szczera, to sama nigdy nie sięgnęłabym po ten tytuł. Książkę dostałam w prezencie, a jedynym powodem, dla którego ją przeczytałam jest to, że nie chciałam zrobić przykrości obdarowującej mnie osobie.

niedziela, 9 września 2012

"Pięćdziesiąt twarzy Greya" E. L. James

Cykl: Fifty Shades Trilogy (tom 1)
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 606
Rok wydania: 2012 

Młoda, niewinna studentka literatury Anastasia Steele jedzie w zastępstwie koleżanki przeprowadzić wywiad dla gazety studenckiej z rekinem biznesu, przystojnym i zamożnym Christianem Greyem. Mężczyzna od pierwszych sekund spotkania fascynuje ją i onieśmiela. W powietrzu wisi coś elektryzującego, czego dziewczyna nie potrafi nazwać, a może tylko jej się tak wydaje? Z prawdziwą ulgą kończy rozmowę i postanawia zapomnieć o intrygującym przystojniaku. Plan spala jednak na panewce, bo Christian Grey zjawia się nazajutrz w sklepie, w którym Anastasia dorywczo pracuje. Przypadek? I do tego proponuje kolejne spotkanie.
W tym miejscu kończy się "disneyowskie" love story, choć młodziutka, niedoświadczona dziewczyna nie wie jeszcze, że Christian opętany jest potrzebą sprawowania nad wszystkim kontroli i że pragnie jej na własnych, dość niezwykłych warunkach? Czy dziewczyna podpisze tajemniczą umowę, której warunki napawają ją strachem i fascynacją? Jaki sekret skrywa przeszłość Christiana i jak wielką władzę mają drzemiące w nim demony?

Po raz kolejny miałam okazję przeczytać powieść, która jest: „Największą sensacją literacką tego roku! Książką, o której mówią wszyscy!” O jakim wspaniałym „dziele” mówię? Oczywiście o rozchwytywanej przez speców od reklamy powieści erotycznej autorstwa Eriki Leonardy James „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Po zapoznaniu się z „literacką sensacją roku” nie dostrzegłam jednak niczego, co pozwoliłoby zachwycać się tą książką, która przez wielu bardzo trafnie zaliczana jest do grona literatury porno. Powieść E. L. James jest kolejnym dowodem na to, że miano bestsellera stanowi świetny chwyt marketingowy, jednak wcale nie gwarantuje, że czytelnik dostanie w swe ręce zajmującą i wartościową lekturę

Pierwszy minus – bohaterka, która godzi się na przemoc wierząc, że jej czyste uczucie jest w stanie zmienić kochanka – aha, już to widzę…

Drugi minus – koszmarny język. Czy Anastasia naprawdę jest absolwentką wydziału literatury? Powtarzające się komentarze „Rany Julek” i „Święty Barnabo” to chyba szczyt intelektualnych możliwości Any.    

Trzeci minus – autorka wyznała, że inspiracją do napisania powieści była lektura „Zmierzchu” Stephani Meyer. Pani James najpierw napisała utwór typu fan fiction, którego bohaterami byli Bella i Edward, następnie zmieniła imiona bohaterów, i w ten oto sposób powstała powieść „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Kiedy czytelnik dostaje tę informację bez trudu jest w stanie odnaleźć wspólne punkty obu powieści. Czytając o tym, jak Ana co chwilę przygryza wargę, przed oczami stawała mi Kristen Stewart. Anastazja zbyt mocno przypomina mi filmową Bellę, której postać niezmiernie mnie irytowała swoją rozlazłością. Jak tu mówić o oryginalności „Pięćdziesięciu twarzy Greya”, kiedy autorka sama przyznaje się do wykorzystania innego utwory? Czytelnik bez trudu odkrywa, kto pełni w tej powieści rolę Jacoba, Alice, Emmeta. Wcale nie zdziwiłabym się, gdyby w drugim tomie bohaterka spróbowała zbudować normalny związek ze swoim latynoskim przyjacielem, a w tomie trzecim przez przypadek zaszłaby w ciążę z Greyem, który ostatecznie ożeniłby się z Anastasią, z którą stworzyłby szczęśliwą rodzinę. Jeżeli sięgnę po kolejne tomy trylogii, to tylko wyłącznie dlatego, by sprawdzić czy moje przypuszczenia znajdą potwierdzenie.

W wypadku „Pięćdziesięciu Twarzy Greya” ciężko zgodzić się ze stwierdzeniem, że powieść pani James łamie pewne tabu jakim są związki typu BDSM – w roku 1983 ukazał się pierwszy tom trylogii napisanej przez Anne Rice (Trylogia Śpiącej Królewny), która na głowę bije „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Powieści Rice zarówno pod względem stylistycznym jaki i z powodu o wiele odważniejszego opracowania tematu jest o stokroć lepsza od powieści James.

„Pięćdziesiąt twarzy Greya” jest powieścią, która wzbudziła mój głęboki niepokój. To książka typowo rozrywkowa, jednak przesłanie, które można z niej odczytać jest bardzo niebezpieczne. Główna bohaterka, wbrew własnym przekonaniom, godzi się na coś co nie sprawia jej przyjemności, a jest jedynie źródłem jej lęku. Anastasia reprezentuje sobą typ kobiety, która w imię miłości godzi się na przemoc. Myślę, że całkiem inaczej odebrałabym powieść pani E. L. James, gdyby bohaterka zagłębiała się w mroczny świat BDSM kierowana fascynacją i własnymi pragnieniami, a nie wchodziła do niego wbrew własnej woli.

„Pięćdziesiąt twarzy Greya” to powieść, która bez wątpienia jest publikacją kontrowersyjną, która zyska zarówno aplauz pewnej rzeszy czytelników, jak i stanie się przedmiotem miażdżącej krytyki innej grupy. Dla mnie jest to książka z gatunku nijakich czytadeł, które nie wywołują we mnie żadnych głębszych emocji. Ta powieść nie zagwarantowała mi ciekawej akcji, także styl w jakim została napisana pozostawia bardzo wiele do życzenia.