czwartek, 21 listopada 2013

"Niewidzialny strażnik" Dolores Redondo

Seria: Baztán
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 408
Rok wydania: 2013
Po raz pierwszy w Czarnej Serii powieść z elementami fantastyki i mitologii baskijskiej.
W mrocznej dolinie rzeki Baztán zostaje znalezione nagie ciało nastoletniej dziewczyny. Policja szybko ustala związek pomiędzy jej śmiercią a mordem na innych młodych ofiarach. Śledztwo trafia w ręce detektyw śledczej Amaii Salazar. Aby je prowadzić, Amaia wraca do rodzinnego miasteczka, które kojarzy jej się raczej z koszmarami dzieciństwa, niż beztroską idyllą młodości. Jej zmagania ze sprawą brutalnych morderstw angażują ją także osobiście, a wstrząsające zbrodnie ujawniają symbolikę seksualną. Wzdłuż rzeki odnajdują się kolejne ciała, nie pozostawiając detektyw ani chwili wytchnienia. Przerażająca, nierozwikłana tajemnica z dzieciństwa powraca niczym koszmarny sen…

„Niewidzialny strażnik” był najbardziej wyczekiwaną przeze mnie książkową premierą listopada. Od momentu, w którym przeczytałam opis powieści Dolores Redondo wiedziałam, że muszę poznać ten tytuł. Czy można oprzeć się połączeniu kryminału z mitologią? Ja nie potrafiłam tego zrobić. Uwielbiam fantastykę, realizm magiczny, mitologię. Lubię, kiedy w powieści pojawiają się elementy nadprzyrodzone. „Niewidzialny strażnik” ma w sobie wszystko co cenię i lubię w literaturze.

Akcja powieści rozgrywa się w niewielkim baskijskim miasteczku Elizando. Ktoś brutalnie morduje młode dziewczęta. Upozowanie martwych ciał wskazuje, że policja ma do czynienia z chorym, psychopatycznym mordercą. Do prowadzenia sprawy zostaje oddelegowana Amaia  Salazar. Kobieta wraca po latach do rodzinnego miasta, gdzie czekają na nią mroczne wspomnienia z przeszłości.

Bohaterka będzie musiała zmierzyć się z niechęcią jednej ze swych sióstr, będzie musiała pokonać demony przeszłości, a do tego będzie musiała odkryć kim jest brutalny zabójca. To ostatnie zadanie nie będzie łatwe. Po okolicy zaczyna krążyć plotka, że mordercą nie jest zwykły człowiek, a mitologiczna postać wyrwana prosto z baskijskich legend.

„Niewidzialny strażnik” to opowieść, w której realizm miesza się z magią. Autorka niebywale dobrze połączyła wątek kryminalny z wątkiem mitologicznym. Nie czułam, że elementy magiczne zaburzają spójność akcji, że nie pasują do fabuły. Kryminał i mitologia tworzą spójną i elegancką całość – uwierzcie, nie łatwo jest połączyć realizm z wątkami nadprzyrodzonymi w taki sposób, żeby nie rozbić fabuły na dwie części, żeby czytelnik nie czuł, że element magiczny jest jedynie niepotrzebnym wtrętem, którego obecność niczego nie wnosi do fabuły i pasuje jak kwiatek do kożucha. Redondo w moim odczuciu doskonale połączyła oba wątki. Pisarka pokazała mi mały wycinek innej kultury i zrobiła to w sposób podsycający moją ciekawość. Czułam klimat baskijskiego miasteczka, dałam się wciągnąć w świat wierzeń i przesądów jego mieszkańców. Dzięki tej książce poznałam interesujący fragment kultury kraju, o którym nie miałam bladego pojęcia.

Dolores Redondo zabrała mnie w fascynującą podróż, z której wróciłam z uśmiechem na ustach i ogromnym niedosytem. Chcę więcej – więcej Amaii, więcej tajemnic i więcej baskijskich podań i legend, więcej tego niesamowitego klimatu. Jestem oczarowana tą powieścią.  

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.

 

niedziela, 17 listopada 2013

"Beta" Rachel Cohn

Seria: Annex (tom 1)
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 316
Rok wydania: 2013

Porywająca i niezapomniana historia o odwadze i miłości w niemoralnym świecie.

Elizję stworzono po to, by służyła mieszkańcom Dominium, rajskiej wyspy, na której mieszkają najbogatsi ludzie na Ziemi. Szesnastolatka jest klonem bez emocji, które mogłyby ją odrywać od bycia opiekunką dzieci gubernatora.

Kiedy jednak spotyka Tahira, wspaniałego, enigmatycznego młodzieńca, pochodzącego z jednej z najbardziej wpływowych rodzin, niespodziewane emocje zaczynają pojawiać się w jej umyśle. Elizja nie rozumie, co się z nią dzieje, nie wie, jak sobie radzić z czymś, czego nigdy się nie spodziewała.

Jeżeli inni dowiedzą się o tym, że Elizja potrafi kochać, czeka ją przerażający los. Ale pożądanie do Tahira jest zbyt silne, by móc je ignorować. Gdy okrutny los ich rozdziela, dziewczyna postanawia uciec, bez względu na koszty!


Kiedy przeczytałam „Betę” autorstwa Rachel Cohn miałam mieszane uczucia, z jednej strony powieść czytało mi się bardzo szybko, fabuła mnie zaciekawiła, z drugiej strony książka nie była jakaś odkrywcza. Pierwszoosobowa narracja nie pozwoliła mi w pełni poznać świata przedstawionego. Powieść była obiecująca, ale pisarka nie do końca wykorzystała potencjał tej historii.

Główną bohaterką i zarazem narratorką powieści jest Elizja – beta, jedna z pierwszych nastoletnich klonów stworzonych, by spełniać zachcianki ludzi mieszkających na rajskiej wyspie Dominium. Dziewczyna budzi się do życia jako szesnastolatka, wkrótce zostaje kupiona przez żonę gubernatora wyspy i staje się towarzyszką jej i jej dzieci. Początkowo życie Elizji wygląda jak bajka – dziewczyna jest traktowana niemal jak członek rodziny, dnie upływają jej na zabawach z nastoletnim „bratem” i młodszą „siostrzyczką”.

Beta zgodnie ze swą naturą odgrywa narzuconą jej rolę, jednak w pewnym momencie dostrzega, że coś jest z nią nie tak, że posiada umiejętności, których nie powinna mieć jako klon. Elizja czuje smak, odkrywa uczucia, ma wspomnienia swej Pierwszej (dziewczyny, która dała jej życie). Klony takie jak nasza bohaterka - klony które wychodzą poza wyznaczone im role, klony które zaczynają samodzielnie myśleć – nazywane są defektami. Twory podobne do Elizji niszczy się, ponieważ stanowią niebezpieczeństwo dla ustalonego porządku rzeczy. Nastolatka zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa, więc nie kwapi się z informowaniem kogokolwiek o swych „wadach”.

Kiedy na wyspie pojawia się Tahir Fortescue – przystojny syn jednej z najbogatszych rodzin na świecie – bohaterka  zostaje wystawiona na ciężką próbę. Dziewczyna zaczyna darzyć nastolatka silnym uczuciem. Rodzi się w niej bunt. Czy w świecie, w którym klony pełnią rolę posłusznych sług znajdzie się miejsce dla bety, która nauczyła się czuć?

„Beta” jest antyutopią, ale autorka wbrew moim oczekiwaniom nie skupiła się na opisaniu wykreowanego przez siebie świata, czy przedstawieniu konfliktów rozgrywających się w tle sielskiej scenerii. Czytelnik poznaje jedynie Dominium – sztucznie stworzoną rajską wyspę, na której mieszkają najbogatsi ludzie świata. Nie wiemy niestety jak wygląda świat poza wyspą, jakie panują w nim warunki.

Autorka wspominała w kilku miejscach o jakichś Morskich Wojnach, nie wytłumaczyła jednak czym one były – wielka szkoda. Powieść bardzo dużo traci na tym, że Cohn wprowadziła pierwszoosobową narrację. Obserwujemy świat oczami Elizji, a ona jako świeżo wykluty klon-nastolatka nie potrafi udzielić nam szczegółowych informacji o świecie przedstawionym i jego historii. Autorka skupiła się na ukazaniu życia i uczuć nastolatków mieszkających na wyspie. Niestety postacie są bardzo płytkie i nudne. Jakaś ciekawsza akcja zaczyna zawiązywać się dopiero na końcu powieści. Szkoda, że autorka nie poświęciła więcej miejsca na rozwinięcie wątków stricte antyutopijnych, zamiast na opisywaniu nieciekawych działań zblazowanych nastolatków. Powieść zdecydowanie by zyskała, gdyby Cohn poświęciła mniej miejsca romansowi.  

Wątek miłosny dominował w tej książce, ale w moim odczuciu został słabo wykreowany - w tej książce pojawia się miłości określana terminem insta-love. Pisarka idzie na łatwiznę i nie pokazuje nam jak ewoluuje uczucie bohaterów, nie motywuje ich działań. Postacie patrzą na siebie i z miejsca się w sobie zakochują – rzeczą, która przyciąga do siebie bohaterów jest ich atrakcyjny wygląd. Autorka nie stopniowała napięcia i to zabiło wątek miłosny – nie dostrzegałam chemii pomiędzy bohaterami, ich uczucie wydawało się równie płytkie jak oni sami, zabrakło mi tutaj głębi.

Rachel Cohn miała interesujący pomysł, dużo gorzej było z wykonaniem. Dostrzegłam sporo minusów, powinnam więc ocenić tę książkę bardzo słabo, do tego wypadałoby stwierdzić, że nie sięgnę po kontynuację… jednak tak się nie stanie. Rachel Cohn zaskoczyła mnie i zaintrygowała w finale. Pisarka ucięła akcję w takim momencie, że czuję wewnętrzny przymus poznania dalszej części opowieści. Końcówka powieści bardzo rozbudziła moją ciekawość. Ostatnie strony ratują ten tytuł.

Nie będę namawiała was do lektury „Bety”, ale nie będę was również zniechęcała. Dostrzegłam w tym tytule wiele wad, ale mimo to czerpałam pewną przyjemność z lektury. Mam ogromną nadzieję, że w kontynuacji autorka wykorzysta cały potencjał stworzonej przez siebie historii - mniej bezbarwnego romansu, więcej akcji i będzie świetnie. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Czarna Owca


 

piątek, 15 listopada 2013

"Wilczy trop" Patricia Briggs

Seria: Alfa i Omega (tom 1)
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 440
Rok wydania: 2013

Wilk Omega jest jak szaman wśród Indian, znajduje się poza wszelkimi układami i zależnościami. Musieli nauczyć ją spuszczać wzrok. Uległe wilki robią to instynktownie.
Istnieją na świecie rzeczy groźniejsze od wilkołaka
W górach giną turyści, a wszystko wskazuje na zdziczałego wilka samotnika.
Anna Latham nie wierzy w istnienie wilkołaków. Do czasu. Pewnej nocy zostaje brutalnie zaatakowana i staje się … jednym nich - niewolnicą w stadzie dominujących samców. Uczy się pokory i nieufności. Wtedy w jej życiu zjawia się Charles Cornick, egzekutor i syn przywódcy wilkołaków Ameryki Północnej. Tym samym Anna zostaje wplątana w sytuację, która ją zdecydowanie przerasta.

Z prozą Patricii Briggs po raz pierwszy zetknęłam się pięć lat temu. Wtedy to na polskim rynku ukazał się pierwszy tom serii urban fantasy, której główną bohaterką jest zmiennokształtna Mercedes Thompson. Cykl opowiadający o przygodach Mercy i jej magicznych przyjaciół – wilkołaków, wampirów i innych niesamowitych istot – bardzo mi się spodobał, więc kiedy dowiedziałam się, że na rynku pojawia się kolejna powieść pisarki nie miałam wątpliwości, że po nią sięgnę.

„Wilczy trop” jest pierwszym tomem serii Alfa i Omega. Akcja cyklu została osadzona w tym samym uniwersum co akcja serii o Mercedes. Główną bohaterką nowego cyklu została wilkołaczyca  Anna Letham. Kobieta została przemieniona w wilka wbrew swej woli, a jej życie stało się piekłem, kiedy Alfa postanowił uczynić z niej zabawkę stada. Zaszczuta Anna żyje w permanentnym strachu, jednak kiedy odkrywa, że jej przywódca wbrew prawu tworzy nowe wilki i nimi handluje, zdobywa się na odwagę i informuje o przestępstwie Marroka – przywódcę wszystkich północnoamerykańskich wilkołaków. Wiekowy wilkołak wysyła do Chicago swego syna Charlesa.

Kiedy mężczyzna przybywa na miejsce opanowuje go wściekłość, Charles przekonuje się, że miejscowy Alfa zaszczuł Annę – niezwykle rzadką i niebywale cenioną wśród wilków Omegę, wilkołaczycę potrafiącą ukoić szaleństwo i agresję towarzyszące wielu przemienionym. Złość Charlasa jest ogromna tym bardziej, że jego wilk uznaje Annę za swą partnerkę.

Akcja „Wilczego tropu” rozgrywa się równolegle w stosunku do wydarzeń, które autorka przedstawiła w „Zewie księżyca”, składa się z dwóch części. Czytelnik obserwuje  wydarzenia, które rozegrały się chicagowskim stadzie wilków, w tym samym czasie, w którym Mercy  pomagała w poszukiwaniach córki swego sąsiada (przywódcy wilkołaczego stada z Tri Cities). W drugiej części powieści przenosimy się do Montany, gdzie rezyduje stado Marroka. Obserwujemy dalsze poczynania Anny i Charlesa. Bliżej poznajemy stado, o którym Briggs wspominała w książkach z serii o Mercedes. Poznajemy nowe fakty dotyczące społeczności wilków.

„Wilczy trop” i „Zew księżyca” fajnie się uzupełniają. Powieści łączą się, ale jak najbardziej można czytać je oddzielnie, a lektura nadal będzie ogromną przyjemnością. Ja znam teraz obie powieści i mogę powiedzieć, że znajomość obu książek czyni ich lekturę bogatszą i atrakcyjniejszą. Z przyjemnością odkrywałam wszelki powiązania pomiędzy oboma tytułami.  Briggs po raz kolejny mnie nie zawiodła. Lektura „Wilczego tropu” dostarczyła mi mnóstwa pozytywnych emocji.
 

czwartek, 7 listopada 2013

"[bubble]" Anders de la Motte

Seria: Geim (tom 3)
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 488
Rok wydania: 2013

Trzecia część wciągającej trylogii o Grze w Alternatywną Rzeczywistość.
Po wykonaniu serii ryzykownych zadań Henrik Petterson chciałby zupełnie wycofać się z Gry, ponieważ od kiedy się w nią zaangażował, życie jego i jego siostry stale było w niebezpieczeństwie. Kiedy otrzymuje anonimowy SMS z propozycją dalszego uczestnictwa w Grze, uświadamia sobie, że nie udało mu się przed nią ukryć. Wiadomość wytrąca go ze stanu wątłej równowagi, którą z takim trudem wypracował. Sprawę pogarsza fakt, że inwigiluje go policja. Mimo wszystko HP wyznacza sobie jeszcze jeden cel. Chce rozpracować Grę i zdemaskować jej mechanizm, tak aby już na zawsze się od niej uwolnić.


Czy jesteście gotowi na ostateczną rozgrywkę?

TAK czy NIE ?

Ja wybrałam odpowiedź TAK i wkroczyłam do zwariowanego świata Henrika HP Petersona. Pozwoliłam namieszać sobie w głowie. Autor zasiał w mym umyśle całą masę wątpliwości - kto jest wrogiem, a kto przyjacielem? Kto gra w drużynie tych dobrych, a kto jest wilkiem przebranym w owczą skórę? Kto jest wolny, a kto jest manipulowany? Jedno jest pewne „Nikomu nie można ufać. Nic nie jest tym, czym się wydaje”*.

W tym tomie pisarz przeszedł sam siebie, perfekcyjnie manipulował mym umysłem – czy HP to paranoik, który wymyślił sobie Grę? Czy Becca obdarzyła zaufaniem odpowiednich ludzi? Może  HP, wbrew swojemu przeświadczeniu jest uczestnikiem Gry? Które z rodzeństwa jest oszukiwane i wykorzystywane – Becca, czy HP? Ja nie byłam w stanie tego ustalić, aż do ostatniej strony.

„[bubble]” to świetna powieść sensacyjna, którą czytałam z wypiekami na twarzy. Książka niesamowicie mi się podobała, a niepewność związana z tym, że nie wiem kto jest tym dobrym, a kto złym sprawiła, że przeczytałam finałowy tom trylogii Geim w rekordowym tempie. Co mam powiedzieć o tak niesamowicie zakręconej powieści. Jak w pełni oddać odczucia, które towarzyszyły mi podczas lektury tego utworu?

Anders de la Motte oddziałuje głównie na psychikę czytelnika, fabuła może nie jest wypełniona spektakularnymi scenami akcji, ale niepewność płynąca z faktu, że nie mogłam ustalić, która z postaci jest ofiarą manipulacji Przywódcy kierującego Grą sprawiała, że odczuwałam niesamowite emocje. Fabuła oparta została na wątkach spiskowych, a główny bohater popadający w paranoję budził we mnie sprzeczne uczucia – czy HP to szaleniec dostrzegający wokół siebie wyimaginowanych wrogów, czy diablo sprytny cwaniaczek, któremu zawsze udaje się wybrnąć z niebezpiecznych sytuacji? W tej powieści nic nie jest jednoznaczne, niczego nie można być pewnym, do ostatnich stron nie wiadomo kto kim manipuluje. Nie wiadomo kto jest zdrajcą. Ba! Na początku nie wiadomo nawet, czy Gra jest czymś prawdziwym, czy stanowi przedmiot paranoicznych urojeń głównego bohatera. Może HP oszalał ?

Z niecierpliwością oczekiwałam na premierę ostatniego tomu serii Geim. Otwierając powieść odczuwałam ekscytację. Czytając ją czułam się jak na kolejce górskiej - kręciło mi się w głowie, byłam zdezorientowana, ale były to pozytywne odczucia. Pisarz mnie zwodził i oszukiwał, robił mi pranie mózgu i czułam się równie zagubiona, jak bohaterowie jego powieści. Byłam zaintrygowana, czytałam ten utwór z ogromnym zaciekawieniem. Anders de la Motte stworzył nietuzinkową trylogię, która zdecydowanie trafiła w mój gust.

* skrzydełko okładki

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.