niedziela, 31 grudnia 2017

"Śpiące królewny" Stephen King, Owen King

Wydawnictwo: Prószyński i Sk-a
Liczba stron: 736
Rok wydania: 2017

W przyszłości tak realistycznej i bliskiej, że mogłaby być współczesnością, coś dziwnego dzieje się z kobietami, które zasypiają: szczelnie owija je zwiewna substancja przypominająca kokon. Gdy ktoś je budzi, gdy obrastający je materiał zostaje naruszony bądź zerwany, uśpione kobiety wpadają w dziką furię i stają się szaleńczo agresywne; śpiąc, przenoszą się do innego świata - świata, w którym panuje harmonia, a konflikty są rzadkością. Tajemnicza Evie jest jednak odporna na błogosławieństwo, bądź klątwę, niezwykłej śpiączki. Czy jest medyczną anomalią, którą należy przebadać? A może demonem, którego trzeba zabić? Porzuceni mężczyźni, zdani na siebie i swoje coraz bardziej prymitywne odruchy, dzielą się na wrogie frakcje, niektórzy pragną zabić Evie, inni ją ocalić. Część wykorzystuje panujący chaos, by zemścić się na starych bądź nowych wrogach. W świecie nagle opanowanym przez mężczyzn wszyscy uciekają się do przemocy.

Osadzona w małym mieście w Appalachach, gdzie największym pracodawcą jest więzienie kobiece, powieść "Śpiące królewny" to dająca do myślenia, nadzwyczajnie wciągająca historia, która dziś wydaje się szczególnie aktualna.


„Śpiące królewny” będące połączeniem powieści grozy, fantastyki i powieści apokaliptycznej są utworem, z którym kończę 2017 rok. Tytuł będący wspólnym dziełem Stephena Kinga i jego syna Owena okazał się nad wyraz wciągającą lekturą, choć nie ukrywam, że w ponad siedemsetstronicowej powieści zdarzyło się kilka nużących fragmentów.

Autorzy przenoszą czytelnika do małego miasteczka Dooling – to miejsce stanie się sceną wydarzeń decydujących o przyszłości świata, którego populacja została zdziesiątkowana przez tajemniczy wirus o wdzięczniej nazwie aurora. Kobiety na całym globie zasypiają i się nie budzą, ich ciała zaczynają spowijać białe kokony podtrzymujące funkcje życiowe. Nikt nie wie, co jest przyczyną niezwykłego zjawiska i dlaczego dotyka ono jedynie przedstawicielki płci piękne. Aurora zmienia świat, który bez obecności kobiet zaczyna pogrążać się w coraz większym chaosie

Mężczyźni tracą głowy – część z nich próbuje zerwać kokony ze swoich matek, żon i córek, co doprowadza do krwawych i makabrycznych scen. Niektórzy popadają w beznadzieję i depresję po utracie ukochanych towarzyszek życia. Są faceci lojalni, którzy bronią kokonów i o nie dbają w nadziei, że naukowcy znajdą lekarstwo na dziwną przypadłość. Są niestety również tacy, którzy wykorzystują kryzysową sytuację i wszędobylski chaos - sieją zamęt i zniszczenie.

Sytuacja zmienia się niezwykle dynamicznie. Część kobiet w miasteczku wychodzi aurorze naprzeciw i zasypia na swoich warunkach. Część  toczy heroiczną walkę, by pozostać przytomnymi. Wyjątek stanowi tajemnicza Evie Black, kobieta pojawiła się z nikąd w dniu wybuchu choroby, popełniła morderstwo i trafiła do więzienia w Dooling. Pochodzenie Evie jest zagadką, podobnie jak jej niezwykła odporność na aurorę.  

Kiedy wiadomość o Evie wydostaje się poza mury więzienia, rozpoczyna się rozgrywka, która zdecyduje o losach świata i losie pogrążonych we śnie kobiet.

„Śpiące królewny” to utwór, w którym duet Kingów wykreował niezwykle intrygującą wizję apokalipsy utrzymaną w konwencji fantastycznej. Pisarze ponadto rewelacyjnie ukazali cały przekrój różnorodnych charakterów i postaw ludzkich. Jestem pod dużym wrażeniem tego tytułu.
 

sobota, 30 grudnia 2017

"Córka Króla Moczarów" Karen Dionne

Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 336
Rok wydania: 2017

Znakomity thriller psychologiczny, połączenie „Dziewczyny z tatuażem” i „Pokoju”.
Jego bohaterką jest Helena Pelletier, która dorastała w całkowitym odosobnieniu w domku na trzęsawiskach na Górnym Półwyspie w amerykańskim stanie Michigan. Jej idolem i niedoścignionym wzorem jest ojciec, który nauczył ją polować, tropić i żyć na łonie natury. W końcu jednak dziewczyna zaczyna rozumieć, że z matką są w rzeczywistości na bagnach więzione, a ojciec kontroluje całe ich życie. Helena decyduje się na ucieczkę, dzięki czemu ojciec trafia do więzienia o zaostrzonym rygorze.

Helena układa sobie życie pod nowym nazwiskiem; nikt nie zna jej przeszłości. Kiedy po piętnastu latach ojciec ucieka z pilnie strzeżonego więzienia i ukrywa się na moczarach, kobieta wie, że tylko ona może go wytropić. I dopaść, zanim on dopadnie ją.


„Córka Króla Moczarów” Karen Dionne to fascynująca lektura, która bardziej skojarzyła mi się z mroczną powieścią obyczajową niż thrillerem psychologicznym, za którego jest uznawana. Amerykańska pisarka stworzyła kontrowersyjną, mrocznie zabarwioną opowieść o dorastaniu na odizolowanych od świata mokradłach.

Autorka przedstawia czytelnikom historię tytułowej córki Króla Moczarów – Heleny, córki porywacza i gwałciciela, która znamienitą większość swego dzieciństwa spędziła ze swymi rodzicami w leśnej głuszy. Wbrew oczekiwaniom nie jest to jednak powieść o zniewolonej, pogrążonej w poczuciu beznadziei, przeżywającej nieustanny koszmar ofierze, to historia o kobiecie, która w swym ojcu widziała przede wszystkim bohatera.

Główną bohaterkę powieści czytelnik poznaje już jako dorosłą kobietę, która założyła swoją rodzinę. Helena Pelletier ma męża, dwie córki, rozkręciła niewielki biznes i tylko czasami przeszłość daje o sobie znać, a wtedy zmęczona szumem i hałasem świata bohaterka szuka ukojenia w samotnych, leśnych wyprawach, które przypominaj a jej dzieciństwo spędzone na mokradłach. Helena stara się nie rozpamiętywać swej skomplikowanej przeszłości, ale kiedy docierają do niej informacje o ucieczce jej ojca z więzienia wie, że tylko ona może odnaleźć niebezpiecznego Króla Moczarów wśród leśnych bezdroży. Kobieta nie ma wątpliwości, że Jacob Holbrook będzie jej szukał, wykorzystuje więc całą wiedzę, którą jej przekazał, by odszukać go nim zdąży zniszczyć życie jej szczęśliwej rodziny.   

Akcja „Córki Króla Moczarów” rozgrywa się na dwóch planach czasowych. Helena próbuje odszukać swego ojca, a w międzyczasie snuje wspomnienia o swoim niezwykłym, ale szczęśliwym – w jej oczach - dzieciństwie. Choć Jacob Holbrook porwał i więził jej matkę, dla bohaterki był on przede wszystkim ukochanym ojcem, bohaterem i nauczycielem odkrywającym przed kilkuletnią dziewczynką leśne sekrety. Helena snuje wspomnienia swego sielskiego dzieciństwa i dopiero z czasem wynurzają się z nich niepokojące elementy, świadczące o tym, że Holbrook wcale nie był idealnym tatusiem, a czytelnik przypomina sobie wtedy, że obraz porywacza maluje dziecko wychowywane w izolacji, które nie znało nikogo poza własnymi rodzicami.
 

czwartek, 21 grudnia 2017

"Dom na wzgórzu" Peter James

Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 352
Rok wydania: 2016

Ten dom nie zamierza ciepło przyjąć swoich nowych lokatorów. Ollie Harcourt na widok imponującej georgiańskiej posiadłości położonej na wzgórzu Cold Hill nie może powstrzymać entuzjazmu. Oczami wyobraźni widzi swoją szczęśliwą rodzinę odpoczywającą na tarasie z widokiem na jezioro, córkę biegającą z psami po ogromnym ogrodzie, szyld firmy dumnie wiszący nad bramą wjazdową… Ten dom to marzenie! Żona Olliego, Caro, podchodzi do przeprowadzki mniej optymistycznie, a dwunastoletnia córka, Jade, nie jest zadowolona z rozstania z przyjaciółmi.

Ale od pierwszego dnia staje się jasne, że Harcourtowie nie są jedynymi mieszkańcami Cold Hill. Gdy dom zwraca się przeciwko nim, nie pozostaje nic innego, jak pogrążyć się w jego mrocznej historii...

„Dom na wzgórzu” autorstwa Petera Jamesa to klimatyczna powieść grozy, w której pojawia się jeden z moich ulubionych wątków w tym gatunku literackim, a mianowicie wątek nawiedzonego domu. Nic nie przeraża mnie tak, jak myśl, że miejsce mające być oazą spokoju i bezpieczeństwa może okazać się niebezpieczną pułapką, w której działają tajemnicze, nadnaturalne siły wrogo nastawione do mieszkańców. Muszę powiedzieć, że James umiejętnie wykorzystał ten motyw, tworząc z „Domu na wzgórzu” niepokojącą, wywołującą gęsią skórkę opowieść o duchach.

Tytułowy dom na wzgórzu to georgiańska, podupadła posiadłość zbudowana na szczycie wzgórza Cold Hill. Potencjał imponującego domostwa dostrzega rodzina Harcourt’ów. Ollie i Caro nawet nie podejrzewają, że kupując rezydencję popełniają największy błąd w swoim życiu, stara posiadłość skrywa bowiem mroczny sekret, który może ich zniszczyć. Szybko okazuje się, że Harcourtowie nie są jedynymi mieszkańcami domu na wzgórzu. W posiadłości zaczynają dziać się rzeczy, które trudno racjonalnie wyjaśnić. Każdy kolejny incydent wzmaga w bohaterach poczucie niepewności i zagrożenia. Ze strony na stronę wzrasta mroczna, dusząca atmosfera.

Peter James napisał całkiem udaną powieść grozy – rzeczywiście odczuwałam  niepokój i strach podczas lektury. Autor celnie trafił w mój gust czytelniczy. Szybko wczułam się w wykreowaną przez pisarza atmosferę wypełnioną niepewnością i narastającym poczuciem zagrożenia. Z niepokojem śledziłam kolejne poczynania mieszkańców domu Cold Hill – zarówno tych żywych, jak i tych bardziej tajemniczych sił uwięzionych w murach posiadłości. Bardzo podobał mi się obecny w fabule motyw związany z czasem. Jedynie finał powieści przyniósł mi małe rozczarowanie, gdyż zabrakło mi w nim mocnego punktu kulminacyjnego.

Podsumowując. „Dom na wzgórzu” okazał się przyjemną i przerażającą powieścią, której lektura zagwarantowała mi kilka godzin relaksu. To fajna propozycja dla miłośników literatury grozy, którzy szczególnie lubią motyw nawiedzonych budynków.
 

sobota, 16 grudnia 2017

"Chirurg" Tess Gerritsen

Seria: Rizzoli/Isles (tom 1)
Seria wydawnicza: Anatomia zbrodni (tom 1)
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 386
Rok wydania: 2016

Kiedy zapada zmrok, po Bostońskich ulicach zaczyna krążyć drapieżnik rozsmakowany w kobiecej krwi. Pod osłoną nocy morderca włamuje się do mieszkań starannie wybranych ofiar, by przeprowadzić na nich brutalne operacje. Sprawa Chirurga – bo tak policjanci i prasa nazywają psychopatycznego mordercę – trafia do detektywa Thomasa Moore’a, który rok wcześniej po raz pierwszy zetknął się z ofiarą mordercy oraz walczącej o swoje miejsce w nieprzychylnym, zdominowanym przez mężczyzn wydziale zabójstw Jane Rizzoli.

Śledztwo obiera niespodziewany kierunek, kiedy okazuje się, że dwa lata wcześniej w Savannah doszło do zbrodni, która do złudzenia przypominała te obecnie popełniane przez Chirurga. Problem polega na tym, że niedoszłej ofierze udało się zabić oprawcę . Doktor Catherine Cordell po brutalnym napadzie wyjechała do Bostonu, by umknąć przed traumatycznymi wspomnieniami – czy to przypadek, że właśnie w tym mieście pojawił się zabójca, który działa jak jej niedoszły oprawca? Czy sprawa Catherine Cordell ma jakiś związek z bieżącymi wydarzeniami? Przed detektywami niełatwy orzech do zgryzienia. Sprawy nie ułatwia fakt, że Moore zbytnio zbliża się do ofiary, a Rizzoli ma coraz większe trudności ze współpracowaniem ze złośliwymi detektywami z wydziału.

Tess Gerritsen jest poczytną, amerykańską autorką thrillerów medycznych. „Chirurg” to pierwszy tom serii kryminałów, w których główne role grają detektyw Jane Rizzoli i doktor Maura Isles (bohaterka pojawia się dopiero w kolejnej części). To dobrze napisana, trzymająca w napięciu powieść, którą rewelacyjnie się czyta. Lektura „Chirurga” dostarczył mi ogromnej dawki mocnych wrażeń i na pewno nie zakończę na tej powieści mojej przygody z poznawaniem twórczości Tess Gerritsen.

wtorek, 12 grudnia 2017

"Pudełko z guzikami Gwendy" Stephen King, Richard Chizmar

Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 176
Rok wydania: 2017

OPOWIADANIE NAPISANE WSPÓLNIE Z RICHARDEM CHIZMAREM, KTÓREGO AKCJA ROZGRYWA SIĘ W MIASTECZKU CASTLE ROCK W 1974 ROKU

Istnieją trzy drogi prowadzące do Castle View z miasteczka Castle Rock: Trasa 117, Pleasant Road i Schody samobójców. Każdego dnia latem 1974 roku dwunastoletnia Gwendy Peterson wybierała schody podtrzymywane na mocnych, żelaznych śrubach nad klifem. Na szczycie schodów Gwendy łapała oddech, słyszała krzyki bawiących się dzieci. Z oddali słychać uderzenie kija bejsbolowego, to ćwiczący członkowie Ligi seniorów przed charytatywnym meczem z okazji Święta Pracy.

Pewnego dnia ktoś obcy zawołał do Gwendy: „Hej dziewczynko! Podejdź tu, pogadamy sobie”. Na ławce siedział mężczyzna w czarnych dżinsach, czarnym płaszczu i białej koszuli rozpiętej pod szyją. Na głowie miał mały czarny kapelusz. Nadejdzie czas, gdy ten kapelusz zacznie pojawiać się w koszmarach Gwendy…


„Pudełko z guzikami Gwendy” jest niewielkich rozmiarów nowelą autorstwa króla horrorów Stephena Kinga i jego przyjaciela Richarda Chizmara. To krótki, ale wdzięczny utwór grozy, który przenosi czytelników do Castle Rock – fikcyjnego, niewielkiego miasteczka położonego w stanie Maine, w którym King już kilkakrotnie umieszczał akcję swych opowiadań i powieści (m.in. „Cujo”, „Martwa strefa”, „Sklepik z marzeniami”, „Mroczna połowa”).

Główną bohaterką noweli jest dwunastoletnia Gwendy, rozsądna i inteligentną dziewczynka wchodząca w okres dojrzewania. Poznajemy ją w przełomowym momencie jej życia. Wyśmiewana przez dzieci ze szkoły, grubsza niż rówieśnicy Gwen ostro trenuje, by zgubić zbędne kilogramy przed rozpoczęciem nauki w gimnazjum. Codziennym rytuałem dziewczyny staje się wyczerpujący bieg po Schodach Samobójców. Pewnego letniego dnia na ich szczycie czeka na nią mężczyzna ubrany w czerń, który daje jej w prezencie tajemnicze pudełko z ośmioma kolorowymi guzikami. Gwendy zostaje depozytariuszką potężnego artefaktu, którego obecność mocno wpłynie na jej życie.

Czy bohaterka wykaże się odpowiedzialnością, czy pozwoli omamić się magii i ulegnie pokusie, by nacisnąć któryś z tajemniczo działających guzików? Właścicielka pudełka za opiekę nad magicznym przedmiotem otrzymuje wyjątkowe nagrody ułatwiające jej codzienne życie, ale cena jaką trzeba zapłacić za chronienie go i opieranie się jego syreniej pieśni bywa niekiedy tysiąckrotnie większa niż korzyści płynące z jego posiadania…

„Pudełko z guzikami Gwendy” jest opowieścią o dorastaniu, odpowiedzialności i pokusach jakie niesie ze sobą życie. To krótka, ale przyjemna w odbiorze lektura, którą błyskawicznie się czyta. Myślę, że dla fanów twórczości Kinga będzie to obowiązkowa pozycja – choć, ostrzegam, możliwe jest, że poczują oni lekki niedosyt z powodu niewielkiej objętości tytułu. Utwór autorstwa Kinga i Chizmara może za to szczególnie przypaść do gustu nastoletnim (16-18 lat) miłośnikom horrorów, którzy rozpoczynają dopiero swoją przygodę z literaturą grozy i nie lubią obszernych, kilkusetstronicowych powieści. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Albatros

 

czwartek, 7 grudnia 2017

"Siedem dni razem" Francesca Hornak

Wydawnictwo: Harper Collins Polska
Liczba stron: 384
Rok wydania: 2017

Dowcipna, pełna celnych obserwacji powieść o tym, co czeka rodzinę, gdy podczas świąt zmuszona jest odbyć tygodniową kwarantannę…

Rodzina Birchów wyjeżdża na święta Bożego Narodzenia do podupadającej wiejskiej posiadłości. Będą odcięci od świata przez siedem dni. A że w Weyfield nawet wi-fi pozostawia sporo do życzenia, są więc skazani na własne towarzystwo. Winny temu jest wirus haag i Olivia, która leczyła w Afryce ofiary epidemii i musi odbyć tygodniową kwarantannę – tym razem wspólnie z rodziną. Emma i Andrew cieszą się, że święta spędzą wreszcie z dwiema córkami, bo Olivia, starsza z nich, rzadko gości w domu.       
Młodsza córka, Phoebe, zajmuje się wyłącznie sobą i swoim ślubem, który planuje dopiero za rok. Andrew zamyka się w gabinecie, gdzie pisze złośliwe recenzje restauracji i wspomina dni dawnej chwały, gdy pracował jako korespondent wojenny. Emma ukrywa tajemnicę, która wywróci życie rodziny do góry nogami.

W narzuconej, nie zawsze wygodnej bliskości nic nie może pozostać długo w ukryciu. Gdy na światło dzienne wychodzą kolejne sekrety i zadawnione urazy, największym wstrząsem okaże się niespodziewany gość, który nagle stanie na progu.


„Siedem dni razem” autorstwa Franceski Hornak to opowieść świąteczna o gorzkim posmaku. Historia współczesnej, niezbyt mocno związanej ze sobą rodziny, której członkowie zostają zmuszeni do spędzenia siedmiu dni w swoim towarzystwie. Czy przymusowe zamknięcie przysłuży się czwórce bohaterów, czy wręcz przeciwnie zwiększy przepaść, która ich dzieli?

Rodzina Birchów już dawno temu zapomniała, co znaczy być razem. Olivia jest lekarką, która poświęca swe życie, by pomagać innym, dlatego jest ona rzadkim gościem w rodzinnym domu. Młodsza panna Birch, Phoebe, to kobieta samolubna, ukochana córeczka tatusia wpatrzona w czubek własnego nosa. Głowa rodziny, Andrew,  jest krytykiem kulinarnym wyładowującym swoją frustrację w złośliwych felietonach. Jego żona Emma to angielska dama, dążąca do perfekcji pani domu, która marzy o tym, by jej rodzina scementowała rozpadające się więzi nim będzie za późno. Przymusowa, siedmiodniowa kwarantanna może stać się dla Birchów szansą na ponowne nawiązanie bliskości, czwórka indywidualności musi tylko odważyć się na szczerą, pozbawioną przemilczeń rozmowę – czy bohaterowie odważą się jednak obnażyć przed bliskimi głęboko skrywane sekrety i urazy, czy po latach odnajdą wspólny język?

„Siedem dni razem” to powieść obyczajowa, której akcja rozgrywa się w świątecznym okresie. Jeśli oczekujecie jednak klimatycznej historii utrzymanej w lekkim nastroju, rozczarujecie się. Fabuła utworu Franceski Hornak jest nasycona ciężką, duszną atmosferą, którą buduje przymusowe zamknięcie bohaterów i łączące ich skomplikowane relacje. Pisarka podzieliła swą powieści w taki sposób, żeby czytelnik otrzymał wgląd w działania i myśli każdego członka rodziny Birchów. Sposób prowadzenia opowieści dodatkowo podkreśla osamotnienie bohaterów, którzy zatracili w swym życiu potrzebę bycia razem, dzielenia się swoimi problemami i radościami.

Książka Franceski Hornak to poruszająca, poważna powieść, w której autorka ukazuje, co jest najważniejsze w życiu. Angielka przypomina w swojej książce, że święta to nie tylko choinka, prezenty i świąteczny obiad – to wyjątkowy okres pojednania i szczerych rozmów, czas zacieśniania więzi i otwarcia się na drugiego człowieka.

„Siedem dni razem” to przede wszystkim dobrze napisana, refleksyjna powieść obyczajowa. Jeśli poszukujecie poważnej, świątecznej lektury, której daleko do lekkiej komedii, rozważcie sięgnięcie po książkę Franceski Hornak. Ostrzegam Was jednak - to nie jest słodka i łatwa opowieść przesycona bożonarodzeniową magią. Dużo w tym utworze goryczy, rozczarowań, smutku i bólu.
 
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Harper Collins Polska

środa, 6 grudnia 2017

"Dziadek do orzechów" E. T. A. Hoffmann

Wydawnictwo MG
Liczba stron: 145
Rok wydania: 2017

Jest Wigilia. Siedmioletnia Klara i jej braciszek Fred czekają na świąteczne prezenty. Jak zawsze najwspanialszy dostaną od sędziego Droselmajera, zegarmistrza i wynalazcy, ich chrzestnego ojca; w tym roku jest to wspaniały zamek z poruszającymi się figurkami. Jednak dzieci wolą inne zabawki od mechanicznych cudów skonstruowanych przez sędziego, którymi nie można się tak po prostu bawić: Klara dostaje nowe lalki i śliczną sukienkę, Fred pułk ołowianych huzarów oraz konia na biegunach. Pod choinką jest jeszcze jeden prezent – dziadek do orzechów, w postaci małego człowieczka o dużej głowie i cienkich, krótkich nóżkach; włożenie do jego ust orzecha i pociągnięcie za drewniany płaszczyk powoduje rozłupanie skorupki. Figurka, mimo że brzydka, bardzo przypada do serca Klarze, jej więc zostaje oddana pod opiekę…
 
Książka, utrzymana w fantastycznej konwencji, opowiada o przygodach małej Klary w świecie, w którym zabawki ożywają, a księciem ich królestwa zostaje tytułowy Dziadek do Orzechów.

„Dziadek do orzechów” to wyjątkowy utwór literacki. Wspaniała baśń, która przetrwała próbę upływającego czasu, zainspirowała Józefa Czajkowskiego do skomponowania baletu na jej podstawie, wielokrotnie był ekranizowana. Wydawnictwo MG postanowiło przypomnieć czytelnikom o „Dziadku dla orzechów”, którego wiele współczesnych dzieci może kojarzyć jedynie jako animowaną adaptację, w której główną rolę odgrywała popularna zabawka dla dziewcząt.

Zacznijmy od tego, że najnowsze wydanie utworu E.T.A Hoffmanna jest przepiękne i idealnie koresponduje  z jego klasycznym charakterem. Zaprojektowana przez Zuzannę Malinowską zielona, płócienna oprawa ozdobiona świątecznymi motywami jest wspaniała. Wnętrze opatrzone oryginalnymi drzeworytami Bertalla buduje nostalgiczny klimat. Chętnie zobaczyłabym na rynku całą kolekcję klasyki wydaną w taki sam sposób - taka kolekcja niewątpliwie stałaby się perłą wśród zbiorów każdego czytelnika ceniącego literaturę klasyczną.

Historia wykreowana przez pisarza nie jest być może skomplikowana, ale ma w sobie wiele uroku, który docenią nie tylko dzieci. Podczas Bożego Narodzenia Klara i jej brat otrzymują od swego ojca chrzestnego dwa prezenty – zamek z ruchomymi figurkami, który dość szybko nudzi rządne zabawy dzieci i niezbyt urodziwego Dziadka do orzechów, który od razu przypada do gustu Klarze. Gdy nadchodzi noc, Dziadek i inne zabawki ożywają, by stoczyć bój z paskudnymi myszami dowodzonymi przez groteskowego i okrutnego Króla Myszy. Klara zostaje wciągnięta w pełną magii i tajemnic historię zaczarowanego Dziadka do orzechów.

Jeżeli należycie do miłośników literatury klasycznej, historia Dziadko do orzechów zdecydowanie powinna znaleźć się na liście waszych lektur. Ta prosta, krótka opowieść idealnie nadaje się na około świąteczną lekturę, która wprowadzi czytelników w bożonarodzeniowy nastrój. To piękne wydanie klasycznej baśni ucieszy każdego mola książkowego.  
 

środa, 22 listopada 2017

"Wieża" Daniel O'Malley [PRZEDRPREMIEROWO]

Seria: Z archiwum Checquy (tom 1)
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Liczba stron: 550
Rok wydania: 2017

Jeżeli wydaje Wam się, że w literaturze powiedziano już wszystko, widocznie nie znacie jeszcze imponującego debiutu Daniela O’Malleya. Ta pokręcona, trzymająca w napięciu i inteligentna opowieść zabierze Was do świata, jakiego nie jesteście sobie w stanie nawet wyobrazić. A kiedy już do niego wkroczycie – nie będziecie chcieli wracać.

 
Myfanwy Thomas budzi się w parku w Londynie otoczona martwymi ciałami. Niczego nie pamięta, więc jej jedyną nadzieją na przetrwanie jest zaufanie instrukcjom, które zostawiła w kieszeni jej poprzedniczka. Wkrótce dowiaduje się, że jest Wieżą – wysoko postawionym członkiem sekretnej organizacji, która chroni świat przez nadnaturalnymi zagrożeniami. Ale wewnątrz organizacji jest zdrajca, który pragnie jej śmierci.

Nie lubię się powtarzać, ale okoliczności mnie do tego zmuszają. W poprzednim poście pisałam byście koniecznie zapamiętali datę 29 listopada, dziś ponowię swoją prośbę. Jeśli jesteście molami książkowymi szczególnie rozsmakowanymi w fantastyce, zapamiętajcie ten dzień, podkreślcie go na czerwono i postawcie obok niego trzy wykrzykniki. 29 listopada premierę będą miały dwie powieści, na które zdecydowanie warto zwrócić uwagę. O jednej pisałam wczoraj, o kolejnej za chwilę Wam opowiem ;)

W strugach deszczu, otoczona ciałami ludzi w rękawiczkach Myfanwy Thomas czyta list, który napisała do siebie samej, kiedy była jeszcze w pełni sił umysłowych. Pozbawiona wspomnień, zagubiona bohaterka podąża za pozostawionymi w liście instrukcjami, by na nowo uformować kształt odziedziczonego przez siebie życia.

Kobieta, która przebudziła się w ciele Myfanwy udaje się do banku, gdzie czekają na nią dwie skrytki przygotowane przez poprzednią rezydentkę. W jednej znajdują się instrukcje tego, jak rozpocząć nowe życie. W drugiej złożone zostały informacje, dzięki którym trzydziestojednolatka może kontynuować życie swej poprzedniczki i spróbować dowiedzieć się, kto jest zdrajcą pragnącym ją wyeliminować.

Nowa świadomość Thomas chce odciąć się od kłopotów poprzedniej mieszkanki ciała, dochodzi jednak do pewnych drastycznych wypadków, które każą jej zmienić swoje plany. Okazuje się, że Myfanwy Thomas nie była zwykłym człowiekiem – to Wieża, wysoko postawiona figura w super tajnej organizacji, kobieta posiadająca przerażające umiejętności. Obarczona amnezją bohaterka rozpoczyna pełną pułapek podróż, w której przewodnikiem będzie fioletowy segregator przygotowany przez jej przewidującą poprzedniczkę. Czy kobiecie uda się przekonująco wcielić w rolę Myfanwy i odkryć tożsamość mordercy nim będzie za późno?

Tajemnicze organizacje broniące niczego nieświadomych obywateli przed paranormalnymi zjawiskami i istotami, spiski i bohaterowie obdarzeni wyjątkowo oryginalnymi, nadnaturalnymi zdolnościami tworzą w „Wieży” prawdziwą mieszankę wybuchową. Daniel O’Malley zdecydowanie zadebiutował z przytupem. Pisarz miał wyjątkowo ciekawy pomysł na kreację głównej bohaterki - kobiety, która straciła pamięć, a jej miejsce zajęła osoba w niczym do niej niepodobna. Dzięki utrzymanym w narracji pierwszoosobowej zapiskom we wspomnianym wcześniej fioletowym segregatorze oraz listom poznajemy Myfanwy sprzed wypadku, który pozbawił jej pamięci. Wątek amnezji jest w tej powieści wyjątkowo oryginalnie przedstawiony, gdyż bohaterka nie dąży do odzyskania wspomnień, budzi się w niej zupełnie inna osoba, która chce żyć swoim życiem. Rozbieżność między osobowością i zachowaniem bohaterki sprzed wypadku i po nim stanowią źródło obecnego w powieści komizmu sytuacyjnego i słownego.

„Wieża”, pierwszy tom serii „Z archiwum Checquy”, okazała się pozytywnie zakręconym, dobrze napisanym urban fantasy – jeśli jesteście fanami gatunku, koniecznie musicie wpisać ten tytuł na listę swoich lektur. 


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Papierowy Księżyc. Dziękuję :) 


 


wtorek, 21 listopada 2017

"Leonidy. Spektrum" Nanna Foss [PRZEDPREMIEROWO]

Seria: Spektrum (tom 1)
Wydawnictwo Driada
Liczba stron: 544
Rok wydania: 2017
Leonidy to pierwsza część serii SPEKTRUM, w której przyjaźń, miłość i ważące na całym życiu wybory splatają się w teraźniejszości, przeszłości i przyszłości.

Do zalet „Spektrum. Leonidy” należy zaliczyć prosty, przystępny język, intrygującą fabułę i paranormalną otoczkę, która budzi zainteresowanie znacznej części czytelników literatury Young Adult. Nie bez znaczenia są również entuzjastyczne recenzje, które książka otrzymała w rodzimym kraju.


29 listopada – koniecznie zapiszcie sobie tę datę w kalendarzu, gdyż tego dnia nakładem wydawnictwa Driada ukaże się jedna z ciekawszych młodzieżowych powieści fantastycznych tego roku. „Leonidy” - pierwszy tom napisanej przez duńską autorkę serii SPEKTRUM - to fascynująca, mega pozytywna opowieść o grupie nastolatków, którzy na skutek tajemniczego wypadku zyskują nadnaturalne zdolności.

Główną bohaterką „Leonid” jest piętnastoletnia Emilia. Dziewczyna pochodzi z licznej rodziny, kocha rysować, a jej najlepszymi przyjaciółmi są Alban i jego młodszy brat Linus. Trójka bohaterów uznawana przez rówieśników za nerdów nie należy do najpopularniejszych osób w szkole, jednak ten fakt niezbyt im przeszkadza, gdyż doskonale czują się w swoim towarzystwie i w pełni im ono wystarcza.

Codzienne, proste życie trójki nastolatków zaczyna się zmieniać, kiedy do klasy Emi trafiają nowi uczniowie – ekscentryczne rodzeństwo bliźniaków, Noa i jego siostra Pi. Wokół bohaterki, jej znajomych i nowych uczniów zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Emilka śniła o nowym uczniu i stworzyła jego wierny portret, zanim miała okazję poznać rodzeństwo. Wkrótce okazuje się również, że nie tylko sen o pojawieniu się chłopca miał proroczy charakter. Urzeczywistniają się inne wizje Emi, a młodzi ludzie zyskują dziwne umiejętności, które dla jednych są źródłem strachu, a dla innych stanowią obiekt fascynacji. Sześcioro nastolatków rozpoczyna wspólną, pełną przygód i niespodziewanych wydarzeń podróż, by rozwiązać tajemnicę kryjącą się za nadnaturalnymi zdolnościami, które niespodziewanie zyskali.

Nanna Foss napisała naprawdę fajną powieść, w której zostały połączone wątki znane czytelnikom z „Trylogii czasu” Kerstin Gier i serii „Dziedzictwa planet Lorien” Pittacusa Lore. Wątki fantastyczne zostały poprowadzone w interesujący sposób, rozbudzają one ciekawość i na pewno zachęcają do sięgnięcia po kontynuację. „Leonidy” stanowią wstęp do serii, więc w tomie pojawia się więcej pytań niż odpowiedzi dotyczących wątków nadnaturalnych.

Dużo miejsca poświęciła autorka na przedstawienie czytelnikom głównych bohaterów oraz nakreślenia tła opowieści. Pisarka pięknie oddała skomplikowane relacje łączące szóstkę uczniów, których losy splotły się dzięki tajemniczej silne – szczególnie wzrusza wątek przyjaźni Emi i niewidomego Albana, przy pomocy którego autorka w bardzo naturalny sposób prezentuje młodzieży postawy godne naśladowania, uczy postaw otwartości i toleracji.  Pozytywne wrażenie wywarło na mnie to, że Foss zadbała o to, by umieścić swoje postacie w konkretnym środowisku. Wiele miejsce zajmują opisy codzienności bohaterów – ich lekcje i czas spędzany w domu. Sceny codzienności nie nudzą, a wręcz przeciwnie - ze szczególną uwagą śledziłam życie Emi i jej przyjaciół; wyjątkowo ciekawe wydały mi się zwłaszcza fragmenty rozgrywające się w szkole, ponieważ dzięki nim mogłam dowiedzieć się, jak wyglądają lekcje w Danii. Z fabuły powieści można wyłuskać naprawdę sporo kulturalnych i społecznych faktów dotyczących życia duńskiej młodzieży.

„Leonidy” są tytułem skierowanym głównie do nastolatków, jednak starsi czytelnicy również będą czerpać przyjemność z lektury tej powieści – mnie ta książka wyjątkowo oczarowała, zatraciłam się w lekturze i naprawdę nie wiem, kiedy przeczytałam te 544 strony. To kawał fajnej fantastyki, ale nie tylko. To również mądra powieść o przyjaźni, oddaniu i tolerancji. Polecam z całego serca!



***

 
Zbliżają się mikołajki i święta. Jeżeli macie w rodzinie nastoletnich miłośników fantastyki, „Leonidy” Nanny Foss mogą okazać się wspaniałym prezentem!

Mam nadzieję, że podzielicie się ze mną swoimi wrażeniami, jeśli zdecydujecie się na lekturę. Jestem ciekawa, czy Wy również ulegniecie urokowi tego tytułu :)
 

sobota, 18 listopada 2017

"Czerwone liście" Paullina Simons

Seria wydawnicza: Kolekcja powieści Paulliny Simons (tom 11)
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 416
Rok wydania: 2017

Na terenie uniwersyteckiego kampusu w Nowej Anglii pod warstwa śniegu zostaje znalezione nagie, zamarznięte ciało pięknej studentki. Dlaczego nikt z jej znajomych nie zgłosił zaginięcia? Spencer O'Malley, detektyw prowadzący śledztwo, szybko zostaje wciągnięty w niepokojący świat czwórki studentów: Jima, Connie, Alberta i Kristiny. Przyjaciele, którzy wspólnie się bawili, studiowali i od czasu do czasu sypiali ze sobą, mieli własne sekrety. Podczas dochodzenia zaczyna się wyłaniać szokująca prawda. 


Pallina Simons w nieco mocniejszym wydaniu? Dlaczego by nie! Pisarka, która zasłynęła na świecie jako autorka romantycznej trylogio o Tatianie i Aleksandrze doskonale odnajduję się również w cięższych gatunkach literackich. „Czerwone liście” - ostatni tytuł Simons, po który sięgnęłam – to złożony, pełen niespodzianek thriller, którego fabuła wciąga jak rwąca rzeka. Aż szkoda rozpisywać się o tym tytule, by nie zepsuć nikomu przyjemności płynącej z czytania - dlatego też dziś będzie bardzo krótko i bez wielu szczegółów.

Albert i Connie, Jim i Kristina, dwie pary, czworo zgranych i oddanych sobie przyjaciół. Główni bohaterowie powieści mieszkają w tym samym akademiku, razem spędzają wolny czas i na spółkę opiekują się uroczym labradorem Arystotelesem. Za piękną fasadą idealnej przyjaźni skrywają się jednak mroczne i dramatyczne sekrety, wzajemne żale i głęboko skrywana niechęć. Jak wygląda prawda o perfekcyjnych relacjach bohaterów? Jakie tajemnice skrywają przyjaciele? Kiedy jedno z nich zostaje odnalezione nagie pod warstwą śniegu, detektyw Spancer O’Malley rozpoczyna trudne śledztwo, w wyniku którego obnaża brudne sekrety pozostałej przy życiu trójki.

Po raz kolejny dałam się zaczarować Paulinie Simons. „Czerwone liście” okazały się genialnym, trzymającym w napięcie thrillerem psychologicznym, który wywołał we mnie emocjonalną burzę. Pisarka rewelacyjnie poradziła sobie ze stworzeniem trzymającej w napięciu fabuły. Jestem zachwycona lekturą i szczerze polecam tę powieść.
 

środa, 15 listopada 2017

"Nieobecna" Sheena Kamal

Wydawnictwo: Harper Collins Polska
Liczba stron: 352
Rok wydania: 2017
Gotowa narazić życie dla córki, której nigdy nie chciała urodzić.

Nora chce być niewidzialna. Mieszka nielegalnie w cudzej piwnicy i nie ma przyjaciół. Ucieka przed przeszłością, doznała zbyt wiele zła i niewyobrażalnego okrucieństwa, by komukolwiek zaufać. Jeden telefon zmusza ją do wyjścia z ukrycia. Nora rusza na poszukiwanie zaginionej córki, którą piętnaście lat temu oddała do adopcji kilka minut po porodzie. Wpada na ślad rozgałęzionego spisku, odkrywa też, kto przed laty odarł ją z godności i skazał na śmierć. Decyduje się na samotną walkę z wpływowymi ludźmi, którzy stoją ponad prawem. 

„Nieobecna” autorstwa Sheeny Kamal to z pozoru zwykła powieść detektywistyczna z interesującą intrygą, ale dość konwencjonalną kreacją głównych bohaterów. Pisarka wykorzystała znany i niesamowicie popularny w kryminałach oraz powieściach sensacyjnych wątek aspołecznego policjanta/detektywa obarczonego mroczną przeszłością. Wydawałoby się, że debiut Kamal nie będzie wyróżniał się zbytnio na tle gatunku – nic bardziej mylnego. Wystarczy chwila refleksji, by odkryć drugie dno tego tytułu. „Nieobecna” nie jest jedynie pełnym niespodzianek i niedopowiedzeń kryminałem, to również poruszająca powieść społeczno-obyczajowa, w której autorka niby mimochodem porusza tematykę wykluczenia społecznego.

Nora to kobieta z mroczną przeszłością, niepijąca alkoholiczka pracująca w biurze detektywistycznym. Pewnego dnia zgłasza się do niej małżeństwo, którego córka zaginęła w tajemniczych okolicznościach. Bronwyn „Bonnie” Walsh nie jest grzeczną i ułożoną nastolatką. Piętnastolatka nieraz uciekała z domu, dlatego policja wcale nie spieszy się z rozpoczęciem poszukiwań. Sprawa nabiera rumieńców, kiedy okazuje się, że Bonnie jest biologiczną córką Nory, którą bohaterka oddała do adopcji.

Bonnie nie była wyczekiwanym dzieckiem. Główna bohaterka nigdy nie chciałam mieć nic wspólnego z dziewczynką, której dała życie (choć postawa Nory wywołuje  kontrowersje i może wydać się okrutna, to kobieta wcale nie jest bezwzględną i nieczułą postacią – każdy czytelnik przekona się o tym w trakcie lektury). Kierowana przewrotnym poczuciem odpowiedzialności wobec nastolatki, Nora decyduje się odnaleźć dziewczynę. W trakcie dochodzenia okazuje się, że zniknięcie Bonnie ma bezpośredni związek z dramatyczną przeszłością jej biologicznej matki. Nagle proste poszukiwania zaginionej przekształcają się w grę na śmierć i życie.

„Nieobecna” okazała się świetnym debiutem literackim. Jest to interesująca powieść kryminalna, a zarazem poruszająca i dająca do myślenia opowieść o ludziach odrzuconych przez społeczeństwo – samotnych, porzuconych osobach nierzadko tkwiących w szponach nałogu, których los nikogo nie obchodzi. Polecam.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Harper Collins Polska



 

niedziela, 12 listopada 2017

"Twierdza Kimerydu" Magdalena Pioruńska

Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 448
Rok wydania: 2017

Czasem badania genetyczne są przyczyną katastrofy, a nie przełomu.

Kiedy w Mieście Krokodyli dochodzi do krwawego stłumienia pokojowej konferencji asymilacyjnej, nikt jeszcze nie podejrzewa, do czego doprowadzi konflikt między Miastem Krokodyli a Twierdzą Kimerydu. Organizatorce konferencji, Annie Guiteerez, antropolog z Uniwersytetu Krokodyli, udaje się zbiec z samego centrum zamieszek i uratowana przez strażnika wąwozu Tyrsa Mollinę, pół człowieka, pół raptora, trafia do rezydencji burmistrza Twierdzy - Teobalda. W obliczu niedawnej rzezi i wiszącej w powietrzu rewolucji nawet zatajenie prawdziwego powodu przybycia pani profesor do Twierdzy Kimerydu wydaje się nieistotnym szczegółem. Na jaw wychodzą bowiem znacznie bardziej przerażające fakty, sprawiające, że żadne z miast Afryki Południowo-Wschodniej nie może dłużej pozostać obojętne wobec krzywdzących wpływów Europy i hegemonii cesarza Brytanika. Usilna chęć przypodobania się Cesarstwu Europy nagle gaśnie zastąpiona determinacją i pragnieniem odzyskania autonomii kraju Złocistych Piasków.


 „Twierdza Kimerydu” autorstwa Magdaleny Pioruńskiej to powieść przepełniona kontrastami. Autorka przenosi czytelników do Afryki, do tajemniczego świata łączącego w sobie elementy teraźniejszości (telefony komórkowe, laptopy), przyszłości (badania genetyczne i latające samochody)  oraz przeszłości (obecność dinozaurów, istnienie Inków i Azteków). Trudno zdecydować czy jest to utwór fantastyczny, czy może pisarka stworzyła alternatywną wersję historii świata. Powieść stanowi niebanalny miks gatunkowy o równie niebanalnej fabule.

Głównymi bohaterami powieści są Tyrs, Tycjan i Tuliusz - dziewiętnastoletni, zbuntowani mieszkańcy tytułowej twierdzy Kimerydu. Chłopców łączy nie tylko przyjaźń, ale również niezwykłe pochodzenie – każdy z nich jest hybrydą człowieka i dinozaura posiadającą wyjątkowe zdolności oraz umiejętność kierowania pradawnymi gadami. Bohaterowie mają skomplikowane osobowości, w których natura dinozaurów stanowi ważną, nieraz dominującą cechę ich charakterów. Choć hybrydy do złudzenia przypominają ludzi – przynajmniej Tuliusz i Tycjan – to dzika istota dinozaurów mocno daje o sobie znać w sposobie zachowania, czy myślenia nastoletnich postaci. Dzięki polifonicznej, pierwszoosobowej narracji mamy możliwość bardzo dokładnego poznania każdego z bohaterów, co jest dużym plusem.

„Twierdza Kimerydu” jest w dużej części opowieścią o problemach i rozterkach obciążonych genetycznie chłopców. Próbach odnalezienia przez dziewiętnastolatków swojej tożsamości i miejsca w społeczeństwie widzącym w nich śmiertelne zagrożenie lub super broń, którą można wykorzystać do walki z cesarstwem okrutnego Brytanika.

Konflikt Twierdzy z europejskim cesarstwem stanowi drugi - obok wątku odnalezienia swojej tożsamości przez bohaterów – główny wątek powieści Magdaleny Pioruńskiej. Pisarka kreuje świat pogrążony w konflikcie, w którego centrum znajduje się rządzony przez burmistrza Teobalda Kimeryd. Twierdza walczy z pobliskim Miastem Krokodyli oraz z Ludem Pustyni, do którego należą przeciwnicy rządów Brytanika. Przez długi czas nie wiadomo, komu jest wierny snujący polityczne intrygi i prowadzący własną grę Teobald. Wątek polityczny jest naprawdę ciekawy i żałuję, że pisarka nie poświęciła mu więcej miejsca w swojej powieści.

„Twierdza Kimerydy” jest wielowątkową powieścią skierowaną do osób dorosły – ostry język, brutalne i mocne sceny ocierające się o wulgarność zdecydowanie nie są przeznaczone dla młodych odbiorców literatury. Autorka nie boi się poruszać drażliwych i kontrowersyjnych tematów, jak homoseksualizm czy prostytucja. Ta powieść nie jest dla każdego, czujcie się ostrzeżeni. Mnie tytuł się spodobał, polubiłam bohaterów, choć będę ukrywała, że nie obyło się bez pewnych zgrzytów. Finał, który rozegrał się zdecydowanie zbyt szybko, okrutnie mnie rozczarował. Wątek, który mógł okazać się najciekawszy został rozegrany w zabójczym wręcz tempie, po czym autorka zafundowała czytelnikom epilog, w którym przeskoczyła o dziesięć lat do przodu.   

Magda Pioruńska napisała intrygującą powieść, która nie jest jednak wolna od wad. Choć pojawiły się w tym tytule słabsze fragmenty, to nie mogę zaprzeczyć, że lektura dostarczyła mi wiele przyjemności. „Twierdza Kimerydu” zdecydowanie wyróżnia się na rynku rodzimej literatury, choćby ze względu na nietuzinkowych bohaterów głównych czy oryginalne wykorzystanie motywu dinozaurów. Liczę, że autorka w kolejnej części się rozkręci i stworzy równie dobrą, a nawet lepszą powieść. Warto dać Magdalenie Pioruńskiej szansę, bo zdecydowanie wie, jak pisać.   
 


niedziela, 5 listopada 2017

"Mroczne zakamarki" Kara Thomas

Wydawnictwo Akurat
Liczba stron: 414
Rok wydania: 2017

„Mroczne zakamarki” autorstwa Kary Thomas to całkiem przyjemny w odbiorze thriller utrzymany w konwencji Young Adult. Ze względu na wiek bohaterów, poruszaną w powieści tematykę oraz język, polecałabym ten tytuł przede wszystkim czytelnikom mającym od 18 do około 25 lat – myślę, że ta grupa wiekowa będzie czerpała największą przyjemność z lektury debiutu literackiego Kary Thomas, co jednak wcale nie wyklucza, że starszym odbiorcom tytuł również przypadnie do gustu.

Pisarka przenosi czytelników do Fayette w Pensylwanii. Dziesięć lat temu społecznością niewielkiego miasteczka wstrząsnęła seria brutalnych zabójstw, których ofiarami padały młode dziewczęta. Dzięki zeznaniom ośmioletnich dziewczynek - Callie i Tessy -  policji udało się zidentyfikować i schwytać zabójcę, którego nazywano „Potworem znad Rzeki Ohio”. Wydawałoby się, że sprawa została zamknięta a sprawiedliwość zatriumfowała - ale czy na pewno?

Tessa, która rok po tragicznych wydarzeniach wyjechała z miasta, po dziewięciu latach wraca do Fayette, by pożegnać się z umierającym ojcem. Osiemnastoletnia dziewczyna będzie musiała stawić czoła przeszłości i zweryfikować swoje wspomnienia sprzed dziesięciu lat. Czy przyjaciółki, które widziały „Potwora znad rzeki Ohio” na pewno powiedziały policji całą prawdę, a może przerażone dziewczynki popełniły błąd, który doprowadził do skazania niewłaściwego człowieka? 

Kara Thomas napisała wielowątkowy, wciągający thriller, w którym na pierwszy plan wysuwają się wątki psychologiczne - to zdecydowanie one grają pierwsze skrzypce w powieści. „Mroczne zakamarki” są przede wszystkim opowieścią o mrocznych sekretach i ciemnych zakamarkach ludzkich dusz. Pisarka skupiła się na ukazaniu emocji swoich bohaterek, wzajemnych pretensji, ich rozterek i problemów płynących z sytuacji, w której się znalazły. Wątek kryminalny został poprowadzony bez fajerwerków, muszę jednak przyznać, że rozwiązanie zagadki dotyczącej zbrodni, której świadkami były Tessa i Callie okazało się bardzo zaskakujące.

Młodzi miłośnicy thrillerów, którzy dopiero poznają ten gatunek powinni być usatysfakcjonowani lekturą „Mrocznych zakamarków”. Starsi odbiorcy również mogą znaleźć w tym tytule coś dla siebie, jednak fani mocnych dreszczowców powinni uważać, gdyż wątek sensacyjno-kryminalny został poprowadzony dość monotonnie - przebieg zaprezentowanego w powieści śledztwa raczej nie usatysfakcjonuje wyrobionych czytelników, którzy mają za sobą lekturę kilkudziesięciu lub nawet kilkuset tytułów spod znaku literatury kryminalnej i sensacyjnej.





niedziela, 29 października 2017

"Ostatni intruz" Tana French

Seria: Dublin Murder Squad (tom 7)
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 560
Rok wydania: 2017

Detektywi Antoinette Conway oraz Stephen Moran jako naj­młodsi w wydziale zabójstw dostają najnudniejsze sprawy, przy których trudno się wykazać. Ta, którą właśnie mają się zająć, wy­gląda na banalną kłótnię kochanków, która wymknęła się spod kontroli. Aislinn Murray zostaje znaleziona martwa, w salonie, tuż obok stołu nakrytego do romantycznej kolacji. Antoinette nie może się oprzeć wrażeniu, że już gdzieś widziała ofiarę… Przełoże­ni naciskają na jak najszybsze rozwiązanie sprawy. Jednak im więcej Stephen i Antoinette dowiadują się o blond piękności, tym bardziej oczywiste staje się, że wcale nie była taka idealna...


„Ostatni intruz” to najnowszy tom serii o przygodach detektywów z dublińskiego wydziału zabójstw. Siódma część cyklu autorstwa Tany French  jest złożoną, pełną niewiadomych opowieścią kryminalną, od której trudno się oderwać.

Dla Antoinette Conway praca w wydziale zabójstw miała stanowić spełnienie marzeń i ukoronowanie jej ambicji. Niestety rzeczywistość okazała się dla bohaterki wyjątkowo brutalna - niechęć kolegów, prześladowanie, ostracyzm,  przydzielanie nudnych spraw i utrudnianie śledztw stały się męcząca codziennością jedynej kobiety w jednostce. Kiedy Antoinette i jej partnerowi – Stephenowi Moran- zostaje przydzielona sprawa morderstwa Aislinn Murray, poszlaki wskazują, że duet po raz kolejny będzie miał do czynienia z zabójstwem będącym efektem kłótni kochanków.

Choć rozwiązanie sprawy Aislinn wydaje się być oczywiste, Steve nie do końca wierzy, że po raz kolejny on i Conway mają do czynienia z rutynowym śledztwem. Ciężko stwierdzić czy Moranem kieruje policyjny instynkt, czy myślenie życzeniowe, które w prostej sprawie każe mu mnożyć hipotezy, niemniej jednak Antoinette uznaje jego spiskowe teorie za prawdopodobne. Dochodzenie rusza z kopyta, a młodzi detektywi muszą zmierzyć się z kolegami, którzy rzucają im kłody pod nogi – czy chodzi o kolejne, seksistowskie zagrywki wobec Antoinette, a może komuś zależy, by para nie odkryła prawdy dotyczącej śmierci Aislinn?

Fabuła „Ostatniego intruza” przesycona jest duszną atmosferą nieufności i wzajemnych podejrzeń, wynika to z kilku powodów. Główna bohaterka znajduje się na skraju załamania nerwowego, którego przyczyną jest jej trudne położenie w wydziale. Antoinette wszędzie dopatruje się wrogów, nie ma zaufania do detektywów, którzy niejednokrotnie utrudniali jej pracę. Paranoiczny nastrój bohaterki udziela się czytelnikowi i wpływa mocno na odbiór fabuły. Również sposób prowadzenia śledztwa ma niebagatelny wpływ na odbiór tej powieści. Młodzi detektywi zdają się krążyć w miejscu, trudno przewidzieć w jakim stopniu ich hipotezy pokrywają się z rzeczywistością, a w jakim są pobożnymi mrzonkami znużonych śledczych. Pisarka mnoży wątpliwości i czytelnik do końca nie ma pewności jaki będzie finał dochodzenia, kto jest sprzymierzeńcem bohaterów, a kto ich wrogiem.

Tana French napisała zaskakującą i trzymającą w napięciu powieść kryminalną, której dodatkowym atutem jest obecny w fabule wątek społeczny poruszający tematykę trudnej sytuacji kobiet pracujących w zawodach zdominowanych przez mężczyzn. Wątek gnębionej przez współpracowników Antoinette jest wyjątkowo mocny i poruszający.

Kolejne – i na pewno nie ostatnie - spotkanie z prozą Tany French uznaję za wyjątkowo udane. Jeśli jesteście zainteresowani tym tytułem, ale macie obawy przed lekturą ze względu na fakt, że powieść jest to siódmym tomem serii, rozwieję wasze wątpliwości. Każda z części cyklu „Dublin Murder Squad” jest samodzielną historią, którą można czytać niezależnie od pozostałych części.   

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Albatros

 

środa, 25 października 2017

"Przesyłka" Sebastian Fitzek

Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 452
Rok wydania: 2017
Doktor Emma Stein jest znanym psychiatrą. Prywatnie to szczęśliwa mężatka. Spokój rodzinny burzy jednak niespodziewana tragedia. Kobieta pada ofiarą brutalnego gwałtu, którego sprawcą jest seryjny morderca zwany "Fryzjerem". Przezwisko to zawdzięcza ON temu, że goli głowy swoich ofiar zanim w końcu je zabije.

Emmie udaje się przeżyć. Jest więc jedyną ofiarą, która może rozpoznać sprawcę. Tyle że teraz zaczyna widzieć zbrodniarza w każdym mężczyźnie. Nie pamięta też, co dokładnie zdarzyło się tamtej strasznej nocy, a hotelowy pokój, w którym miało dojść do gwałtu w ogóle nie istnieje. Emma izoluje się więc od świata. Boi się wychodzić z domu. Wszystko to trwa do dnia, kiedy odbiera przesyłkę zaadresowaną do sąsiada, którego nigdy w życiu nie widziała. A przecież mieszka na tej ulicy od lat.

Takiego thrillera chyba jeszcze w swoim życiu nie czytałam. „Przesyłka” autorstwa popularnego niemieckiego pisarza Sebastiana Fitzka to powieść z zaskakującą, pędzącą niczym bolid formuły 1 fabułą.

Jedna błędnie dostarczona przesyłka może zapoczątkować niezwykły ciąg zdarzeń, które wywrócą twoje życie do góry nogami – o tym fakcie boleśnie przekonuje się główna bohaterka powieści Emma Stein, lekarz psychiatrii, u której po brutalnym gwałcie wykształciła się agorafobia. Emma nie opuszcza bezpiecznego zacisza swego domu od dnia, w którym została seksualnie wykorzystana przez „Fryzjera” - seryjnego mordercę, któremu zdołała zbiec. Trauma nie pozwala bohaterce normalnie funkcjonować, towarzyszy jej ciągłe poczucie zagrożenia i paranoiczna myśl, że zabójca jest tuż obok, czekając na dogodny moment, by ponownie uderzyć i wyeliminować jedynego świadka, który go widział.

Pewnego dnia krucha stabilność emocjonalna bohaterki zostaje wystawiona na ciężką próbę. Listonosz zostawia w domu pani doktor przesyłkę zaadresowaną do sąsiada, którego Emma nie zna. Zanim kobiecie udaje się zareagować, zostaje w domu z kłopotliwą, budzącą jej niepokój paczką i chorym psem, który wygląda jakby ktoś go otruł… Dla Emmy i dla czytelnika rozpoczyna się szalona jazda bez trzymanki. Paranoja bohaterki z każdą chwilą przybiera na sile. Kobieta zaczyna wierzyć, że pozostawiona przez listonosza paczka miała trafić do jej oprawcy. Stojąca na skraju załamania nerwowego Emma rozpoczyna swoje prywatne śledztwo mające doprowadzić ją do Fryzjera.

„Przesyłka” okazała się być genialnym thrillerem psychologicznym. Fitzek z mistrzostwem budował napięcie poprzez ciągłe podsycanie poczucia niepokoju i zagubienia. Pisarz wykreował swą opowieść w taki sposób, by czytelnik niczego nie był pewien na sto procent -mnożą się wątpliwości, mnożą pytania o stabilność psychiczną głównej bohaterki i autentyczność jej traumatycznych przeżyć. Paradoksalnie im więcej faktów odkrywa przed nami pisarz, tym bardziej historia staje się mętna i niejasna. Fabuła „Przesyłki” zaskakuje na każdym kroku, a finał przedstawionej przez Fitzka historii wgniata niczego niespodziewającego czytelnika w fotel.   

Jeżeli poszukujecie dobrze napisanego, zaskakującego dreszczowca z genialnie poprowadzonym wątkiem psychologicznym, to „Przesyłka” Sebastiana Fitzka jest dla Was idealną propozycją czytelniczą. Polecam.