niedziela, 31 grudnia 2017

"Śpiące królewny" Stephen King, Owen King

Wydawnictwo: Prószyński i Sk-a
Liczba stron: 736
Rok wydania: 2017

W przyszłości tak realistycznej i bliskiej, że mogłaby być współczesnością, coś dziwnego dzieje się z kobietami, które zasypiają: szczelnie owija je zwiewna substancja przypominająca kokon. Gdy ktoś je budzi, gdy obrastający je materiał zostaje naruszony bądź zerwany, uśpione kobiety wpadają w dziką furię i stają się szaleńczo agresywne; śpiąc, przenoszą się do innego świata - świata, w którym panuje harmonia, a konflikty są rzadkością. Tajemnicza Evie jest jednak odporna na błogosławieństwo, bądź klątwę, niezwykłej śpiączki. Czy jest medyczną anomalią, którą należy przebadać? A może demonem, którego trzeba zabić? Porzuceni mężczyźni, zdani na siebie i swoje coraz bardziej prymitywne odruchy, dzielą się na wrogie frakcje, niektórzy pragną zabić Evie, inni ją ocalić. Część wykorzystuje panujący chaos, by zemścić się na starych bądź nowych wrogach. W świecie nagle opanowanym przez mężczyzn wszyscy uciekają się do przemocy.

Osadzona w małym mieście w Appalachach, gdzie największym pracodawcą jest więzienie kobiece, powieść "Śpiące królewny" to dająca do myślenia, nadzwyczajnie wciągająca historia, która dziś wydaje się szczególnie aktualna.


„Śpiące królewny” będące połączeniem powieści grozy, fantastyki i powieści apokaliptycznej są utworem, z którym kończę 2017 rok. Tytuł będący wspólnym dziełem Stephena Kinga i jego syna Owena okazał się nad wyraz wciągającą lekturą, choć nie ukrywam, że w ponad siedemsetstronicowej powieści zdarzyło się kilka nużących fragmentów.

Autorzy przenoszą czytelnika do małego miasteczka Dooling – to miejsce stanie się sceną wydarzeń decydujących o przyszłości świata, którego populacja została zdziesiątkowana przez tajemniczy wirus o wdzięczniej nazwie aurora. Kobiety na całym globie zasypiają i się nie budzą, ich ciała zaczynają spowijać białe kokony podtrzymujące funkcje życiowe. Nikt nie wie, co jest przyczyną niezwykłego zjawiska i dlaczego dotyka ono jedynie przedstawicielki płci piękne. Aurora zmienia świat, który bez obecności kobiet zaczyna pogrążać się w coraz większym chaosie

Mężczyźni tracą głowy – część z nich próbuje zerwać kokony ze swoich matek, żon i córek, co doprowadza do krwawych i makabrycznych scen. Niektórzy popadają w beznadzieję i depresję po utracie ukochanych towarzyszek życia. Są faceci lojalni, którzy bronią kokonów i o nie dbają w nadziei, że naukowcy znajdą lekarstwo na dziwną przypadłość. Są niestety również tacy, którzy wykorzystują kryzysową sytuację i wszędobylski chaos - sieją zamęt i zniszczenie.

Sytuacja zmienia się niezwykle dynamicznie. Część kobiet w miasteczku wychodzi aurorze naprzeciw i zasypia na swoich warunkach. Część  toczy heroiczną walkę, by pozostać przytomnymi. Wyjątek stanowi tajemnicza Evie Black, kobieta pojawiła się z nikąd w dniu wybuchu choroby, popełniła morderstwo i trafiła do więzienia w Dooling. Pochodzenie Evie jest zagadką, podobnie jak jej niezwykła odporność na aurorę.  

Kiedy wiadomość o Evie wydostaje się poza mury więzienia, rozpoczyna się rozgrywka, która zdecyduje o losach świata i losie pogrążonych we śnie kobiet.

„Śpiące królewny” to utwór, w którym duet Kingów wykreował niezwykle intrygującą wizję apokalipsy utrzymaną w konwencji fantastycznej. Pisarze ponadto rewelacyjnie ukazali cały przekrój różnorodnych charakterów i postaw ludzkich. Jestem pod dużym wrażeniem tego tytułu.
 

sobota, 30 grudnia 2017

"Córka Króla Moczarów" Karen Dionne

Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 336
Rok wydania: 2017

Znakomity thriller psychologiczny, połączenie „Dziewczyny z tatuażem” i „Pokoju”.
Jego bohaterką jest Helena Pelletier, która dorastała w całkowitym odosobnieniu w domku na trzęsawiskach na Górnym Półwyspie w amerykańskim stanie Michigan. Jej idolem i niedoścignionym wzorem jest ojciec, który nauczył ją polować, tropić i żyć na łonie natury. W końcu jednak dziewczyna zaczyna rozumieć, że z matką są w rzeczywistości na bagnach więzione, a ojciec kontroluje całe ich życie. Helena decyduje się na ucieczkę, dzięki czemu ojciec trafia do więzienia o zaostrzonym rygorze.

Helena układa sobie życie pod nowym nazwiskiem; nikt nie zna jej przeszłości. Kiedy po piętnastu latach ojciec ucieka z pilnie strzeżonego więzienia i ukrywa się na moczarach, kobieta wie, że tylko ona może go wytropić. I dopaść, zanim on dopadnie ją.


„Córka Króla Moczarów” Karen Dionne to fascynująca lektura, która bardziej skojarzyła mi się z mroczną powieścią obyczajową niż thrillerem psychologicznym, za którego jest uznawana. Amerykańska pisarka stworzyła kontrowersyjną, mrocznie zabarwioną opowieść o dorastaniu na odizolowanych od świata mokradłach.

Autorka przedstawia czytelnikom historię tytułowej córki Króla Moczarów – Heleny, córki porywacza i gwałciciela, która znamienitą większość swego dzieciństwa spędziła ze swymi rodzicami w leśnej głuszy. Wbrew oczekiwaniom nie jest to jednak powieść o zniewolonej, pogrążonej w poczuciu beznadziei, przeżywającej nieustanny koszmar ofierze, to historia o kobiecie, która w swym ojcu widziała przede wszystkim bohatera.

Główną bohaterkę powieści czytelnik poznaje już jako dorosłą kobietę, która założyła swoją rodzinę. Helena Pelletier ma męża, dwie córki, rozkręciła niewielki biznes i tylko czasami przeszłość daje o sobie znać, a wtedy zmęczona szumem i hałasem świata bohaterka szuka ukojenia w samotnych, leśnych wyprawach, które przypominaj a jej dzieciństwo spędzone na mokradłach. Helena stara się nie rozpamiętywać swej skomplikowanej przeszłości, ale kiedy docierają do niej informacje o ucieczce jej ojca z więzienia wie, że tylko ona może odnaleźć niebezpiecznego Króla Moczarów wśród leśnych bezdroży. Kobieta nie ma wątpliwości, że Jacob Holbrook będzie jej szukał, wykorzystuje więc całą wiedzę, którą jej przekazał, by odszukać go nim zdąży zniszczyć życie jej szczęśliwej rodziny.   

Akcja „Córki Króla Moczarów” rozgrywa się na dwóch planach czasowych. Helena próbuje odszukać swego ojca, a w międzyczasie snuje wspomnienia o swoim niezwykłym, ale szczęśliwym – w jej oczach - dzieciństwie. Choć Jacob Holbrook porwał i więził jej matkę, dla bohaterki był on przede wszystkim ukochanym ojcem, bohaterem i nauczycielem odkrywającym przed kilkuletnią dziewczynką leśne sekrety. Helena snuje wspomnienia swego sielskiego dzieciństwa i dopiero z czasem wynurzają się z nich niepokojące elementy, świadczące o tym, że Holbrook wcale nie był idealnym tatusiem, a czytelnik przypomina sobie wtedy, że obraz porywacza maluje dziecko wychowywane w izolacji, które nie znało nikogo poza własnymi rodzicami.
 

czwartek, 21 grudnia 2017

"Dom na wzgórzu" Peter James

Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 352
Rok wydania: 2016

Ten dom nie zamierza ciepło przyjąć swoich nowych lokatorów. Ollie Harcourt na widok imponującej georgiańskiej posiadłości położonej na wzgórzu Cold Hill nie może powstrzymać entuzjazmu. Oczami wyobraźni widzi swoją szczęśliwą rodzinę odpoczywającą na tarasie z widokiem na jezioro, córkę biegającą z psami po ogromnym ogrodzie, szyld firmy dumnie wiszący nad bramą wjazdową… Ten dom to marzenie! Żona Olliego, Caro, podchodzi do przeprowadzki mniej optymistycznie, a dwunastoletnia córka, Jade, nie jest zadowolona z rozstania z przyjaciółmi.

Ale od pierwszego dnia staje się jasne, że Harcourtowie nie są jedynymi mieszkańcami Cold Hill. Gdy dom zwraca się przeciwko nim, nie pozostaje nic innego, jak pogrążyć się w jego mrocznej historii...

„Dom na wzgórzu” autorstwa Petera Jamesa to klimatyczna powieść grozy, w której pojawia się jeden z moich ulubionych wątków w tym gatunku literackim, a mianowicie wątek nawiedzonego domu. Nic nie przeraża mnie tak, jak myśl, że miejsce mające być oazą spokoju i bezpieczeństwa może okazać się niebezpieczną pułapką, w której działają tajemnicze, nadnaturalne siły wrogo nastawione do mieszkańców. Muszę powiedzieć, że James umiejętnie wykorzystał ten motyw, tworząc z „Domu na wzgórzu” niepokojącą, wywołującą gęsią skórkę opowieść o duchach.

Tytułowy dom na wzgórzu to georgiańska, podupadła posiadłość zbudowana na szczycie wzgórza Cold Hill. Potencjał imponującego domostwa dostrzega rodzina Harcourt’ów. Ollie i Caro nawet nie podejrzewają, że kupując rezydencję popełniają największy błąd w swoim życiu, stara posiadłość skrywa bowiem mroczny sekret, który może ich zniszczyć. Szybko okazuje się, że Harcourtowie nie są jedynymi mieszkańcami domu na wzgórzu. W posiadłości zaczynają dziać się rzeczy, które trudno racjonalnie wyjaśnić. Każdy kolejny incydent wzmaga w bohaterach poczucie niepewności i zagrożenia. Ze strony na stronę wzrasta mroczna, dusząca atmosfera.

Peter James napisał całkiem udaną powieść grozy – rzeczywiście odczuwałam  niepokój i strach podczas lektury. Autor celnie trafił w mój gust czytelniczy. Szybko wczułam się w wykreowaną przez pisarza atmosferę wypełnioną niepewnością i narastającym poczuciem zagrożenia. Z niepokojem śledziłam kolejne poczynania mieszkańców domu Cold Hill – zarówno tych żywych, jak i tych bardziej tajemniczych sił uwięzionych w murach posiadłości. Bardzo podobał mi się obecny w fabule motyw związany z czasem. Jedynie finał powieści przyniósł mi małe rozczarowanie, gdyż zabrakło mi w nim mocnego punktu kulminacyjnego.

Podsumowując. „Dom na wzgórzu” okazał się przyjemną i przerażającą powieścią, której lektura zagwarantowała mi kilka godzin relaksu. To fajna propozycja dla miłośników literatury grozy, którzy szczególnie lubią motyw nawiedzonych budynków.
 

sobota, 16 grudnia 2017

"Chirurg" Tess Gerritsen

Seria: Rizzoli/Isles (tom 1)
Seria wydawnicza: Anatomia zbrodni (tom 1)
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 386
Rok wydania: 2016

Kiedy zapada zmrok, po Bostońskich ulicach zaczyna krążyć drapieżnik rozsmakowany w kobiecej krwi. Pod osłoną nocy morderca włamuje się do mieszkań starannie wybranych ofiar, by przeprowadzić na nich brutalne operacje. Sprawa Chirurga – bo tak policjanci i prasa nazywają psychopatycznego mordercę – trafia do detektywa Thomasa Moore’a, który rok wcześniej po raz pierwszy zetknął się z ofiarą mordercy oraz walczącej o swoje miejsce w nieprzychylnym, zdominowanym przez mężczyzn wydziale zabójstw Jane Rizzoli.

Śledztwo obiera niespodziewany kierunek, kiedy okazuje się, że dwa lata wcześniej w Savannah doszło do zbrodni, która do złudzenia przypominała te obecnie popełniane przez Chirurga. Problem polega na tym, że niedoszłej ofierze udało się zabić oprawcę . Doktor Catherine Cordell po brutalnym napadzie wyjechała do Bostonu, by umknąć przed traumatycznymi wspomnieniami – czy to przypadek, że właśnie w tym mieście pojawił się zabójca, który działa jak jej niedoszły oprawca? Czy sprawa Catherine Cordell ma jakiś związek z bieżącymi wydarzeniami? Przed detektywami niełatwy orzech do zgryzienia. Sprawy nie ułatwia fakt, że Moore zbytnio zbliża się do ofiary, a Rizzoli ma coraz większe trudności ze współpracowaniem ze złośliwymi detektywami z wydziału.

Tess Gerritsen jest poczytną, amerykańską autorką thrillerów medycznych. „Chirurg” to pierwszy tom serii kryminałów, w których główne role grają detektyw Jane Rizzoli i doktor Maura Isles (bohaterka pojawia się dopiero w kolejnej części). To dobrze napisana, trzymająca w napięciu powieść, którą rewelacyjnie się czyta. Lektura „Chirurga” dostarczył mi ogromnej dawki mocnych wrażeń i na pewno nie zakończę na tej powieści mojej przygody z poznawaniem twórczości Tess Gerritsen.

wtorek, 12 grudnia 2017

"Pudełko z guzikami Gwendy" Stephen King, Richard Chizmar

Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 176
Rok wydania: 2017

OPOWIADANIE NAPISANE WSPÓLNIE Z RICHARDEM CHIZMAREM, KTÓREGO AKCJA ROZGRYWA SIĘ W MIASTECZKU CASTLE ROCK W 1974 ROKU

Istnieją trzy drogi prowadzące do Castle View z miasteczka Castle Rock: Trasa 117, Pleasant Road i Schody samobójców. Każdego dnia latem 1974 roku dwunastoletnia Gwendy Peterson wybierała schody podtrzymywane na mocnych, żelaznych śrubach nad klifem. Na szczycie schodów Gwendy łapała oddech, słyszała krzyki bawiących się dzieci. Z oddali słychać uderzenie kija bejsbolowego, to ćwiczący członkowie Ligi seniorów przed charytatywnym meczem z okazji Święta Pracy.

Pewnego dnia ktoś obcy zawołał do Gwendy: „Hej dziewczynko! Podejdź tu, pogadamy sobie”. Na ławce siedział mężczyzna w czarnych dżinsach, czarnym płaszczu i białej koszuli rozpiętej pod szyją. Na głowie miał mały czarny kapelusz. Nadejdzie czas, gdy ten kapelusz zacznie pojawiać się w koszmarach Gwendy…


„Pudełko z guzikami Gwendy” jest niewielkich rozmiarów nowelą autorstwa króla horrorów Stephena Kinga i jego przyjaciela Richarda Chizmara. To krótki, ale wdzięczny utwór grozy, który przenosi czytelników do Castle Rock – fikcyjnego, niewielkiego miasteczka położonego w stanie Maine, w którym King już kilkakrotnie umieszczał akcję swych opowiadań i powieści (m.in. „Cujo”, „Martwa strefa”, „Sklepik z marzeniami”, „Mroczna połowa”).

Główną bohaterką noweli jest dwunastoletnia Gwendy, rozsądna i inteligentną dziewczynka wchodząca w okres dojrzewania. Poznajemy ją w przełomowym momencie jej życia. Wyśmiewana przez dzieci ze szkoły, grubsza niż rówieśnicy Gwen ostro trenuje, by zgubić zbędne kilogramy przed rozpoczęciem nauki w gimnazjum. Codziennym rytuałem dziewczyny staje się wyczerpujący bieg po Schodach Samobójców. Pewnego letniego dnia na ich szczycie czeka na nią mężczyzna ubrany w czerń, który daje jej w prezencie tajemnicze pudełko z ośmioma kolorowymi guzikami. Gwendy zostaje depozytariuszką potężnego artefaktu, którego obecność mocno wpłynie na jej życie.

Czy bohaterka wykaże się odpowiedzialnością, czy pozwoli omamić się magii i ulegnie pokusie, by nacisnąć któryś z tajemniczo działających guzików? Właścicielka pudełka za opiekę nad magicznym przedmiotem otrzymuje wyjątkowe nagrody ułatwiające jej codzienne życie, ale cena jaką trzeba zapłacić za chronienie go i opieranie się jego syreniej pieśni bywa niekiedy tysiąckrotnie większa niż korzyści płynące z jego posiadania…

„Pudełko z guzikami Gwendy” jest opowieścią o dorastaniu, odpowiedzialności i pokusach jakie niesie ze sobą życie. To krótka, ale przyjemna w odbiorze lektura, którą błyskawicznie się czyta. Myślę, że dla fanów twórczości Kinga będzie to obowiązkowa pozycja – choć, ostrzegam, możliwe jest, że poczują oni lekki niedosyt z powodu niewielkiej objętości tytułu. Utwór autorstwa Kinga i Chizmara może za to szczególnie przypaść do gustu nastoletnim (16-18 lat) miłośnikom horrorów, którzy rozpoczynają dopiero swoją przygodę z literaturą grozy i nie lubią obszernych, kilkusetstronicowych powieści. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Albatros

 

czwartek, 7 grudnia 2017

"Siedem dni razem" Francesca Hornak

Wydawnictwo: Harper Collins Polska
Liczba stron: 384
Rok wydania: 2017

Dowcipna, pełna celnych obserwacji powieść o tym, co czeka rodzinę, gdy podczas świąt zmuszona jest odbyć tygodniową kwarantannę…

Rodzina Birchów wyjeżdża na święta Bożego Narodzenia do podupadającej wiejskiej posiadłości. Będą odcięci od świata przez siedem dni. A że w Weyfield nawet wi-fi pozostawia sporo do życzenia, są więc skazani na własne towarzystwo. Winny temu jest wirus haag i Olivia, która leczyła w Afryce ofiary epidemii i musi odbyć tygodniową kwarantannę – tym razem wspólnie z rodziną. Emma i Andrew cieszą się, że święta spędzą wreszcie z dwiema córkami, bo Olivia, starsza z nich, rzadko gości w domu.       
Młodsza córka, Phoebe, zajmuje się wyłącznie sobą i swoim ślubem, który planuje dopiero za rok. Andrew zamyka się w gabinecie, gdzie pisze złośliwe recenzje restauracji i wspomina dni dawnej chwały, gdy pracował jako korespondent wojenny. Emma ukrywa tajemnicę, która wywróci życie rodziny do góry nogami.

W narzuconej, nie zawsze wygodnej bliskości nic nie może pozostać długo w ukryciu. Gdy na światło dzienne wychodzą kolejne sekrety i zadawnione urazy, największym wstrząsem okaże się niespodziewany gość, który nagle stanie na progu.


„Siedem dni razem” autorstwa Franceski Hornak to opowieść świąteczna o gorzkim posmaku. Historia współczesnej, niezbyt mocno związanej ze sobą rodziny, której członkowie zostają zmuszeni do spędzenia siedmiu dni w swoim towarzystwie. Czy przymusowe zamknięcie przysłuży się czwórce bohaterów, czy wręcz przeciwnie zwiększy przepaść, która ich dzieli?

Rodzina Birchów już dawno temu zapomniała, co znaczy być razem. Olivia jest lekarką, która poświęca swe życie, by pomagać innym, dlatego jest ona rzadkim gościem w rodzinnym domu. Młodsza panna Birch, Phoebe, to kobieta samolubna, ukochana córeczka tatusia wpatrzona w czubek własnego nosa. Głowa rodziny, Andrew,  jest krytykiem kulinarnym wyładowującym swoją frustrację w złośliwych felietonach. Jego żona Emma to angielska dama, dążąca do perfekcji pani domu, która marzy o tym, by jej rodzina scementowała rozpadające się więzi nim będzie za późno. Przymusowa, siedmiodniowa kwarantanna może stać się dla Birchów szansą na ponowne nawiązanie bliskości, czwórka indywidualności musi tylko odważyć się na szczerą, pozbawioną przemilczeń rozmowę – czy bohaterowie odważą się jednak obnażyć przed bliskimi głęboko skrywane sekrety i urazy, czy po latach odnajdą wspólny język?

„Siedem dni razem” to powieść obyczajowa, której akcja rozgrywa się w świątecznym okresie. Jeśli oczekujecie jednak klimatycznej historii utrzymanej w lekkim nastroju, rozczarujecie się. Fabuła utworu Franceski Hornak jest nasycona ciężką, duszną atmosferą, którą buduje przymusowe zamknięcie bohaterów i łączące ich skomplikowane relacje. Pisarka podzieliła swą powieści w taki sposób, żeby czytelnik otrzymał wgląd w działania i myśli każdego członka rodziny Birchów. Sposób prowadzenia opowieści dodatkowo podkreśla osamotnienie bohaterów, którzy zatracili w swym życiu potrzebę bycia razem, dzielenia się swoimi problemami i radościami.

Książka Franceski Hornak to poruszająca, poważna powieść, w której autorka ukazuje, co jest najważniejsze w życiu. Angielka przypomina w swojej książce, że święta to nie tylko choinka, prezenty i świąteczny obiad – to wyjątkowy okres pojednania i szczerych rozmów, czas zacieśniania więzi i otwarcia się na drugiego człowieka.

„Siedem dni razem” to przede wszystkim dobrze napisana, refleksyjna powieść obyczajowa. Jeśli poszukujecie poważnej, świątecznej lektury, której daleko do lekkiej komedii, rozważcie sięgnięcie po książkę Franceski Hornak. Ostrzegam Was jednak - to nie jest słodka i łatwa opowieść przesycona bożonarodzeniową magią. Dużo w tym utworze goryczy, rozczarowań, smutku i bólu.
 
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Harper Collins Polska

środa, 6 grudnia 2017

"Dziadek do orzechów" E. T. A. Hoffmann

Wydawnictwo MG
Liczba stron: 145
Rok wydania: 2017

Jest Wigilia. Siedmioletnia Klara i jej braciszek Fred czekają na świąteczne prezenty. Jak zawsze najwspanialszy dostaną od sędziego Droselmajera, zegarmistrza i wynalazcy, ich chrzestnego ojca; w tym roku jest to wspaniały zamek z poruszającymi się figurkami. Jednak dzieci wolą inne zabawki od mechanicznych cudów skonstruowanych przez sędziego, którymi nie można się tak po prostu bawić: Klara dostaje nowe lalki i śliczną sukienkę, Fred pułk ołowianych huzarów oraz konia na biegunach. Pod choinką jest jeszcze jeden prezent – dziadek do orzechów, w postaci małego człowieczka o dużej głowie i cienkich, krótkich nóżkach; włożenie do jego ust orzecha i pociągnięcie za drewniany płaszczyk powoduje rozłupanie skorupki. Figurka, mimo że brzydka, bardzo przypada do serca Klarze, jej więc zostaje oddana pod opiekę…
 
Książka, utrzymana w fantastycznej konwencji, opowiada o przygodach małej Klary w świecie, w którym zabawki ożywają, a księciem ich królestwa zostaje tytułowy Dziadek do Orzechów.

„Dziadek do orzechów” to wyjątkowy utwór literacki. Wspaniała baśń, która przetrwała próbę upływającego czasu, zainspirowała Józefa Czajkowskiego do skomponowania baletu na jej podstawie, wielokrotnie był ekranizowana. Wydawnictwo MG postanowiło przypomnieć czytelnikom o „Dziadku dla orzechów”, którego wiele współczesnych dzieci może kojarzyć jedynie jako animowaną adaptację, w której główną rolę odgrywała popularna zabawka dla dziewcząt.

Zacznijmy od tego, że najnowsze wydanie utworu E.T.A Hoffmanna jest przepiękne i idealnie koresponduje  z jego klasycznym charakterem. Zaprojektowana przez Zuzannę Malinowską zielona, płócienna oprawa ozdobiona świątecznymi motywami jest wspaniała. Wnętrze opatrzone oryginalnymi drzeworytami Bertalla buduje nostalgiczny klimat. Chętnie zobaczyłabym na rynku całą kolekcję klasyki wydaną w taki sam sposób - taka kolekcja niewątpliwie stałaby się perłą wśród zbiorów każdego czytelnika ceniącego literaturę klasyczną.

Historia wykreowana przez pisarza nie jest być może skomplikowana, ale ma w sobie wiele uroku, który docenią nie tylko dzieci. Podczas Bożego Narodzenia Klara i jej brat otrzymują od swego ojca chrzestnego dwa prezenty – zamek z ruchomymi figurkami, który dość szybko nudzi rządne zabawy dzieci i niezbyt urodziwego Dziadka do orzechów, który od razu przypada do gustu Klarze. Gdy nadchodzi noc, Dziadek i inne zabawki ożywają, by stoczyć bój z paskudnymi myszami dowodzonymi przez groteskowego i okrutnego Króla Myszy. Klara zostaje wciągnięta w pełną magii i tajemnic historię zaczarowanego Dziadka do orzechów.

Jeżeli należycie do miłośników literatury klasycznej, historia Dziadko do orzechów zdecydowanie powinna znaleźć się na liście waszych lektur. Ta prosta, krótka opowieść idealnie nadaje się na około świąteczną lekturę, która wprowadzi czytelników w bożonarodzeniowy nastrój. To piękne wydanie klasycznej baśni ucieszy każdego mola książkowego.