Wydawnictwo: Czarna Owca
Seria wydawnicza: Szmaragdowa Seria
Liczba stron: 372
Rok wydania: 2014
Sieroce pociągi
to pasjonująca historia o przyjaźni, poszukiwaniu bliskości i swojego miejsca w
świecie.
Molly Ayer zostaje przyłapana na kradzieży książki z biblioteki. Staje przed
wyborem: kilka miesięcy w poprawczaku lub praca społeczna – uporządkowanie
strychu leciwej wdowy. Dziewczyna wybiera drugą opcję i trafia do domu Vivian
Daly. Nie spodziewa się tego, co przyniesie jej los…
Na początku XX wieku, tysiące samotnych dzieci wywożono „sierocymi
pociągami” z głodującego Nowego Jorku na farmy Środkowego Zachodu USA. Vivian
była jednym z nich. Kobieta próbowała wymazać z pamięci trudne lata, jednak
kufry na strychu przechowały świadectwa jej przeszłości.
Wizyty Molly przywołują wspomnienia wielu tragicznych wydarzeń, porzucenia,
wyobcowania. Pomimo różnicy wieku kobiety zaprzyjaźniają się ze sobą,
odkrywając że ich losy i charaktery nie są tak różne, jak mogłoby się wydawać.
Obydwie spędziły dzieciństwo samotnie, na wędrówce z jednego domu zastępczego
do drugiego, wychowywane przez obcych ludzi. Obie noszą w sobie wiele
pytań dotyczących przeszłości, na które nie znają odpowiedzi…
„Sieroce pociągi” to powieść, która przybliża nieco czytelnikowi
jeden z mniej znanych epizodów, który miał miejsce w historii
Stanów Zjednoczonych. Tytułowe „sieroce pociągi” w latach 1854-1929 transportowały
tysiące osieroconych i opuszczonych dzieci ma farmy Środkowego Zachodu. Maluchy
i nieco starsze dzieci były wystawiane na pokaz przed potencjalnymi opiekunami,
którzy często szukali jedynie darmowej siły roboczej. Nikt nie przejmował się
warunkami, które panowały w rodzinach, do których trafiali pasażerowie sierocych
pociągów, nikt ich nie kontrolował. Wystarczyło podpisać deklarację by stać się
opiekunem młodego chłopaka lub dziewczyny, na których scedowano
domowe obowiązki, prace w polu, czy prace w rodzinnych przedsiębiorstwach. Nie
można oczywiście demonizować tego zjawiska, zapewne wiele dzieci trafiło do
normalnych, kochających rodzin, jednak autorka „Sierocych pociągów” skupiła się na
tej ciemniejszej stronie procesu „adopcji" . Temat, który poruszyła w swej powieści
Christina Baker-Kline był diabelnie ciekawy, szkoda jedynie, że autorka nie do
końca wykorzystała cały jego potencjał.
Powieść Baker-Kline dzieli się na dwie części narracyjne,
które się przeplatają. Czytelnik słucha pierwszoosobowej relacji
dziewięćdziesiojednoletniej staruszki, która opowiada o swoim życiu. Vivian
Dyle, irlandzka imigrantka, była jednym z dzieci przewożonych w „sierocych
pociągach”. Kobieta relacjonuje swoje życie wypełnione kolejnymi -
przewidywalnymi dla czytelnika - dramatami. Drugim wątkiem w powieści jest
historia współczesnej nastolatki, która również jest sierotą żyjącą w
nieprzyjaznej jej rodzinie zastępczej. Ta część opowieści jest prowadzona przy
pomocy narracji trzecioosobowej.
Molly wpada w kłopoty, kiedy chce ukraść z biblioteki
książkę. Siedemnastolatka w ramach kary ma pomóc Vivian uprzątnąć strych. Losy
dwóch kobiet się splatają, ale czytelnikowi przyjdzie nieco poczekać, by
uświadomić sobie w jaki sposób łączą się dwie, właściwie całkowicie oderwane od
siebie opowieści. To prawda, ze Vivian i Molly łączy pewna analogia losów, ale ich
historie, prowadzone w zupełnie innych stylach narracyjnych, wydają się
stanowić dwa oddzielne, równolegle płynące wątki fabuły. Staruszka opowiada swą
historię czytelnikowi, a nie Molly – podejmuje ona swą opowieść zanim poznaje
młodą dziewczynę, a więc zanim mogłaby opowiedzieć jej historię swojego życia.
Dopiero gdzieś w połowie powieści autorka jakby się budzi i zaczyna łączyć
wątki w taki sposób, by wydawało się, że wszystko to czego dowiedział się o
Vivian czytelnik, wie również pomagająca jej siedemnastolatka.
Sposób prowadzenie narracji nie sprawdza się w tej książce,
autorka zamieniła kolejność wydarzeń. Najpierw to my – czytelnicy - „słuchamy”
wyznania starszej kobiety. Dopiero później pisarka wyjaśnia dlaczego bohaterka
rozpoczęła snucie swej historii i jakie relacje łączą ją z pomagającą jej nastolatką. Bardzo długo zastanawiałam
się po co autorka wprowadziła postać Molly, czy była ona do czegoś potrzebna? Czy
Molly wnosi do fabuły coś istotnego, cennego, ważnego z punktu widzenia
pozostałych bohaterów? Przecież Vivian
nie potrzebuje pretekstu by opowiadać o swoim życiu - przecież jej relacja
zaczyna się zanim poznaje „zbuntowaną” nastolatkę. Molly ma swój udział w
rozwiązaniu historii, ale wątek z nią związany wydał mi się wypełniaczem
fabuły. Historia nastolatki nie była rozwinięta, była jakimś dziwnym
przerywnikiem wciskanym pomiędzy kolejne części opowieści Vivian. Pisarka nie
pokusiła się nawet o sensowne zamknięcie jej wątku.
„Sieroce pociągi” to wzruszająca powieść, nie przeczę, ale
ma ona jednak swoje wady. Historia Vivian jest ciekawa, ale w wielu miejscach
przewidywalna. Wątek Molly mnie nie zainteresował, wydał mi się wepchnięty na
siłę. Hollywoodzkie zakończenie powieści wydało mi się pisane na chybcika -
byle szybko zakończyć i byle wszystko skończyło się dobrze. Zakończenie
powieści jest pozytywne, ale bardzo mocno trąci nieprawdopodobieństwem.
Na pierwszy rzut oka Christina Baker-Kline napisała poruszająca powieść o dwóch
sierotach, które szukają swego miejsca na Ziemi. O dwóch opuszczonych
dziewczynach, które przystosowują się do warunków panujących w kolejnych
rodzinach zastępczych. Gdyby powieść została jednak odarta z atrakcyjnego,
historycznego tła, to w rękach czytelników pozostałaby przeciętna powieść
obyczajowa powielająca znane schematy. To prawda, że wzruszałam się w
odpowiednich momentach, kilka razy uroniłam nawet łzę, ale podczas lektury cały
czas towarzyszyła mi świadomość, że wiem jakimi motywami posłuży się za chwilę
autorka.
Ostatnio stale napotyka tę książką. Jej fabuła mnie zaciekawiła, z chęcią się skuszę.
OdpowiedzUsuńJa też widziałam wiele pozytywnych opinii, więc skusiłam się na zakup. Pomysł na fabułę rzeczywiście ciekawy, ale mnie nie do końca podobało się wykonanie. Jestem ciekawa, jak Ty odebrałabyś tę książkę.
Usuń