Istnieją na tym świecie niezwykłe książki - piękne utwory,
które wżerają się w dusze czytelników, wstrząsają ich światem, doprowadzają do
niepohamowanego śmiechu lub wywołują łzy, a po przewróceniu ostatniej strony
zostawiają po sobie niesamowitą pustkę, wywołują czytelniczego kaca… „Zanim się
pojawiłeś” autorstwa brytyjskiej pisarki Jojo Moyes jest dla mnie dokładnie
tego typu książką. Lektura tej niesamowitej powieści wywołała we mnie burzę
emocji. Śmiałam się, smuciłam i płakałam… Naprawdę dużo płakałam.
Bohaterami powieści Jojo Moyes są Lou Clark i Will Traynor.
Ona jest dwudziestosześcioletnią kobietą, która właśnie straciła pracę i
decyduje się przyjąć posadę opiekunki mężczyzny z paraliżem czterokończynowym.
On czerpał życia pełnymi garściami, był miłośnikiem sportów ekstremalnych,
rekinem biznesu, którego świat rozpadł się pewnego deszczowego poranka. Dzieli
ich wszystko, wychowanie, podejście do życia, temperament, w normalnych
okolicznościach nigdy by się nie spotkali. Tragiczny wypadek splótł ich losy,
sprawił, że odmienili wzajemnie swe życia, choć żadne z nich tego nie planowało.
Lou pod subtelnym kierownictwem Willa otwarła się na świat. Will odnalazł w
opiekunce promyk światła rozjaśniający jego monotonną, wypełnioną bólem
egzystencję, którą chciałby zakończyć. Brzmi pięknie a może nawet romantycznie,
prawda? Historia o uczuciu, które pokonuje wszelkie przeciwności… - opowieść
wykreowana Moyes to nie ten typ powieści.
„Zanim się pojawiłeś” to wzruszający, ale trudny i
kontrowersyjny utwór o ciężkiej i skomplikowanej walce o prawo do zachowania godności,
decydowania o własnym losie oraz walce o ukochaną osobę. W trudnej emocjonalnie
bitwie, w której biorą udział bohaterowie nie ma niestety zwycięzców, wygrana
jednego oznacza ból i cierpienie drugiego. Ta powieść jest subtelną opowieścią
o uczuciach, w której jednak nie wątek romantyczny wysuwa się na pierwszy plan.
Bolesna, ale cudowna historia, która jeszcze długo nie
pozwoli mi o sobie zapomnieć.
Czytałam w lutym tego roku, kiedy zobaczyłam zwiastun ekranizacji ;) Potem w czerwcu wybrałam się do kina i stwierdziłam, że ekranizacja jakoś załagodziła rozgoryczenie, jakie czułam w związku z finałem tej historii - prognozowałam inny finał po takim zwiastunie ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, ze kiedyś uda mi się zobaczyć ekranizację - jestem jej bardzo ciekawa.
UsuńMUSZĘ w końcu poznać tę historię, bo wydaje mi się, że przeczytali ją wszyscy oprócz mnie. ;-)
OdpowiedzUsuńJa też do niedawna odnosiłam takie wrażenie ;)
Usuń