wtorek, 12 lipca 2016

"Martwy wróg" Charlaine Harris

Seria Sookie Stackhouse (tom 11)
Wydawnictwo: Mag
Liczba stron: 464
Rok wydania: 2012

Sookie Stackhouse przyciąga kłopoty jak magnes. Nic więc dziwnego, że pewnego dnia widzi, jak ktoś podpala bar Merlotte’a, w którym pracuje. Wszyscy myślą,
że winni są miejscowi przeciwnicy zmiennokształtnych, ale Sookie podejrzewa kogoś innego. Jakby tego było mało, jej kochanek Eric Northman i jego „dziecko” Pam coś knują. Za wszelką cenę starają się nie dopuścić Sookie do tajemnicy, którą ona chce koniecznie poznać. W końcu jednak dowiaduje się, że prawda jest bardziej niebezpieczna niż mogłaby przypuszczać. 

Jedenasty tom serii przygód telepatki z Południa niezbyt zaskakuje. Autorka pozostała wierna swemu stylowi i ponownie wykorzystała sprawdzone motywy i rozwiązania fabularne. Sookie po raz kolejny trafia w samo centrum dramatycznych i niebezpiecznych wydarzeń, a wszystko zaczyna się od próby podpalenia baru Sama Merlotte’a… W miarę rozwoju fabuły robi się oczywiście coraz bardziej niebezpiecznie, problemy mnożą się w zastraszającym tempie.

Nowy przełożony Erica stanowi śmiertelne zagrożenie dla szeryfa i Sookie. Victor robi wszystko, aby sprowokować Northama do ataku i zyskać pretekst do zgładzenia szeryfa. Wiking również ma swoje za uszami, ewidentnie coś ukrywa przed swoją ludzką żoną. Z więzienie wychodzi niezrównoważona zmiennokształtna, która ma stare porachunki z telepatką. Na horyzoncie pojawiają się dawni kochankowie, a starzy znajomi i mieszkający z panną Stackhouse wróżowie skutecznie zniechęcają do siebie bohaterkę swym nieroztropnym zachowaniem.

W fabule „Martwego wroga” dzieje się naprawdę dużo, ale akcja momentami się dłuży z powody częstych powtórzeń i streszczania wątków, które pojawiły się w poprzednich tomach. Pojawiło się w powieści kilka nudnych, niekiedy wybitnie absurdalnych zapychaczy fabularnych, które nie wnoszą niczego istotnego do historii, tylko ją niepotrzebnie rozwlekają.

„Martwy wróg” to proste, przyjemne czytadło z gatunku urban fantasy. Nie jest to wybitna lektura, ale u mnie świetnie sprawdziła się w roli  odprężającego czasoumilacza.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz