Seria Sookie Stackhouse (tom 11)
Wydawnictwo: Mag
Liczba stron: 464
Rok wydania: 2012
Sookie Stackhouse przyciąga kłopoty jak magnes. Nic więc dziwnego, że
pewnego dnia widzi, jak ktoś podpala bar Merlotte’a, w którym pracuje.
Wszyscy myślą,
że winni są miejscowi przeciwnicy zmiennokształtnych, ale Sookie podejrzewa kogoś innego. Jakby tego było mało, jej kochanek Eric Northman i jego „dziecko” Pam coś knują. Za wszelką cenę starają się nie dopuścić Sookie do tajemnicy, którą ona chce koniecznie poznać. W końcu jednak dowiaduje się, że prawda jest bardziej niebezpieczna niż mogłaby przypuszczać.
że winni są miejscowi przeciwnicy zmiennokształtnych, ale Sookie podejrzewa kogoś innego. Jakby tego było mało, jej kochanek Eric Northman i jego „dziecko” Pam coś knują. Za wszelką cenę starają się nie dopuścić Sookie do tajemnicy, którą ona chce koniecznie poznać. W końcu jednak dowiaduje się, że prawda jest bardziej niebezpieczna niż mogłaby przypuszczać.
Jedenasty tom serii przygód telepatki z Południa niezbyt
zaskakuje. Autorka pozostała wierna swemu stylowi i ponownie wykorzystała sprawdzone
motywy i rozwiązania fabularne. Sookie po raz kolejny trafia w samo centrum
dramatycznych i niebezpiecznych wydarzeń, a wszystko zaczyna się od próby
podpalenia baru Sama Merlotte’a… W miarę rozwoju fabuły robi się oczywiście coraz
bardziej niebezpiecznie, problemy mnożą się w zastraszającym tempie.
Nowy przełożony Erica stanowi śmiertelne zagrożenie dla
szeryfa i Sookie. Victor robi wszystko, aby sprowokować Northama do ataku i
zyskać pretekst do zgładzenia szeryfa. Wiking również ma swoje za uszami,
ewidentnie coś ukrywa przed swoją ludzką żoną. Z więzienie wychodzi
niezrównoważona zmiennokształtna, która ma stare porachunki z telepatką. Na
horyzoncie pojawiają się dawni kochankowie, a starzy znajomi i mieszkający z
panną Stackhouse wróżowie skutecznie zniechęcają do siebie bohaterkę swym
nieroztropnym zachowaniem.
W fabule „Martwego wroga” dzieje się naprawdę dużo, ale akcja
momentami się dłuży z powody częstych powtórzeń i streszczania wątków, które
pojawiły się w poprzednich tomach. Pojawiło się w powieści kilka nudnych,
niekiedy wybitnie absurdalnych zapychaczy fabularnych, które nie wnoszą niczego
istotnego do historii, tylko ją niepotrzebnie rozwlekają.
„Martwy wróg” to proste, przyjemne czytadło z gatunku urban
fantasy. Nie jest to wybitna lektura, ale u mnie świetnie sprawdziła się w roli
odprężającego czasoumilacza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz