środa, 16 lipca 2014

"Zaliczyć czwórkę" Janet Evanovich

Seria: Dziewczyna nie płaczą (tom 4)
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 416
Rok wydania: 2012

Stephanie Plum z drużyną rusza na ulice Trenton. Jeśli zobaczysz stukilogramową Murzynkę w różowej sukience albo draq queen z widoczną niechęcią do depilacji – bierz nogi za pas albo zostaniesz potraktowana...lakierem do włosów.
Stephanie dostaje zlecenie doprowadzenia do sądu Maxine Nowicki. Na pierwszy rzut oka sprawa wydaje się banalna – Maxine postawiono zarzut kradzieży samochodu jej chłopaka – nie ma wątpliwości, że to efekt kłótni kochanków.
Tylko, że poszukiwana jakby zapadła się pod ziemię, jedyny ślad to zaszyfrowane wskazówki zostawiane w najdziwniejszych miejscach.
Maxine szuka również tajemniczy psychopata, który lubuje się w okaleczeniach. Jakby tego było mało Stephanie staje się celem wyjątkowo płomiennych ataków zazdrości.
Trzeba zawrzeć pakt z Joe Morellim. A co gorsza – z jego rodziną. Która już rezerwuje ślubną salę i opowiada o słodkim małym bambini.
Co to, to nie! 

Bardzo obawiałam się mojego czwartego spotkania z serią „Dziewczyny nie płaczą”. Sięgając po książkę, zastanawiałam się czy autorka nie wyczerpała materiału. Czy „Zaliczyć czwórkę” będzie powieścią równie zabawną co poprzedniczki? Czy Janet Evanovich ponownie mnie zaskoczy i sprawi, że nie będę mogła oderwać się od jej powieści?

Od razu powiem, że pisarka po raz kolejny stanęła na wysokości zadania.

Zaczyna się ostro, bez specjalnych, przydługawych wstępów. Stefcia wpada do biura swego kuzyna z morderczymi zamiarami. Vinnie zatrudnił jej wroga nr 1 – Joyce Barnhardt. Wredna baba napsuje naszej bohaterce sporo krwi w tym tomiku. Joyce za punkt honoru postawi sobie schwytanie zbiegłej, którą ściga akurat Śliweczka. Nawet mocne, elektryczne argumenty Luli nie skłaniają byłej kosmetyczki do odpuszczenia tej sprawy.

Jak zwykle na początku, wszystko wskazuje na to, że nasza bohaterka otrzymała nieskomplikowane zlecenie. Maxine Nowicki w ramach zemsty zwinęła samochód swojego chłopaka, po wypuszczeniu z aresztu kobieta niestety zapadła się pod ziemię - ale przecież poszukiwanie dziewczyny, która wkurzyła się na swego partnera nie jest niebezpieczne? Prawda?  Bliscy kobiety milczą, a jedynym śladem stają się pozostawione przez zbiegłą zagadki przeznaczone dla jej byłego chłopaka. Stefcia nie jest najlepsza w rozwiązywaniu zaszyfrowanych wiadomości, dlatego po krótkich konsultacjach u starszych sąsiadów trafia wreszcie do mistrza w tym fachu – blisko dwumetrowego, owłosionego drag queen Sally’ego. Mężczyzna nie przepuści okazji  uczestniczenia w fascynującym pościgu. Śliweczka, wspierana przez starą, dobrą Lulę i swego eksperta od szyfrów, rozpoczyna kolejne, pełne niespodziewanych, pechowych i zarazem zabawnych zwrotów akcji śledztwo.

Śliwka przyciąga kłopoty jak magnez, więc na czytelnika czeka kolejna porcja śmiesznych sytuacji, w których ucierpi mienie naszej bohaterki, jej zdrowie psychiczne i fryzura.  

„Zaliczyć czwórkę” jest kolejną, pełną humoru powieścią z serii o pechowej łowczyni nagród. Dostałam w swe ręce książkę, w której ciągle coś się dzieje, w której ciągle pojawiają się nietuzinkowe, zabawne postacie. W tej części dostaliśmy również więcej wątku romantycznego, czytelnicy będą mieli wreszcie okazję poznać rodzinę Morellego, która okazuje się nie mniej pokręcona niż familia głównej bohaterki.  

Janet Evanovich po raz kolejny pokazała mi, że jej książki są doskonałym remedium na poprawę nastroju. „Zaliczyć czwórkę” to idealna propozycja na wakacyjną, odprężającą lekturę.
 

3 komentarze:

  1. Zakolejkowałam się po tę książkę w bibliotece. Nie mogę się doczekać momentu, gdy trafi w moje łapki. Widzę, że zdecydowanie warto :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie :) Mam nadzieję, że nie będziesz musiała czekać długo na możliwość przeczytania książki.

      Usuń
  2. Oj tak Stephanie rewelacyjnie poprawia humor :)

    OdpowiedzUsuń