sobota, 7 grudnia 2013

"Drapieżcy" Graham Masterton

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 400
Rok wydania: 2008

Fortyfoot House - zaniedbany wiktoriański sierociniec na wyspie Wight - kryje w sobie mroczną tajemnicę. Przed ponad stu laty zmarli tam w niewyjaśnionych okolicznościach wszyscy wychowankowie - sześćdziesięcioro dzieci. Okoliczni mieszkańcy nadal unikają rozmów na temat zabytkowego domostwa i omijają go z daleka. Coś podstępnego i przerażającego czai się w jego wnętrzu. David Williams, wychowujący samotnie siedmioletniego syna, podejmuje się dokonać remontu tajemniczego budynku. Wraz z nimi do domu wprowadza się piękna, młoda dziewczyna. W Fortyfoot House ma miejsce seria niezwykłych i zarazem tragicznych wydarzeń. Zbyt późno David odkrywa sekrety sumeryjskich bram czasu i prastarej cywilizacji, która panowała na Ziemi przed nastaniem człowieka i która chce z powrotem zająć jego miejsce...

„Drapieżcy” to kolejny horror Grahama Mastertona, który miałam okazję poznać. Fabuła powieści, jak zwykle była wypełniona makabrycznymi, brutalnymi scenami, dużą dawką plastycznych scen erotycznych oraz nawiązaniami do twórczości innych autorów (tym razem Masterton inspirował się twórczością H. P. Lovecrafta).

David Williams i jego syn Danny przybywają do Fartyfoot House – domu, który pełnił w XIX wieku rolę sierocińca. Mężczyzna ma zająć się remontem starego budynku. Nowa praca gwarantuje Davidowi spory zastrzyk gotówki, wyjazd do Fortyfoot House staje się również szansą na poukładanie sobie życia po rozwodzie. David nie zdaje sobie sprawy, że wkrótce jego pobyt w starym sierocińcu przekształci się koszmar. Wszystko zaczyna się niepozornie, bohater zaczyna słyszeć dziwne dźwięki dochodzące ze strychu. Miejscowi ostrzegają go przed Brązowym Jenkinem – przerośniętym szczurem, który według okolicznych mieszkańców porywa dzieci. Kiedy deratyzator pada ofiarą makabrycznego wypadku, bohater zaczyna podejrzewać, że w miejscowych legendach może znajdować się ziarno prawdy. Niesamowite wydarzenia nasilają się, w okolicach Fortyfoot House zaczynają pojawiać się kolejne zmasakrowane trupy, zaczynają znikać dzieci. Wbrew zdrowemu rozsądkowi, David postanawia pozostać w nawiedzonym domu i wykonać powierzoną mu pracę.

Motyw nawiedzonego domu zawsze bardzo silnie oddziaływał na moją wyobraźnię. No bo powiedzcie, kto nie czułby się przerażony, gdyby nagle okazało się, że w bezpiecznym z pozoru domu, który powinien stanowić nasze schronienie, grasuje mroczne zło chcące nas dopaść? Gdzie szukać ratunku, jeśli nasza bezpieczna oaza zmienia się w pułapkę nawiedzaną przez przerażające istoty? Kiedy myślę o historii wykreowanej przez Mastertona przechodzą mnie ciarki - z pozoru niewinne hałasy, których obecność da się wyjaśnić w logiczny sposób, okazują się zapowiedzią krwawego koszmaru.

Historia wykreowana przez Mastertona jest straszna, co do tego nie ma wątpliwości. Stopniowa eskalacja niesamowitych zdarzeń wywołuje niepokój, który z czasem przeradza się w przerażenie. Niestety, wrażenie psuje nieco niefrasobliwe zachowanie bohatera, który ignoruje coraz to nowe, potworne wypadki i daje sobie wmówić, że wszystkie nienaturalne zdarzenia są wytworem jego wyobraźni. Z jednej stron nie mogę mieć pretensji do autora, gdyby David wyjechał z Fortyfoof House, to nie byłoby tej historii. Z drugiej strony motywy jego działań są mocno naciągane. Przyznam, że powieść odebrałabym lepiej, gdyby nie pojawiła się w niej postać Danny’ego. Uważam, że każdy rodzic na pierwszym miejscu stawia bezpieczeństwo swego dziecka, tymczasem David ignoruje zagrożenie, które może grozić jego synowi, jeśli oboje pozostaną w strasznym domu. Łatwiej byłoby mi zaakceptować narwane postępowanie Davida, gdyby był sam, a jego działania nie sprowadzałyby niebezpieczeństwa na bezbronne dziecko.

„Drapieżcy”, to kolejny mocny horror mojego ulubionego pisarza. Powieść ma swoje wady, ale wciągnęłam się w fabułę – chociaż pierwszoosobowa narracja prowadzona w czasie teraźniejszym trochę mi przeszkadzała. Początek książki jest fajny, autor stopniowo budował napięcie. Wraz z rozwojem akcji poznajemy nowe fakty dotyczące tajemniczych mocy ukrywających się w starym domu. Finał w moim odczuciu nie był już tak intrygujący, zabrakło mi w nim dreszczyku – niby był przerażający, ale przerażenia nie czułam. Oceniam tę powieść jako dobrą. Przy jej lekturze można odczuć strach, ale zdarzają się również momenty mocno irytujące.

Komu polecam „Drapieżców”? Po powieść mogą sięgnąć miłośnicy mocnych, brutalnych horrorów, w których autor stawia na dosłowność i opis, a nie na tajemniczość i niedopowiedzenia. Książkę polecam również miłośnikom prozy brytyjskiego autora.

1 komentarz:

  1. Horror, który zapowiada się bardzo strasznie. Biegnę do biblioteki :)

    OdpowiedzUsuń