Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 328
Rok wydania: 2010
Widzisz rzeczy, których nie widzi nikt inny.
Znasz ludzkie sekrety, lęki, pragnienia.
A twój pocałunek może zabić tego, kogo kochasz…
Jesteś kimś więcej, niż ci się wydaje…
To jedno zdanie z tajemniczego listu wywraca do góry nogami poukładany świat siedemnastoletniej Beth.
Wkrótce
zaczyna doświadczać tajemniczych wizji i odkrywać prawdę, jakiej nie
przeczuwała – o swojej przeszłości i o sobie samej. Tak niezwykłą, że
Beth wątpi w swoje zdrowe zmysły. Ale jest przy niej Richie – i jego
miłość daje jej siłę. Lecz tajemniczy dar którym jest naznaczona, może
oznaczać, że będzie musiała wyrzec się tej miłości…
Debiutancka powieść Jessiki Bendinger jest słaba.
Amerykańska scenarzystka nie sprawdziła się jako autorka powieści.
„Siedem promieni” jest książką skierowaną do nieokreślonej
grupy odbiorców. Utwór nie jest ani powieścią młodzieżową, ani powieścią dla dorosłych
kobiet. W tej książce jest zbyt wiele niesmacznych scen erotycznych, by można
dać ją do czytania nastolatkom. Bohaterowie są
wyjątkowo niedojrzali, a ich zachowanie będzie irytowało dorosłego
czytelnika. Bendinger stworzyła coś naprawdę słabego i nieprzemyślanego. Utwór
jest chaotyczny i niedopracowany.
Fabuła tego „cudeńka” trzeszczy w szwach. Główną bohaterką
jest siedemnastoletnia Beth - geniusz nie mający ważniejszych dylematów niż
obgadywanie „problemu” dziewictwa ze swą najlepszą przyjaciółką. Autorka próbowała
wykreować Beth na dojrzałą dziewczynę charakteryzującą się ponadprzeciętną
inteligencją – niestety zachowanie bohaterki nie pokrywa się z tym konceptem.
Ta jakże zdolna uczennica kończąca liceum przed czasem, biorąca udział w
zajęciach uniwersyteckich nadaje imiona swoim rzeczom m. in. torebce. Beth
posługuje się dość niewyszukanym, wulgarnym językiem - jakoś inaczej
wyobrażałabym sobie prymuskę.
Pewnego dnia bohaterka
zaczyna dostrzegać tajemnicze plamki, liny z węzłami i warkocze otaczające
ludzi. Dziewczyna trafia w końcu do zakładu psychiatrycznego, z którego bez
najmniejszych problemów udaje jej się uciec. Akcja tej powieści jest wyjątkowo
nieprzemyślana, rozwiązania fabularne wprowadzone przez autorkę są bardzo
często absurdalne – dwoje uciekających nastolatków drukuje sobie dowód osobisty
w punkcie kserograficznym, a potem z powodzeniem posługuje się sfałszowanymi
dokumentami. Nikt nie dziwi się, że dwójka dzieciaków urządza sobie pokaz tańca
w samym centrum owego punktu.
Autorka porzuciła po drodze wiele wątków – sprawiało to
wrażenie, jakby pisarka w pewnym momencie postanawiała zrezygnować z jakiegoś
pomysłu, albo dochodziła do wniosku, że dany wątek pociągnie w całkiem inną
stronę. Bendinger prowadzi całość bardzo niekonsekwentnie, wątki ewoluują w
sposób nielogiczny i dość przypadkowy – odnosiłam wrażenie, że niektóre
fragmenty powieści powstawały niezależnie od siebie (szczególnie zastanawia
mnie kreacja mamy głównej bohaterki. Kobieta, która opiekowała się dziewczyną przez
siedemnaście lat nagle okazuje się szkodzić swojej córce – nie bardzo rozumiem
taką nagłą i niewytłumaczoną zmianę w jej zachowaniu). Nie podobało mi się, że
Bendinger rozpoczynała jakiś temat i go nie kończyła.
„Siedem promieni” to książka pełna niedoróbek i absurdów, a
finał pozostawia czytelnika z mnóstwem niedomkniętych wątków. Akcja powieści
nagle się urywa. Zastanawiałam się po co było to wszystko, skoro czytelnik nie
otrzymał podstawowych odpowiedzi – nie wiemy kim tak naprawdę są tytułowe
promienie, ani jaką misję mają do wykonania, nie wiemy kto jest ich
przyjacielem, a kto wrogiem. Opowieść wykreowana przez Bendinger urywa się
jakby w połowie. Autorka wprowadza nowe postacie, pokazuje czytelnikowi
przebłyski przyszłości, ale nie tłumaczy nam tego, tylko pozostawia nas w
irytującej niewiedzy.
Jessica Bendinger napisała beznadziejną i kiczowatą powieść.
Autorka miała interesujący pomysł, ale zabrakło jej talentu. Wyraźnie widać, że
Bendinger nie przemyślała fabuły swej powieści, która nie nadaje się na lekturę
dla młodego czytelnika, a i starsi odbiorcy nie odnajdą w tym tytule niczego
dla siebie.
Oj szkoda czasu na taki słabizny. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń