piątek, 6 listopada 2015

"Niebezpieczne związki" Pierre Choderlos de Laclos

Wydawnictwo: Towarzystwo Upowszechniania Czytania
Liczba stron: 368
Rok wydania: 1996

Dwieście lat temu książka ta spowodowała szok, wywołała zgorszenie i policyjny zakaz rozpowszechniania. Po dwustu latach zyskała sławę międzynarodową, a film nakręcony na jej podstawie stał się światową sensacją.
Czyta się dziś tę powieść z zapartym tchem, śledząc dramatyczne losy bohaterów i ich swobodne obyczaje.


„Niebezpieczne związki” były jedyną powieścią, która wyszła spod pióra Pierre’a Choderlosa de Laclos. Ten jeden utwór wystarczył, by nazwisko Francuza zapisało się w historii literatury. Kontrowersyjna, owiana aurą skandalu powieść przyniosła pisarzowi sławę, choć nie obyło się bez słów krytyki w stronę utworu obnażającego zepsucie ówczesnej francuskiej arystokracji. Tuż przed rewolucją „Niebezpieczne związki” zostały skonfiskowane, utwór trafiła na listę ksiąg zakazanych. Dopiero w czasach współczesnych epistolarna powieść o uwodzeniu wróciła do łask czytelników i krytyki, uzyskując przy tym status arcydzieła.     

„Niebezpieczne związki” to pikantna opowieść o zepsuciu i życiu erotycznym francuskiej arystokracji. Fabuła opiera się przede wszystkim na listach markizy de Merteuil i wicehrabiego de Valmont, dwójki przyjaciół, byłych kochanków, których rozrywkę stanowi snucie miłosnych intryg i gubienie kochanków.

Markiza obrała sobie za cel zniszczenie młodej i niewinnej Cecylii Volanges zaręczonej z jej dawnym faworytem. Merteuil chce się zemścić na hrabim de Gercourt, który kiedyś uraził jej uczucia. Pragnie zdeprawować wychowaną w klasztorze piętnastolatkę, by w małżeńskiej łożnicy Gercourta pojawiła się nie niewinna panienka, a przechodzona kochanka,  którą później będzie można skompromitować w oczach społeczeństwa. Markiza prosi o pomoc swego przyjaciela i powiernika, Valmonta. Wicehrabia ma jednak swoje plany i nie zamierza z nich rezygnować dla kaprysu przyjaciółki, zwłaszcza że jest przekonany, iż wkrótce jego wysiłki ukoronuje sukces. Mężczyzna postawił sobie wyzwanie rozkochania prezydentowej de Tourvel - kobiety słynącej z cnoty i wierności mężowi.

Listy głównych bohaterów są przeplatane listami ich ofiar i ludzi z nimi związanych. Można by się spodziewać, że lektura powieści składającej się  jedynie z korespondencji wymienianej między bohaterami będzie nużąca – nic bardziej mylnego. „Niebezpieczne związki” to szalenie ciekawa powieść. To doskonałe studium zepsucia i zakłamania libertyńskiej arystokracji, i choć nie uświadczy się w tym utworze wyuzdanych scen rodem ze współczesnych powieści erotycznych, to kwestie związane z alkową są nie mniej szokujące. Bezwzględni uwodziciele gubią kobiety, które śmiały uważać się za istoty przyzwoite i odporne na miłosne zakusy mężczyzn. Okrutnie intrygantki wcielają się w modliszki – wabią, uwodzą, wciągają w pułapkę i kompromitują butnych kochanków, którzy ośmieli się zakładać o ich cnotę. Główni bohaterowie to mistrzowie manipulacji i podchodów, ale wśród tej dwójki to zazdrosna markiza dzieży berło władcy marionetek, to ona precyzyjnie pociąga za sznurki - z przebiegłością chwali, gani, mami fałszywymi obietnicami, by uzyskać zamierzony efekt, zrealizować zamierzony cel. Obce są markizie sentymenty i słabostki płci pięknej.

Markiza de Merteuil to jedna z ciekawszych postaci kobiecych w literaturze. Ciężko powiedzieć, czy jest ona tylko podłą, bezduszną intrygantką (na co wskazują jej czyny), czy to nowoczesna kobieta wyprzedzająca swą epokę. Fatalna istota, która wyrwała się z ram, w które wtłaczał ją świat i społeczeństwo, kobieta wyzwolona, samodzielnie kierująca swym życiem. Francuski pisarz odarł postać kobiecą z eteryczności i niewinności, uczynił z niej nie przedmiot męskiego zachwytu, a pełnokrwistą, namiętną osobę, która w okrucieństwie i miłości jest zdolna pobić najznakomitszego donżuana.

Kiedy sięgałam po „Niebezpieczne związki”, nie spodziewałam się, że lektura utworu – który wlicza się do mało lubianego przeze mnie gatunku powieści epistolarnej – przyniesie mi tak dużą przyjemność. Książa ma właściwie tylko jeden, niestety duży, minus – Tadeusz  Boy-Żeleński, czy to w trosce o niewinną duszyczkę czytelnika, czy też z innego nieznanego (mnie) powodu, dokonał redakcji powieści, w wyniku czego kilka listów w ogóle nie ukazało się w polskim przekładzie, inne były skrócone, fragmenty tekstu wycięto. Tłumacz stał się cenzorem – kiedy o tym przeczytałam poczułam ogromny zawód, który sprawił, że powieść wylądowała na samym dole listy utworów do przeczytania. Świadomość, że poznałam pełnej treści dziełem Laclosa stanowi dokuczliwą zadrę mojej czytelniczej duszy, którą utwór zachwycił (co wyciął Boy-Żeleński? Utwór jest spójny, czytając go nie ma się poczucia, że czegoś brakuje, ale zawód z powodu wprowadzonych cięć tekstu pozostaje). Bardzo chciałabym, by jakieś wydawnictwo podjęło się przygotowania nowego, pełnego przekładu tej książki. 


Książka przeczytana w ramach wyzwania 2015 Reading Challenge - książka, która znajduje się na ostatnim miejscu mojej listy "do przeczytania"

1 komentarz:

  1. Na pewno warto znać tę książkę. Czytałam ją ładnych parę lat temu.

    OdpowiedzUsuń