czwartek, 21 lutego 2013

"Przystań posłuszeństwa" Marina Anderson

Wydawnictwo: Czarna Owca
Seria wydawnicza: Czerwona Seria
Liczba stron: 240
Rok wydania: 2013

Pragnęła zmiany. Nauczył ją rozkoszy i stał się jej obsesją
 Młoda mieszkanka Londynu Natalie Bowen wzbudza zazdrość wielu kobiet. Choć jej kariera zawodowa to pasmo sukcesów, to jej życie osobiste jest istną katastrofą. Natalie zaczyna mieć obawy, że nigdy nie będzie w pełni szczęśliwa.
Zmęczona tym stanem zapisuje się na ekskluzywny wyjazd weekendowy. Otoczony tajemnicą kurort o nazwie „Przystań” wprowadza swoich klientów w świat rozkoszy, których nie wyobrażali sobie nawet w najśmielszych fantazjach. Tutaj każdy może poznać przyjemności spod znaku BDSM w zmysłowym, pełnym luksusów otoczeniu.
Początkowo pełna obaw, Natalie decyduje się odrzucić wstyd i uprzedzenia. W „Przystani” poznaje  Simona – mężczyznę, który zawsze dostaje dokładnie to, czego chce. Czyżby nareszcie Natalie znalazła to, czego potrzebowała?

Gdybym miała wybrać jedno słowo określające powieść brytyjskiej autorki, piszącej pod pseudonimem Marina Anderson, byłoby to słowo „kontrowersyjna”.

Natalie Bowen jest kobietą sukcesu, która uwielbia dominować zarówno w pracy, jak i w łóżku. Po tym jak jej kolejny związek kończy się zerwaniem, właścicielka kobiecego pisma zaczyna zastanawiać się, co jest z nią nie tak? Bohaterka wraca do pustego mieszkania, a poczucie samotności zmuszą ją do skontaktowania się z przyjaciółką, która od jakiegoś czasu nie utrzymuje z nią kontaktu. Natalie jest zirytowana, kiedy udaje jej się wreszcie dodzwonić do Jane a ta serwuje jej całą garść wymówek, by w końcu z trudem znaleźć termin na spotkanie. Jak się okazuje Jane, która podobnie jak Natalie miała problemy z mężczyznami, prowadzi teraz satysfakcjonujące i bogate życie erotyczne. Redaktorka prosi swoją koleżankę o zdradzenie jej sekretu takiego powodzenia. Jane, choć niechętnie, udziela jej informacji o Przystani Posłuszeństwa, ekskluzywnym, tajnym klubie, w którym ludzie tacy jak Natalie i ona - ludzie lubiący dominować w każdym aspekcie życia - uczą się czerpać przyjemność z posłuszeństwa i całkowitego poddania się partnerowi. Bohaterka jest zdeterminowana, by przejść przemianę i prosi przyjaciółkę, by ta poleciła ją organizatorowi erotycznego kursu.

Powieść Mariny Anderson jest niesamowicie odważna. Postacie zapuszczają się w bardzo kontrowersyjne rejony erotyki. Bohaterowie uczęszczający na kurs posłuszeństwa, oddają się ekstatycznym orgiom i poddają się wyuzdanym praktykom seksualnym. W Przystani nie ma miejsca na wstyd i nieśmiałość, liczy się jedynie spełnianie poleceń instruktora i nauczenie się czerpania przyjemności z bycia osobą uległą. W powieści nie brak opisów bardzo odważnych scen, budzących niepokój czytelnika, który zaczyna się zastanawiać, czy ludzie naprawdę czerpią przyjemność z takich praktyk? W utworze pojawiają się opisy seksu grupowego, praktyk BDSM i uprawiania miłości przed publicznością – odważnie, jednak nie każdy przetrawi takie wątki, więc osoby chcące przeczytać powieść Anderson, powinny mocno się  zastanowić, czy dadzą radę przebrnąć przez ogromną ilość nieprzyzwoitych opisów odważnych praktyk seksualnych.

Mnie w tej publikacji zgrzytały dwie rzeczy. Na jednej z pierwszych lekcji, Natalie i Hester – jej koleżanka z trzyosobowej grupy ćwiczeń – otrzymują polecenie odbycia stosunku z obcym dla nich mężczyzną – niestety, scena została opisana w taki sposób, że zamiast dreszczyku podniecenia odczuwałam jak po kręgosłupie wędrują igiełki strachu i niepokoju. Drugą rzeczą, która wydaje się niezwykle dziwna jest fakt, że na stronach powieści ani razu nie pojawia się wzmianka o stosowaniu zabezpieczeń. Bohaterowie, którzy biorą udział w orgiach i mają w trakcie kursu wielu partnerów, nie poświęcą nawet jednej myśli chorobom przenoszonym drogą płciową czy możliwości zajścia w ciążę – autorka, chcąc doprowadzić do tego, by jej bohaterowie czerpali nieograniczoną przyjemność z obcowania ze sobą, zapomniała o realiach i ja odbieram to jako duży błąd.

„Przystań Posłuszeństwa” nie jest powieścią dla wszystkich. Zanim zdecydujecie się po nią sięgnąć pamiętajcie, że autorka opisuje odważne i zarazem kontrowersyjne praktyki, które mogą się wam nie spodobać, wydać niesmaczne. Książka Mariny Anderson to pozycja dla czytelnika o otwartym umyśle, który jest w stanie zaakceptować bardzo wiele. Ja podeszłam do lektury tej powieści z odpowiednim nastawieniem – wiedziałam czego mogę się spodziewać i przez cały czas lektury pamiętałam o tym, że są na świecie ludzie czerpiący przyjemność z praktyk, jakim oddają się bohaterowie, dzięki temu byłam w stanie zaakceptować ich odważne zachowanie i nie odczuwałam zdegustowania.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.

6 komentarzy:

  1. A to dopiero książeczka - ostra i nieprzewidywalna. A jednak szkoda, że mało realistyczna. Odbiera to całej historii jakiegoś smaku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. W innych erotykach jakoś nie przeszkadzał mi brak realizmu, ale tam bohaterzy nawiązywali relację erotyczną z maksymalnie dwoma partnerami, których znali. W Przystani bohaterzy mają mnóstwo partnerów i to obcych, i nawet przez myśl nie przejdzie im, że mogą ponieść konsekwencje swej rozwiązłości.

      Usuń
  2. Coś zdecydowanie dla mnie. Lubię takie odważne, kontrowersyjne historie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie "Przystań posłuszeństwa", to lektura idealna dla Ciebie :)

      Usuń
  3. Właśnie skończyłam "Fantazje w trójkącie" i chętnie poznam kolejne powieści z Czerwonej Serii. Cieszę się, że "Przystań posłuszeństwa" czeka już na mojej półce. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że niedługo będę mogła przeczytać Twoją opinię o "Fantazjach w trójkącie". "Przystań posłuszeństwa" jest jeszcze bardziej pikantna :)

      Usuń