sobota, 1 czerwca 2013

"Zapach deszczu" Kristin Billerbeck

Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 352
Rok wydania: 2012

Daphne Sweeten żyje w świecie zapachów i marzy o karierze jako kreatorka perfum. Najwyraźniej nie ma jednak nosa do narzeczonych: w dzień swojego ślubu zostaje porzucona przed ołtarzem. Niedoszły pan młody skradł jej także wymarzoną posadę w Paryżu, a pod wpływem stresu straciła swój najcenniejszy dar - zmysł węchu. Dziewczyna postanawia się nie poddawać. Wspiera ją w tym nowy szef, Jesse. A w miarę gdy bliżej się poznają, staje się jasne, że zapach uczuć wisi w powietrzu...

Czy Daphne uda zawalczyć o swoje marzenia? Czy będzie potrafiła rozpoznać aromat prawdziwej miłości?


„Zapach deszczu” Kristin Billerbeck nie jest powieścią dla każdego, a już w szczególności nie była to powieść dla mnie.

Opis książki sugerował, że sięgam po romans, tymczasem utwór wpisuje się w nurt literatury chrześcijańskiej. W tej książce najistotniejszy jest wątek wiary oraz kwestia boskich planów względem głównych bohaterów.

Daphne została porzucona przed ołtarzem, tego samego dnia straciła zmysł węchu. Dla kobiety, która zajmuje się zawodowo tworzeniem perfum to katastrofa. Bohaterka zaczyna nową pracę i nie może dopuścić, by jej przełożony dowiedział się o tej niedyspozycji. Daphne próbuje poradzić sobie ze swym problemem, musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Kobieta stara się zrozumieć własne uczucia. Daphne odnajduje oparcie w głębokiej wierze i przeświadczeniu, iż Bóg nad nią czuwa i ma dla niej jakiś plan.

Jesse jest samotnym ojcem i szefem działu, którego częścią ma stać się Daphne. Mężczyzna z trudem zamyka kwartalny budżet i nowy pracownik to ostatnia osoba jakiej potrzebuje. Jesse jest nastawiony negatywnie do nowej kreatorki zapachów, jednak, kiedy poznaje ją bliżej zaczyna odczuwać potrzebę zaopiekowania się nią. Jesse również wierzy w boską opatrzność i  zaczyna podejrzewać, iż jego zadaniem jest pomóc nieszczęśliwej kobiecie.

Niemal wszyscy bohaterowie „Zapachu deszczu” są postaciami silnie wierzącymi, które rozmawiają o religii, cytują Biblię, mówią o boskich planach, boskiej miłości i boskich znakach. Wątek religijny mnie przytłaczał.

Bohaterowie byli według mnie przerysowani i nieciekawi. Między Daphne i Jessem nie wyczuwało się żadnej chemii, ta para wyglądała raczej na przyjaciół niż na osoby, które czują do siebie coś więcej. Niestety w powieści mamy do czynienia z postaciami, które nieustannie rozmyślają, za to rzadko podejmują się przeprowadzenia jakichkolwiek konkretnych działań.

Akcja powieści niemiłosiernie się wlecze, a całość jest bardzo przegadana. Problemy są rozwiązywane głównie przez boską opatrzność, która niestety często ociera się o absurd. Niektóre wątki - na przykład wątek narzeczonego Daphne, wątek szefa Jessego - rozwijają się w bardzo kretyński, naiwny, kiczowaty sposób. Autorka traktuje swych bohaterów niezwykle stereotypowo – chrześcijanie to niemal anioły, natomiast niewierzący zostają ukazani jako postacie negatywne.

„Zapach deszczu” zdecydowanie nie był powieścią dla mnie. Książka okazała się naiwna i nieciekawa. Bohaterowie byli jednowymiarowi. Opis sugerował naprawdę ciekawą fabułę, tymczasem spotkało mnie ogromne rozczarowanie.
 

1 komentarz:

  1. Po Twojej recenzji będę książkę omijać szerokim łukiem. Nie lubię wleczącej się fabuły i płaskich bohaterów :/

    OdpowiedzUsuń