Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 672
Rok wydania: 2019
Mocny jak "To", przerażający jak
"Podpalaczka"!
Stephen King powraca do motywów znanych z jego najlepszych
książek.
Zjawiają się w nocy.
W ciągu dwóch minut eliminują wszystkie przeszkody.I uprowadzają obiekt.
Interesują ich dzieci.
Wyjątkowe dzieci…
Luke Ellis budzi się w pokoju do złudzenia przypominającym
jego własny, tyle że bez okien. Wkrótce orientuje się, że trafił do
tajemniczego Instytutu i nie jest jedynym dzieciakiem, którego tu uwięziono. To
miejsce odosobnienia dla nastolatków obdarzonych zdolnościami telepatii lub
telekinezy. W Instytucie zostaną poddani testom, które wzmocnią ich naturalną,
choć nadprzyrodzoną moc. Opiekunowie nie mają skrupułów – grzeczne dzieci są
nagradzane, nieposłuszne – są surowo karane. Wszyscy jednak, prędzej czy
później, trafią do drugiej części Instytutu, a stamtąd nikt już nie wraca.
Gdy kolejne dzieci znikają w Tylnej Połowie Luke jest coraz
bardziej zdesperowany. Musi uciec i wezwać pomoc. Bo jeśli komuś miałoby się
udać, to właśnie jemu.
„Instytut” Stephena Kinga to kawał solidnego thrillera, w którym pisarz snuje mrożącą krew w żyłach opowieść o uprowadzeniach, morderstwach i pewnym tajnym Instytucie, w którym przeprowadzane są okrutne testy na dzieciach. Choć czytelnik nie uświadczy w tej powieści charakterystycznych dla literatury grozy wątków, a jej akcja rozwija się bez pośpiechu, jest to według mnie mocno wstrząsający utwór, gdyż przedstawione w nim wydarzenia zdecydowanie mogłyby mieć miejsce w rzeczywistości.
Król grozy tym razem przygotował dla swoich czytelników nie
horror, a niepokojącą opowieść o grupie wyjątkowych dzieci, które w środku nocy
są porywane ze swych domów, by stać się obiektami bezdusznych badań naukowych.
Wstrząsa w tej opowieści wszystko – sposób pozyskiwania obiektów badawczych,
bezduszny stosunek pracowników Instytutu do dzieci, przekonanie, że przysługuje
im moralne prawo pozbawiania kogoś rodziny, wolności i poczucia bezpieczeństwa
w imię wyższego celu, przeprowadzane przez nich bolesne i brutalne eksperymenty.
Wykreowana przez Kinga opowieści mocno trafiła do mojej wyobraźni, wywołując całą masę silnych emocji. Podczas lektury bardzo wczułam się w sytuację dziecięcych bohaterów i, choć oni dość szybko zaadaptowali się do mrocznej rzeczywistości, do której zostali przeniesieni wprost z łóżek, dałam porwać się gwałtownej fali uczuć. Współczułam bohaterom, buntowałam się, kiedy byli poddawani testom, gorąco im kibicowałam, gdy pojawił się promyk nadziei na poprawę ich losu, bardzo mocno przeżywałam również dramatyczny finał tej opowieści.
Jeśli mam być szczera, King nie wymyślił niczego nowego.
Motyw tajnych laboratoriów i eksperymentów przeprowadzanych na ludziach wbrew ich
woli (w różnych odsłonach, w mniejszym lub większym zakresie) jest obecny w
serialach, filmach i literaturze od dawna. Amerykanin nie zaskoczył mnie
oryginalnością wątków, nie wpłynęło to jednak na mój odbiór powieści. „Instytut”
czytałam z ogromnym zaangażowaniem i przejęciem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz