Wydawnictwo: Harper Collins Polska
Liczba stron: 352
Rok wydania: 2016
Od zawsze unikam jakiegokolwiek fizycznego kontaktu. Dotykać może mnie
tylko mama, mój brat Jake i... Liam. Od ośmiu lat co wieczór chłopak z
domu naprzeciwko zakrada się przez okno do mojej sypialni i zasypiamy
niewinnie przytuleni. Gdyby Jake wiedział, że Liam spędza u mnie każdą
noc, chyba by go zabił. Liam to największe szkolne ciacho. Szaleją za
nim wszystkie dziewczyny, a on zmienia je jak rękawiczki. Nie mogę go
rozgryźć. W dzień zachowuje się jak megadupek, a w nocy jest ciepły i
kochany. Wiem, że nie mogę się w nim zakochać – związki Liama nie trwają
dłużej niż kilka nocy...
„Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno” to tytuł,
który miał niezwykły potencjał, jednak fabularne mielizny zniszczyły tę
powieść. Historia mogła być naprawdę słodką i poruszającą opowieścią, zdominowały
ją jednak wszechobecne sceny pocałunków i łapania za tyłek – słodycz początkowych
stron szybko zmieniła się w niesmak.
Kirsty Moseley to jedna z tych niezwykłych autorek, które
wygrały los na loterii – nie ma według mnie zbytniego talentu pisarskiego, ale udało
się jej trafić w gusta szerokiego grona czytelników. „Chłopak, który zakradał
się do mnie przez okno” jest utworem, który pierwotnie był publikowany na
stronie Wattpad. Kiedy opowieści tworzone przez Moseley zdobyły 7 milionów
czytelników, kobieta postanowiła wydać swój debiut za pomocą selfpublishing. W
2012 roku „Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno” dostała się do
dziesiątki finalistów konkursu na najlepszą powieść Young Adult
przeprowadzanego przez portal Goodreads. Przyznaję, że nie pojmuję fenomenu
popularności tego tytułu. Mnie lektura głównie nużyła, kilka fajnych scen to zaledwie
ziarenka piasku na pustyni absurdalnych wydarzeń.
Pierwszą rzeczą, która mnie rozczarowała, była słaba kreacja
bohaterów. Amber – główna bohaterka i zarazem narratorka sporej części powieści
- jest nastolatką z traumą, która nie akceptuje dotyku innych ludzi. Już na
kilku pierwszych stronach zostaje wyjaśniona przyczyna awersji szesnastolatki
do dotyku. Można się spodziewać, że molestowana w dzieciństwie Amber będzie
trzymać fizyczny dystans wobec mężczyzn. Bohaterce nie przeszkadza jedynie
dotyk Liama, tytułowego chłopaka, który od kilku lat zakrada się do niej przez
okno, śpi z nią, tuli, całuje w szyję, łapie za pośladki i inne części ciała.
Naprawdę?! Molestowana dziewczyna jest w stanie akceptować takie zachowanie?
Miało być zapewne słodko i wzruszająco, ale ja tego nie kupiłam. Motyw
molestowania stał się w moich oczach tanim chwytem literackim, którego zadaniem
było wzbudzić w czytelniku współczucie – udałoby się [wzbudzenie współczucia],
gdyby Moseley poświęciła więcej czasu na wykreowanie wiarygodnej psychologicznie
postaci, a nie uczyniła z głównej bohaterki infantylnej, napalonej nastolatki, która
większość czasu poświęca na całowanie się i pieszczoty.
Kolejnym minusem są sceny grupowe. Moseley bardzo
nieporadnie rozpisuje sceny, w których pojawia ktoś poza Amber i Liamem.. Bohaterowie
bardzo często wyparowywali w cudowny sposób, nie komentowali wydarzeń, których byli
świadkami. Są w powieści dwie sceny, z których biła szczególna sztuczność.
Jedna, podczas, której spanikowana bohaterka kopie Liama – stojący obok
chłopaka koledzy w żaden sposób nie reagują na scenę, której są świadkami, bezszelestnie
się oddalają. Do drugiej dziwnej sceny dochodzi podczas imprezy. Amber rozmawia
ze swoim przyjacielem. Nagle pojawia się Liam, który ją obejmuje. Amber nie kontynuuje
rozmowy z przyjacielem. Wydaje się, że dziewczyna zapomina o swoim pytaniu do
Seana, zaczyna oddalać się do kuchni. Przyjaciel również w żaden sposób nie komentuje
zachowania Liama i oddalenia się rozmawiającej z nim Amber, chłopak nie udziela
odpowiedzi na wcześniej zadane pytanie szesnastolatki. Scena sprawia wrażenia,
jakby Sean rozpłynął się w powietrzu. Takich momentów, w których postacie
drugoplanowe w żaden sposób nie reagują na zachowanie pary głównych bohaterów
jest więcej.
Kirsty Moseley nieźle zaczęła, nie mogę zaprzeczyć. Początek
powieści był obiecujący, zaintrygował mnie. Niestety fabuła ze strony na stronę
stawała się coraz bardziej naiwna i nudna. Ile można czytać o pocałunkach i
pieszczotach? Miało być romantycznie, ale nagromadzenie tego typu scen odniosło
wręcz przeciwny skutek. Fabuła stała się irytująca. Pisarka zbyt wiele miejsca
poświęciła wątkom romantyczno-erotycznych. Szkoda, że Moseley nie poświęciła
więcej czasu na dopracowanie fabuły, na porządne rozwinięcie wątku molestowania
i przemocy w rodzinie oraz dopracowanie postaci – powieść na pewno by zyskała.
Nie porwała mnie historia przedstawiona w „Chłopaku,
który zakradał się do mnie przez okno, a styl autorki pozostawia według mnie
wiele do życzenia.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Harper Collins Polska
Książka zaczyna zbierać różne recenzje. Może kiedyś się na nią skuszę.
OdpowiedzUsuńJak widać każdy ma inne zdanie :) Wielu osobom tytuł się podoba, więc może warto sięgnąć po powieść i samemu wyrobić sobie opinię.
UsuńOj, nie powiesz, że epilog nie był słodki xD
OdpowiedzUsuńOwszem był słodki, ale na końcu powieści byłam już zmęczona lekturą mnóstwa podobnych do siebie scen całowania i pieszczot - dla mnie było tej słodyczy trochę za dużo. Miałam wrażenie, że pisarce zależy na upchnięciu w powieści jak największej ilości czułych scen i temu służy kreowana opowieść.
UsuńNie jest to moje must read, ale opinie zbiera różne. Decyzji, czy po nią sięgnę czy nie jeszcze nie podjęłam ;)
OdpowiedzUsuńBookeaterreality
Powieść odniosła komercyjny sukces, więc musiała spodobać się wielu odbiorcom. Ja fenomenu tytułu nie pojmuję, ale wiele osób zachwyca się fabułą, więc pewnie coś w niej jest.
UsuńWiadomo, każdy lubi coś innego ;)
Mam 19 lat i książka mi się podobała. Lubię lekką literaturę i skończyłam ja z ogromnym uśmiechem
UsuńCieszę się, że powieść Ci się podobała. Mnie ten tytuł nie bardzo pasował, ale wiele osób go lubi.
UsuńTo teraz cieszę się, że zamiast tego tytułu wybrałam "Ktoś taki jak ty".
OdpowiedzUsuń