poniedziałek, 4 kwietnia 2016

"Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno" Kirsty Moseley

Wydawnictwo: Harper Collins Polska
Liczba stron: 352
Rok wydania: 2016

 Od zawsze unikam jakiegokolwiek fizycznego kontaktu. Dotykać może mnie tylko mama, mój brat Jake i... Liam. Od ośmiu lat co wieczór chłopak z domu naprzeciwko zakrada się przez okno do mojej sypialni i zasypiamy niewinnie przytuleni. Gdyby Jake wiedział, że Liam spędza u mnie każdą noc, chyba by go zabił. Liam to największe szkolne ciacho. Szaleją za nim wszystkie dziewczyny, a on zmienia je jak rękawiczki. Nie mogę go rozgryźć. W dzień zachowuje się jak megadupek, a w nocy jest ciepły i kochany. Wiem, że nie mogę się w nim zakochać – związki Liama nie trwają dłużej niż kilka nocy...


„Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno” to tytuł, który miał niezwykły potencjał, jednak fabularne mielizny zniszczyły tę powieść. Historia mogła być naprawdę słodką i poruszającą opowieścią, zdominowały ją jednak wszechobecne sceny pocałunków i łapania za tyłek – słodycz początkowych stron szybko zmieniła się w niesmak.

Kirsty Moseley to jedna z tych niezwykłych autorek, które wygrały los na loterii – nie ma według mnie zbytniego talentu pisarskiego, ale udało się jej trafić w gusta szerokiego grona czytelników. „Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno” jest utworem, który pierwotnie był publikowany na stronie Wattpad. Kiedy opowieści tworzone przez Moseley zdobyły 7 milionów czytelników, kobieta postanowiła wydać swój debiut za pomocą selfpublishing. W 2012 roku „Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno” dostała się do dziesiątki finalistów konkursu na najlepszą powieść Young Adult przeprowadzanego przez portal Goodreads. Przyznaję, że nie pojmuję fenomenu popularności tego tytułu. Mnie lektura głównie nużyła, kilka fajnych scen to zaledwie ziarenka piasku na pustyni absurdalnych wydarzeń.

Pierwszą rzeczą, która mnie rozczarowała, była słaba kreacja bohaterów. Amber – główna bohaterka i zarazem narratorka sporej części powieści - jest nastolatką z traumą, która nie akceptuje dotyku innych ludzi. Już na kilku pierwszych stronach zostaje wyjaśniona przyczyna awersji szesnastolatki do dotyku. Można się spodziewać, że molestowana w dzieciństwie Amber będzie trzymać fizyczny dystans wobec mężczyzn. Bohaterce nie przeszkadza jedynie dotyk Liama, tytułowego chłopaka, który od kilku lat zakrada się do niej przez okno, śpi z nią, tuli, całuje w szyję, łapie za pośladki i inne części ciała. Naprawdę?! Molestowana dziewczyna jest w stanie akceptować takie zachowanie? Miało być zapewne słodko i wzruszająco, ale ja tego nie kupiłam. Motyw molestowania stał się w moich oczach tanim chwytem literackim, którego zadaniem było wzbudzić w czytelniku współczucie – udałoby się [wzbudzenie współczucia], gdyby Moseley poświęciła więcej czasu na wykreowanie wiarygodnej psychologicznie postaci, a nie uczyniła z głównej bohaterki infantylnej, napalonej nastolatki, która większość czasu poświęca na całowanie się i pieszczoty.

Kolejnym minusem są sceny grupowe. Moseley bardzo nieporadnie rozpisuje sceny, w których pojawia ktoś poza Amber i Liamem.. Bohaterowie bardzo często wyparowywali w cudowny sposób, nie komentowali wydarzeń, których byli świadkami. Są w powieści dwie sceny, z których biła szczególna sztuczność. Jedna, podczas, której spanikowana bohaterka kopie Liama – stojący obok chłopaka koledzy w żaden sposób nie reagują na scenę, której są świadkami, bezszelestnie się oddalają. Do drugiej dziwnej sceny dochodzi podczas imprezy. Amber rozmawia ze swoim przyjacielem. Nagle pojawia się Liam, który ją obejmuje. Amber nie kontynuuje rozmowy z przyjacielem. Wydaje się, że dziewczyna zapomina o swoim pytaniu do Seana, zaczyna oddalać się do kuchni. Przyjaciel również w żaden sposób nie komentuje zachowania Liama i oddalenia się rozmawiającej z nim Amber, chłopak nie udziela odpowiedzi na wcześniej zadane pytanie szesnastolatki. Scena sprawia wrażenia, jakby Sean rozpłynął się w powietrzu. Takich momentów, w których postacie drugoplanowe w żaden sposób nie reagują na zachowanie pary głównych bohaterów jest więcej.

Kirsty Moseley nieźle zaczęła, nie mogę zaprzeczyć. Początek powieści był obiecujący, zaintrygował mnie. Niestety fabuła ze strony na stronę stawała się coraz bardziej naiwna i nudna. Ile można czytać o pocałunkach i pieszczotach? Miało być romantycznie, ale nagromadzenie tego typu scen odniosło wręcz przeciwny skutek. Fabuła stała się irytująca. Pisarka zbyt wiele miejsca poświęciła wątkom romantyczno-erotycznych. Szkoda, że Moseley nie poświęciła więcej czasu na dopracowanie fabuły, na porządne rozwinięcie wątku molestowania i przemocy w rodzinie oraz dopracowanie postaci – powieść na pewno by zyskała.

Nie porwała mnie historia przedstawiona w „Chłopaku, który zakradał się do mnie przez okno, a styl autorki pozostawia według mnie wiele do życzenia.


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Harper Collins Polska


9 komentarzy:

  1. Książka zaczyna zbierać różne recenzje. Może kiedyś się na nią skuszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać każdy ma inne zdanie :) Wielu osobom tytuł się podoba, więc może warto sięgnąć po powieść i samemu wyrobić sobie opinię.

      Usuń
  2. Oj, nie powiesz, że epilog nie był słodki xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem był słodki, ale na końcu powieści byłam już zmęczona lekturą mnóstwa podobnych do siebie scen całowania i pieszczot - dla mnie było tej słodyczy trochę za dużo. Miałam wrażenie, że pisarce zależy na upchnięciu w powieści jak największej ilości czułych scen i temu służy kreowana opowieść.

      Usuń
  3. Nie jest to moje must read, ale opinie zbiera różne. Decyzji, czy po nią sięgnę czy nie jeszcze nie podjęłam ;)

    Bookeaterreality

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powieść odniosła komercyjny sukces, więc musiała spodobać się wielu odbiorcom. Ja fenomenu tytułu nie pojmuję, ale wiele osób zachwyca się fabułą, więc pewnie coś w niej jest.

      Wiadomo, każdy lubi coś innego ;)

      Usuń
    2. Mam 19 lat i książka mi się podobała. Lubię lekką literaturę i skończyłam ja z ogromnym uśmiechem

      Usuń
    3. Cieszę się, że powieść Ci się podobała. Mnie ten tytuł nie bardzo pasował, ale wiele osób go lubi.

      Usuń
  4. To teraz cieszę się, że zamiast tego tytułu wybrałam "Ktoś taki jak ty".

    OdpowiedzUsuń