środa, 3 kwietnia 2013

"Cinder" Marissa Meyer

Seria: Saga księżycowa (tom1)
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 440
Rok wydania: 2012

Saga przyszłości ma swój początek dawno, dawno temu... 
Cinder mieszka w hałaśliwym Nowym Pekinie, zdziesiątkowanym przez zarazę. Jako dziewczyna cyborg o tajemniczej przeszłości jest obywatelką drugiej kategorii. Lecz gdy na jej drodze staje przystojny książę Kai, Cinder nagle znajduje się w epicentrum międzygalaktycznej walki z bezlitosną królową Luny. Rozdarta między obowiązkiem a wolnością, wiernością a zdradą, musi wyjawić sekrety swojej przeszłości, aby ochronić przyszłość...

Od jakiegoś czasu podejrzewałam, że powieści skierowane do nastolatek to już nie moja bajka, okazuje się jednak, iż moje przypuszczenie nie jest do końca prawdziwe. Dobry, oryginalny romans paranormalny nadal potrafi mnie wciągnąć i sprawić, że zapominam o bożym świecie. Co prawda miłosne rozterki nastolatek niezbyt mnie interesują, jednak jeśli wątek romansowy nie jest szablonowy i towarzyszy mu sensowna, ciekawa fabuła to książkę czytam z przyjemnością.

„Cinder” Marissy Meyer to romans paranormalny osadzony w konwencji science-fiction. Autorka stworzyła parafrazę baśni o Kopciuszku. Pisarka przeniosła akcję utworu w przyszłość, a bohaterką uczyniła siedemnastoletnią dziewczynę będącą cyborgiem.

126 lat po IV wojnie światowej świat stoi na krawędzi kryzysu. Ziemianie chorują i umierają z powodu epidemii letumosis – choroby, na którą nie ma lekarstwa. Nad planetą wisi groźba wojny z Lunarami zamieszkującymi Księżyc. Wątek choroby oraz wątek narastającego konfliktu pomiędzy mieszkańcami Ziemi i Księżyca są motywami wokół których będzie krążyć akcja całej „Sagi księżycowej”.

Główną bohaterką powieści jest najlepszy mechanik miasta Nowy Pekin. Blisko siedemnastoletnia Cinder w 36,28% jest maszyną, czyni to z niej obywatelkę niższej kategorii. Dziewczyna jest własnością swej macochy, która nią pogardza i wykorzystuje ją. Adria może zrobić z przybraną córką wszystko co zechce i prawo stoi po jej stronie, w Nowym Pekinie nikt nie dba o uczucia cyborga. Główna bohaterka jest traktowana jak przedmiot, a nie jak człowiek.

Bardzo mocno zżyłam się z Cinder i niesamowicie jej współczułam. Bohaterka niewątpliwie zaskarbiła sobie moją sympatię. Młoda dziewczyna różni się od zwykłych ludzi tym, że pewne części jej ciała zostały zastąpione maszynami, to wystarcza innym by przyjąć, że Cinder nie posiada  ludzkich uczuć, pragnień czy ludzkiej osobowości. Życie bohaterki usłane jest mozołem i bólem odrzucenia, mimo to nie traci ona pogody ducha i nie popada w samoumartwianie. Kiedy na jej drodze staje przystojny książę Wspólnoty Wschodniej, nie trudno dziwić się, że nie kwapi się z poinformowaniem go o swej naturze. W większości romansów skierowanych do nastolatek bohaterki mają banalny problem: „którego z adoratorów wybrać?”. Problemy Cinder są poważniejsze. Dziewczyna jest ułomna, a bardzo chciałaby zaznać miłości, boi się wyznać kim jest bo wie, że jeśli to zrobi to czeka ją najprawdopodobniej odrzucenie i pogarda. Dylemat bohaterki powieści Marissy Meyer, to nie wydumany z palca, błahy problemik i stanowi to ogromny atut „Cinder”.

Pisarka nie zdominowała fabuły wątkiem romansowym i to kolejny wielki plus pierwszego tomu „Sagi księżycowej”. Autorka dużo czasu poświęca na przedstawienie czytelnikowi uczuć targających główną bohaterką. Meyer nie zaniedbała fabuły, wiele miejsca zostaje poświęcone na opisanie sytuacji politycznej powieściowego uniwersum, równie dużo miejsca pisarka poświęciła na nakreślenie realiów Nowego Pekinu. Autorka miała ciekawy pomysł na skonstruowanie fabuły i z dużym napięciem śledziłam wątki związane z  Lunarami. „Cinder” zakończyła się w niesamowicie ciekawym momencie i wiem, że na pewno sięgnę po kolejny tom „Sagi księżycowej”.

Powieść Marissy Meyer przeszła moje oczekiwania. „Cinder” okazał się powieścią nie zdominowaną przez wątek romantyczny, główna bohaterka w niczym nie przypomina naiwnych i irytujących bohaterek romansów paranormalnych, a jej problemy są jak najbardziej poważne. Cinder to bardzo pozytywna postać, którą nie trudno polubić. 

„Cinder” to jeden z lepszych romansów paranormalnych jakie czytałam i już nie mogę doczekać się kiedy sięgnę po „Scarlet” – książka miała swa premierę 5 lutego i pozostaje mieć nadzieję, ze polski wydawca nie będzie zbytnio zwlekał z tłumaczeniem. Mam również ogromną nadzieję, że okładka kolejnego tomu zostanie utrzymana w takim samym klimacie jak okładka „Cinder”, szkoda byłoby, gdyby tomiki jednej serii nie utrzymywały jednolitej szaty graficznej.

6 komentarzy:

  1. Mam prawie totalne odmienne zdanie:)Jak dla mnie futurystycznego miasta było za mało, a wyobrażałam je sobie bardzo schematycznie i tak standardowo, zawiodła mnie też przewidywalna do bólu fabuła i praktycznie wyjawienie tego, co na ostatniej stronie, w połowie książki. Wątek z Lunarami, muszę przyznać, świetny i pewnie moja opinia byłaby lepsza, gdyby było go więcej:) Królowa Lunarów od samego początku została tak groźnie i ciekawie nakreślona, że się czuło podczas czytania jej obecność, wiesz, co mam na myśli.:) A, no i mały robot-pomocnik Cinder - zabawna postać. Ale podsumowując - jestem bardzo zawiedziona, ale być może sięgnę z ciekawości po kolejną część.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że autorka zbyt szybko dała czytelnikowi jednoznaczne wskazówki co do prawdziwej tożsamości Cinder, trochę mnie to zirytowało, ale mój zawód nie trwał długo. Na niektórych portalach literackich (w tym również na stronie wydawcy), pojawia się opis zdradzający kluczowe elementy fabuły i to jest dopiero spoiler odbierający czytelnikowi przyjemność z czytania!

      Mnie książka zauroczyła, a zakończenie pozostawiło mnie z ogromną ochotą na jeszcze :)

      Usuń
  2. Początkowo opierałam się przed tą książkę, w końcu jednak uległam i pożyczyłam od koleżanki, aktualnie czeka na przeczytania i mam nadzieję, że spodoba mi się na równi z innymi czytelnikami, bo oczekiwania mam spore.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój egzemplarz na przeczytanie czekał bardzo długo. Paradoksalnie do sięgnięcia po tytuł skłoniła mnie niezbyt przychylna recenzja - chciałam przekonać się kto ma rację: zwolennicy książki, czy przeciwnicy. Jestem ciekawa jak odbierzesz ten tytuł, boję się jednak, że jeśli masz duże oczekiwania, to możesz się zawieść podobnie jak Skrzat.

      Będę wypatrywała Twojej opinii :)

      Usuń
  3. Przyjemna książka, chociaż mój entuzjazm był znacznie mniejszy niż Twój :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sięgnęłam po "Cinder" po przeczytaniu dość chłodnej recenzji i to pewnie wpłynęło na moją ocenę. Oczekiwałam książki słabej, a tu okazało się, że powieść wcale nie miała takiej ogromnej ilości niedociągnięć :) Myślę, że gdybym postawiła "Cinder" wysoką poprzeczkę, to wtedy mój entuzjazm mógłby być mniejszy.

      Usuń