niedziela, 22 lipca 2018

"Dziecko w czasie" Ian McEwan

Wydawnictwo Albatros
Liczba stron: 272
Rok wydania: 2018

Jedna chwila nieuwagi w supermarkecie i trzyletnia Kate zostaje porwana, niemal na oczach swojego ojca, Stephena Lewisa, poczytnego autora książek dla dzieci. Zdarzenie to wywiera druzgocący wpływ na jego życie. Małżeństwo z Julie rozpada się. Jaka przyszłość czeka karierę pisarską Stephena? Czy dziewczynka zostanie kiedykolwiek odnaleziona? Tragiczne wydarzenia stają się dla bohatera pretekstem do podróży w głąb siebie, do świata pragnień i wspomnień.



Moje pierwsze spotkanie z prozą Iana McEwana nie należało do łatwych i przyjemnych, towarzyszyło mi podczas niego wiele sprzecznych emocji. „Dziecko w czasie” okazało się trudną w odbiorze powieścią, która ma niewiele wspólnego z beletrystyką popularną. To wymagający i ambitny utwór, który nie opiera się na hollywoodzkiej fabule i znanych współcześnie chwytach literackich mających głównie wzbudzić w czytelnikach współczucie. Sięgając po tę powieść koniecznie należy pamiętać, że została ona po raz pierwszy opublikowana w roku 1987, i czytając  ten utwór rzeczywiście do się to odczuć. Rzeczywistość pisarza i wykreowanych przez niego bohaterów, nie jest tą samą rzeczywistością, którą obserwujemy na co dzień. Liczcie się z tym, że sięgając po „Dziecko w czasie” zderzycie się z innym typem emocjonalności, innym postrzeganiem rzeczywistości i innym punktem ciężkości fabularnej niż we współcześnie powstającej prozie.

„Dziecko w czasie” to historia Stephena Lewisa – poczytnego autora literatury dziecięcej, który stracił trzyletnią córkę Kate. Dziewczynka została porwana niemal na  jego oczach z supermarketu, w którym robił zakupy. Zniknięcie ukochanego dziecka niszczy małżeństwo bohatera, kładzie się cieniem na jego życiu i pracy. Po dwóch latach od tragedii Stephen nadal pogrążony jest w marazmie. Mężczyzna funkcjonuje na autopilocie. Punktem zaczepienia w obojętnej Stephenowi rzeczywistości staje się praca w komisji do Spraw Opieki nad Dziećmi, do której dostał się dzięki protekcji starego przyjaciela Charlesa Darke’a, jednak jest to dla niego tylko wyzbyty znaczenia wypełniacz czasu – ja natomiast wątek pracy w komisji bohatera odebrałam niestety jako nudnawy wypełniacz fabularny.

McEwan poruszył chwytliwą tematykę, która powinna wzbudzać gorące czytelnicze emocje, jednak pisarz snuje swą opowieść w bardzo powściągliwy sposób, a historia rozpaczy ojca często rozmywa się wśród nudnych politycznych wstawek lub nieco bardziej ciekawych  z mojego punktu widzenia filozoficzno-fizycznych dygresji dotyczących natury czasu. Dla mnie główny bohater to modelowym przykład stereotypowego, wstrzemięźliwego Anglika, który nawet w obliczy dramatycznych wydarzeń nie odkrywa przed światem swych emocji. McEwan opisuje uczucia bohatera, ale w większości przypadków ich nie pokazuje, przez co trudno było mi polubić tę postać. To narrator opowiada nam, co czuje Stephen – opis dominuje nad dialogiem, co niekoniecznie m odpowiadało.

Próba jednoznacznej oceny „Dziecka w czasie” jest problematyczna i wzbudza we mnie wewnętrzny konflikt. Muszę przyznać, że lektura była momentami ciężka i okrutnie nużąca, niektóre fragmenty strasznie mnie nudziły. Nie mogę jednak słabo ocenić tej powieści, ponieważ zdaję sobie sprawę, że jest to wartościowy i wybitny utwór literacki, który skłania do wielu interesujących refleksji – zwłaszcza nad naturą dzieciństwa i wspominaną wcześniej naturą czasu.

Jeżeli nie wiecie, czy jest to tytuł dla Was, zastawcie się czego oczekujecie od tej historii. Czy poszukujecie rozrywkowej powieści spod znaku literatury popularnej?  W takim wypadku omijajcie „Dziecko w czasie” szerokim łukiem. Czy szukacie wybitnej powieści, która pobudzi Was intelektualnie? Wtedy śmiało sięgajcie po ten tytuł.


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Albatros
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz