piątek, 6 marca 2015

"Szczęśliwa siódemka" Janet Evanovich

Seria: Dziewczyny nie płaczą (tom 7)
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 416
Rok wydania: 2013

Żądna przygód babcia Mazurowa traci świeżo wyrobione prawo jazdy i zostaje porwana! Stephanie Plum ściga gangstera Eddiego DeChoocha – sprawa nie jest łatwa, musi prosić o pomoc Komandosa. Ten stawia warunek: spędzenie razem nocy!
Przez większą część dzieciństwa moje aspiracje zawodowe były jasno sprecyzowane – chciałam zostać międzygalaktyczną księżniczką. Nie tyle zależało mi na rządzeniu hordami kosmitów, co bardzo chciałam mieć pelerynkę, seksowne buty i ekstra broń. Zaszantażowałam, więc mojego udzielającego poręczeń kuzyna, by dał mi robotę łowcy nagród.

„Szczęśliwa siódemka” zawiera elementy doskonale znane miłośnikom serii o przygodach Stephanie Plum. Na bohaterkę ponownie czeka cała masa mniej lub bardziej nieprawdopodobnych przypadków. Łowczyni nagród po raz kolejny będzie zwierzała się swojemu chomikowi, jej autu zagrozi zniszczenie, relacje z Morellim nadal pozostaną skomplikowane, nie zabraknie też Luli i babci Mazurowej oraz obowiązkowych wycieczek do domu pogrzebowego Stivy. Nie spodziewałam się tego, ale wiele wskazuje na to, że dopadło mnie w końcu znużenie spowodowane ciągłym wałkowaniem tych samych motywów i rozwiązań fabularnych.

Kolejna powieść o Stephanie Plum nie jest zła, ale zrobiłam sobie chyba zbyt krótką przerwę pomiędzy lekturą dwóch tomów. Czytałam z zainteresowaniem, jednak książka nie wywarła na mnie tak dużego wrażenia, jak poprzednie części. Za dużo było spotkań z Morellim, za dużo psa Boba i ciągłego karmienia chomika, za wiele włamań, zbyt wiele powtórzeń tych samych czynności. Szkoda, że główna bohaterka nie ewoluuje, nie nabiera choćby minimalnego doświadczenia w pracy. Jej pistolet nadal spoczywa w słoju z ciastkami, a bajzel w torbie skutecznie powstrzymuje ją przed podjęciem skutecznych działań wobec ściganych przestępców.

Bardzo lubię serię o Stephanie, ale ten tom wyjątkowo mi nie podszedł. Tęsknię za zadziorną Śliweczką, która darła koty z Joem. Brakuje mi pełnych pasji utarczek, błyskotliwych, zabawnych dialogów i drobnych złośliwości tej pary. W moich oczach tylko obecność Komandosa uratowała ten tom, gdyby nie on, akcję odebrałabym jako niezwykle jednostajną i monotonną. To jego postać nadała fabule bardziej sensacyjnego i pikantnego rysu.

„Szczęśliwa siódemka” to zabawna powieść, ale mnie czegoś brakowało w tej części i nie wiem, czy to wynik spadku formy Janet Evanovich, czy to kwestia mojego zmęczenia schematycznością i ciągłą powtarzalnością wątków.
 

5 komentarzy:

  1. Mam na półce pierwszy tom, ale nie miałam okazji jeszcze się za niego zabrać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lekturę pierwszego tomu wspominam bardzo pozytywnie :)

      Usuń
  2. Mmm, kocham tę serię tak bardzo, że mam zamiar zebrać wszystkie części - chociaż też widzę zarówno wady, jak i zalety :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też lubię serię, ale zastanawiam się czy warto zbierać całość. Z opinii na Goodreads wyczytałam, że około 10 tomu zaczyna robić się nudno, kolejne tomy są coraz cieńsze, a akcja wcale nie staje się mniej schematyczna, bohaterka nie ewoluuje. 22 tomy to jednak dużo.

      Na razie jestem posiadaczką 13 tomów, zobaczę jak odbiorę kolejne części i dopiero wtedy zdecyduję czy inwestować w całość, czy dać sobie spokój z serią.

      Usuń
  3. Mam w planach pierwszy tom, ale nie wiem, kiedy uda mi się do niego zajrzeć.

    OdpowiedzUsuń