sobota, 22 lutego 2014

"Klub miłośników ginu i zupy z ostryg" Nan Rossiter

Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 350
Rok wydania: 2013

Dla Colemanów i Shepherdów wybrzeże Cape Cod było letnim rajem. Co roku przyjeżdżali tu, by cieszyć się słońcem, słonym zapachem morza, wyprawami do latarni morskiej i długimi wieczorami, połączonymi ze wspólnym gotowaniem.
Tego lata jednak wszystko się zmienia. Uczucie Asy Colemana do żony przyjaciela kładzie się cieniem na beztroskiej sielance. Rozdarty pomiędzy miłością a przyjaźnią, chłopak będzie musiał dokonać niełatwego wyboru…


Cztery razy próbowałam przeczytać powieść Nan Rossiter. Cztery razy poległam po kilkunastu pierwszych stronach, znudzona i zniechęcona rysująca się przed mymi oczami fabułą. Za piątym razem coś się jednak zmieniło, leżąca na nocnym stoliku porzucona książka poruszyła moje czytelnicze sumienie, ponownie zabrałam się do lektury. Przebrnęłam przez początek, który tyle razy mnie pokonał i, ku swemu największemu zdziwieniu, po tych kilkudziesięciu stronach wciągnęłam się w opowieść tak bardzo, że z  niemałym żalem przewracałam ostatnią stronę.

Uczucia nie podlegają logice, wie o tym dwójka bohaterów „Klubu miłośników ginu i zupy z ostryg”. Colemanowie i Shepardowie to dwie religijne rodziny, które przyjaźnią się od lat. Tradycją Samuela Colemana i Nate’a Shepharda są  spotkania w ich letnich domkach na wybrzeżu Cape Cod, by wspólnie z bliskimi zjeść zupę z ostryg i napić się ginu. Dla synów Samuela, Nate jest jak ukochany wujek, jednak już wkrótce dla jednego z tych młodych mężczyzn przekształci się on w rywala.

Asa Coleman zakochuje się w trzydziestodwuletniej żonie przyjaciela swego ojca. Młody chłopak nie umie powściągnąć rodzących się w nim uczuć, również Noelle zaczyna czuć coś do  młodzieńca. Para wikła się w związek, który przyjdzie okupić im ogromnymi wyrzutami sumienia. Kradzione chwile są słodko-gorzkie. Asa i Noelle niewątpliwie się kochają, ale ich uczucie niszczy to, w co oboje głęboko wierzą. Kochankowie nie tylko zdradzają poczciwego Nate’a, ale występują również przeciwko własnej wierze. Ich potrzeba bliskości jest jednak tak silna,  że żadne logiczne argumenty nie trafiają do ich złaknionych siebie nawzajem serc.

Nie przepadam za powieściami religijnymi, ale musze przyznać, że książka Rossiter podobała mi się. Religia stanowi ważny element życia bohaterów, ale pisarka nie przesadziła. W tej powieści nie ma nachalnego moralizatorstwa i tendencyjności. Bohaterowie są zwykłymi ludźmi, którzy są słabi i popełniają błędy.

Wciągnęłam się w tę opowieść rozgrywającą się w latach 60 XX wieku. Polubiłam Asę i Noelle, było mi żal tej dwójki, która chwile szczęścia musiała kraść jak złodzieje. Czytając „Klub miłośników ginu i zupy z ostryg” czułam przede wszystkim roztkliwienie i współczucie. Lektura książki Nan Rossiter dostarczyła mi przyjemnych wrażeń.
 

2 komentarze:

  1. Dobrze, że autorce udało się jakoś wyważyć tę kwestię religii - często książki tego rodzaju są aż sztuczne od nadmiaru "chrześcijańskiej nauki", dlatego rzadko kiedy po takie sięgam. Tu jednak widzę głębszy problem, tematykę strasznie życiową. Ogromny plus za piękną okładkę - przyciąga wzrok!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również bardzo rzadko sięgam po takiego rodzaju literaturę. Niestety, w bardzo lubianej przeze mnie serii "Zaczytaj się" nie ma jasnych oznaczeń tego typu książek. Sięgając po "Klub miłośników ginu i zupy z ostryg" nie wiedziałam, że mam do czynienia z literaturą religijną. Na szczęście pisarka zachowała umiar w religijnym moralizatorstwie :)

      Powieść Rossiter spodobała mi się, bo autorka nie przesadziła z wspominaną przez Ciebie "chrześcijańską nauką", bohaterowie tej książki byli normalnymi ludźmi. Całkiem inaczej odebrałam inną powieść chrześcijańską, która również ukazała się w serii "Zaczytaj się" - "Zapach deszczu" Kristiny Billerbeck był powieścią tendencyjną, której bohaterowie kojarzyli mi się z religijnymi fanatykami.

      Usuń