wtorek, 30 kwietnia 2013

"Skrzydlate cienie" Roy Freirich

Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 272
Rok wydania: 2008

To miało być zwyczajne miłe popołudnie. Przyszli tu, żeby zjeść obiad, ale nie wstaną razem od stołu. Nie wszyscy stąd wyjdą. Strzały szaleńca zabiorą im najbliższych, spokój i sens dalszego życia.
Uwięzieni w zatrzymanym obrazie tamtej chwili jak skrzydlate cienie będą szukać siebie z przedtem. Przypadkowi ludzie połączeni przypadkową tragedią. Będą szamotać się w bólu, w poczuciu winy, straty i żałoby, to jak ćmy, to jak osy, to jak drapieżne ptaki. Będą błąkać się jak furie, we wściekłości i samotności. Czy jeszcze kiedyś będą potrafili poszybować do nieba jak anioły?


Skrzydlate cienie to wybitna powieść psychologiczna amerykańskiego pisarza Roya Freiricha. Wstrząsająca, poetycka, głęboka - rozdrapuje najstraszliwsze chwile życia, na które żaden człowiek nigdy nie jest przygotowany i z których nie każdy wychodzi cało. Powieść została zekranizowana w gwiazdorskiej obsadzie. W filmie występują m.in. laureaci Oscarów Forest Whitaker i Jennifer Hudson oraz Kate Backinsale, Guy Pearce i obsypana nagrodami Dakota Fanning.


Do tej pory wydawnictwo Amber kojarzyłam przede wszystkim z lekkimi romansami i powieściami skierowanymi do młodzieży. Sięgając po „Skrzydlate cienie” nie spodziewałam się, że w moich rękach wyląduje rewelacyjna powieść psychologiczna. Po książce oczekiwałam prostej, sensacyjno-dramatycznej akcji, dostałam natomiast tytuł skłaniający do refleksji. 

Powieść Roya Freiricha jest skierowana do dojrzałego, wyrobionego czytelnika. W wypadku „Skrzydlatych cieni” nie wystarczy śledzenie fabuły, należy analizować, dostrzegać symboliczne związki tytułów rozdziałów z ich treścią, trzeba wyciągać wnioski. To nie jest kolejna lekka powiastka dla młodzieży. Kto sięga po tę powieść szukając dynamicznej fabuły srogo się rozczaruje.

Pewnego marcowego południa dochodzi do tragedii. Do spokojnej restauracji wchodzi człowiek, który z niewiadomych powodów zaczyna strzelać. Z życiem uchodzi piątka z siedmiu przebywających w lokalu osób. Czytelnik nie wie co wydarzyło się w Carby’s, nie wie kto strzelał i dlaczego. Autor koncentruje się na pokazaniu tego co stało się z ofiarami już po tragedii.

Czwórka naocznych świadków przeżywa załamanie, każda z postaci ucieka przed wspomnieniami, tworzy swe własne systemy obronne. Szesnastoletnia Anne ucieka w fanatyzm religijny. Piętnastoletni Jimmy przestaje mówić. Dwudziestodwuletnia Carla popada w depresję i zaczyna zaniedbywać syna. Czterdziestoośmioletni Charlie cudem uniknął śmierci, wystrzelona w jego kierunku kula jedynie go drasnęła, ocalony mężczyzna wyciąga z banku oszczędności i udaje się do kasyna, gdzie zaczyna grać, jak uzależniony. Z losami tej czwórki splata się historia doktora Bruce’a Laraby’ego, który wyszedł z Carby’s chwilę przed nieszczęściem, to on operował jedną z ofiar zamachowca i poniósł klęskę. Laraby to dla mnie jedna z ciekawszych postaci. Chirurg żyje w cieniu swego genialnego ojca, który niedawno zmarł. Bruce jest rozgoryczony swymi porażkami, czuje się niepotrzebny, zazdrości kolegom. Bohatera cechuje pewien narcyzm. Laraby potrzebuje by go doceniano, chwalono i podziwiano, dlatego zaczyna „leczyć” swą małżonkę lekami, które wywołują migrenę, by później dostarczać jej tabletki przeciwbólowe. Wydaje mi się, iż bohater ma również obsesję dotyczącą choroby, na którą umarł jego ojciec. Laraby faszeruję małżonkę lekami na przypadłość, która zabiła jego ojca.

„Skrzydlate cienie” to powieść, która bardzo mi się spodobała. Treść jest interesująca, a i sposób prowadzenia narracji przypadł mi do gustu. Rozdziały zatytułowane nazwami różnych skrzydlatych istot (np. Pisklęta, Gołębie, Anioły, Kaduceusz) są podzielone na podrozdziały poświęcone konkretnym bohaterom. Narracja prowadzona jest z perspektywy trzecioosobowej w czasie teraźniejszym – niezbyt przepadam za relacjonowaniem wydarzeń w tym czasie, jednak dość szybko się przyzwyczaiłam.

W wielu podrozdziałach pojawiają się retrospekcje dotyczące tragedii, w której wzięli udział bohaterowie – stopniowo dostajemy coraz więcej szczegółów dotyczących tego co wydarzyło się w restauracji, odkrywamy co bohaterowie robili w trakcie ataku, jak się zachowywali. Początkowo są to tylko niewielkie fragmenty, bohaterowie pogrążeni w traumie nie chcą pamiętać szczegółów. Stopniowo, wraz z postępującym procesem uzdrawiania dusz, postacie dopuszczają do siebie coraz więcej szczegółów. W finale powieści, kiedy dochodzi do symbolicznego oczyszczenia i zmycia z siebie traumy, czytelnik dowiaduje się co zdarzyło się w restauracji – przy czym to ofiary są w centrum uwagi, a nie zamachowiec. Ważni są ci, którzy przeżyli, ważne jest ukazanie procesu ich stopniowego, nieraz dramatycznego dochodzenia do siebie – od całkowitego dna do katharsis.

Powieść Roya Freiricha przerosła moje oczekiwania. Dopisuję ten tytuł do listy moich ulubionych książek.     

2 komentarze:

  1. Świetna książka w takim razie:) Tytuł zapisuję,bo bardzo lubię psychologiczne książki. O tej nigdy nie słyszałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka wywarła na mnie ogromne wrażenie :) Mam nadzieję, że uda Ci się po nią sięgnąć.

      Usuń