środa, 27 czerwca 2012

"Wyspa namiętności" Lorie O'Clare

Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
Liczba stron: 360
Rok wydania: 2012


Egzotyczna wyspa. Zniewalający mężczyzna. Żądna przygód kobieta. Romans skrywany przed światłami jupiterów popularnego reality show. Jednak łącząca ich namiętność nie jest jedynym sekretem wyspy. Wkrótce uwagę wszystkich przykuje temat zaginionej szkatułki pełnej drogocennej biżuterii oraz zagadkowe morderstwo. Tropikalny raj zacznie ujawniać nie tylko zmysłowe, ale i mroczne tajemnice.


Po przeczytaniu „Wyspy namiętności” Lorie O’Clare muszę przyznać, że czuję się okropnie zawiedziona. Powieść okazała się dziełem wybitnie „papierowym” – bohaterowie nie przekonali mnie do siebie w żaden sposób, również kryminalną zagadkę, która pojawia się w tle powieści odbieram jako nijaką.

Andrea Denton jest organizatorką konkursów piękności. Bohaterka ma zająć się przygotowaniem Najbardziej Pożądanego Mężczyzny, jak łatwo się domyśleć jest to konkurs, w którym udział biorą najprzystojniejsi przedstawiciele płci męskiej każdego ze Stanów Ameryki. Impreza wykupiona przez milionera Marka Trippa seniora ma odbyć się na jego prywatnej wyspie. Przy organizowaniu konkursu z Andreą ma współpracować syn Trippa – Mark junior. Jak nie trudno zgadnąć, między dwójką bohaterów zaczyna iskrzyć, w wyniku czego bez żadnych ceregieli, po właściwie kilkudniowej znajomości, na zimno zawierają kontrakt, wedle którego zostaną seksualnymi przyjaciółmi – zero uczuć i zero refleksji. Wątek romansowy, a właściwie seksualny nie podobał mi się wcale.

Gdzieś na tle intensywnych spotkań miłosnych dwójki bohaterów, do których dochodzi w przeróżnych miejscach, rozgrywa się prywatne śledztwa Marka juniora mające na celu odnalezienie kosztowności, które kiedyś na wyspie zakopała jego matka. Poszukiwania przeprowadza wynajęta przez bohatera ekipa. Zero napięcia, zero ciekawego przedstawienia wątku. Autorka jedynie sporadycznie przedstawia efekty jakie osiągnęli wynajęci ludzie.

Powieść nie wzbudziła we mnie żadnych emocji. Bohaterowie zostali przedstawieni jako niezwykle płascy ludzie, którzy w moim odczuciu nie reprezentowali sobą niczego ciekawego. Nawet, w krótkich harleqinach autorki potrafią zawrzeć więcej uczuć, niż pojawiło się na kartach 360 stronicowej „Wyspy namiętności”. Autorka nie zadbała, by budować i stopniować napięcie, tylko od razu wpakowała dwójkę obcych sobie ludzi do łóżka. Lori O’Clare nie udało się również stworzenie interesującego wątku kryminalnego.

Są książki, które wciągają czytelnika sprawiając, że przeżywa przygody razem z ich bohaterami, kibicuje ich uczuciom, serce podchodzi mu do gardła, kiedy ma wydarzyć się coś złego, niestety „Wyspa namiętności” nie budzi żadnych z tych uczuć. Ta powieść to utwór, który na pewno nie zostanie w mojej pamięci, a jedyne słowo, które mogłoby określić tę powieść brzmi „nijaka” – niejakie postacie, nijaka akcja i ostatecznie nijaka przyjemność płynąca z obcowania z tą książką.

2 komentarze:

  1. Szkoda, że tak słaba ta książka, ale skoro brak w niej napięcia, akcji i ciekawego wątku kryminalnego, to ja również spasuje i nie będę się niepotrzebnie irytować tą książką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na innych blogach przeczytałam kilka pozytywnych recenzji - może odbiór tej książki zależy od indywidualnych doświadczeń czytelniczych. Ja czytam dość dużo romansów i literatury kobiecej. W tej konkretnej pozycji brakowało mi napięcia, które powinno być widoczne pomiędzy parą głównych bohaterów. W momencie, w którym autorka - jak pisałam - niemal od razu wpakowała bohaterów do łóżka, poczułam zniechęcenie.

      Usuń