piątek, 23 grudnia 2011

"Gra luster" Nora Roberts

Wydawnictwo: Harlequin
Ilość stron: 223
Rok wydania: 2011

Lindsay Dunne zrealizowała swe marzenie – została tancerką. Nie wiedziała, że droga do sławy będzie tak ciernista, lecz uważała, że mimo wszystko ten karkołomny wysiłek się opłacił. Radość tańczenia na scenie, niemilknące oklaski – na to warto było czekać. Gdy w końcu musiała zrezygnować ze świateł ramp, zrozumiała, że do szczęścia brakuje jej tylko miłości. Nie miała pojęcia, że jej zdobycie wymagać będzie równie wielkich poświęceń...
Balet to jeden z najpiękniejszych i zarazem najtrudniejszych tańców, który wymaga od tancerza wielu wyrzeczeń, morderczych treningów, ścisłej diety – innymi słowy niemal niewolniczego rygoru. Patrząc na lekkość ruchów wiotkich primabalerin i ich partnerów wydaje się, że nie sprawiają one tańczącym najmniejszego wysiłku, co stanowi całkowite złudzenie. Balet to taniec, który wymaga niezwykłej wytrzymałości fizycznej i giętkości ciała. Nawet jednodniowa przerwa w ćwiczeniach potrafi się niezwykle zemścić okropnymi zakwasami i bólem na nowo rozciąganego ciała. Nora Roberts w swej książce „Gra luster” nieco przybliża czytelnikowi wspaniały, a jednocześnie niezwykle rygorystyczny świat baletu.

Lindsay Dunne, była kiedyś jedną z najwspanialszych młodych primabalerin. Na skutek pewnych wydarzeń została jednak zmuszona do porzucenia kariery i powrotu z Nowego Jorku do rodzinnego Connecticut. Lindsay, dla której taniec zawsze był czymś wyjątkowym zakłada w rodzinnym mieście szkołę tańca i realizuje się jako nauczycielka. Matka kobiety nie bardzo może pogodzić się z decyzją córki, w której pokładała nadzieję na spełnienie swych własnych młodzieńczych marzeń o zostaniu primabaleriną.

Seth Bannion ceniony architekt przeprowadza się do Connecticut, by zapewnić swej osieroconej niedawno bratanicy spokój i czas na dojście do siebie po tragicznym wydarzeniu jakim była utrata obojga rodziców. Mężczyzna kupuje Dom na Klifie, tajemnicze miejsce, które od najmłodszych lat fascynowało swą magią Lindsay.

Nora Roberts, podobnie jak wiele innych autorek romansów, w „Grze luster” ponownie udowadnia prawdziwość powiedzenia „Kto się czubi, ten się lubi”. Lindsay i Seth poznają się w dość niezwykłych i niezbyt sympatycznych okolicznościach. Podczas ulewy Bannion omal nie potrąca biegnącej by schronić się przed deszczem baleriny, która ostatecznie ląduje w samym środku kałuży. Dla obojga bohaterów pierwsze spotkanie jest raczej nieprzyjemnym zdarzeniem, podczas którego wzajemnie oskarżają się o spowodowanie wypadku. Jak w romansach bywa, wzajemna niechęć dość szybko przekształca się w fascynację, a następnie w gorące uczucie.

Wzajemne relacje bohaterów nie należą do łatwych. Lindsay nieraz targają wątpliwości i pytania o słuszność swych uczuć. Ta marzycielka, czasami zatracająca się we własnych myślach, nie potrafi i nie chce być kolejną „przygodą” sławnego architekta, o związkach którego krąży mnóstwo plotek. Seth z kolei  bardzo często nie rozumie postępowania i motywów, które kierują nauczycielką tańca. Momentami wydawało mi się, że bohater nie do końca wierzy w prawdziwość uczuć kobiety, nie potrafi do końca jej zaufać.

„Gra luster” to typowy, schematyczny romans, ale nie świadczy to negatywie o książce. Pisarka stworzyła historię, która doświadczyła mi rozrywki, zaskakiwała humorem i we wspaniały sposób przybliżyła nieco „egzotyczny” świat baletu. Poza ciekawą historią miłosną, autorka w swym utworze zarysowała też nieco poważniejszą problematykę. Nora Roberts pokazuje jak niszczycielskie dla wzajemnych relacji potrafi być pragnienie rodzica, by jego dziecko spełniło nieziszczone w młodości marzenia. Lindsay kocha taniec, ale nie odczuwa potrzeby błyszczenia w świetle reflektorów. Kobieta realizuje się jako instruktorka tańca, podczas kiedy jej matka nieustannie przypomina córce, że powinna na nowo powrócić na scenę. Rzutuje to na relację matki z córką, które staję się napięte i zarazem przyczyniają się do narastaniu dystansu między kobietami.

Romanse Nory Roberts powszechnie uważane są za gorsze, w porównaniu do innych powieść tej autorki: powieści przygodowych, sensacyjnych, obyczajowych. Mnie ich lektura dostarcza rozrywki i porusza romantyczną strunę duszy. I choć warsztatowo oraz tematycznie w innych gatunkach pisarka może wykazuje o wiele większą biegłość stylu i pomysłowością na stworzenie fabuł, to właśnie od romansów swą pisarską przygodę Nora Roberts rozpoczęła. Także ja, poznawanie twórczości pani Roberts rozpoczęłam od tych mniej cenionych w jej dorobku powieści i opowiadań, i nie żałuję, bo są to  idealne pozycje, kiedy nie ma czasu na lekturę obszernych powieści.

5 komentarzy:

  1. Bardzo lubię twórczość Nory Roberts i choć rzeczywiście uważam, że kryminały w jej wykonaniu są lepsze niż romanse, to jednak oba gatunki literackie czytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja czytałam tylko jedna książkę tej autorki i przyznam, że trochę się zraziłam, ale może jeszcze dam jej szansę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Magdo - jeśli czytałaś romans Nory Roberts i nie przypadł Ci do gustu, to może spróbuj z powieścią wpisującą się w inny gatunek. Poza romansami tej autorki czytałam jeszcze bardzo fajną książkę sensacyjną "Życie na sprzedaż" - szczerze polecam tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam i bardzo mi się podobało- to była moja pierwsza (i nie ostatnia zapewne) Nora Roberts, też wyciągnęłam z tej książki coś więcej niż romans, podobało mi się przybliżenie świata baletu, a także relacje bohaterki z matką i uczennicą - one są jak kolejne lustrzane odbicia.
    Podobno jest druga część, może kiedyś uda się ją poznać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem druga część to "Taniec marzeń". Oba opowiadania zostały wydane w jednym tomie "Ulotne chwile" - przyznam, że gdybym wiedziało o tym wcześniej zaopatrzyłabym się w wydanie zbiorcze.

      Usuń