piątek, 14 października 2011

"Weranda pełna słońca" Juliette Fay

Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
Ilość stron: 422
Rok wydania: 2011

Życie Janie, matki dwójki małych dzieci, rozpada się na drobne kawałki, gdy jej mąż ginie w wypadku. Nieszczęście uruchamia jednak łańcuch niezwykłych zdarzeń. Wokół zrozpaczonej kobiety gromadzą się ludzie, którzy chcą jej pomóc. Janie powoli odkrywa, jak cieszyć się codziennością. Czy odnajdzie w sobie siłę, aby znów uwierzyć w miłość? Poruszająca i mądra opowieść, w której - jak w życiu - przeplatają się radość i smutek, zwątpienie i nadzieja. Nigdy nie jest zbyt późno, aby zacząć wszystko od nowa.

Śmierć bliskich jest jednym z najgorszych doświadczeń jakie mogą spotykać człowieka. Kiedy odchodzą ludzie, których kochamy pojawia się niewyobrażalny ból, który trudno pokonać. Serce człowieka, który stracił ukochaną osobę jest jedną, ogromną, jątrzącą się raną, która zaczyna krwawić w najmniej przewidywalnych momentach, bowiem najmniejsza drobnostka może być impulsem wywołującym wspomnienia o kimś, kogo już nie ma i kto nigdy do nas nie wróci. Człowiek pomimo swego cierpienia musi jednak żyć dalej, musi na powrót nauczyć się funkcjonować w świecie,  ponownie odkryć radość i piękno życia. I właśnie o tym – o śmierci, żałobie i ponownym powrocie do życia  opowiada powieść Juliette Fay „Weranda pełna słońca”.

Janie, główna bohaterka powieści przeżywa właśnie jeden z najgorszych i  najcięższych momentów swego życia. Niedawno straciła ukochanego męża, człowieka z którym miała spędzić resztę życia, wspólnie wychować dwójkę dzieci. Wszystkie plany na przyszłość legły jednak w gruzach za sprawą okrutnego przypadku. Gdyby nie dzieci kobieta zapewne stoczyłaby się w najczarniejsze odmęty depresji, z których nie wyciągnęłaby jej ani oddana rodzina, ani wspaniali przyjaciele, którzy stale nad nią czuwają. Janie nie wierzy, że bliscy są w stanie ją zrozumieć, ludzi którzy próbują jej pomóc traktuje z rezerwą i lekceważeniem, nieraz wyładowuje na nich swoją złość. Jednak pewnego dnia coś się zmienia…

Najpierw na progu domu Janie staje Tug Malinowski człowiek, który ma dla niej ostatni prezent od męża – werandę. Później na skutek różnych wydarzeń kobieta zaprzyjaźnia się z księdzem Jakiem, który wspierał ją po tragedii na prośbę ciotki Janie – Jude. Małymi krokami Janie zaczyna powracać do normalnego życia. W swej podróży nieraz przeżyje załamanie i nieraz przeżyje nawroty bólu. Przyjaciele i rodzina są jednak zawsze gotowi by stanąć u jej boku, być dla niej podporą i pomocą w trudnych chwilach.

Powieść Juliette Fay porusza niezwykle bolesny temat jakim jest utrata bliskich i późniejszy okres żałoby. Świat, który został wykreowany przez pisarkę jest brutalnie prawdziwy, brak tu uproszczeń czy dążenia do cukierkowego happy endu.

Powieść  piekielnie mnie wzruszyła, podczas lektury nieraz ocierałam łzy. Co najważniejsze od tej książki nie umiałam odejść, nie potrafiłam jej zostawić na potem - a to zdarza się ostatnio coraz rzadziej, coraz mniej książek wywiera na mnie tak wielki wpływ. Kiedy odłożyłam „Werandę pełną słońca” późnym wieczorem z zamiarem pójścia spać… nie mogłam.  Bezsennie wierciłam się w łóżku i w końcu złapałam powieść i siedziałam z nią do wczesnych godzin rannych. Nawet teraz kiedy myślę o tej książce łza kręci się w oku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz