niedziela, 20 września 2015

"Tysiąc drzewek pomarańczowych" Kathryn Harrison

Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 400
Rok wydania: 2008

Niezwykłe połączenie rzeczywistości i magii.
Hiszpania. Piękna Francisca de Luarca, córka hodowcy jedwabników marzy o pięknym życiu. Francja. Maria Luiza de Bourbon tańczy na dworze Króla Słońce w pantofelkach z hiszpańskiego jedwabiu i wdycha zapach kwitnących drzewek pomarańczowych. Urodziły się tego samego dnia i ich drogi biegną blisko siebie. Obie staną się ofiarami przeznaczenia w świecie naznaczonym piętnem inkwizycji. W tej urzekającej książce historia splata się z baśnią, tworząc zapierającą dech w piersiach, magiczną opowieść
.  


Kathryn Harrison przenosi czytelnika do siedemnastowiecznej Hiszpanii, miejsca niezwykle ponurego i przytłaczającego, zdominowanego przez szerzące się zarazy i przedstawicieli Świętego Oficjum. Hiszpania, która wyłania się z kart powieści to świat, w którym królują zabobony, na każdym kroku widać okrucieństwo natury i człowieka. Pisarka wykreowała niesamowicie duszne i mroczne miejsce wypełnione dysonansami, zamieszkane przez ludzi pełnych wewnętrznych sprzeczności – wiara w magiczną moc amuletów i rytuałów miesza się z strachem przed czarownicami i wręcz fanatycznym ich poszukiwaniem (mężczyzna nie odwzajemnia twych uczuć? To na pewno sprawka wiedźmy, która rzuciła na niego urok! Ta kobieta potrafi czytać i ma w domu księgi? – to wiedźma na usługach złego!), oraz niezwykle rozwiniętą religijnością.

Narracja w powieści biegnie dwutorowo, by umożliwić czytelnikowi śledzenie losów dwóch młodych kobiet, które łączy wspólna data urodzenia. Francisca, córka zubożałego hodowcy jedwabników, opowiada czytelnikowi dzieje swego burzliwego i tragicznego życia z ciemnego lochu inkwizycji. Marie Luise de Burbon wiedzie szarą, pełną wewnętrznego bólu egzystencję  u boku ułomnego męża, króla Hiszpanii Carlosa (Karola II), który jest fanatykiem religijnym. Te dwie kobiety nigdy się nie poznały, a jednak ich życia splatają się w magiczny sposób u kresu ich dni.

„Tysiąc drzewek pomarańczowych” to bardzo ciężki utwór. Uderzył mnie nastrój panujący w powieści, wokół bohaterek unosi się dławiąca, depresyjna atmosfera, która wywołuje przeczucie zbliżającej się nieuchronnie katastrofy. Przytłaczało mnie ciągłe mówienie o zarazach, fanatyzmie religijnym i skrytym działaniu przedstawicieli inkwizycji. Podczas lektury miałam wrażenie jakby autorka wypleniła ze swej opowieści jakiekolwiek zalążki szczęścia i radości – nad bohaterkami wisi ciężka, szara chmura, skutecznie zakrywająca jasne promienie nadziei, których obecność tylko na moment wydobywa ich życie z mroków cierpienia i wiszącego nad nimi fatum.

Kataryn Harrisom zabiera czytelnika w quasi-historyczną podróż inspirowaną historią o nieszczęśliwym, politycznym mariażu Marii Ludwiki Orleańskiej i Karola II Habsburga oraz opowieścią o działaniach inkwizycji. Autorka umie pięknie pisać, trzeba to przyznać, nawet jeśli warstwa fabularna przytłaczała mnie nagromadzeniem negatywnych wydarzeń i emocji. „Tysiąc drzewek pomarańczowych” jest opowieść ciekawą, ale panuje w niej swoisty klimat, który nie każdemu przypadnie do gustu. Pisarka dość śmiało poczynała sobie z historycznymi faktami (nie każdemu może się to spodobać), ale robiła to w sposób świadomy i przemyślany, czego dowód dała w posłowiu, w którym wyjaśniła dlaczego zdecydowała się na dość swobodne podejście do pewnych wątków.

Bardzo ciężko jest mi jednoznacznie ocenić ten tytuł. Opowieść mnie wciągnęła, ale jej lektura była ciężkim i przygnębiającym doświadczeniem.


Książka przeczytana w ramach wyzwania 2015 Reading Challenge -  książka z numerem w tytule.

3 komentarze:

  1. Nie mam obecnie ochoty na taki depresyjny utwór. Może kiedyś się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuu, to zdecydowanie nie jest lektura na pochmurne, jesienne popołudnie. A tytuł i okłada wydają się takie soczyste i kwitnące! Kto by pomyślał, że tak robią w bambuko! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem fanatyczką historii więc pewne naginanie faktów nie boli mnie tak, jak zabolałoby pasjonatów. Lubię też, jak autorzy skupiają się bardziej na obyczajowej sferze bohaterów, a elementy historii wplatają mniej lub bardziej zgrabnie w tło powieści. Trochę obawiam się depresyjności, o której piszesz, ale z drugiej strony temat inkwizycji i czarownic całkiem mnie interesuje (oczywiście tylko literacko :) ). Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń