poniedziałek, 22 grudnia 2014

"Marzenia" Jill Barnett

Wydawnictwo: Da Capo
Liczba stron: 320
Rok wydania: 1995

Zrzucenie ukochanego z drzewa z pewnością nie jest ani najlepszym początkiem znajomości, ani skutecznym sposobem na zdobycie jego serca, zwłaszcza dla Angielki, i to żyjącej w czasach, gdy narzeczonych poznaje się na balach czy w salonach.

Letitia Hornsby, niestety, od dziecka ma pecha, i nic nie wskazuje na to, by jej miłość do Richarda Lennoxa mogła zakończyć się szczęśliwie, zważywszy, że każde ich spotkanie kończy się katastrofą.
Czy pech przestanie prześladować Letitię, gdy na skutek dziwnego zbiegu okoliczności zostanie wraz z ukochanym uwięziona na statku przemytników? 

Powieść „Marzenia” autorstwa Jill Barnet była jednym z pierwszych, przeczytanych przeze mnie romansów historycznych. Kiedy byłam nastolatką, ta książka szalenie mi się podobała.  Choć tytuł powieści i nazwisko jej autorki w trakcie lat zaginęły gdzieś w meandrach mej pamięci, to ciągle pamiętałam główny wątek fabularny. Niedawno naszła mnie ogromna chęć na odświeżenie sobie tego  utworu. Dzięki kilku hasłom wpisanym w internetową wyszukiwarkę udało mi się w końcu odnaleźć tytuł książki, której lektura dostarczyła mi kiedyś mnóstwa pozytywnych emocji. Z ciekawością, ale i z pewną dozą obawy, ponownie sięgnęłam po „Marzenia”, zastanawiając się, czy powieść wytrzyma próbę czasu. Lektura nie była może równie emocjonująca i trzymająca w napięciu, jak podczas mojego pierwszego spotkania z tym tytułem (pamiętałam całkiem sporo z fabuły), ale nadal sprawiała mi przyjemność.

Główną bohaterką powieści, której akcja toczy się na początku XIX wieku jest Letitia Hornsby. Słodka i naiwna marzycielka, która ze względu na swój charakter i towarzyszący jej pech jest odrzucana przez socjetę. Letty jest jak chodzące nieszczęście - wydaje się, że sama jej obecność wywołuje ciąg katastrof. O destrukcyjnym wpływie Letty na otoczenie najlepiej wie Richard Lennox lord Downe, najbliższy sąsiad i obiekt uczuć dziewczyny. Kiedy Półdiablę Hornsbych jest w pobliżu, lordowi nie pozostaje nic oprócz modlitwy, która najczęściej i tak nie ratuje go od nieszczęśliwych i bolesnych wypadków. Opatrzność nie ulitowała się również nad zgnębionym Richardem, kiedy wpatrzona w niego dziewczyna postanowiła zrobić mu niespodziankę.

Zaczajona w zaroślach, czekająca na obiekt swych uczuć Letty i jej pies z piekła rodem Gus wystraszyli konia lorda, w wyniku czego ten zleciał z urwiska. Los chciał, że właśnie w tym momencie przemytnicy pod osłoną nocy ładowali na statek swój nielegalny towar. Letty, pies i poturbowany lord dostali się w niewolę. Porywacze nie mieli jednak pojęcia, jaki ogromny błąd popełniają wprowadzając Półdiablę na pokład swojego statku. Rozpoczyna się iskrząca humorem, wciągająca akcja powieści.

„Marzenia” to bardzo zabawny, słodki i rozczulający romans historyczny, w którym pojawia się pewna doza magii. Książkę czyta się naprawdę rewelacyjnie. W powieści dominuje komiczny nastrój. Czytając o kolejnych nieszczęśliwych wypadkach, które spotykają bohaterów nie sposób powstrzymać wybuchów śmiechu. Wątek romantyczny nie przysłaniał zabawnej fabuły, a stanowił jej subtelne uzupełnienie – uważam, że nie ma nic gorszego niż romans historyczny zdominowany przez opisy kolejnych, miłosnych schadzek bohaterów. Dobry romans historyczny oprócz porządnie poprowadzonego wątku romantycznego, powinien zawierać w sobie także ciekawą akcję i „Marzenia” zdecydowanie spełniają ten warunek.

Polecam tę książkę wszystkim czytelnikom szukającym porządnie napisanych, ciekawych i zabawnych romansów historycznych. Ta powieść jest według mnie jednym z ciekawszych utworów wpisujących się w ten gatunek.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz