czwartek, 7 stycznia 2016

"Zbrojni" Terry Pratchett

Cykl: Świat Dysku (tom 15)
Podcykl: Straż Miejsca (tom 2)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka (partner kolekcji Edipresse - Kolekcje Sp. z o.o.)
Liczba stron: 400
Rok wydania; 2015

Zostań prawdziwym mężczyzną w Straży! Straż Miejska potrzebuje ludzi!" Ale ci, których naprawdę dostaje, to m.in. kapral Marchewa (formalnie krasnolud), młodszy funkcjonariusz Cuddy (naprawdę krasnolud), młodszy funkcjonariusz Detrytus (troll), młodsza funkcjonariusz Angua (kobieta... na ogół) i kapral Nobbs (wykluczony z rasy ludzkiej za faule). Przyda im się każda pomoc. Bo zło unosi się w powietrzu, mord czai za progiem, a coś bardzo paskudnego na ulicach. Dobrze by było, gdyby wszystko udało się załatwić do południa, ponieważ wtedy właśnie kapitan Vimes oficjalnie przechodzi w stan spoczynku, oddaje odznakę i się żeni. A że wszystko to dzieje się w Ankh-Morpork, wiele rzeczy może się wydarzyć w samo południe.  


Za mną lektura kolejnej powieści autorstwa Terrego Pratchetta. Proza pisarza, - jak na razie - mnie zachwyca, przy okazji podnosi mi poziom endorfin we krwi i poprawia humor. „Zbrojni” piętnasty tom, cyklu „Świat Dysku”, drugi tom podserii o strażnikach z Ankh-Morpork, to literacki klejnocik. Niby jest to typowa powieść rozrywkowa, a tak naprawdę skrywa w sobie sporą dawkę literackiego bogactwa formy i treści. Nie sposób nie dostrzec w „Zbrojnych” świetnej i ironicznej satyry na kryminał. Uważny czytelnik odnajdzie w utworze parę smaczków, jak np. postać wzorowaną na Leonardzie do Vinci, czy choćby krótkie, ale zgrabne i zabawne nawiązanie do powieści „Lew, czarownica i stara szafa” C. S. Lewisa.  

Powieść jest genialnie napisana. Uwielbiam absurd stworzonego przez pisarza świata, specyficzny, ironiczny humor autora oraz swoisty dualizm powieści – jest to utwór literatury popularnej, ale pisarz stosuje chwyty, które niewątpliwie spodobają się czytelnikom nieco bardziej wymagającym, porusza również tematykę dyskryminacji. „Zbrojni” to kryminał osadzony w konwencji fantasy. Fabuła zawiera w sobie wszystkie obowiązkowe dla kryminału elementy – jest niebezpieczny morderca i zagmatwana, prawie idealna zbrodnia, są idealni i mniej idealni stróże prawa, jest przechodzący kryzys kapitan Straży. No i jest oczywiście śledztwo, które, według mnie, momentami ładnie karykaturuje i subtelnie wyśmiewa popularne chwyty stosowane przez autorów kryminałów.

Mocną storna tytułu są bohaterowie. Czytelnik po raz kolejny spotka się z dobrze znanymi z poprzedniej części postaciami – kapralem Marchewą, który nadal jest prostodusznym, szczerym, ale jednak już nieco wyrobionym przez życie w Ankh-Morpork adoptowanym krasnoludem; kapralem Nobbsem i sierżantem Colonem, pod skrzydła których trafiają nowi rekruci, przedstawiciele mniejszości etnicznych miasta. Nocna Straż wzbogaca się o trolla i krasnoluda oraz o przedstawicielkę płci pięknej. Nowi bohaterowie są fantastycznie wykreowania, a ich zachowanie nie raz doprowadza czytelnika do gromkiego śmiechu. Poznajemy również całą gamę postaci pobocznych – członków Gildii Błaznów, Gildii Skrytobójców, Gildii Żebraków, a nawet psy należące do psiej Gildii.

„Zbrojni” to kawał przyjemnej, zabawnej lektury. Czytelnicy znajdą w tym tytule ciekawą akcję, tajemnicę i olbrzymią dawkę humoru, a wszystko podlane pokaźną dawką wysokogatunkowego absurdu.

Czytałam, że Pratrchetta można kochać lub nienawidzić, ja –jak na razie- zdecydowanie zaliczam się do tej pierwszej grupy czytelników. Polecam.   

2 komentarze:

  1. Ja jeszcze nie znam prozy tego autora, ale mam już jego dwie książki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem bardzo ciekawa, czy powieści Pratchetta przypadną Ci do gustu :)

      Usuń