niedziela, 11 września 2011

"Wschodzący księżyc" Keri Arthur

Cykl: Zew nocy (tom 1)
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Erica
Ilość stron: 440
Rok wydania: 2011

Riley Jenson, na co dzień zatrudniona w biurze Departamentu Innych Ras w Melbourne, skrywa niezwykłą tajemnicę. Jest rzadko spotykanym połączeniem wilkołaka i wampira, ale jej wilcza natura dominuje. Nie chce być Strażnikiem, jak jej brat bliźniak, Rhoan, który musi zabijać, aby ochraniać ludzi. Jednak nie zawsze okoliczności sprzyjają naszym planom, czasem życie decyduje za nas... Zbliża się pełnia, która wilczą część Riley bierze w posiadanie i doprowadza do burzy zmysłów. Gdy Rhoan znika w trakcie misji, a tajemniczy, nagi i niezmiernie pociągający wampir staje na progu jej mieszkania, Riley wie, że zbliżają się kłopoty. Aby odszukać brata, angażuje się w sprawę tajemniczej śmierci Strażników Departamentu. Jakby tego było mało, pojawia się niebezpieczny szaleniec ogarnięty obsesyjną myślą stworzenia doskonałej istoty powstałej z połączenia kilku genów nieludzi...

"Wschodzący księżyc" jest pierwszą z serii dziewięciu książek o Riley Janson. Daj porwać się księżycowej gorączce i wejdź do świata, gdzie wilcza namiętność budzi do życia nawet nieumarłych...

Literatura spod znaku Paranormal bije rekordy popularności a autorzy prześcigają się by ich powieści wybijały się na tle innych pozycji tego gatunku. Niewątpliwie „Wschodzący księżyc” ma w sobie to coś, co wyróżnia ten tytuł z grona innych powieści obecnie zalewających nasz rynek wydawniczy. Niestety wydawnictwo, czy też tłumaczka, dopuściło się czegoś, co zaliczam do „grzechów kardynalnych” i czego absolutnie nie toleruję, a co znacząco wpłynęło na moją ostateczną opinię o książce i zaowocowało tym, że straciłam zaufanie do wydawnictwa.   

Już na samym początku „Wschodzącego księżyca” z winy tłumacza, czy też z powodu polityki wydawnictwa, czytelnik napotyka okrojenie tłumaczenia - tym samym zostaje pozbawiony podstawowej i bardzo ważnej informacji o pewnym elemencie świata przedstawionego.

Problem tkwi na stronie 7 i wiąże się z fragmentem zdania: „[…] często znikał, wykonując misję o których nawet nie mógł pisnąć słówka”. Po porównaniu tłumaczenia z oryginałem na jaw wychodzi, że z książki została usunięta niezwykle istotna informacja. W zacytowanym miejscu powinien znaleźć się opis czym jest „Departament ds. innych ras”: „Pracował dla Departamentu ds. innych ras – który był oddziałem rządowym, czymś pomiędzy wojskiem a policją. Większość ludzi myślała, że departament był jednostką policyjną specjalizującą się w chwytaniu przestępców nie będących ludźmi i ,pod wieloma względami, mieli rację. Ale departament zarówno w Australii jak i w innych krajach zajmował się także badaniami nad wszystkimi aspektami związanymi z innymi rasami, a jego strażnicy mieli  prawo pełnić rolę sędziów, przysięgłych i katów” (tłumaczenie moje).

Nie porównywałam reszty książki z oryginałem, ale opuszczenie tak znaczącej informacji, która na pewno pozwoliłaby czytelnikowi lepiej zrozumieć świat przedstawiony w książce budzi podejrzenie, że opuszczone mogło zostać o wiele więcej. Czuję się jakbym dostała wybrakowany towar. W książce rzeczywiście brakowało mi wyjaśnienia czym jest Departament - w związku z tym czułam zagubienie a moja ciekawość pozostała niezaspokojona. Takie pomijanie podstawowych treści budzi w czytelniku pytanie: „Co jeszcze zostało usunięte?”

Powieść odznacza się niebanalną acz trącącą kiczem fabułą. Rile Janson pół- wilkołak, pół- wampir (z przewagą tego pierwszego). Pracuje jako łącznik w Departamencie Innych Ras. Jako wilkołak kobieta, gdy tylko zbliż się pełnia ulega swym zwierzęcym instynktom, które każą jej oddawać się niepohamowanej namiętności. W społeczności wilkołaków przyjęte jest posiadanie wielu partnerów, nie obce są spotkania z nieznajomymi. Większość powieści stanowią opisy kolejnych spotkań Riley z kochankami. Odniosłam wrażenie, że akcja stanowiła tylko tło dla opisów schadzek trawionych księżycową gorączką wilkołaków.

 „Wschodzący księżyc” to zdecydowanie powieść dla dorosłych, w której dominuje gorąca zmysłowość i zwierzęca potrzeba spełnienia. I to właśnie ta zmysłowość i dzikość przyciąga do powieści.

Dopóki nie miałam świadomości, że powieść została w jakiś sposób okrojona, książka wydawała mi się ciekawa, zwłaszcza, że łamała obecną tendencją do „uczłowieczania” wszelkich nieludzkich istot. Wilkołaki, w wydaniu Keri Arthur, ulegają swym zwierzęcym instynktom a wampiry to aroganckie, unikające kąpieli maszyny do zabijania. Gdybym nie poczuła podczas lektury, że czegoś mi brakuje nigdy nie porównałabym tłumaczenia z oryginałem i może byłabym szczęśliwsza: „Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal”.

Seria „Zew nocy” dostanie ode mnie drugą szansę, a właściwie drugą szansę dostanie ode mnie Wydawnictwo i tłumaczka. Niebawem powinien dotrzeć do mnie drugi tom cyklu „Całując grzech” i wtedy okaże się czy zaufanie zostanie odbudowane i czy jeszcze kiedykolwiek sięgnę po książki Instytutu Wydawniczego Erica.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz