piątek, 27 września 2024

"Amityville horror" Jay Anson

Wydawnictwo: Vesper
Liczba stron: 266
Rok wydania: 2019

Gatunek: powieść grozy

Motywy: zabójstwo, nawiedzony dom

W literaturze nie ma wątku, który przerażałby mnie bardziej niż wątek nawiedzonego domu. Myśl o tym, że to wyjątkowe miejsce - które z założenia ma stanowić bezpieczną przystań dla człowieka - zostaje opanowane przez mroczne siły budzi we mnie paniczny lęk. Zwykle horrory, w których odnajduję wątek nawiedzonego domostwa wzbudzają we mnie silne poczucie paniki i przerażenia. Sięgając po „Amityville horror” Jaya Ansona liczyłam na naprawdę silne doznania, na to, że nie będę mogła czytać tej książki w nocy, bo pokona mnie strach. Niestety się przeliczyłam, a opowieść o nawiedzonym domu Lutzów przeczytałam z obojętnością.

Naprawdę nie wiem, co nie zagrało w tym tytule, bo wszystko zapowiadało naprawdę przerażającą powieść. Czy w końcu uodporniłam się na motyw nawiedzonego domu? A może chodzi o styl autora i sposób narracji, który mnie przypominał pozbawioną jakichkolwiek emocji, nieco nudnawą relację. Pisarz opowiada o niepokojących wydarzeniach, do których doszło w domu przy ulicy Ocean Avenue 112, ale ja nie czułam w trakcie śledzenia tej historii niepokoju, gdy stopniowo dochodziło do eskalacji dziwnych zjawisk. Nie czułam strachu Georga i Kathleen, co więcej, nie wierzyłam w historię, która miała ponoć wydarzyć się naprawdę. Nie odczuwałam wzrastającego napięcia i nie miałam poczucia, że zaraz może dojść do tragedii. Na moje emocje podczas lektury  niewątpliwie wpływ miało zachowanie bohaterów, którzy mimo niepokojących zjawisk prowadzili zwyczajne, codzienne życie. Według mnie pisarzowi niestety  nie udało się oddać całej grozy sytuacji, w której znalazła się rodzina Lutzów i to sprawiło, że ta opowieść wydała mi się nijaka, mimo obecności wątków, które powinny mnie przerazić.

Czy żałuję, że przeczytałam ta książkę? Mimo wszystko, nie. Choć nie spełniła ona moich oczekiwań, to uważam, że warto było poznać tę opowieść, która doczekała się wielu filmowych adaptacji – w tym mojej ulubionej z 2005 roku z Rayanem Reynoldsem w roli głównej (ekranizacja, którą obejrzałam kilka lat temu - w przeciwieństwie do książki - naprawdę mnie przeraziła).

niedziela, 1 września 2024

"Strzeż się damy" Elizabeth Fremantle

Seria: Trylogia Tudorów (tom 3)
Wydawnictwo Albatros
Liczba stron: 512
Rok wydania: 2024

Gatunek: powieść historyczna

Motywy: rządy Elżbiety I Tudor, dworskie życie, dworskie intrygi, polityka, miłość, walka o wpływy

 

„Strzeż się damy” jest ostatnim tomem trylogii Tudorów autorstwa Elizabeth Fremantle. Tym razem pisarka przenosi nas na dwór Elżbiety I, gdzie śledzimy losy jednej z ulubionych dwórek monarchini Penelope Deveraux, która jest siostrą jej faworyta hrabiego Essexa, śledzimy także poczynania jego politycznego przeciwnika Roberta Cecila.

Penelope poznajemy jako osiemnastoletnią dziewczynę, która po raz pierwszy zostaje zabrana na królewski dwór przez swoją opiekunkę hrabinę Huntingdon, bohaterka niemal natychmiast zdobywa sympatię Elżbiety i zostaje jedną z jej dam dworu. Niestety wkrótce zostaje wbrew własnej woli i uczuciom wydana za mąż za barona Richa. Penelope mogłaby zostać jedną z setek tysięcy potulnych kobiet, które są własnością męża, a ich najważniejszym zdaniem jest rodzić kolejnych dziedziców, szczęśliwy traf sprawia jednak, że odkrywa ona kompromitująca tajemnicę swojego partnera. Kobieta wykorzystuje sytuację i zawiera z małżonkiem umowę, dzięki której uzyskuje niezależność, co pozwala jej zaangażować się w polityczne rozgrywki mające pomóc osiągnąć sukces i umocnić pozycję rodziny Deveraux na królewskim dworze, a także daje jej swobodę w romantycznej sferze życia.

„Strzeż się damy” to fascynująca, przepełniona intrygami i walką o władzę opowieść o pewnej siebie kobiecie, która nie pozwoliła wtłoczyć się w sztywne ramy konwenansów. Wykreowana przez pisarkę Penelope jest bohaterką inteligentną, sprytną i lojalną, która potrafi zachować pozory, a potajemnie prowadzić niebezpieczne, polityczne rozgrywki, by pomóc osiągnąć sukces ukochanemu bratu i zapewnić wpływy rodzinie. Z zapartym tchem śledziłam polityczne roszady bohaterki  z pragnącym upadku hrabiego Essexa Cecilem i jego poplecznikami, podziwiałam jej bystry umysł i niezłomną siłę charakteru.

Elizabeth Fremantle po raz trzeci zabrała mnie w niezwykłą podróż na brytyjski dwór królewski i po raz kolejny była to niezwykle fascynująca i pełna emocji wycieczka w przeszłość. Być może się powtórzę, ale jeśli jesteście fanami powieści historycznej, która skupia się na polityce, intrygach, i dworskim życiu oraz obejmuje swoją fabuła czasy panowania dynastii Tudorów, to uważam, że ta powieść i cała trylogia powinny koniecznie znaleźć się na Waszych listach czytelniczych. Ja jestem „Trylogią Tudorów” oczarowana.

 

Współpraca barterowa z wydawnictwem Albatros