Gatunek: horror
Motywy: nawiedzony szpital, przemoc, cierpienie, elementy folkloru afgańskiego
„Szpital Filomeny" Grahama Mastertona to mroczny i krwawy horror, który główny wątek krąży wokół motywu będącego wariacją na temat nawiedzonego domu.
Lilian Chesterfield jest agentką nieruchomości, która realizuje zlecenie swojego życia. Kobieta rozpoczęła właśnie projekt przebudowy starego szpitala dla weteranów w luksusowy kompleks mieszkalny. Zlecenie, które miało jej zapewnić sukces, szybko staje się jednak przekleństwem. Na terenie opuszczonego ośrodka dochodzi do dziwnych wypadków, których ofiarami padają zatrudnieni przez Lilian mierniczy, w budynku słychać budzące dreszcze strachu krzyki.
Twardo stąpająca po ziemi Lilian nie wierzy w duchy, kiedy jednak niewytłumaczalne zjawiska przybierają na sile, a wszystkie racjonalne próby ich wytłumaczenia biorą w łeb, musi porzucić swój sceptycyzm i spróbować rozwiązać mroczną tajemnicę szpitala. Bohaterka razem z Mosesem Akinyemim – emerytowanym lekarzem Wojskowego Korpusu Medycznego, który służył w Afganistanie – rozpoczynają prywatne śledztwo.
Najnowszy horror Grahama Mastertona to historia dla czytelników o mocnych nerwach i żołądkach. Pisarz jak zwykle nie szczędzi w swojej książce brutalnych, ociekających krwią makabrycznych scen, które w równym stopniu wywołują przerażenie i obrzydzenie, którego źródłem są plastyczne i niezwykle szczegółowe opisy. Choć w powieści jest wiele przerażających momentów, to niestety tym razem Mastertonowi nie udało się mnie przestraszyć. Duży wpływ na to ma postawa głównych bohaterów, którzy niemal ze stoickim spokojem podchodzą do wydarzeń rozgrywających się w szpitalu, próbując z uporem maniaka wyjaśnić je w racjonalny sposób. Jeśli mam być szczera, to bohaterowie mnie głównie irytowali swoim zachowaniem, co niestety bardzo mocno wpłynęło na mój odbiór „Szpitala Filomeny”.
Graham Masterton miał niewątpliwie interesujący pomysł na powieść, ale tym razem – choć historia została oparta na uwielbianym przeze mnie wątku nawiedzonego miejsca – coś ewidentnie nie zagrało. Lubię prozę Mastertona, jego charakterystyczny styl i to, że w swoich horrorach wielokrotnie nawiązuje do podań, legend i folkloru różnych państw lub sięga do motywów literackich (na przykład w „Zjawie” pisarz według mnie genialnie odniósł się do baśni „Królowa śniegu”). W „Szpitalu Filomeny” główny wątek został oparty na historii z folklory afgańskiego, co uważam za plus powieści.
Nie znalazłam w „Szpitalu Filomeny” tego, czego szukałam.
Nie znaczy to jednak, że jest to zła powieść. Na pewno wielu czytelników poczuje dreszcze przerażenia, kiedy razem z bohaterami wejdzie do gmachu mrocznego szpitala dla weteranów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz