sobota, 9 stycznia 2016

"Walc o północy" Jennifer Blake

Wydawnictwo: Oxford Educational Sp. z o.o.
Liczba stron: 448
Rok wydania: 2011

Po śmierci narzeczonego, który zmarł na malarię, Amelia za namową ciotecznej babki zgadza się przyjąć oświadczyny bardzo atrakcyjnego i pełnego wdzięku Juliana. Wierzy, że mroczne lata w jej życiu dobiegły kresu. Ma nadzieję, że związek z Julianem zapewni jej oczekiwane szczęście. Niestety, nic nie jest takie proste, zwłaszcza kiedy Amelia odkryje, jaką rolę odgrywa w jej małżeństwie Robert Farnum, kuzyn męża. 



„Walc o północy” to niestety jeden z tych absurdalnych romansów historycznych, w których chodzi tylko o wplecenie w fabułę pokaźnej ilości scen erotycznych. Powieści wybitnie irytuje, opiera się na niedorzecznym i przewidywalnym wątku, a w zachowaniu bohaterów ciężko dostrzec choćby cień rozsądku, czy jakiegokolwiek prawdopodobnego umotywowania  psychologicznego podejmowanych przez nich decyzji i działań.

Bohaterką powieści jest Kreolka, młoda mężatka Amelia Peschier Declouet. Kobieta poślubiła przystojnego i niezwykle uprzejmego Juliana Declouet. Mąż jest troskliwym mężczyzną, ale ma jedną wadę – nie kwapi się do skonsumowania zawartego trzy miesiące temu małżeństwa. Sytuacja nagle się zmienia, kiedy do położonego w sąsiedztwie majątku powraca kuzyn Juliana, Robert Farnum.

Robert staje się częstym gościem w posiadłości, a Julian odnajduje w sobie nagle niespożyte pokłady namiętności i pod osłoną nieprzeniknionej nocy zaczyna odwiedzać swą małżonkę. Niestety mężczyzna ulatnia się z małżeńskiego łoża nim nastanie ranek, a w trakcie dnia bywa niedostępny i wyraźnie dystansuje się od żony.

Czytelnikowi nie trudno odgadnąć w jakim kierunku zmierza akcja powieści, jest to dość oczywiste. Autorka nie zachowuje równowagi. Julian jest postacią, która pojawia się z rzadka i nie nawiązuje on żadnych poważniejszych relacji z bohaterką, ciężko więc podejrzewać, że to rzeczywiście on jest namiętnym kochankiem, który zapałał nagłą atencją do ignorowanej do tej pory żony. Pisarka wplotła do fabuły kilka absurdów – noc jest tak ciemna, że Amelia nie jest w stanie rozpoznać mężczyzny, z którym oddaje się miłosnym igraszkom, przy czym nie jest ona na tyle mroczna, by kobieta nie mogła spokojnie udać się na nocny spacer.

Absurdalna jest reakcja głównej bohaterki, kiedy odkrywa, że padła ofiarą spisku teściowej i męża. Amelia przebacza pani Declouet i ją usprawiedliwia, przebacza mężowi, który oddał ją Robertowi jak jakiś przedmiot. Przebacza nawet kochankowi, który przecież ją wykorzystywał i podle oszukał, gdyż Amelia nie była świadoma, że oddaje się nie mężowi tylko jego kuzynowi. Zresztą, kobieta szybko pokazuje, że nie ma skrupułów i jest postacią niezwykle płytką i głupią, a cała sytuacja najwyraźniej jej nie dotknęła. Czytelnik szybko przekonuje się, że według zamysłu pisarki osiągnięcie fizycznej rozkoszy jest więcej warte niż szacunek do samego siebie i poczucie godności.  

Wiem, że w romansach historycznych można napotkać wiele absurdalnych zachowań, ale bohaterka, która godzi się, akceptuje, a nawet cieszy się, że została wykorzystana (bo wreszcie zaznała namiętności fizycznej i teraz bez niej żyć nie może) i dalej brnie w relację z mężczyzną, który tego dokonał, wywołuje we mnie ogromną irytację i złość.

Powieść Jennifer Blake jest niezwykle nudną, płytką i głupią do granic możliwości historią. Lektura mnie wymęczyła i zdenerwowała. Poziom absurdu w tym utworze okazała się dla mnie nie do przetrawienia.

8 komentarzy:

  1. Podziwiam za upór:) Ja bym przez nią nie przebrnęła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczyłam chyba, że autorka jeszcze czymś mnie zaskoczy. Byłam ciekawa, jak zareaguje bohaterka, kiedy odkryje prawdę.

      Niestety powieść okazała się dużym rozczarowaniem.

      Usuń
  2. No rzeczywiście strasznie głupia ta bohaterka :D W takim razie już wiem, by po ten romans nie sięgać - lubię ogólnie ten gatunek literatury, ale bez przesady, tak wielkim absurdom mówię zdecydowane NIE :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Także lubię ten gatunek :) Kiedy byłam nastolatką zachwycał mnie niemal każdy tytuł, teraz patrzę na romanse historyczne bardziej krytycznie. Niestety w wielu tytułach da się zauważyć różnego rodzaju absurdy :( W "Walcu o północy" autorka trochę przesadziła, fabuła i kreacja postaci są dla mnie zbyt naiwne i nieprawdopodobne.

      Usuń
  3. Że tak powiem: mocna recenzja :D

    z-ksiazka-w-reku.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opinia mocna, bo i książka wywołała we mnie wybitnie mocne emocje - niestety te negatywne. Główna bohaterka strasznie mnie irytowała swoim zachowaniem, a fabuła była dla mnie przewidywalna i niczym mnie nie zaskoczyła.

      Byłam bardzo ciekawa, co zrobi Amelia, kiedy odkryje, że padła ofiarą podłej manipulacji. Jej krótkotrwałe "wzburzenie" ciężko brać na poważnie, skoro za chwilę przebacza wszystkim winowajcom, a do tego odnawia stosunki z facetem, który w nocy podszywał się za jej męża.

      Usuń
  4. Ja kiedyś zaczytywałam się w romansach historycznych. Na oderwanie się od szarej rzeczywistości były odpowiednie. Mam kilka romansów z tej właśnie serii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja posiadam całkiem pokaźną liczbę książek z tej serii. Na studiach namiętnie je kolekcjonowałam, choć z czasem na lekturę bywało różnie. Najwyższa pora, by zmniejszyć liczbą nieprzeczytanych książek zalegających na moich półkach.

      Usuń