poniedziałek, 8 czerwca 2020

"Labirynt Fauna" Guillermo del Toro, Cornelia Funke

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 288
Rok wydania: 2019

Najpierw był film później książka. „Labirynt fauna” Guillerma del Toro i Corneli Funke to powieść niemal w całości będąca wierną kopią nagrodzonego trzema Oscrami filmu meksykańskiego reżysera. Choć filmu nigdy nie udało mi się obejrzeć - szczególnie mocno odpychały mnie groteskowe  postacie Pana i Bladego  Mężczyzny; ich wizerunki straszyły mnie z filmowych fotosów i przed latami  skutecznie zniechęciły do obejrzenia produkcji – po książkę sięgnęłam z zaciekawieniem.

Powieść zasadniczo w niczym nie różni się od swego pierwowzoru (wiem to, ponieważ sama autorka wspomina o tym w posłowiu). Conelia Funke wiernie oddała treść filmu, wzbogacając całą opowieść o dziesięć mrocznych, baśniowych fragmentów, w których pojawiają się wyjaśnienia dotyczące kluczowych elementów ekranizacji. Zresztą, cała historia przelana na karty książki jest dość brutalną, mocno niepokojącą baśnią, w której mała dziewczynka musi zmierzyć się ze śmiertelnie niebezpiecznymi próbami w świecie magii i nie mniej trudnymi wyzwaniami,  które stają przed nią w rzeczywistym życiu, gdzie czeka na nią okrutny ojczym, którego nazywa Wilkiem i ciężko chora, spodziewająca się dziecka matka.

„Labirynt fauna” okazał się nastrojową, wzruszającą, ale momentami również mocno brutalną powieść, którą mogą przeczytać nastolatkowie i osoby dorosłe. Stanowczo odradzam dawanie tego tytułu dzieciom, gdyż zbyt wiele jest w nim fragmentów, które młodego, wrażliwego czytelnika mogą przerazić. Mnie opowieść o Ofelii na swój sposób urzekła i wzruszyła (zwłaszcza rozdzierający serce finał). Kto wie, może wkrótce przełamię się i wreszcie obejrzę film?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz