Seria: Córka dymu i kości (tom 1)
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 400
Rok wydania: 2012
Na wszystkich kontynentach na drzwiach domów pojawiają się czarne odciski dłoni. Wypalają je skrzydlaci nieznajomi, którzy wkradają się do naszego świata przez szczelinę w niebie...
Przemierzająca
kręte uliczki zasypanej śniegiem Pragi siedemnastolatka ze szkoły sztuk
plastycznych zostanie wkrótce uwikłana w brutalną wojnę istot nie z
tego świata. I odkryje prawdę o sobie - zrodzonej z dymu i kości...
Jej
szkicowniki są pełne potworów. Mówi w wielu językach, nie tylko
ludzkich. Ma jaskrawoniebieskie niefarbowane włosy, niezwykłe tatuaże i
blizny. Kim jest?
Karou
prowadzi podwójne życie: jedno w Pradze jako utalentowana i tajemnicza
artystka, drugie w sekretnym sklepie, gdzie rządzi Brimstone - Dealer
Marzeń. Karou nie wie,skąd przybywa i czy jest tylko człowiekiem. Nie
wie, po co wyrusza przez magiczny portal na ryzykowne wyprawy. I nie
wie, do którego świata należy. Dopóki nie spotka najpiękniejszej istoty:
mężczyzny o skrzydłach z płomienia, ustach bez uśmiechu i oczach koloru
ognia, których spojrzenie jest jak płonący lont wypalający powietrze
pomiędzy nimi.
Wydawało mi się, że pula magicznych stworzeń, które można
wykorzystać do zasiedlenia światów w romansach paranormalnych i powieściach
fantastycznych skierowanych do nastolatek została już wyczerpana. Czytałam powieści
o wampirach, wilkołakach, aniołach, słyszałam o książkach, w których występują wróżki,
ale o chimerach nie miałam pojęcia.
„Córka dymu i kości” to tytuł, który zaskoczył mnie w wielu
momentach. Poczynając od wyboru miejsca akcji, przez kreację świata
fantastycznego, po sposób wykreowania bohaterki.
Akcja powieści rozgrywa się w malowniczej Pradze, gdzie niemal
na każdym rogu czy placu kręcą się artyści – fajnie, że autorka zrezygnowała z osadzenia
akcji w mrocznym, pełnym tajemnic, amerykańskim miasteczku.
Magiczne drzwi rozlokowane na całym świecie prowadzą do
tajemniczego sklepu, w którym w zamian za zęby nabywa się życzenia. – intrygujący pomysł fabularny.
Bohaterka to zaprawiona w walce siedemnastolatka, udająca
niezależnego kota chodzącego swoimi drogami, ale tak naprawdę panicznie bojąca
się samotności i odrzucenia przez swą niesamowitą, przybraną rodzinę – wreszcie
pojawia się silna postać kobieca, która nie czeka na ratunek przystojnego
wybranka serca, a jej problemy wychodzą poza kwestię wyboru jednego z dwóch
zakochanych w niej chłopców/mężczyzn
Pierwszy tom trylogii Lani Taylor jest obiecującym wprowadzeniem
do serii. Czytelnik poznaje główne postacie, wraz z Karou i jej kompanem
odkrywa przeszłość bohaterki i poznaje sytuację panującą w świecie Eretz, gdzie
toczy się krwawa wojna. Odcięta od magicznych drzwi dziewczyna, z pomocą
zafascynowanego nią serafina Akivy, próbuje znaleźć drogę do sklepu swego
opiekuna, po drodze odkrywając kim jest i dlaczego wychowywały ją chimery.
„Córka dymu i kości” przypomina
bardziej przygodową powieść fantastyczną niż romans paranormalny. To nie wątek
miłosny dominuje – jest on właściwie dodatkiem do opowieści mającej wprowadzić
czytelnika w historię trwającego wieki konfliktu, który niespodziewanie przeniósł
się do wymiaru zamieszkanego przez ludzi.
Powieść Taylor jest przyjemną i orzeźwiającą lekturą, która zdecydowanie
odstaje od typowych romansów paranormalnych. Tytuł pozytywnie wyróżnia się na
tle literatury romantycznej skierowanej do nastoletnich czytelniczek.
Mam tę książkę na czytelniczym celowniku. :) Widocznie rocznik '88 myśli podobnie i teraz nam się zgrywają książki które czytamy/chcemy przeczytać. :) Widzę, że była przyjemnym wytchnieniem po romansach Szackiego. :P
OdpowiedzUsuń(U mnie przyjemne wytchnienie w Piekle z "Ja, diablicą" ;) )
Kiedyś słuchałam audiobooka tej powieści na portalu nakanapie.pl - miło wspominam to doświadczenie :)
UsuńMożliwe, że mamy podobne gusta :) U mnie zadziałał mechanizm: popularny tytuł, większość mówi o nim w superlatywach = muszę sprawdzić, o co cały ten szum ;)
Świetne podejście. :) Też mam czasem ochotę przeczytać jakąś wychwaloną perełeczkę, żebym przekonała się, czy ona rzeczywiście taka błyszcząca, czy może jednak tak "twarda", że aż trudna do zgryzienia. :) Nie wszystko złoto, co na popularnych blogach świeci. :P
Usuń