poniedziałek, 27 maja 2019

"Sorge" Aleksandra Zielińska

Wydawnictwo: WAB
Liczba stron: 322
Rok wydania: 2019


Najnowsza powieść Aleksandry Zielińskiej to przejmująca opowieść o żałobie, wyrzutach sumienia i zatracaniu siebie. Jest to nietuzinkowa historia wpisująca się w ramy powieści psychologicznej, w której obecne są oniryzm, groza, elementy absurdu przywodzące na myśl prozę Jonathana Carrolla, a także realizm magiczny w stylu Olgi Tokarczuk.

 „Sorge’ jest pięknie napisaną, a zarazem straszną i  niezwykle bolesną opowieścią o trójce załamanych kobiet walczących ze swymi demonami  w zdawałoby się przeklętym miasteczkiem, którego są zakładniczkami. Narracja powieści została podzielona pomiędzy główne bohaterki: dziewczynę, jej babcię Adelę i Tulę.

Bohaterki wykreowane przez Aleksandrę Zielińską to fascynujące, bardzo złożone, tragiczne postacie borykające się z poważnymi problemami emocjonalnymi. Wszystkie trzy kobiety zaznały bolesnych strat, wszystkie trzy są pogrążone w żałobie, z której najczęściej nie potrafią się wyrwać. Każda z nich jest więźniem własnych destrukcyjnych wspomnień.

Dziewczyna, najmłodsza z bohaterek powieści, ma na sumieniu trzynaście dziecięcych dusz, a z piętnem złodziejki-morderczyni żyje niemal od niemowlęctwa, kiedy to przyszła na świat jako jedno z dwojga dzieci swej matki. Problem akceptacji siebie narastał w bohaterce od dnia narodzin, widmo martwej bliźniaczki nie pozwoliło zapomnieć o sobie nawet na moment, każąc kobiecie wieść dziwne, połowiczno-podwójne życie za siebie i za zmarłą. Emocjonalne problemy dziewczyny i wyrzuty sumienia z powodu przeżycia narastają, kiedy dochodzi do Trzasku – dramatycznego wypadku, który wstrząsa społecznością niewielkiego miasteczka Sorge.

Tula miała w życiu wszystko – urodę, prosperujący biznes, kochającego męża i córeczkę. Trzask zmienił młodą bizneswoman w osieroconą matkę, która nie potrafi wyrwać się z kręgu rozdzierającego bólu, i która z fascynacją, ale i pewną dozą niepokoju - podobnie jak reszta osieroconych matek i mieszkańców miasteczka - obserwuje dziewczynę, której Trzask nie zabrał.

Adela to najstarsza z trójki kobiet. Na psychikę Adeli Trzask zdaje się nie mieć większego wpływu. Starsza pani wydaje się być postacią zrównoważoną - w przeciwieństwie do dwóch młodszych bohaterek. Problemy, które ją dręczą nie są aż tak oczywiste i spektakularne, jak te męczące dziewczynę i Tulę. Adela z pozoru stanowi ostoję rodziny i lokalnej społeczności - to silna babka, która nie boi się zrywać z konwenansami i żyć wedle własnych zasad, teoretycznie. W rzeczywistości Adela coraz częściej miewa zaniki pamięci, a pogłębiająca się choroba stopniowo odbiera jej tożsamość i wrzuca ją w objęcia wstydu i strachu.

Aleksandra Zielińska napisała genialną, przepełnioną niedopowiedzeniami powieść. Jestem pod ogromnym wrażeniem kreacji psychologicznej postaci - zwłaszcza dziewczyny i Adeli. Mój podziw w tej powieści wzbudził również sposób kreacji przestrzeni.

Sorge - niewielkie miasto położone nad Wisłą to miejsce wyjątkowe. Miasto trochę magiczne, bo niczym baśniowe krainy położone na siedmiu wzgórzach, a zarazem mocno przerażające, gdyż jego przestrzeń naznacza głównie śmierć i żałoba. Z jednej strony to zwykłe małe miasteczko, z drugiej to niezwykle tajemnicza i mroczna kraina znajdująca się jakby poza czasem i przestrzenią, która przypominała mi nieco Prawiek Olgi Tokarczuk. Kraina posiadająca swoją wolę i moc wpływania na zachowania mieszkańców. To miejsce, które potrafi być bezduszne i okrutne, ale gdy nadchodzi odpowiedni czas – co widać w finale – jest zdolne podarować również spokój znękanym duszom.

Jeżeli poszukujecie oryginalnej, mocnej, momentami przerażającej prozy psychologicznej, zapraszam Was serdecznie do Sorge, miasta cudów i przekleństw, śmierci i żałoby! Aleksandra Zielińska zabierze Was w podróż, o której nie prędko zapomnicie.


Mówi Tula: „Wszędzie czuć tu zmarłych pod stopami, Gdy linią kolejową toczy się pociąg, ziemia trzęsie się od ich ruchów[…]W Sorge mamy dużo pogrzebów, a mało urodzeń”.


Mówi dziewczyna: „Mieszkam w miasteczku Boża Wola, które kiedyś było wsią, ale wszyscy wolą korzystać z dawnego niemieckiego przezwiska – Sorge oznacza troskę albo zmartwienie, a ludzie w Bożej woli są zarówno troskliwi, jak i martwią się na zapas”.


Mówi Adela: „Mieszkam w Sorge, z dziewczyną i jej ojcem, w domu z ogrodem i sadem. Śliwki rodzą się małe i sparszywiałe. Znam na pamięć wszystkie ścieżki w miasteczku, sama je wydeptywałam. W nocy słyszę jak turkocze pociąg na torach. Jako bardzo mała dziewczynka widziałam trupy u Czyżewskich, bo poszłam z dziadkiem Józefem do dworku zaraz po nocy kupały.  Dziadek Józef o tym nie wiedział”.

Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję serdecznie serwisowi nakanapie.pl 

 

niedziela, 19 maja 2019

"Oko pustyni" Richard Schwartz GORĄCA ZAPOWIEDŹ

Już 24 maja premiera "Oka pustyni" - trzeciego tomu trzymającej w napięciu serii high fantasy "Tajemnica Askiru". Już nie mogę się doczekać :)

Trzeci tom rewelacyjnej serii fantasy „Tajemnica Askiru” to skwar i egzotyka obcego emiratu, magia, przygoda i niezapomniani, wyraziści bohaterowie w najlepszym wydaniu.
W poszukiwaniu sojuszników w walce z niszczycielskim Thalakiem wojownik Havald, pół-elfka Leandra, mroczna elfka Zokora i pozostali członkowie drużyny trafiają do pustynnego Besarajnu. Są zmuszeni zostać tu dłużej, by uwolnić Leandrę z rąk handlarzy niewolników. Wpadają przy tym w wir walki o tron, która wstrząsa Gasalabadem, stolicą monarchii. Niebagatelną rolę odegra w niej magiczny artefakt − Oko Gasalabadu, a Havaldowi i jego towarzyszom przyjdzie się zmierzyć z politycznymi intrygami, knowaniami zamachowców, mroczną magią nekromantów i… ze sługą Arminem, któremu nie zamykają się usta.


Tutaj możecie przeczytać moją opinię o poprzednich dwóch tomach:

"Pierwszy róg"

"Drugi legion"

Mam dla Was również fragment powieści do pobrania: http://bit.ly/OKO-PUSTYNI-FRAGMENT

piątek, 17 maja 2019

"Koralina" Neil Gaiman

Wydawnictwo: MAG
Liczba stron: 112
Rok wydania: 2017


Czasami chciałabym cofnąć czas, by przekonać się, jak odebrałabym pewne powieści, gdybym przeczytała je dużo wcześniej – będąc na przykład dzieckiem. Takie pragnienie szczególnie mocno towarzyszyło mi podczas lektury „Koraliny” autorstwa Neila Gagmana.

„Koralina” to powieść grozy skierowana do młodego czytelnika. Jedenastoletnia, rezolutna tytułowa bohaterka przenosi się z rodzicami do nowego mieszkania, gdzie pewnego deszczowego dnia odkrywa drzwi prowadzące do świata zamieszkanego przez mroczne odbicia mieszkańców domu. Kiedy rodzice dziewczynki zostają porwani przez Drugą Matkę, Koralina udaje się do świata za drzwiami, by stanąć do walki z zamieszkującymi go maszkarami i ich ocalić.

Książka jest niesamowicie cieniutka i ma bardzo prostą fabułę. Obecne w niej wątki i sceny grozy może przeraziłyby dziecko, jednak u mnie nie wywołały jakichś głębokich emocji . W wypadku tego tytułu zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu jego animowana adaptacja, która została wzbogacona o kilka wątków - obejrzana kilka lat temu bajka rzeczywiście mnie przeraziła.

Zastanawiam się, jak odebrałabym „Koralinę”, gdybym przeczytała ją w wieku 10-15 lat. Czy opowieść o Drugiej Matce przestraszyłaby mnie i wywołała koszmary? Nabawiłabym się traumy? A może czułabym dreszczyk emocji i z zapartym tchem śledziłabym historię jedenastolatki, marząc by spotkała mnie podobna, niezwykła przygoda? Niestety nigdy się tego nie dowiem, a dorosła ja zdecydowanie woli animowaną wersję opowieści stworzonej przez Neila Gaimana.

niedziela, 5 maja 2019

"Mam na imię Jutro" Damian Dibben

Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 384
Rok wydania: 2019

„Mam na imię Jutro” to książka, którą bez wątpienia pokochają wszyscy miłośnicy zwierząt, a zwłaszcza psiarze. Utwór Damiena Dibbena to cudowna, nietuzinkowa powieść fantastyczna, w której autor w przepiękny sposób ukazał relacje łączące psa i jego właściciela. Brytyjczyk stworzył magiczną opowieść o bezgranicznej miłości, przyjaźni oraz wierności. Ta historia rozgrzewa serce i wzrusza do łez.

Narratorem opowieści jest Jutro – pies wiernie czekający przy drzwiach weneckiej katedry, z której przed laty zniknął jego ukochany towarzysz. Czytelnik staje się niejako powiernikiem stęsknionego, osamotnionego czworonoga, który każdego ranka budzi się z nadzieją, że to właśnie  tego dnia jego człowiek po niego wróci…

Po długich latach wegetacji, coś wreszcie zmienia się w powietrzu, Jutro wyczuwa w katedrze dobrze znany sobie, ulotny zapach. Niestety, zamiast wyczekiwanego pana czempion dostrzega jego największego wroga – niebezpiecznego i szalonego mężczyznę, który przez lata wzbudzał strach w jego właścicielu. Zrozpaczony do szaleństwa, pełen wątpliwości Jutro postanawia porzucić swój posterunek i podążyć śladem Vildera – mężczyzny, który jak się zdaje jako jedyny na całym świecie może doprowadzić go do przyjaciela.

„Mam na imię Jutro” to wyjątkowy utwór, który zaskakuje i zachwyca na wielu poziomach. Po pierwsze narracja – nie ma wielu powieści fantastycznych, w których narratorem byłby pies. Jutro to wyjątkowo wdzięczny narrator, który z zachwytem i psią niewinnością obserwuje otaczający go świat, to cudowne, kochające do głębi zwierzę, którego oddanie wzrusza czytelnika do łez  Po drugie tajemnica. Pies, jego właściciel i Vilder skrywają w sobie niezwykłe sekrety – jedne z nich zostaną odkryte przed czytelnikiem niemal natychmiast, na rozwiązanie niektórych przyjdzie jednak trochę poczekać – zaręczam jednak, że warto. Po trzecie emocje. Fabuła od nich kipi, a i czytelnik łatwo im ulega podczas lektury.

Mnie totalnie zauroczyła opowieść o Jutrze, jego właścicielu i Vilderze – piękna, momentami bolesna opowieść o długiej, skomplikowanej, naszpikowanej przeszkodami podróży, którą musieli pokonać ci niezwykli bohaterowie, by się odnaleźć.

Jeśli jesteście fanami fantastyki, kochacie nastrojowe, wzruszające opowieści, w których główną rolę grają zwierzęta, gorąco polecam Waszej uwadze powieść Damiana Dibbena. 



Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Albatros