sobota, 31 grudnia 2011

"Coco" Cristina Sánchez-Andrade

Wydawnictwo: Świat Książki
Ilość stron: 302
Rok wydania: 2008

Powieść obyczajowa. Pełna wzlotów i upadków historia słynnej projektantki mody: ambitnej i utalentowanej kobiety, nauczonej przez życie, że można polegać tylko na sobie. Jest Nowy Rok 1971. W luksusowym apartamencie hotelu Ritz, stara i samotna Coco wspomina swoje losy. Od biednego dzieciństwa i internatu, z której pewnego dnia uciekła w wielki świat, gdzie adorowali ją najprzystojniejsi mężczyźni epoki. Kapitalny portret jednej z pierwszych biznes-woman na tle szalonego Paryża I połowy XX wieku.

Coco Chanel to ikona mody. Kobieta, która wyznaczyła nowy styl rezygnując z przepychu stroju na rzecz jego prostoty i wygody. Twórczyni jednej z najlepiej rozpoznawanych marek ubrań. Kobieta, która swym nazwiskiem sygnowała jedne z najdroższych perfum na rynku Chanel No. 5. Twórczyni „małej czarnej” sukienki, która do dziś przez wiele kobiet uważana jest za obowiązkową pozycję w szafie, która może stanowić bazę zarówno stroju wieczorowego jaki i ubioru odpowiedniego na spotkanie biznesowe. Świat mody niewątpliwie wiele zawdzięcza Coco Chanel. Pod sławnym nazwiskiem ukrywała się jednak zwykła kobieta, która miała swoje słabostki i całe mnóstwo wad.

Cristina Sánchez-Andrade w swej powieści biograficznej „Coco”, próbuje przybliżyć czytelnikowi tą prawdziwą twarz Gabrielle Bonheur Chanel, która daleka jest od ideału. Czytając powieść należy pamiętać, że nie jest ona biografią, a opowieścią opartą na pewnych faktach z życia projektantki, uzupełnioną o interpretacje i dopowiedzenia autorki. „Coco” nie możemy traktować więc jako stuprocentowo, pewnego źródła informacji o życiorysie sławnej kreatorki mody.

W swym utworze Cristina Sánchez-Andrade stara się przed wszystkim nakreślić portret psychologiczny Coco Chanel. Pisarka portretuje ją jako niezwykle charyzmatyczną i egocentryczną kobietę, która w sekundzie potrafi wpaść w furię, i która w szale wściekłości zapomina o otaczających ją ludziach. Jeżeli coś idzie nie po myśli projektantki, ta urządza iście dramatyczne przedstawienia nie zważając na obserwatorów, na skandal, który wywołuje, urządza sceny i spektakle, kilkakrotnie dopuszcza się rękoczynów.

Coco jest kobietą o olbrzymiej ambicji i niezwykle silnej osobowości, jednak pod twardą skorupą zdecydowania ukrywa się osoba samotna, która popada w paranoję i ma wczesne objawy choroby psychicznej. Madame C… wstydzi się swego pochodzenia, dlatego ciągle tworzy nowe historyjki dotyczące swego dzieciństwa. Wymyślone opowieści stają się częścią legendy, którą tworzy o sobie projektantka.

Pisarka wykreowała niezwykle złożoną postać, która budzi w czytelniku współczucie ale i niechęć. Coco ukazana przez autorkę to kobieta wulgarna, brutalna i siejąca strach wśród swoich pracowników. Z drugiej strony to postać piekielnie wręcz ambitna, dążąca do perfekcji.

Książkę czytało mi się ciężko. Trzecioosobowa narracja jest raczej powolna i nie wciąga. Bohaterkę ciężko polubić i czytelnik raczej nie miałby ochoty zaprzyjaźnić się z Coco przedstawioną w powieści. W porównaniu z książką, o wiele lepiej wypada film w reżyserii Anne Fontaine z Audrey Tautou w roli głównej. Powieść mnie rozczarowała.

sobota, 24 grudnia 2011

Wesołych Świąt!

Tradycyjnie jak co roku sypią się życzenia wokół.
Większość życzy świąt obfitych i prezentów znakomitych, a ja życzę, moi mili, byście święta te spędzili tak jak każdy sobie marzy,
że mu kiedyś się przydarzy.
Może cicho bez hałasu wyjeżdżając gdzieś do lasu,
może w gronie swoich bliskich jedząc karpia z wspólnej miski,
może gdzieś tam w ciepłym kraju czując się jak Adam w raju,
może lepiąc gdzieś bałwana, jeśli śnieg popada z rana.
Może tak jak to lubicie licząc dziury na suficie,
sami zresztą chyba wiecie, gdzie najlepiej się czujecie.
Takie dla Was mamy życzenia w dniu Bożego Narodzenia.

 

Wszystkiego najlepszego!

piątek, 23 grudnia 2011

"Gra luster" Nora Roberts

Wydawnictwo: Harlequin
Ilość stron: 223
Rok wydania: 2011

Lindsay Dunne zrealizowała swe marzenie – została tancerką. Nie wiedziała, że droga do sławy będzie tak ciernista, lecz uważała, że mimo wszystko ten karkołomny wysiłek się opłacił. Radość tańczenia na scenie, niemilknące oklaski – na to warto było czekać. Gdy w końcu musiała zrezygnować ze świateł ramp, zrozumiała, że do szczęścia brakuje jej tylko miłości. Nie miała pojęcia, że jej zdobycie wymagać będzie równie wielkich poświęceń...
Balet to jeden z najpiękniejszych i zarazem najtrudniejszych tańców, który wymaga od tancerza wielu wyrzeczeń, morderczych treningów, ścisłej diety – innymi słowy niemal niewolniczego rygoru. Patrząc na lekkość ruchów wiotkich primabalerin i ich partnerów wydaje się, że nie sprawiają one tańczącym najmniejszego wysiłku, co stanowi całkowite złudzenie. Balet to taniec, który wymaga niezwykłej wytrzymałości fizycznej i giętkości ciała. Nawet jednodniowa przerwa w ćwiczeniach potrafi się niezwykle zemścić okropnymi zakwasami i bólem na nowo rozciąganego ciała. Nora Roberts w swej książce „Gra luster” nieco przybliża czytelnikowi wspaniały, a jednocześnie niezwykle rygorystyczny świat baletu.

Lindsay Dunne, była kiedyś jedną z najwspanialszych młodych primabalerin. Na skutek pewnych wydarzeń została jednak zmuszona do porzucenia kariery i powrotu z Nowego Jorku do rodzinnego Connecticut. Lindsay, dla której taniec zawsze był czymś wyjątkowym zakłada w rodzinnym mieście szkołę tańca i realizuje się jako nauczycielka. Matka kobiety nie bardzo może pogodzić się z decyzją córki, w której pokładała nadzieję na spełnienie swych własnych młodzieńczych marzeń o zostaniu primabaleriną.

Seth Bannion ceniony architekt przeprowadza się do Connecticut, by zapewnić swej osieroconej niedawno bratanicy spokój i czas na dojście do siebie po tragicznym wydarzeniu jakim była utrata obojga rodziców. Mężczyzna kupuje Dom na Klifie, tajemnicze miejsce, które od najmłodszych lat fascynowało swą magią Lindsay.

Nora Roberts, podobnie jak wiele innych autorek romansów, w „Grze luster” ponownie udowadnia prawdziwość powiedzenia „Kto się czubi, ten się lubi”. Lindsay i Seth poznają się w dość niezwykłych i niezbyt sympatycznych okolicznościach. Podczas ulewy Bannion omal nie potrąca biegnącej by schronić się przed deszczem baleriny, która ostatecznie ląduje w samym środku kałuży. Dla obojga bohaterów pierwsze spotkanie jest raczej nieprzyjemnym zdarzeniem, podczas którego wzajemnie oskarżają się o spowodowanie wypadku. Jak w romansach bywa, wzajemna niechęć dość szybko przekształca się w fascynację, a następnie w gorące uczucie.

Wzajemne relacje bohaterów nie należą do łatwych. Lindsay nieraz targają wątpliwości i pytania o słuszność swych uczuć. Ta marzycielka, czasami zatracająca się we własnych myślach, nie potrafi i nie chce być kolejną „przygodą” sławnego architekta, o związkach którego krąży mnóstwo plotek. Seth z kolei  bardzo często nie rozumie postępowania i motywów, które kierują nauczycielką tańca. Momentami wydawało mi się, że bohater nie do końca wierzy w prawdziwość uczuć kobiety, nie potrafi do końca jej zaufać.

„Gra luster” to typowy, schematyczny romans, ale nie świadczy to negatywie o książce. Pisarka stworzyła historię, która doświadczyła mi rozrywki, zaskakiwała humorem i we wspaniały sposób przybliżyła nieco „egzotyczny” świat baletu. Poza ciekawą historią miłosną, autorka w swym utworze zarysowała też nieco poważniejszą problematykę. Nora Roberts pokazuje jak niszczycielskie dla wzajemnych relacji potrafi być pragnienie rodzica, by jego dziecko spełniło nieziszczone w młodości marzenia. Lindsay kocha taniec, ale nie odczuwa potrzeby błyszczenia w świetle reflektorów. Kobieta realizuje się jako instruktorka tańca, podczas kiedy jej matka nieustannie przypomina córce, że powinna na nowo powrócić na scenę. Rzutuje to na relację matki z córką, które staję się napięte i zarazem przyczyniają się do narastaniu dystansu między kobietami.

Romanse Nory Roberts powszechnie uważane są za gorsze, w porównaniu do innych powieść tej autorki: powieści przygodowych, sensacyjnych, obyczajowych. Mnie ich lektura dostarcza rozrywki i porusza romantyczną strunę duszy. I choć warsztatowo oraz tematycznie w innych gatunkach pisarka może wykazuje o wiele większą biegłość stylu i pomysłowością na stworzenie fabuł, to właśnie od romansów swą pisarską przygodę Nora Roberts rozpoczęła. Także ja, poznawanie twórczości pani Roberts rozpoczęłam od tych mniej cenionych w jej dorobku powieści i opowiadań, i nie żałuję, bo są to  idealne pozycje, kiedy nie ma czasu na lekturę obszernych powieści.

sobota, 17 grudnia 2011

"Czerwień rubinu" Kerstin Gier - audiobook

Cykl: Trylogia czasu (tom 1)
Wydawca: Egmont
Łączny czas nagrania: 8 godzin 18 minut
Lektor: Małgorzata Lewińska


Pierwszy tom Trylogii czasu - w mistrzowskim wykonaniu Małgorzaty Lewińskiej. Podróże w czasie, tajemnicze bractwo, niebezpieczeństwa, miłość... ten audiobook  trudno będzie wyłączyć.



„Czerwień rubinu” to pierwszy tom „Trylogii czasu” napisanej przez Kerstin Gier. Rozliczne recenzje tej powieści zapowiadały mi lekturę oryginalnej, pełnej napięcia, nieprzewidywalnej historii młodej podróżniczki w czasie. Książka miała zachwycić mnie  barwnymi i ciekawymi opisami przeszłości, zauroczyć i zaczarować. Czy jednak tak się stało? Dzięki portalowi nakapanie.pl nie tylko zyskałam okazję do spotkania z tą „wspaniałą” lekturą, ale i otrzymałam możliwość przesłuchania pierwszego w mym życiu audioobooka.

 Powieść pani Gier należy do gatunku paranormal romance i  porusza mało wyeksploatowany (w tym gatunku literackim) wątek podróży w czasie. Wbrew powszechnym opiniom tematyka wędrówek w czasie jest dość popularna i pojawia się w rozlicznych książkach i  filmach. Na tle innych paranormali „Czerwień rubinu” wprowadza pewne urozmaicenie, ale książce daleko do miana oryginalnej. Pisarka wykorzystuje utarty już schemat: młoda, przeciętna, z pozoru normalna dziewczyna zyskuje nagle niesamowite umiejętności (możliwość podróży w czasie), z którymi musi się zmierzyć. Obok bohaterki bardzo szybko pojawia się przystojny, arogancki chłopak. Młodzi ludzie początkowo sobie niechętni szybko nawiązują nić porozumienia, a z czasem zaczynają odczuwać do siebie coś więcej.  

Pomimo schematycznej i przewidywalnej fabuły „Czerwień rubinu” ma w sobie coś, co sprawia, że książka wciąga czytelnika, który jest ciekaw dalszych losów jej bohaterów. Nie jest to jakaś wybitna powieść wybijająca się wśród innych paranormali, jak można wywnioskować z rozlicznych nieco na wyrost pisanych „laurek”. Powieść Kerstin Gier jest niewątpliwie interesująca, jednak w kategoriach dobrego czytadła, a nie „nowego objawienia” literatury spod znaku paranormal romance.

Jak wspomniałam wcześniej „Czerwień rubinu” to pierwsza książka, którą miałam okazję poznać w wersji audio. Wysłuchanie tej powieści dostarczyło mi całkiem nowych, pozytywnych wrażeń.  Już od bardzo dawna byłam ciekawa jak w praktyce wygląda odsłuchiwanie takiego audiobooka. Jako wzrokowiec obawiałam się jednak, że odbiór powieści przy pomocy zmysłu słuchu okaże się dla mnie niezbyt komfortowy. Wbrew oczekiwaniom nie  miałam żadnego problemu ze wsłuchiwaniem się w nagranie, nie pojawił się też żaden problem ze spadkiem koncentracji. Niespodziewanie dla  siebie samej byłam niezwykle skupiona na tekście czytanym przez Małgorzatę Lewińską. Aktorka, która jest mi znana głównie jako odtwórczyni roli Patrycji Cwał-Wiśniewskiej z serialu „Sąsiedzi” doskonale sobie poradziła jako lektorka. Mój wielki podziw zyskał sposób w jaki pani Małgorzata interpretowała postać ciotecznej babki głównej bohaterki oraz postać madame Rossini - dla mnie prawdziwy majstersztyk.

Jedynym minusem jaki dostrzegam w książce wydanej w formie audiobooka jest ilość czasu jaki trzeba poświęcić na jego odsłuchanie. Nagranie „Czerwieni rubinu” trwa 8 godzin i 18 minut, odbiorca musi dostosować się do tępa narzuconego przez lektorkę. W niektórych momentach siedziałam jak na szpilkach chcąc pójść dalej, przyspieszyć by szybciej dowiedzieć się co spotkało bohaterów.

Odsłuchanie „Czerwieni rubinu” było dla mnie  niezwykle ciekawym doświadczeniem i przekonało mnie(zagorzałą miłośniczkę wersji papierowej książek), że audiobooki też posiadają swój urok. Sama powieść, choć w mojej opinii schematyczna, pozostawiła we mnie ogromną ochotę na więcej i jeżeli tylko będę miała okazję sięgnę po drugi tom „Trylogii czasu” – „Błękit szafiru”.


Recenzja pierwotnie opublikowana   na portalu:

piątek, 16 grudnia 2011

"Kurier" Robert Muchamore

Cykl: CHERUB (tom 2)
Wydawnictwo: Egmont
Ilość stron: 280
Rok wydania: 2007

Kiedy cherubini wyruszają na akcję, nikt nie podejrzewa, że te słodkie dzieciaki to świetnie wyszkoleni zawodowi szpiedzy, pomagający w rozbijaniu organizacji przestępczych, które od lat grają na nosie policji i tajnemu wywiadowi.

James Adams otrzymuje zadanie specjalne w operacji wymierzonej przeciwko najpotężniejszemu handlarzowi kokainy w Europie. Jeżeli chce odnieść sukces, będzie musiał zrobić dobry użytek z umiejętności, jakich nabył na specjalistycznych szkoleniach. Powód, dla którego CHERUB odnosi sukcesy, jest prosty: dorośli nie podejrzewają, że mogą szpiegować ich dzieci. Oficjalnie nieletni agenci nie istnieją.

„Kurier” to drugi tom serii o młodocianych agentach ściśle tajnej organizacji CHERUB. Książka nie odbiega poziomem od swej poprzedniczki „Rekruta”. Przed nastoletnimi agentami tym razem zostanie postawione zadanie rozpracowania narkotykowej szajki.

James Adams, po tym jak stracił matkę, został zwerbowany przez tajemniczą organizację CHERUB. Chłopiec, który kończy właśnie dwanaście lat przeszedł niezwykle wyczerpujące fizycznie i psychicznie szkolenie na agenta, zdążył też z sukcesem odbyć swoją pierwszą misję. Za wyjątkową skuteczność James został wyróżniony granatową koszulką – symbolem świadczącym o niezwykłej efektywności agenta podczas wykonywania zadania, którym było rozpracowanie grupy terrorystycznej. W tomie drugim James i trójka jego  znajomych  będzie infiltrowała szefa kartelu narkotykowego.

Zadaniem nastoletnich szpiegów będzie zaprzyjaźnienie się z czwórką dzieci Keitha Moore’a, bossa narkotykowego. Na pierwszy rzut oka, Keith wydaje się bohaterowi bardzo sympatycznym facetem, świetnym ojcem. Jak jednak często bywa pozory mogą mylić.

Z pozoru normalny i sympatyczny mężczyzna dorobił się ogromnego majątku na sprzedaży narkotyków, które niszczą życie uzależnionych od nich ludzi. Do rozprowadzania towaru wykorzystuje dzieci, które z czasem popadają z konflikt z prawem i bardzo często same ulegają zgubnemu nałogowi. Jamesowi udaje się zaprzyjaźnić z najstarszym synem szefa kartelu – Juniorem. Dzięki swej sile i umiejętności walki bardzo szybko zyskuje on w oczach przyjaciół chłopaka, którzy pracują jako kurierzy dowożący towar do klientów - nastoletniemu agentowi udaje się zostać jednym z nich. Jak poradzi sobie James i jego towarzysze w misji, w której znajdą się tak blisko odurzającego środka, który jest na wyciągnięciem ręki? Czy zwycięży rozsądek i poczucie obowiązku, a może bohaterowie sięgną po ten zakazany owoc? Z tej misji nie wszyscy powrócą do siedziby CHERUBA, a jeden z bohaterów zostanie zmuszony do podjęcia walki o własne życie.

Oprócz sensacyjnej i wciągającej przygody nastoletnich cherubów, w tym tomie czytelnik będzie miał okazję zerknąć na szkolenie podstawowe młodszej siostry Jamesa- Laury. Uchylając nieco rąbka tajemnicy mogę zdradzić wam, że Laura jest równie impulsywną postacią jak jej brat - doprowadzi ją to do kłopotów, a jednocześnie zapewni ogromny szacunek wszystkich agentów CHERUBA.  Jeśli chcecie dowiedzieć się co takiego zrobiła Laura, odsyłam was do  lektury „Kuriera”.

Drugi tom cyklu CHERUB jest świetną, sensacyjną powieścią, w której nie brak napięcia i brawurowych akcji. Książka wciąga praktycznie od pierwszej strony i nie pozwala się oderwać aż do końca. Nieco wątpliwości może budzić zachowanie postaci: James to niemal typowy James Bond, tylko że w młodszej wersji – każda nowa misja równa się znalezieniu następnej dziewczyny, której bohater na koniec łamie serce. Jak dla mnie, pomysł trochę dziwny. Niezwykle trudno jest mi wyobrazić sobie dwunastoletniego pożeracza damskich serc, który zapewne nie przeszedł jeszcze mutacji głosu! Kto wie, może nastolatkowi czytającemu książkę taka kreacja bohatera się podoba i wydaje się naturalna?  Nieco bardziej zaawansowanemu w wieku czytelnikowi pozostaje przymknąć oko na książkowy wiek bohatera i popuścić wodze fantazji.

„Kurier” pozostawił we mnie wielką ochotę na więcej. Już niedługo planuję sięgnąć po kolejny tom serii, którą zdążyłam polubić po przeczytaniu zaledwie dwóch tomów.

niedziela, 11 grudnia 2011

"Rekrut" Robert Muchamore

Cykl: CHERUB (tom1)
Wydawnictwo: Egmont
Ilość stron: 320
Rok wydania 2007


Terrorystka nie otwiera drzwi obcym w obawie przed tajnymi funkcjonariuszami policji i agentami służb bezpieczeństwa. Jednak jej dzieci przyprowadzają swoich kolegów i biegają z nimi po całym domu. Kobieta nie ma pojęcia, że jedno z dzieci założyło podsłuch w każdym pokoju, skopiowało zawartość dysku komputera i sfotografowało notes z adresami. To dziecko pracuje dla CHERUBA. Agenci CHERUBA mają od dziesięciu do siedemnastu lat. Ich zadaniem jest prześlizgiwanie się pod radarem uwagi dorosłych i zdobywanie informacji, dzięki którym przestępcy i terroryści posyłani są za kratki. Oficjalnie dziecięcy agenci nie istnieją.

 
„Rekrut” to pierwszy tom, liczącego 13 pozycji, cyklu powieści dla młodzieży CHERUB. Seria ta przeznaczona głównie dla młodszych czytelników, powstała właściwie dzięki bratankowi Roberta Muchamore’ a. W 1999 odwiedzając w Australii swą siostrę, pisarz usłyszał od jej syna, że nie ma ciekawych książek, które ten mógłby czytać. Wtedy to zrodziła się w autorze myśl, że może w literaturze dziecięcej znajduje się jakaś nisza. Muchamore zaczął zastanawiać się co on sam chętnie przeczytałby w wieku 12-13 lat, w wieku, w którym jest się za starym na książki skierowane dla dzieci, ale ciągle za młodym na czytanie literatury przeznaczonej dla dorosłych. W takich właśnie okolicznościach w 2001 roku Robert Muchamore rozpoczął pracę nad pierwszą powieścią swego cyklu – „Rekrutem”.

Na początku 2001 roku pisarz ukończył pracę nad książką, która pierwotnie nosiła tytuł Cherub 1.0. Powieść po raz pierwszy ukazała się w kwietniu 2004 roku i nie zyskała szerszego rozgłosu. Seria zaczęła nabierać popularności dopiero w 2005 roku wraz z wydaniem jej trzeciego tomu „Maximum ride” (polski tytuł „Ucieczka”). Dzisiaj cykl CHERUB osiągnął międzynarodowy sukces. Książki serii zostały przetłumaczone na ponad dwadzieścia języków i sprzedały się w milionach kopii.

Pomimo, że „Rekrut” jest powieścią skierowaną do młodych czytelników, bez reszty dałam się wciągnąć światowi stworzonemu przez Roberta Mochmore’a. Z rosnącą  fascynacją, pożerając kolejne strony, całkowicie oddałam się lekturze książki, która przypominała mi niezwykle udane połączenie serialu „La Femme Nikita” i filmów „James Bond”  oraz „Cody Banks”.

James to jedenastoletni chłopiec, który ma niezwykłą skłonność do wpadania w kłopoty, a jak wszyscy wiemy, kłopoty lubią chodzić parami. Już na pierwszych stronach powieści za sprawą bohatera poważnemu wypadkowi ulega jedna z jego szkolnych koleżanek, która obraziła matkę chłopca. W ferworze wściekłości James popycha swą nauczycielkę, która również doświadcza fizycznego urazu. Zdenerwowany chłopak wybiega ze szkoły i wraca do domu, gdzie okazuje się, że jego matka i były ojczym urządzili sobie imprezę, by nie przeszkadzać dorosłym zostaje wysłany przez rodzicielkę, by odebrać młodszą siostrę Laurę ze szkoły. James po raz kolejny wpada w kłopoty – zostaje pobity przez brata dziewczyny, którą zaatakował w szkole. Wydaje się, że limit nieszczęść został już wyczerpany, a jednak rodzeństwo czeka jeszcze straszniejsze wydarzenie. W domu okazuje się, że ich matka nie żyje, James i Laura zostają rozdzieleni. Chłopak trafia do domu dziecka, a jego siostra do swego biologicznego ojca Rona, który robi wszystko, by utrudnić im spotykanie się.

Wykazującym niezwykłe umiejętności z zakresu matematyki Jamesem zaczyna interesować się tajemnicza organizacja CHERUB. Po kolejnym wybryku chłopaka jakim jest próba kradzieży piwa, James trafia do ich siedziby i otrzymuje szansę na naprawienie swego życia, to szansa na wyjście na prostą. Życie w tajnym ośrodku Cheruba nie jest jednak łatwizną i James o buntowniczej naturze będzie musiał poddać się ostremu rygorowi i niemal zabójczemu szkoleniu, które ma go przygotować do roli agenta.

„Rekrut” to wciągająca i fascynująca powieść, którą czytałam z wypiekami na twarzy. Robert Muchamoore miał bardzo ciekawy pomysł na fabułę i choć jego książki pisane są dla nastolatków, to na pewno znajdą odbiorców także wśród starszego czytelnika. W bardzo wielu momentach zachowanie postaci niezbyt przystawało do ich wieku, wielokrotnie odnosiłam wrażenie, że James nie jest jedenastolatkiem, a znacznie starszym chłopcem, i może właśnie to sprawiło, że czytana przeze mnie książka pomimo, że jej  bohater jest tak młody,  przypadła mi do gustu. Bo choć James miał jedenaście lat, tak naprawdę w mojej wyobraźni przybierał postać nieco starszego chłopaka, nastolatka i dzięki temu bohater stawał się mi bliższy, łatwiej było mi go polubić.  Polecam „Rekruta” każdemu, niezależnie od wieku, bo naprawdę ciekawe książki nic sobie nie robią z założeń o docelowej grupie wiekowej czytelnika. Dobre książki potrafią złowić serca, zarówno tych młodych jak i starszych ludzi, a jedną z nich niewątpliwie jest „Rekrut”.