wtorek, 27 marca 2012

"Dni powszednie państwa Kowalskich" Maria Kuncewiczowa

Wydawnictwo: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza
Ilość stron: 251
Rok wydania: 1984

 „Dni powszednie państwa Kowalskich” to pierwsza w Polsce powieść radiowa. W roku 1937 Jan Parandowski piastował kierownicze stanowisko w radiu warszawskim. Odwiedzając Kazimierz, będąc pod dużym wrażeniem „Dyliżansu warszawskiego”, zaproponował Marii Kuncewiczowej, by wykonała dla radia pewną pracę. Pisarka miałaby stworzyć coś  w rodzaju scenek z życia w Warszawie. Po powrocie do miasta, Maria została wtajemniczona w szczegóły projektu przez Emilię Grocholską, która była kierowniczką działu kobiecego w warszawskim radiu. Kuncewiczowa miała stworzyć szereg scen i rozmów, które poruszałyby temat kultury i życia codziennego. Cykl miał przede wszystkim służyć pomocą młodym parom w rozwiązywaniu problemów takich jak: poszukiwanie nowego mieszkania, higiena dziecka.

Pisarka bardzo szybko zrezygnowała z dydaktycznego charakteru projektu - „Dni powszednie państwa Kowalskich” przyjęły postać radiowej powieści obyczajowej:

O okazało się, w trakcie roboty, że wystarczy łapać codzienność na gorącym uczynku i pamiętać, że tylko ten nie grzeszy, co śpi albo umarł. [s. 169]

Wszystko rozpoczyna się od wstępu. Tajemniczy człowiek – Strzyga, Cień, nietoperz, zwany  Narratorem wprowadza czytelnika w świat państwa Kowalskich, których namiętnie podsłuchuje. A oto to, co doprowadziło do tego, że czytelnik może śledzić ich losy:

Podobno jakaś sąsiadka mego losu – taka sama Strzyga jak ja – pewnie Autorka- podsłuchała przez ścianę, co ja sobie o cudzych przygodach opowiadam, wszystko zapisała i poleciała do faceta, który się nazywa Wydawca (niektórzy wymawiają – Wybawca, inni – Wydławca). I całe to moje ględzenie o Kowalskich zostało wydrukowane [ s. 5]

Irena i Paweł są przeciętnym młodym małżeństwem, które przeżywa swoje miodowe miesiące, jednak jak w każdym związku i u nich pojawiają się kłótnie, niesnaski, zazdrość. Młodzi marzą o własnym domu, miewają problemu finansowe, w pracy nie zawsze układa się tak, jakby chcieli. Irka jest zazdrosna o panią inżynierową, Paweł o sąsiada. Państwo Kowalscy padają ofiarą kradzieży, wyjeżdżają na wakacje, odwiedzają rodzinę i przyjmują wizyty bliskich w swoim mieszkaniu. Sytuacje jakie przydarzają się bohaterom to typowe, codzienne wydarzenia z życia niemal każdego człowieka. Każdy z nas może znaleźć się w sytuacji w jakiej znajdują się w danym momencie Kowalscy.

Pewnego dnia Narrator odkrywa, że jego podopieczni zniknęli, ulotnili się z zajmowanego mieszkania i ślad po nich zaginął. Gdzie są Kowalscy? Cień snuje najdziwniejsze przypuszczenia Kiedy ostatni podsłuchiwał Kowalskich, para miała wyraźne problemu. Czyżby się rozstali? Po kilku miesiącach Narratir dostaje odpowiedź. Rodzina Kowalskich się powiększyła! Małżeństwo weszło w nowy etap życia.

Moje wydanie „Dni powszednich państwa Kowalskich” podzielone jest na trzy części:
- Dni powszednie państwa Kowalskich
- Kowalscy się odnaleźli
- Kowalscy w Anglii

Dwie pierwsze części to zapis z codziennego życia młodego małżeństwa. Ostatnia część rozgrywa się w powojennej rzeczywistości, w Anglii. Paweł po wybuchu wojny wyjechał i został lotnikiem. Irena i syn Kowalskich – Jerzy - pozostali w kraju szarpanym wojną. Małżeństwo, po koszmarze rozstania, spotyka się ponownie w Anglii. Paweł i Irena są inni niż w pierwszych częściach powieści. Wtedy beztroscy i zakochani, teraz uczą się siebie na nowo. Jerzy musi zaakceptować i pokochać ojca, którego nie było przy nim ani przy matce. Irena miewa koszmary. Rodzina Kowalskich musi odnaleźć siebie i swoją tożsamość w nowej, obcej rzeczywistości.

„Dni powszechne państwa Kowalskich” czytałam z dużą przyjemnością. Kuncewiczowa stworzyła bohaterów, z którymi niezwykle łatwo się utożsamić. Nie bez powodu pisarka wybrała dla swoich postaci nazwisko „Kowalski”, które jest symbolem powszedniości. Pierwsze dwie części powieści radiowej są utrzymane w tonie lekkim, nierzadko pojawiają się zabawne dialogi. Część „Kowalscy w Anglii” wzruszyła mnie i zmusiła do refleksji. Wspomnienia wojenne, nawet jeżeli przedstawione tylko w formie dialogu bez analizy psychologicznej, poruszyły moje uczucia. Kowalscy zostali skrzywdzeni przez wojnę i już nic nie wróci im tego beztroskiego życia, które było ich udziałem w początkowym okresie małżeństwa. Problemy, które wtedy ich dręczyły okazują się niczym w zestawieniu z okropnościami jakie musieli przeżyć. Nadzieję daje im wyjazd do kraju, w którym nie będą obcymi i, w którym nie będą nękać ich wspomnienia, do miejsca, w którym każdy jest równy i gdzie króluje hasło liberty. Narrator i czytelnik pozostawiają Kowalskich na progu nowego życia pełnego nadziei…


  Akcja zorganizowana przez Lirael

niedziela, 25 marca 2012

"Porwanie" Wolf Haas

Tytuł: Porwanie
Autor: Wolf Haas
Wydawnictwo: G+J Gruner+Jahr Polska
Ilość stron: 232
Rok wydania: 2012

Możesz wierzyć albo nie. Brenner znów się zjawia. Comeback, jakiego jeszcze nie było.

Simon Brenner, były policjant i detektyw, znalazł wreszcie dobrą pracę. Nigdy w życiu nie czuł się tak dobrze. Ale nie byłby Brennerem, gdyby tak trwało dłużej i gdyby znów coś się nie wydarzyło. Tak więc tabliczka czekolady wywołuje reakcję łańcuchową, zakończoną siedmioma pogrzebami.

„Porwanie” to najnowsza powieść popularnego austriackiego pisarza Wolfa Haasa, w której czytelnik, już po raz siódmy, spotka się z postacią Simona Brennera – byłego austriackiego policjanta i detektywa.

Kryminalne powieści pisarza, z Brennerem w roli głównej, były kilkakrotnie nagradzane, trzy z nich zostały sfilmowane. Komentarze, które znajdują się na drugiej stronie książki i te zamieszczone na tylnej okładce sugerują, że sięgając po „Porwanie” będę miała do czynienia z utworem wybitnym, który daleko w tyle pozostawia za sobą inne powieści kryminalne, ba! z niektórych opinii można wywnioskować, że czytając tę książkę odbędę spotkanie z  „Wielką sztuką” niezwykle docenianą przez krytykę literacką. Czy rzeczywiście powieść Wolfa Haasa jest tak niesamowita i wyjątkowa?

Simon Brenner jest byłym policjantem i detektywem po pięćdziesiątce, który obecnie pracuje jako szofer dla potentata budowlanego Kressdorfa i jego żony, która prowadzi klinikę aborcyjną w Wiedniu. Głównym zadaniem bohatera jest przeważnie wożenie córki pracodawców - Helenki, na spotkania z ojcem, który pracuje nad dużym i intratnym projektem budowlanym w Monachium. Podczas jednego z kursów Brenner ze zdziwieniem odkrywa, że zapomniał zatankować. Wizyta na stacji benzynowej kończy się tragedią – Helenka znika z samochodu. Kiedy Simon odkrywa brak pasażerki doznaje szoku. Z uporem maniaka przeszukuje samochód, biega dookoła stacji tracąc cenny czas. Kiedy wreszcie odzyskuje rozsądek i uświadamia sobie, że jego podopieczna została porwana porywacze są już bardzo daleko. Brenner, który szczerze pokochał małą Helenką postanawia niezależnie od policji przeprowadzić swoje własne śledztwo.

Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy kiedy zaczęłam czytać „Porwanie” był sposób prowadzenia narracji. Autor-narrator zwraca się bezpośrednio do czytelnika, co wywołuje wrażenie jakbym siedziała z dobrym znajomym przy kawie i słuchała snutej przez niego opowieści. Początkowo takie bezpośrednie zwroty do czytelnika wydają się nieco dziwne, wiąże się to zapewne z faktem, że taka narracja jest rzadko spotykana i dla większości czytelników będzie stanowiła ona nowość.

Powieść przepełniona jest czarnym humorem i groteską. Zagadka kryminalna jest ciekawa, pojawiają się niespodziewane zwroty akcji. Autor wprowadza do fabuły ciekawe rozwiązania. Polski tytuł sugeruje, że kluczowym elementem powieści jest porwanie. W trakcie lektury wychodzą na jaw nowe informacje, uprowadzenie dziewczynki nie należy nawet do czubka góry lodowej afery, którą odkrywa były detektyw. Interesującym wątkiem jaki pojawia się w powieści jest konflikt pomiędzy kliniką aborcyjną a organizacją chroniąca życie - Proleben.

Po przeczytaniu „Porwania” nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, czy ta powieść wpisuje się w nurt prozy wybitnej - nie chcę oceniać tej książki na wyrost. Uważam, że utwór Wolfa Haasa to dobra i interesująca opowieść kryminalna, która służy przede wszystkim rozrywce.



Książka  przekazana do recenzji przez portal nakanapie.pl. Serdecznie dziękuję :-)

niedziela, 18 marca 2012

"Dwa księżyce" Maria Kuncewiczowa

Wydawnictwo: Wydawnictwo Lubelskie
Ilość stron: 263
Rok wydania: 1989


„Dwa księżyce” Marii Kuncewiczowej przenoszą czytelnika do nadwiślańskiego Kazimierza Dolnego. Wakacje, w malowniczym miasteczku koegzystują obok siebie stali mieszkańcy Kazimierza i przyjezdni urlopowicze. Miejscowi mają swoje problemy i próbują żyć. Przyjezdni to w większości artyści poszukujący wytchnienia od szumu wielkiego miasta i natchnienia do tworzenia nowych dzieł. Stałym mieszkańcom miasteczka przyświeca czerwony księżyc – księżyc, który dopiero  podniósł się znad ziemi, przyziemny, wczesny, wołający utrudzonych mieszkańców by złożyli utrudzone głowy na poduszki i oddali się odpoczynkowi. Przyjezdnym drogę, z wysokiego nieba, oświetla biały księżyc – księżyc zabaw i swawoli, wzywający do balu i nocnych spotkań w ruinach, księżyc wzniosły.

Opowieści wchodzące w skład zbioru „Dwa księżyce” to z pozoru oderwane od siebie opowiadania. „Z pozoru”, gdyż już po lekturze trzeciego z utworów czytelnik uświadamia sobie, że narrator przywołuje sceny z życia bohaterów, którzy pojawili się w tytułowej, pierwszej nowelce. Przedstawione historie łączą się poprzez postacie, które w nich występują.

Czytelnik poznaje całą rzeszę interesujących ludzi. Począwszy od ślepego Michała, który jest obiektem kpin mieszkańców, przez ofiarę przemocy domowej, która jest szczęśliwa bo jest w domu, po zblazowanego malarza pragnącego namalować Boga i ekscentryczną, dyrygującą innymi Menę. Bohaterowie opowiadań są różnorodni - każdy ma inne problemy, marzenia, pragnienia. W każdej z przedstawionych postaci można znaleźć coś ciekawego, wszystkie znajdujące się w zbiorze historie wciągają. Do najbardziej lubianych przeze mnie opowiadań zdecydowanie należy „Majowe stadło”. Przepiękna, acz smutna, historia o miłości tak ogromnej, że inni ludzie jej zazdrościli do tego stopnia, że wyśmiewali się ze zgodnego małżeństwa.

Kuncewiczowa w „Dwóch księżycach” fantastycznie operuje językiem. Kiedy przedstawiane historie dotyczą ludzi prostych, taką też formę przyjmuje język, który pełni przede wszystkim funkcję komunikacyjną. Kiedy bohaterami opowiadania są przyjezdni artyści pisarka posługuje się językiem wzniosłym, bogatym w opisy, niekiedy pojawiają się wyrazy obce.

W opowiadaniach zafascynowały mnie różnice, które występują pomiędzy mieszkańcami, a przyjezdnymi letnikami. Różnice te nie opierają się tylko na języku postaci. Mieszkańcy Kazimierza mają problemy przyziemne, związane z życiem codziennym. Artyści natomiast ulegają rozterkom duchowym, czują głód metafizyki, przeżywają cierpienie z powodu niemocy twórczej. Okazuje się, że „ziemscy” poddani władzy czerwonego księżyca bohaterowie niejednokrotnie są bardziej szczęśliwi niż „duchowe” dzieci białego księżyca. Bóle duszy są bardziej bolesne, niż bóle ciała.

„Dwa księżyce” rozpoczyna opowieść o spotkaniu artystów w świetle białego księżyca. Zbiorek kończy opowiadanie, w którym bohema ponownie się spotyka, tym razem w celu pożegnania wakacji. Na przyjęciu zorganizowanym przez Izę, gospodyni obnaża fałsz dzieci białego księżyca. W trakcie wakacyjnego odpoczynku goście Kazimierza Dolnego stali się aktorami, a może byli nimi i są zawsze? Wydaje się, że Iza poprzez krytykę swoich przyjaciół tak naprawdę ukazuje ogólną prawdę dotyczącą artystów. W zakończeniu znamienna wydaje się scena zdjęcia przez Izę ubrania i ucieczka przez oświetloną księżycem łąkę. Zdjęcie ubrania jest jak zrzucenie z siebie dekoracji, powrót do prostoty i przyziemności, wyzbycie się maniery i „wzniosłości”.  Utwór kończy scena symbolicznego pożegnania białego księżyca krzyżem przez Michała. Ślepiec żegna też artystów, którzy ostateczni odchodzą „do swojej scenicznej chałupy”. Próba uwolnienia się od sztuczności i maniery kończy się porażką.

„Dwa księżyce” to ciekawy zbiór opowiadań. Nie przepadam za krótką formą literacką, a jednak nowelki Marii Kuncewiczowej czytałam z niesłabnącą aż do ostatniej strony przyjemnością. 


 Akcja zorganizowana przez Lirael

niedziela, 11 marca 2012

"Wczesną jesienią w Złotych Piaskach" Stanisława Fleszarowa-Muskat

Wydawnictwo: Edipresse Polska
Ilość stron: 224
Rok wydania: 2012


"Wczesną jesienią w Złotych Piaskach" to powieść przenosząca czytelnika w lata sześćdziesiąte, do popularnego bułgarskiego kurortu nad morzem Czarnym. Gorące plaże, ukryte w cieniu nadbrzeża kawiarnie, kasyna i stylowe pokoje hotelowe to doskonałe miejsce do romansowania. Tam też mogłaby zrodzić się wielka miłość. Jest jednak coś, co ani beztroskim wczasowiczom z europy zachodniej, ani obciążonemu wojennymi wspomnieniami małżeństwu z polski nie pozwala cieszyć się w tym miejscy pełnia szczęścia...

Moje spotkania z twórczością Stanisławy Fleszarowej–Muskat nie należały do udawanych i do tego charakteryzował je pech. Pierwszy utwór, który czytałam - „Lato nagich dziewcząt”- okazał się pozycją średnią. Lektura drugiego tomu serii „Mistrzyni powieści obyczajowej” („Zatoka śpiewających traw”), została przerwana z powodów technicznych (brak 33 stron książki). „Wczesną jesienią w Złotych Piaskach” to tom, który przerwał złą passę.

Pisarka przenosi czytelnika do popularnego bułgarskiego kurortu położonego nad Morzem Czarnym. Maritie to rozpieszczona i zadufana w sobie nastolatka, której niczego nie brakuje. Bohaterka adorowana przez rzeszę mężczyzn bawi się ich uczuciami, a obiektem jej westchnień stają się niedostępni dla niej mężowie innych kobiet. Wydaje się, że buntująca się dziewczyna pragnie za wszelką cenę zniszczyć szczęście innych kobiet. Bohaterka budzi w czytelniku cały szereg emocji: sympatię, niechęć, współczucie.

Maritie jest osaczana przez mężczyzn poszukujących wakacyjnej przygody. Atrakcyjną dziewczynę zaczepiają niedojrzali chłopcy i podstarzali panowie, ona jednak doskonale sobie z nimi radzi. Niechęć do bohaterki pojawia się w momencie, w którym czytelnik dowiaduje się, że nastolatka chce odebrać męża innej kobiecie.

Do bułgarskiego kurortu przyjeżdża małżeństwo z Polski. Filip i Anna w Złotych Piaskach szukają ukojenia. Pragną zapomnieć o bolesnej przeszłości i tragicznej historii, która rozegrała się na przełomie lat trzydziestych i czterdziestych w ich kraju, o koszmarze wojny, który całkowicie zmienił ich życie. Filip stara się czerpać z wakacji przyjemność i zapomnienie. Anna to bardzo nieszczęśliwa kobieta, która ma jakiś problem. „Czy Anna i Filip mają jakieś problemy małżeńskie?” – to pierwsze pytanie, które przyszło mi na myśl, po tym jak autorka wprowadziła postacie Anny i Filipa do powieści. Pisarka bardzo długo nie ujawnia co jest przyczyną dziwnego zachowania żony Filipa, przez to niezwykle podsyca ciekawość czytelnika.

Największym atutem „Wczesnej jesieni w Złotych Piaskach” jest umiejętne budowanie napięcia. Pisarka nie odkrywa przed czytelnikiem wszystkich kart. Niedomówienia, strzępki informacji sprawiają, że z przyjemnością przewraca się kolejne strony. Lekturze towarzyszy silne pragnienie odkrycia tajemniczego planu Maritie – dziewczyna z niezwykłym podnieceniem oczekuje nadejścia pewnej daty, oblicza dni i godziny, które pozostały do wyznaczonego dnia. Z równym zainteresowaniem śledziłam wątek Anny - co przydarzyło się tej kobiecie, że jest taka dziwna i unika ludzi?

Akcja powieści pani Stanisławy Fleszarowej–Muskat rozgrywa się w trakcie wakacji i, chociaż występuje w niej wiele opisów urlopowych zabaw, to nie poleciłabym tej pozycji jako lektury wakacyjnej.  „Wczesną jesienią w Złotych Piaskach” jest książką pełną bólu, nieszczęścia i rozgoryczenia. To nie jest utwór miły, łatwy i przyjemny, w którym wszystko kończy się happy endem. To opowieść, która momentami bulwersuje, a momentami wzrusza.  

czwartek, 8 marca 2012

"Leśnik" Maria Kuncewiczowa

Wydawnictwo: Krajowa Agencja Wydawnicza
Ilość stron:128
Rok wydania: 1988

„Leśnik” Marii Kuncewiczowej to utwór bardzo ciekawy, jednak do czytania trudny. Stylizacja języka bohaterów na język kresowy pełen regionalizmów, dialogi prowadzone w języku francuskim, rosyjskim, wstawki w języku niemieckim i do tego całkowity brak przypisów! Po trzydziestu stronach miałam ochotę odłożyć tę książkę, by następnego dnia zwrócić ją do biblioteki. Odłożyłam „Leśnika” na półkę. Przed spakowaniem powieści do torby dałam jej jeszcze jedną szansę, zaczęłam czytać i lektura wypadła zdecydowania lepiej. Wiele dialogów nadal pozostało dla mnie niezrozumiałych, jednak historia przedstawiona w utworze zajęła mnie tak bardzo, że niedogodności płynące z braku przypisów stały się dla mnie problemem marginesowym.

Akcja powieści Kuncewiczowej rozgrywa się na kresach wschodnich. Obejmuje okres przedpowstaniowy, okres Powstania Styczniowego i czas zaraz po jego upadku. To nie narodowowyzwoleńcza walka jest jednak głównym motywem utworu – stanowi ona tło dla ukazania psychologicznych przemian bohaterów, do ukazania ich problemów.

Głównym bohaterem powieści jest Kaziuk, Casimir, Kazimierz Krzysztofowicz, syn Piotra (Polaka, szlachcica pracującego dla rządu carskiego, człowieka nieszczęśliwie zakochanego w hrabiance Izabeli Rawicz), i Cecylii (córki Niemca Eichlera i Białorusinki Martyny). Kaziuk to młody chłopak, który szuka swojej tożsamości. Kiedy osiąga odpowiedni wiek, matka wysyła go do Warszawy, by tam uczęszczał do Gimnazjum. Dzięki protekcji swej ciotki pracującej jako bona u rosyjskiego kuratora, Kazik dostaje się do Pierwszego Gimnazjum, w którym uczą się prawosławni Rosjanie – dla Polaków, Kazik staje się donosicielem i zdrajcą ojczyzny już przez fakt, że dostał się do rosyjskiego gimnazjum. Kiedy na stancji, gdzie mieszka, dochodzi do rewizji, właściciel oskarża go, że doniósł władzom. Polacy szykanują go, chłopak staje się obiektem ich nienawiści, niepotwierdzone pomówienie staje się silniejsze od prawdy.

Kazik jest osobą zagubioną i wyobcowaną. Docierają do niego sprzeczne informacje. Jedni mówią, że jego ojciec był bohaterem, który poświęcił duże środki finansowe na wspieranie powstania, inni twierdzą, że Piotr działał przede wszystkim w interesie kobiety, którą darzył uczuciem, Izabeli Rawicz. Polacy uważają dziadka chłopaka za bohatera, który ukrywał u siebie powstańców. Rosjanie natomiast uważają Eichlera  za zasłużonego poddanego cara, którego zabili powstańcy.

Skromny, prosty chłopak dorastający na wsi, zalewany sprzecznymi informacjami musi zdefiniować kim jest i gdzie znajduje się jego miejsce na ziemi, gdzie przynależy.

Powieść „Leśnik” porusza bardzo ciekawą i aktualną do dziś tematykę. Kim jesteśmy? Gdzie jest nasze miejsce na Ziemi? To pytania, które zadajemy sobie także dzisiaj. Chociaż ze względu na język, lektura tego utworu nie należała do najłatwiejszych, to cieszę się, że udało mi się pokonać własną niechęć i dotrzeć do końca. Było warto.



niedziela, 4 marca 2012

"Tristan 1946" Maria Kuncewiczowa

Wydawnictwo: Czytelnik
Ilość stron: 309
Rok wydania: 1984

Celtycka legenda o Tristanie i Izoldzie fascynowała mnie od dnia, w którym ją poznałam. Historia kochanków, których miłość była rezultatem wypicia czarodziejskiego napoju, w moim sercu zajęła szczególne miejsce. Najwyraźniej już jako nastolatka miałam słabość do romantycznych historii przepełnionych magią. Powieść „Tristan i Izolda” stała się dla mnie najpiękniejszą opowieścią miłosną, która daleko w tyle pozostawia za sobą dramat Williama Szekspira „Romeo i Julia”. Maria Kuncewiczowa w  książce „Tristan 1946” na nowo ożywia mit średniowiecznych kochanków.

Akcja powieści rozgrywa się w Anglii, a konkretnie w Kornwalii, w okresie powojennym.. Rok 1946, do Wandy  przyjeżdża dwudziestodwuletni syn Michał. Mężczyzna, który przeżył piekło wojny i piekło obozu jest dla kobiety obcym człowiekiem. Pojawienie się Michała budzi wśród miejscowego towarzystwa małą sensację. Tajemniczy chłopak potrafiący idealnie naśladować głos słowika i pięknie śpiewać w obcym języku szybko zostaje ochrzczony mianem Tristana. Dwie podstarzałe lesbijki, które „ochrzciły” młodego mężczyznę, przywracają średniowieczną legendę do życia.

Dla Wandy syn zawsze był zagadką. Kobieta nigdy nie umiała nawiązać z nim więzi. Przepaść dzieląca matkę i syna powiększyła się z powodu wojny. Wanda, tłumaczka języka angielskiego w ostatniej chwili uciekła z kraju. Michał porzucił matkę, wybrał ukochanego ojca. Zamiast bezpieczeństwa u boku rodzicielki, wybrał Polskę i niepewny los partyzanta.

Kiedy Michał przyjeżdża do Kornwalii jest człowiekiem schorowanym. Wojna i pobyt w obozie wyryły trwałe ślady na ciele i w psychice młodzieńca. Wioząc ze sobą „smoczy język” pozwala by zatruwała go trucizna złych wspomnień i emocji. Mężczyzna zostaje uratowany przez studentkę chemii, laborantkę pracującą w szpitalu, do którego zaprowadził go przyjaciel matki. Kathleen staje się Izoldą. Losy bohaterów zaczynają nierozerwalnie splatać się losami Tristana i Izoldy. Stanowią odbicie miłości średniowiecznych kochanków. Lecz to nie analogia miłosnych historii jest najważniejszym elementem powieści Kuncewiczowej.

„Tristan 1946” jest utworem, który wpisuje się w nurt prozy psychologicznej. To uczucia bohaterów, ich przeżycia wewnętrzne, emocje i relacje z innymi ludźmi odgrywają najważniejszą rolę w powieści.
Wanda jest kobietą, która dla miłości syna(której nigdy nie zdobyła), zrezygnowała z miłości do mężczyzny. Po latach rozstania Michał jest dla niej obcym człowiekiem, którego nie potrafi zrozumieć. Michał doświadczywszy okrutności wojny nie umie zaufać ludziom, nie potrafi budować trwałych, mocnych więzi. Większą miłością darzy psa Partyzanta, niż oddane mu kobiety. Często popada w apatię lub wręcz przeciwnie staje się agresywny. Kathleen jest kobietą, która w swym życiu odgrywa określone role,  jest niczym aktorka na scenie. Stary profesor Bradley otacza się młodymi ludźmi pragnąc by okruchy tej młodości spadły na niego. Kuncewiczowa wykazała się niebywałym kunsztem tworząc tak mocno zróżnicowanych bohaterów o skomplikowanym życiu wewnętrznym.

Powieść „Tristan 1946”  zafascynowała mnie, wciągnęła i zmusiła do refleksji. To wielowymiarowa opowieść o ludzkich słabościach, namiętnościach i problemach ze wzajemnym zrozumieniem.


sobota, 3 marca 2012

"Zakochany łajdak" Rosemary Rogers

Wydawnictwo: Harlequin
Ilość stron: 352
Rok wydania: 2012

Rosja, Anglia, Egipt  XIX wiek
Obojgu zależy na zdemaskowaniu szajki trudniącej się handlem młodymi kobietami. Ona szuka uprowadzonej siostry, on chce kary dla herszta bandytów, własnego ojca.

Po śmierci rodziców Emma Linley-Kirow musi szybko dorosnąć, przejmuje bowiem prowadzenie zajazdu i opiekę nad młodszą siostrą Anią. Pewnego dnia Ania, której marzy się lepsze życie, ucieka w towarzystwie dwóch gości zajazdu. Emma natychmiast rusza ich śladem do Petersburga. Postanawia zwrócić się o wsparcie do swojego dalekiego krewnego, doradcy cara. Ku jej uldze, nie odmawia on pomocy i kontaktuje ją z Dymitrem Tipowem, niekoronowanym królem petersburskiego półświatka. Dymitr ułatwia Emmie poszukiwania siostry i wkrótce okazuje się, że trop prowadzi do Anglii…

Rosemary Rogers  należy do grona najlepiej sprzedających się autorek romansów historycznych. To pisarka uchodząca za jedną z najważniejszych twórczyń tego gatunku. Jej książki znacząco wpłynęły na rozwój współczesnego romansu historycznego. Styl  autorki stał się inspiracją dla wielu innych powieściopisarek. To Rosemary Rogers, jako jedna z pierwszych, wprowadziła bohaterów do sypialni. Powieści pisarki dość często przepełnione są przemocą i brutalnością. Bohaterki podróżują do egzotycznych miejsc i spotykają ważne osobistości. Bardzo często rozwój fabuły przyjmuje schemat „od bogatego – do biednego – do bogatego” i przedstawia bohaterów, którzy stracili swój majątek, a następnie go odzyskali.

W „Zakochanym łajdaku” bez trudu można znaleźć charakterystyczne dla pisarstwa Rogers elementy. Bohaterka, Emma Liney-Kirow córka angielskiej bony i rosyjskiego wytwórcy mebli, wyrusza na poszukiwanie swej szesnastoletniej siostry, która zbiegła z domu. Bardzo szybko okazuje się, że mężczyźni, którzy zabrali ze sobą  Anię parają się handlem kobietami. W wytropieniu łajdaków, którzy wykorzystują naiwne dziewczęta, ma pomóc Emmie Dymitr Tipow -  niekwestionowany król półświatka, który nosi miano cara biedaków.  

Dymitr, jak wkrótce przekona się bohaterka, nie jest wcale biedakiem za jakiego uchodzi. Nieślubny syn arystokraty, który zdobył olbrzymi majątek ma swoje porachunki z szajką handlującą ludźmi, a zwłaszcza z jej szefem.

Emma i Dymitr to osobowości o mocnych charakterach. Oboje są uparci - pewni swoich racji  nie godzą się na kompromisy. Najmocniejszą stroną „Zakochanego łajdaka” są właśnie świetni bohaterowie. Emma reprezentuje najbardziej lubiany przeze mnie typ postaci kobiecej: jest silna i pewna siebie, nie pozwala zdominować się mężczyźnie. Kobieta wielokrotnie pokazuje pazurki, doprowadzając Dymitra do szewskiej pasji. Dialogi prowadzone przez bohaterów są zabawne, pełne pasji.

Akcja powieści rozgrywa się w kilku miejscach: w Rosji, później przenosi się do Anglii, by na końcu doprowadzić bohaterów do egzotycznego Kairu. Ciekawym zabiegiem, z którym  do tej pory się nie spotkałam było wprowadzenie drugiego bohatera, który przejawia żywe zainteresowanie Emmą i odgrywa w całej historii dość pokaźną rolę – tym samym autorka wprowadziła do akcji miłosny trójkąt.

Powieść bardzo mi się podobała, nie znaczy to jednak, że wszystko przypadło mi do gustu. Najsłabiej przedstawiają się opisy scen miłosnych i tzw. momentów. Rosemary Rogers zrewolucjonizowała romans historyczny wprowadzając bohaterów do sypialni, mogłabym więc spodziewać się, że opisy pewnych scen będą pikantniejsze, tymczasem bardzo często zamykają się one w jednym, dość ogólnikowym zdaniu.

Interesująca fabuła, przedni humor i świetnie wykreowani, pełni temperamentu bohaterowie są mocnymi stronami powieści Rosemary Rogers.  Z przyjemnością przekonam się, czy inne publikacje tej pani są równie zabawne jak „Zakochany łajdak”? Wszystko wskazuje na to, że ta pisarka dołączy do grona moich ulubionych autorów.