czwartek, 31 grudnia 2015

"Podatek" Milena Wójtowicz

Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 310
Rok wydania: 2009

Są nazywani przekleństwem społeczeństwa i zaprzeczeniem wolności. Są obrażani i nienawidzeni, nikt nie ośmiela się spojrzeć im prosto w oczy. Wzbudzają strach i modlitwy, by zapomnieli o naszym istnieniu. Ale przed ich wzrokiem i spisem nikt się nie ukryje.
Poborcy podatkowi.

Każdy musi zapłacić. Każdy, kto posiada talenty magiczne…

Drugi Urząd Podatkowy wita cię w swoich księgach.

,,Na tym świecie pewne są tylko śmierć i podatki" Benjamin Franklin

Milena Wojtowicz jest autorką, która ma niewątpliwy talent do tworzenia zabawnych fabuł fantastycznych. „Podatek” to pełna humoru powieść o niezwykłych poborcach Pracujących w DRUGIM  (magicznym) Urzędzie Skarbowym w Lublinie.

Przed podatkami nie umknie nikt, nawet stworzenia magiczne są zobowiązane do uiszczania magicznego podatku liniowego. Biada tym, którzy spróbują umknąć Poborcom. Nie ważne czy jesteś pradawnym duchem Lubelszczyzny, czy sumem ukrywającym się na dnie jeziora – urzędnicy odnajdą cię wszędzie i zrobią wszystko, by odzyskać zaległą należność.

Monika rozpoczyna pracę Poborcy z przytupem. Już na początku swej kariery omal nie ginie z rąk krnąbrnego i tajemniczego podatnika ukrywającego się w puszczy. Zaatakowana dziewczyna cudem uchodzi z życiem, przy okazji wychodzi na jaw, że posiada magiczną moc, co bezwstydnie  wykorzystują jej przełożeni. Mag w strukturach Urzędu Podatkowego jest wszakże bezcennym nabytkiem, więc szefowie czym prędzej rejestrują Monikę na odpowiedniej liście i wyrabiają jej legitymację. Pech chce, że nie sprawdzili dokładnie swojej pracownicy, która okazuje się być rusałką. Pojawia się problem – magiem mogą być jedynie zwykli ludzie, do których Monika nijak się nie zalicza. Łukasz, wysłannik Centrali, uruchamia swoje kontakty i dziewczyna nie traci nowo nabytego statusu, Urząd musi jednak się odwdzięczyć i odzyskać dla zaprzyjaźnionego czarodzieja pewną potężną księgę. Artefakt mają odzyska Monika i jej pochodzący z Niemiec współpracownik Jens.

W mieście wybucha pandemonium. Tajemniczą księgą interesują się magowie, Tajne Służby i warszawska mafia. Dla Moniki i jej partnera rozpoczynają się burzliwe czasy. Dwójka musi odzyskać foliał, który zaginął podczas zamieszek, do których doszło w trakcie jego przekazywania. Para Poborców będzie musiała zmierzyć się z przedstawicielami mafii, tajemniczym Panem Sprawiedliwym, demonicą i jej smokiem, wilkołakami, wampirami, zrzeszeniem magów i Rycerzami Króla Artura, którzy stanowią ich osobistą ochronę. Będzie działo się wiele, a bohaterowie nie zaznają nawet chwili wytchnienia.

Wojtowicz muszę bezwzględnie pochwalić za kilka rzeczy. Pochwały należą się autorce za świetny, oryginalny pomysł na fabułę, humor i gros magicznych, niebanalnych postaci. Wielki plus za oryginalną bohaterkę, kochającą tańczyć rusałkę; wodnika i jego trzy żaby; piękną ale burkliwą demonicę zmuszoną do wykonywania dobrych uczynków; trzy rozmemłane wampiry, które przegrywają walkę z dresiarzami… Właściwie mogłabym wymienić wszystkie postacie, które pojawiają się w książce, bo każda z nich czymś mnie zaskoczyła lub  rozbawiła swoim zachowaniem.

„Podatek” to fajna, niebanalna, zabawna powieść fantastyczna, której lektura doskonale poprawia humor i odpręża. 


Książka przeczytana w ramach wyzwania 2015 Reading Challenge książka napisana przez autora o takich samych inicjałach


poniedziałek, 28 grudnia 2015

"Głos serca" Jodi Picoult

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 560
Rok wydania: 2012

Jane zawsze żyła w cudzym cieniu. Od nieszczęśliwego dzieciństwa ucieka w małżeństwo z biologiem, pracoholikiem skupionym na karierze zawodowej, Oliverem Jonesem. Jane i to potrafi znieść. Dopiero gdy uświadamia sobie, że również ich córka, Rebeka, jest dla Olivera mało istotna, rodzi się w niej bunt. Pewnego dnia zostawia męża z jego ukochanymi nagraniami wielorybich pieśni i razem z córką wyrusza z San Diego do swojego brata, Joleya, który mieszka w Massachusetts. Jedzie przez całą Amerykę, prowadzona jego listami, czekającymi w oznaczonych urzędach pocztowych. Każdy list otwiera szansę refleksji nad zapomnianą przeszłością i świeżego spojrzenia w przyszłość, a podróż przez kontynent niesie ze sobą wiele niespodzianek. Oliver, nawykły do tropienia humbaków w głębinach oceanów, chce odzyskać żonę i córkę. Jeśli ma tego dokonać, będzie musiał nauczyć się patrzeć na świat, a także na siebie, innymi oczami. 


Istnieją takie książki po przeczytaniu których brakuje słów. Piękne i poruszające opowieści, które zahaczają się kotwicą w duszy czytelnika, orzą jego serce i umysł. „Głos serca”, autorstwa mojej ulubionej pisarki powieści obyczajowych Jodi Picoult, jest właśnie tego rodzaju historią. Historią pełną bolesnej słodyczy i cierpkości.

„Głos serca” to opowieść na pięć głosów. Relacjonowana przez bohaterów historia jest z pozoru banalną opowieścią kobiety, która postanawia odejść od męża stawiającego pracę ponad rodzinę. Jane pęka, kiedy Oliver narusza jej osobista przestrzeń, umieszczając w jej szafce materiały dotyczące badań nad wielorybami. Kłótnia i wymierzony mężowi policzek otwierają stare rany, przywołują demony przeszłości. Jane ucieka od Olivera razem z piętnastoletnią córką Rebeką. Kobiety udają się w trudną podróż, na końcu której oczekuje na nie ukochany brat Jane -Joley - oraz jego przyjaciele. Podróż przez Stany Zjednoczone jest czasem refleksji i przemyśleń dla uciekinierek oraz Olivera, który wyrusza ich śladem.

Powieść Picoult jest wielowymiarową historią o skomplikowanych uczuciach i współzależnościach. Czytelnik w miarę rozwoju fabuły odkrywa nowe fakty dotyczące życia Jane, Rebeki, Olivera, Joley’a, i Sama. Każdy narrator dodaje coś od siebie, każda postać przedstawia opowieść ze swojego punktu widzenia. Czytelnik śledzi historię, wyrabia sobie określone zdanie ma temat bohaterów, by za chwilę okazało się, że relacja innej postaci zmusza go do całkowitej rewizji poglądów. Nieczuły pracoholik, idealna matka, oddana matce córka, kochający brat okazują się postaciami niezwykle złożonymi, które potrafią nieźle zaskoczyć. Sytuacja w jakiej znaleźli się bohaterowie wcale nie jest taka klarowna, jak na początku lektury może wydawać się czytelnikowi.

Jestem oddaną miłośniczką twórczości Jodi Picoult. „Głos serca” nie jest może tak spektakularną publikacją, jak niektóre późniejsze powieści pisarki, ale nie brak tej pozycji uroku. To spokojna, niezwykle poruszająca opowieść o różnych odcieniach miłości, która mnie wzruszyła i schwyciła za serce.  


Książka przeczytana w ramach wyzwania 2015 Reading Challenge -  debiutancka książka znanego autora.

niedziela, 27 grudnia 2015

"Ósemka wygrywa" Janet Evanovich

Seria: Dziewczyny nie płaczą (tom 8)
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 416
Rok wydania: 2013

Styl Janet Evanovich sprawia, że jej książki czyta się jak kolejne odcinki dowcipnego serialu kryminalnego.

Życie nie rozpieszczało Stephanie Plum. Jednak postanowiła chwycić byka za rogi i zostać agentem do spraw windykacji poręczeń, mówiąc prościej: łowcą nagród. We wszystkim, co robi, wspiera ją babcia Mazurowa, jest prawie jak anioł stróż, tyle, że wścibski. 
Oczywiście nikt nie jest doskonały – nie da się zadowolić jednocześnie dwóch konkurujących ze sobą amantów i biegającego w swoim kółku głodnego chomika.
Trzeba jeszcze pamiętać o spluwie, że jest… najczęściej w słoju po ciasteczkach.

Każda książka to odrębna historia, inne przygody i… sport.

Schematyczność bywa dla literatury zabójcza. Ile razy można czytać o tym samym? Jak nie znudzić się, kiedy jakaś książka wydaje się kopią poprzedniej? Wykorzystywanie tych samych motywów często zniechęca czytelnika do lektury. Najgorzej jest chyba, gdy powtarzalność wątków i chwytów literackich staje się domeną i znakiem rozpoznawczym jednego autora. Ale uwaga, istnieją wyjątki od tej reguły! Istnieją autorzy piszący powieści schematyczne, które posiadają jednak genialnie wciągające fabuły. Janet Evanovich jest jedną z takich autorek.

Każdy kolejny tom serii o przygodach Stephanie Plum to powtórzenie tych samych motywów. Sięgając po powieści z serii można być niemal stuprocentowo pewnym, że pechowa łowczyni nagród wpląta się w nieciekawą, kryminalną historię, zostanie w widowiskowy sposób pozbawiona samochodu, poszukiwani przez nią przestępcy sprawią jej sporo problemów, ktoś włamie się jej do mieszkania, a do tego czeka ją spora dawka rozterek natury romantyczno-erotycznej. Schemat goni schemat, a czytanie serii tom po tomie może zniechęcić czytelnika, choć każda część jest diablo zabawna. Rada – nie czytajcie zbyt wielu tomów „Dziewczyny nie płaczą” na raz. Róbcie sobie przerwy pomiędzy lekturą kolejnych części, a nie poczujecie znużenia lekturą.

Po „Ósemka wygrywa” sięgnęłam kilka miesięcy po przeczytaniu siódmego tomu cyklu. Zrobienie sobie dłuższej przerwy od Stephanie Plum było strzałem w dziesiątkę. Muszę przyznać, że na nowo odkryłam magię powieści Evanovich. Ósmy tom serii wciągną mnie i rozbawił do łez. Ryczałam ze śmiechu.

Sąsiadka państwa Plum prosi naszą bohaterkę o odnalezienie jej córki i wnuczki, które zniknęły. Evelyn  znika razem z Annie wkrótce po rozwodzie, zapominając o kaucji rodzicielskiej, którą poręczyła jej matka. Mabel Markowitz obawia się, że jej córce mogło stać się coś złego, dlatego prosi "doświadczoną" łowczynię nagród o pomoc w poszukiwaniach.. Steph nawet nie przypuszcza, że po raz kolejny włazi w cuchnące bagno. Ktoś zostawia jej w domu i samochodzie przerażające prezenty, śledzą ją faceci przebrani za zwierzęta i byłych prezydentów. Prawnik Evelyn postanawia zostać jej asystentem. Komandos pragnie odebrać od bohaterki dług, co wywołuje u Śliweczki jednocześnie niepokój i podniecenie. Dzieje się dużo, a czytelnik ma zagwarantowany ubaw po pachy. Jest ciekawie, momentami romantycznie, czasem przerażająco, w zdecydowanej większości powieści komediowo. Strasznie mnie korci, by opisać którąś z zabawniejszych scen, ale nie chcę popsuć niespodzianki czytelnikom, którzy lekturę tej powieści mają jeszcze przed sobą.

Jeśli poszukujecie zabawnej, odprężającej lektury, to gorąco polecam sięgnąć po „Ósemka wygrywa” oraz pozostałe tomy cyklu „Dziewczyny nie płaczą”.


Książka przeczytana w ramach wyzwania 2015 Reading Challenge - książka którą mam, ale jeszcze nie czytałam.

sobota, 26 grudnia 2015

"Cenny podarunek" Paula Marshall, Deborah Simmons, Ruth Langan

Wydawnictwo: Mira
Liczba stron: 320
Rok wydania: 2007


„Cenny podarunek” jest zbiorem trzech, krótkich nowelek harlequina. W skład antologii wchodzą utwory mające charakter powieści historycznych, ich akcja toczy się w różnych miejscach i czasach.  Mamy tu dwie opowieści rozgrywającą się w bliżej niesprecyzowanych czasach w Anglii i jedno opowiadanie, którego akcja rozgrywa się na Dzikim Zachodzie. Wspólnym mianownikiem łączącym nowelki jest czas, w którym została osadzona fabuła – wszystkie historie rozgrywają się w okresie Bożego Narodzenia.

Świąteczna róża” to historia której akcja rozgrywa się najprawdopodobniej w XIX wieku, w Yorkshire. Rose jest skompromitowaną panną, która spędza święta u swej przyjaciółki. Do zamku Morton zostaje zaproszony sir Miles Heyward, który zna burzliwa przeszłość bohaterki. Dżentelmen nie informuje jednak innych zgromadzonych o przeszłości Rose i skandalu, w którym brała udział, gdyż zaczyna czuć coraz większą fascynację bohaterką.

„Najmilszy gość” jest opowiadaniem całkowicie innym. Akcja rozgrywa się w średniowieczu. Podczas śnieżycy do majątku hrabiego Campiona trafia młoda wdowa Warwick wraz ze swą świtą. Gospodarz od pierwszych chwil pada ofiarą uroku damy, jednak mężczyzna będący ojcem siedmiu dorosłych synów nie szuka kolejnej żony. Niezależna lady Warwick również nie chce tracić swej niezależności, choć hrabia niezwykle ją pociąga.

„Kocham cię, Lauro” jest według mnie najciekawszą historią. Akcja opowieści rozgrywa się w XIX wieku w Arizonie. Samotna nauczycielka znajduje na progu swego domu postrzelonego mężczyznę. Okazuje się, że to jej dawny ukochany Matt Branden. Kobieta zajmuje się rannym, a w jej sercu odżywają stare uczucia.

„Cenny podarunek” to lekka literatura rozrywkowa na jeden raz. Zawarte w antologii historie czyta się przyjemnie, ale nie są to utwory, które na dłużej zapadłyby w pamięci. To bardzo proste, jednowątkowe romantyczne historie.  


Książka przeczytana w ramach wyzwania 2015 Reading Challenge - książka, której akcja rozgrywa się podczas Świąt Bożego Narodzenia.

czwartek, 24 grudnia 2015

"Miasto Śniących Książek" Walter Moers

Wydawnictwo Dolnośląskie
Liczba stron: 464
Rok wydania: 2006

Książka jest opowieścią młodego pisarza Hildegunsta z Twierdzy Smoków o jego niebezpiecznej wyprawie. Autor, Walter Moers utrzymuje, że jest jedynie jej skromnym tłumaczem, który dokonał przekładu z języka camońskiego na niemiecki… Otóż młody, bo zaledwie 77-letni, smok, spełniając ostatnie życzenie swojego wychowawcy i nauczyciela, udaje się na poszukiwanie tajemniczego poety, który zdaniem jego mentora ma być jednym z największych wirtuozów sztuki pisania. Ślady prowadzą Hildegunsta do Księgogrodu, miasta, w którym książki są dla mieszkańców wszystkim, sensem życia i źródłem dochodu, niektóre jednak mogą także sprowadzić śmierć...
 
Opowieść o tym, jak Hildegunst Rzeźbiarz Mitów odkrywa największą tajemnicę sztuki pisania, jest błyskotliwą i zręcznie skonstruowaną powieścią przygodową i fantastyczną. Jest również hołdem złożonym literaturze - poprzez treść, formę i styl.


„Miasto Śniących Książek” Waltera Moersa to wyjątkowy tytuł, po który powinni sięgnąć wszyscy miłośnicy literatury. Mało jest takich powieści, w których tak kreatywnie i ciekawie zostałby wykorzystany motyw książek. Powieść Moersa to utwór zabawny i straszny zarazem. To komedia i utwór grozy, wspaniała powieść przygodowa, w której główna rolę odgrywają książki, ich miłośnicy, poszukiwacze, twórcy i sprzedawcy.

Pozwólcie zabrać się Hildegunstowi Rzeźbiarzowi Mitów w jedną z najciekawszych przygód literackich w waszym życiu. Zwiedzcie razem ze smokiem rozległe, pełne niebezpieczeństw podziemia Księgogrodu, w których kryją się zarówno unikalne i cenne foliały, jak i niebezpieczne tomy zdolne zabić nieszczęśników nierozważnie po nie sięgających.

Urzekł mnie wykreowany przez pisarza świat przedstawiony. Mogłoby się wydawać, że powieść, której bohaterami są smoki i inne niezwykłe istoty będzie skierowana głównie do dzieci, nic bardziej mylnego. Utwór Moersa bywa momentami niezwykle brutalna i nie ryzykowałabym polecania go najmłodszym czytelnikom. Powieść spodoba się na pewno nieco starszym odbiorcom - nastolatkom i dorosłym. Młodszym czytelnikom przypadnie do gustu przygodowo-fantastyczna akcja. Starsi odbiorcy docenią kunszt dialogów, błyskotliwy humor i ciekawe komentarze dotyczące kondycji literatury. Jakże trafny jest choćby ten brutalny i gorzki, ale niezwykle prawdziwy, fragment dotyczący współczesnej polityki wydawniczej:


Aby zarobić pieniądze, dużo pieniędzy, nie potrzebujemy wcale wspaniałej, nieskazitelnej literatury. To, czego potrzebujemy, to miernota. Tandeta, szmelc, towar masowy. Więcej i coraz więcej. Potrzebujemy coraz grubszych, nic nie przekazujących książek. Liczy się tylko sprzedany papier. A nie słowa, które się na nim znajdują. (str. 352)


„Miasto Śniących Książek” to wyjątkowy utwór. Lektura tej powieści dostarczyła mi niezwykle intensywnych emocji – śmiałam się, czułam przerażenie, współczułam i wzruszałam się do łez. Moers stworzył zaiste intrygujące, pełne refleksji dzieło traktujące o literaturze. Literaturze niesamowitej, która może doprowadzić odbiorcę do ekstazy lub wpędzić go w piekielne otchłanie niebezpiecznego, wypełnionego pułapkami Miasta Śniących Książek. Czytelnikom nie pozostaje nic innego, jak pozazdrościć pisarzowi jego niezwykłej wyobraźni, która pozwoliła mu stworzyć tak niezwykłe dzieło.

Polecam wszystkim miłośnikom literatury traktującej o literaturze. Fanom fantastyki, którym nie przeszkadza, że bohaterami nie są ludzie.


Książka przeczytana w ramach wyzwania 2015 Reading Challenge książka, w której występują bohaterowie nie będący ludźmi
 

sobota, 12 grudnia 2015

"Opowieści miłosne, groteski i makabreski" Edgar Allan Poe

Wydawnictwo: Vesper
Liczba stron: 320
Rok wydania: 2012

Oto jedna z najobszerniejszych polskich edycji opowiadań Edgara Allana Poe: 37 utworów w klasycznych przekładach i w unikalnym wyborze, obejmującym teksty niewznawiane od przedwojnia.
Są wśród nich piękne i mroczne opowiadania miłosne: Morella, Ligeja, Eleonora; ironiczne moralitety o winie i karze, zbrodni i zemście, okrucieństwie i sumieniu: Bies przewrotności, Czarny kot, Beczka Amontillado, Serce – oskarżycielem; opowieści o zagadkach i tajemnicach świata, życia i śmierci: Złoty żuk, Zabójstwo przy Rue Morgue, Opowieść Artura Gordona Pyma z Nantucket; groteski, makabreski i mistyfikacje.
Po raz pierwszy w Polsce ozdobą opowiadań Edgara Allana Poe są wyjątkowe ilustracje wybitnego irlandzkiego artysty, który jak mało kto odczuł ducha jego twórczości: Harry’ego Clarke’a.


„Opowieści miłosne, groteski i makabreski”  są zbiorem 18 starannie wyselekcjonowanych opowiadań Edara Allana Poe. Tytuł mówi czytelnikowi właściwie wszystko, zbiór wypełniają utwory o tematyce romantyczno-makabrycznej, opowiadania groteskowe oraz makabreski. Monotematyczność stanowi zaletę i wadę antologii. Z jednej strony, w ręce czytelnika trafia bardzo konkretny wycinek twórczości pisarza. Z drugiej, jednolitość tematyczna utworów nuży, momentami wywołuje wrażenie wtórności i nadmiernej eksploatacji pewnych motywów, co szczególnie widać podczas lektury pierwszych nowelek - „Berenice” , Morella”, „Ligeja”, „Eleonora”, „Owalny portret”. We wszystkich tych utworach pojawia się motyw tragicznej miłości i przedwczesnej śmierci obiektu uczucia – śmierci gwałtownej, niepokojącej, nierzadko niosącej straszne reperkusje. Sposób narracji i umieszczenie tych nowelek obok siebie potęgują niestety wrażenie czytania tej samej wersji jednego utworu, dlatego  nie zalecałabym lektury tych tytułów ciągiem. 

Gotyckim opowieścią grozy Poego daleko do ociekających krwią, współczesnych horrorów, jednak nie brak w nich niepokojącej atmosfery, która nieraz działa na wyobraźnię silniej niż dosadne opisy. „Studnia i wahadło” od razu skojarzyło mi się z  horrorami „Piła” i „Cube”. Bohater-narrotor budzi się w ciemnej piwnicy, gdzie zostaje poddawany coraz to nowym psychicznym i fizycznym torturom. W pewnej chwili zaczęłam się nawet zastanawiać, czy twórcy wspomnianych horrorów nie zainspirowali się przypadkiem tym opowiadaniem.

Duże wrażenie wywarły na mnie przepełnione makabrą „Maska śmierci szkarłatnej”, „Król Mór”, „Przedwczesny pogrzeb”. Szczególnie zaniepokoił mnie „Przedwczesny pogrzeb”, w którym pojawia się przerażający motyw pochowania człowieka za życia. Ciekawym i zabawnymi nowelkami były „Okulary” i „Anioł dziwnych przypadków”.

„Opowieści miłosne, groteski i makabreski” polecam wszystkim miłośnikom gotyckiej literatury grozy oraz czytelnikom lubiącym sięgać po klasykę.


Książka przeczytana w ramach wyzwania 2015 Reading Challenge - zbiór opowiadań.

niedziela, 29 listopada 2015

"Lilith" Alina Reyes

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 252
Rok wydania: 2005

Lilith to kobieta wolna, stworzona dużo wcześniej od Ewy, która jest kobietą podległą mężczyźnie. Od dawna już wygnana pomiędzy demony, Lilith nawiedza sny i marzenia mężczyzn. Pojawia się dziś ponownie jako paleontolog, dyrektorka muzeum Historii Naturalnej w Lone. Dzięki chirurgii plastycznej staje się najpiękniejszą z istot. 



„Lilith” autorstwa Aliny Reyes jest pozycją wulgarną i diablo kontrowersyjną. To powieść iście pornograficzna, wypełniona plastycznymi, bardzo nieprzyzwoitymi, budzącymi niechęć, przesyt i obrzydzenie opisami spółkowania.

Pisarka sięgnęła po mit Lilith – kobiety demona, sukuba. Postać wedle folkloru żydowskiego była pierwszą, nieposłuszną i zbuntowaną żoną Adama.  Samodzielną i niezależną kobietą stworzoną, podobnie jak Adam, z gliny. Kobietą wygnaną z raju, gdyż nie chciała poddać się woli mężczyzny.

Akcja tej mrocznej powieści rozgrywa się w przyszłości, w Paryżu, który nosi nazwę Lone lub „Baby”. W mieście podzielonym na dystrykty, mieście spalanym przez zepsucie. Miejscu, w którym krąży wygłodniała, pozbawiona wszelkich zahamowań współczesna Lilith – dyrektor Muzeum Historii Naturalnej opętana przez ducha kobiety, której szczątki zostały odkryte w starej jaskini. Bohaterka odkrywa w sobie bezwzględnego, spragnionego sukuba.

„Lilith” to pozycja przesycona ostrymi, wzbudzającymi niechęć opisami współżycia. Powieść ma mnóstwo negatywnych opinii i wcale się temu nie dziwię. Czytelnik, który da radę przebrnąć przez niezliczoną ilość opisów czynności seksualnych i seksualnych porównań może dostrzeże głębszą warstwę tego utworu. Tak, ta  perwersyjna powieści ma drugie, nawet całkiem interesujące dno, ale wyłania się ono niezwykle rzadko. Ciekawe przemyślenia dotyczące rozwoju cywilizacji, kondycji społeczeństwa, roli kobiety, czy mający potencjał wątek fantastyczno-religijny giną w natłoku zbereźnych, męczących czytelnika scen. Wielka szkoda, bo opis zapowiadał coś naprawdę ciekawego.

Nie polecam.

Książka przeczytana w ramach wyzwania 2015 Reading Challenge - książka ze złymi recenzjami.
 

niedziela, 22 listopada 2015

"Pamiętnik" Nicholas Sparks

Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 256
Rok wydania: 2015

W starym, wytartym notatniku kryje się kronika pewnej miłości, która rozkwitła po zakończeniu II wojny światowej gdzieś w Karolinie Północnej. Noah Calhoun odczytuje ją wieczorami w domu opieki pewnej kobiecie cierpiącej na chorobę Alzheimera. Dzięki sile uczucia przeżywa na nowo cudowne chwile swojej wielkiej miłości. Przypomina sobie, kiedy w 1932 roku po raz pierwszy zobaczył Allie Nelson - ich potajemne spotkania, wspólne wakacje i trudny okres rozstania, gdy zniknęła z jego życia na czternaście lat... 

Nicholas Sparks jest poczytnym amerykańskim autorem piszącym głównie dla kobiet. Jego romanse cieszą się  niezwykłą popularnością na całym świecie, wiele z nich zostało zekranizowanych. Czytelniczki zachwycają się Sparksem, a fenomen autora, który potrafi kreować historie trafiające prosto do niewieścich serduszek nie maleje. Jakże oprzeć się chęci sięgnięcia po powieść tak zachwalonego i lubianego pisarza? Jakże nie ulec pragnieniu, kiedy na rynku pojawia się kolejna, ładnie wydana seria w przystępnej cenie? Na pewno nie jedna miłośniczka literatury zapragnie przekonać się, czy te góry pochwał są zasłużone i sięgnie po „Pamiętnik” - debiutancką powieść autora, otwierającą kolekcję wydawniczą „Wszystkie kolory miłości”.

„Pamiętnik” jest prostym romansem utrzymanym w stylu harlequina. Próżno szukać w powieści złożonych wątków i intryg, skomplikowanych kreacji bohaterów. Lektura jest przyjemna, ale książa nie wyróżnia się niczym unikatowym na tle gatunku. Gorętsze emocje wywołuje dopiero ostatnia część, w której pojawia się wzruszający motyw dojrzałej miłości pokonującej wszelkie przeszkody.

Powieść Sparksa mnie nie zachwyciła - wolę bardziej rozbudowane historie. „Pamiętnik” to rozluźniające czytadło, które zapewniło mi rozrywkę na kilka godzin, ale wiem, że tytuł dość szybko zatrze się w mojej pamięci.   


Książka przeczytana w ramach wyzwania 2015 Reading Challenge - książka autora, którego jeszcze nie czytałam.

czwartek, 19 listopada 2015

"Zapytaj księżyc" Nathan Filer

Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 320
Rok wydania: 2015

„Opowiem wam co się stało, bo to dobry sposób, aby przedstawić mojego brata. Ma na imię Simon. Myślę, że go polubisz. Ja naprawdę go lubię. Ale kilka stron dalej Simon będzie martwy. A od tamtej pory nigdy już nie był taki sam.”

Debiutancka powieść Nathana Filera od początku kusiła mnie piękną okładką i intrygującym (dość twórczo przetłumaczonym, jak się później okazało) tytułem. Informacje o powieści zamieszczone na okładce, lista nagród, które zdobyła książka dodatkowo zaostrzyły mój apetyt, który – ze smutkiem przyznaję – nie do końca został zaspokojony.

„Zapytaj księżyc” jest opowieścią, która toczy się niespiesznie. Matt, dziewiętnastoletni chłopak, opisuje swoje życie naznaczane chorobą psychiczną – to jedno zdanie podsumowuje właściwie całą treść lektury. Czytelnik będzie śledził kolejne, dziwne, niepełne zapiski bohatera, by w finale poznać prawdę dotyczącą jednej, letniej nocy, podczas której zmarł jego starszy brat.

Powieść Nathana Filera jest monotonna. Utwór przybliżył mi problematykę dotyczącą chorób psychicznych, ale nie wywołał we mnie żadnych gwałtownych emocji. Nie wzruszałam się, ani się nie śmiałam. Nie jest to zły tytuł, ale w mój gust nie trafił.


Książka przeczytana w ramach wyzwania 2015 Reading Challenge - książka, po którą sięgnęłam ze względu na okładkę.

sobota, 14 listopada 2015

"Carrie Pilby. Nieznośnie genialna" Caren Lissner

Wydawnictwo: Harper Collins Polska
Liczba stron: 368
Rok wydania: 2015

Carrie Pilby, dziewczyna geniusz, w wieku dziewiętnastu lat ukończyła studia na Harvardzie. Carrie woli siedzieć w domu, niż spędzać czas w towarzystwie rozrywkowych rówieśniczek i  płytkich facetów, którym chodzi tylko o seks. Choć w Nowym Jorku mieszkają miliony ludzi, ona nie potrafi się do nikogo dopasować. Jest odludkiem i dziwadłem, i dobrze! Mimo to zgadza się zrealizować pięciopunktowy plan działań opracowany przez terapeutę.


1. ZROBIĆ 10 rzeczy sprawiających radość.
2. Zostać członkiem jakiejś organizacji lub klubu (aby SPOTYKAĆ SIĘ z ludźmi).
3. Iść na randkę (z naprawdę INTERESUJĄCYM chłopakiem).
4. Wyznać komuś (z WYJĄTKIEM własnego terapeuty), ile dla niej znaczy.
5. Bawić się w sylwestra (w GRONIE ZNAJOMYCH).

Świat niespodziewanie okazuje się bardziej przystępny, a ludzie sympatyczni. Można się z nimi zaprzyjaźnić i nawet zakochać. 


Wchodzenie w dorosłość bywa niekiedy trudne i bolesne. Kiedy odstaje się od rówieśników, ten proces staje się jeszcze cięższy. Carrie Pilby, tytułowa bohaterka powieści Caren Lissner, to dziewiętnastoletnia, samotna dziewczyna mieszkająca w Nowym Jorku. Nastolatka ukończyła Harvard, ale dyplom prestiżowej uczelni wcale nie ułatwia jej odnalezienia się w życiu. Carrie jest aspołeczną, cyniczną osóbką z trudem radzącą sobie z nawiązywaniem nowych kontaktów. Wysoki iloraz inteligencji nie idzie niestety w parze z otwartą i przebojową osobowością, jest wręcz przeciwnie. Carrie bywa zarozumiała i niesympatyczna, wyraźnie dystansuje się od mniej zdolnych ludzi. Czy  przygotowany przez jej terapeutę plan działań pomoże dziewczynie otworzyć się na innych i zmienić podejście do świata?

Opowieść o trudnym wchodzeniu w dorosłość, o dojrzewaniu i wewnętrznej przemianie – właśnie tym jest książka Caren Lissner. To historia o wychodzeniu ze skorupy, o poszukiwaniu własnego miejsca.

„Carrie Pilby. Nieznośnie genialna” jest literaturą młodzieżową z wyższej półki. Nie jest to błahy romans, ani kolejny wariant opowieści o Kopciuszku, czy brzydkim kaczątku. Psychologiczno-obyczajowa powieść traktuje o wyobcowaniu jednostki nie wpisującej się w schemat. Czynnikiem izolującym mogłoby być właściwie wszystko – wygląd, wygłaszanie poglądów innych niż reszta grupy, introwertyczna osobowość,  miejsce zamieszkania. Lissner zdecydowała, że jej bohaterkę będzie wyróżniał wysoki iloraz inteligencji, mocny kręgosłup moralny i zgorzkniały charakter ukształtowany przez ciągłe rozczarowania i samotność (właśnie te czynniki działają destrukcyjnie na proces socjalizacji panny Pilby). Młody wiek połączony z niezwykłą, ekscentryczną osobowością geniusza sprawiają, że nastolatka nigdzie nie potrafi znaleźć dla siebie miejsca, ma problemy z odnalezieniem się w grupie, w efekcie czego zostaje wyrzucona poza społeczny nawias. Fabuła powieści skupia się na ukazaniu wewnętrznej przemiany zachodzącej w głównej bohaterce, jej stopniowym otwieraniu się na innych, pokonywaniu własnych uprzedzeń i hamujących ją ograniczeń.

Caren Lissner poruszyła w swej książce wiele ciekawych kwestii. Pisarka nie bała się sięgnąć po tematykę związaną z seksualnością, narkotykami, wiarą, przesuwaniem granic wyznawanych przez siebie zasad moralnych. Obecność tak poważnych wątków w fabule sprawiła, że ,,Carrie Pilby. Nieznośnie genialna" idealnie wpisuje się w subgatunek Young Adult.

Historia wykreowana przez Lissner pozytywnie mnie zaskoczyła. Autorce udało się stworzyć niebanalną, refleksyjną opowieść, która zdecydowanie wyróżnia się na tle zdominowanej przez romanse paranormalne i dystopie literatury młodzieżowej. Polecam nastoletnim miłośniczkom powieści obyczajowych i psychologicznych, ale nie tylko. Starsze czytelniczki również mogą czerpać przyjemność z lektury tej książki. 


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Harper Collins Polska

czwartek, 12 listopada 2015

"Księstwo. Trylogia młodzieńcza" Zbigniew Masternak

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 472
Rok wydania: 2011

Bohater powieści Księstwo. Trylogia młodzieńcza, wywodzący się ze wsi pod Świętym Krzyżem, środowiska, w którym obowiązuje prawo pięści i sztachety, czyni wszystko, aby wyrwać się w szeroki świat. Po ciężkiej kontuzji kolana nie może grać w piłkę, nie zostanie drugim Maradoną, więc postanawia... pisać wiersze, w czym patronuje mu Goethe. Rezygnuje ze studiów prawniczych w Lublinie i trafia do Wrocławia, by studiować polonistykę. Z powodu trudnej sytuacji materialnej, choroby matki oraz marzenia o sfilmowaniu jednego ze swych opowiadań, wikła się w szemrane interesy. Matka umiera, a filmu nie udaje się skończyć. Pozostaje jednak świetna groteskowa powieść o polskiej współczesności.


„Wsi spokojna wsi wesoła!/ Który głos twej chwale zdoła?/ Kto twe wczasy, kto pożytki/ Może wspomnieć zaraz wszytki?”  rozpoczynał Jan Kochanowski jedną ze swych pieśni napisanych ku chwale sielankowego, niemal arkadyjskiego życia na wsi. Wieś w wizji szesnastowiecznego poety była miejscem spokojnym, radosnym i wolnym od trosk - jakże ta  wizja różni się od obrazu wsi przedstawionego przez współczesnych pisarzy nurtu prozy chłopskiej, a także przez świętokrzyskiego pisarza Zbigniewa Masternaka, którego twórczość mocno o ten nurt zahacza.

„Księstwo. Trylogia młodzieńcza”  to zbiorcze wydanie trzech utworów pisarza - „Chmurołap”, „Niech żyje wolność”, Scyzoryk” - opisujących dorastanie w świętokrzyskiej wsi, poszukiwanie swojej życiowej drogi, pierwsze, nieraz brutalne spotkania z miejską rzeczywistością. Główny bohater cyklu autobiograficznego, narrator opowieści, alter ego Masternaka, to dorastający chłopak, któremu miejscowi nadali przezwisko Książę. Chłopiec jest dzieckiem wyjątkowym – cechuje go duża wrażliwość, mówi poprawną polszczyzną, a nie wiejską gwarą, którą posługuje się większość mieszkańców wsi, jest doskonałym sportowcem i wzorowym uczniem, świetnym gawędziarzem znającym regionalne legendy i podania. Książę, któremu ojciec wpoił przekonanie, że ich rodzina wywodzi się z rodu Wiślan, podświadomie izoluje się od mieszkańców wsi toczonych przez różnego rodzaju patologie – alkoholizm, agresję, nieróbstwo.

Pierwsza część książki, „Chmurołap” to okraszona dużą dawką świętokrzyskich legend i podań historia dorastania głównego bohatera. Opowieść koncentruje się na ukazaniu współczesnego – dalekiego od sielanki – obrazu życia na wsi. Zewsząd wylewa się poczucie beznadziei. Większość mieszkańców zostaje przedstawionych jako osoby niezwykle proste, wręcz prymitywne – króluje zawiść, nienawiść do ludzi, którzy mają ambicję i próbują wyrwać się z szarej rzeczywistości pozbawianej perspektyw.

„Niech żyje wolność”, kolejna część trylogii, skupia się na opisaniu etapu wchodzenia w dorosłość, pierwszego zderzenia chłopaka ze wsi z życiem w dużym mieście i pierwszych rozczarowań. Książę rozpoczyna studia prawnicze, jednak na uczelni mu nie idzie. Młodzieniec z trudem wiąże koniec z końcem, ale nie chce przyznać się do porażki. Nadzieja na ukończenie studiów stopniowo umiera, chęć do nauki się wypala, w ich miejscu pojawia się silne, wręcz obsesyjne pragnienie zostania poetą, w wyniku którego Książę podejmuje groteskowe próby osiągnięcia tego celu.

Ostatni utwór zbioru, „Scyzoryk”, ponownie skupia się na temacie życia w mieście. Wrażliwy Świętokrzyski Książę, duchowy dziedzic Małego Księcia Antoine'a de Saint-Exupéry'ego, przeistacza się w Kniazia, studenta filologii polskiej, cwaniaczka i kombinatora, przestępcę uwikłanego w lewe interesy.

Wszystkie trzy tomy trylogii młodzieńczej to obrazki z życia głównego bohatera, jego życia na wsi i w mieście. Rozdziały tworzą spójne opowieści, choć każdy z nich mógłby być odczytywany jako samodzielne opowiadanie.

„Księstwo” to wciągająca pozycja, choć z lekkim dystansem podchodzę do obrazu wsi przedstawionego przez pisarza. Sama pochodzę z niedużej świętokrzyskiej wioski i trudno uwierzyć mi w tak wysoki stopień patologii i głupoty mieszkańców prowincji. Owszem, zdarzają się osoby z problemami, ale to nie one dominują w lokalnej społeczności. Gdybym nie miała pojęcia o życiu na wsi, to po lekturze „Chmurołapa” myślałabym, że polskie wioski są zaludnione przez prymitywnych alkoholików, donosicieli, zawistników i ludzi przegranych, co przecież wcale nie jest prawdą. 

***
Książka przeczytałam w ramach wyzwania 2015 Reading Challenge - książka z akcją osadzoną w moim rodzinnym mieście. Jak widać,  nie do końca zrealizowałam właściwy punkt wyzwania, zdecydowałam się na małe oszustwo, czuję się jednak usprawiedliwiona. Pochodzę ze świętokrzyskiej wioski, która nie stała się jeszcze miejscem akcji żadnej powieści, więc sięgnęłam po książę, skądinąd bardzo ciekawą, w której miejscem akcji stało się nie tyle konkretne miejsce, co region, w którym mieszkam.
 

niedziela, 8 listopada 2015

"Przepaść czasu. Zimowa opowieść" Jeanette Winterson [RECENZJA PRZEDPREMIEROWA]

Seria wydawnicza: Projekt SZEKSPIR
Wydawnictwo Dolnośląskie
Liczba stron: 312
Data premiery: 18 listopad 2015

Uczuciowy trójkąt, zazdrość prowadząca do obłędu i porzucone dziecko. Winterson stworzyła głęboką opowieść o emocjach. W książce pobrzmiewają echa dramatu Szekspira, ale historia rozbitej rodziny londyńskiego bankiera jest na wskroś współczesna..
Z okazji przypadającej w 2016 roku 400. rocznicy śmierci Szekspira brytyjski wydawca Hogarth Press zaprosił do współpracy bestsellerowych pisarzy. Powierzył im opowiedzenie na nowo najbardziej znanych dzieł wielkiego dramaturga. Owocem ich pracy i talentów literackich jest kolekcja współczesnych powieści, które zostaną wydane w kilkunastu językach na całym świecie. W Polsce książki ukażą się pod szyldem Projekt SZEKSPIR


Bryłki węgla są czarne, szorstkie i brudzą ręce. W prozaicznym węglu nie ma nic pięknego, ale to właśnie z niego powstają twarde, lśniące diamenty. Powieść  Winterson - będąca aranżacją sztuki Szekspira - przypominała mi właśnie węgiel. Na pozór to surowa, szorstka i ciężka proza, która osiada na duszy i brudzi ją czarnym pyłem, ale z każda kolejną stroną lektury spod czarnej skorupy wyłania się cenny klejnot. Klejnot, który dojrzały i świadomy czytelnik będzie podziwiał z niepomiernym zdziwieniem oraz zachwytem.  

„Przepaść czasu. Zimowa opowieść” to współczesna wersja tragikomedii Williama Szekspira. Trzon opowieści i postacie pozostają te same, co w pierwowzorze, ale Jeanette Winterson nadaje im nowych, silnych, mocno kontrowersyjnych rysów.

Leo, porywczy właściciel świetnie prosperującej firmy Sycylia, to mężczyzna przechodzący kryzys małżeński. Żona Lea, MiMi, spodziewa się drugiego dziecka, którego on nie chciał. Bohatera spala obsesja i gniew, denerwuje go bliskość pomiędzy jego najlepszym przyjacielem Ksenem - z którymś kiedyś łączyły go coś więcej – i jego żoną. Złość narasta, Leo wybucha, a płonące odłamki jego wściekłości uderzają we wszystkie najbliższe mu osoby.

„Przepaść czasu” to niezwykła pozycja. Postmodernistyczna powieść Jeanette Winterson traktuje o konflikcie w rodzinie, porzuceniu, złożonych związkach międzyludzkich. Dominuje tutaj ciężki, mroczny nastrój rodem z utworów noir.  Prosty, momentami bardzo wulgarny język stoi w opozycji do filozoficznych, głębokich przemyśleń bohaterów. Uderza niezwykle ciekawa kreacja postaci. Zastosowanie kompozycji szkatułkowej pozwoliło wprowadzić Winterson interesujący i szalenie atrakcyjny wątek  gry komputerowej, do której „wchodzą” bohaterowie, i która wprowadza do utworu płaszczyznę fantastyczną. Zachwycająco wypadły dialogi.

Ten tytuł nie oczarował mnie od pierwszej strony. Mój zachwyt narastał stopniowo, ale zamykając książkę nie miałam wątpliwości, że oto właśnie przeczytałam jedną z lepszych powieści w tym roku. Polecam „Przepaść czasu” wszystkim miłośnikom wartościowej i niebanalnej literatury.  Wcale nie musicie znać sztuki Szekspira, by czerpać przyjemność z lektury tej niezwykłej powieści, która swą premierę będzie miała już 18 listopada.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat

piątek, 6 listopada 2015

"Niebezpieczne związki" Pierre Choderlos de Laclos

Wydawnictwo: Towarzystwo Upowszechniania Czytania
Liczba stron: 368
Rok wydania: 1996

Dwieście lat temu książka ta spowodowała szok, wywołała zgorszenie i policyjny zakaz rozpowszechniania. Po dwustu latach zyskała sławę międzynarodową, a film nakręcony na jej podstawie stał się światową sensacją.
Czyta się dziś tę powieść z zapartym tchem, śledząc dramatyczne losy bohaterów i ich swobodne obyczaje.


„Niebezpieczne związki” były jedyną powieścią, która wyszła spod pióra Pierre’a Choderlosa de Laclos. Ten jeden utwór wystarczył, by nazwisko Francuza zapisało się w historii literatury. Kontrowersyjna, owiana aurą skandalu powieść przyniosła pisarzowi sławę, choć nie obyło się bez słów krytyki w stronę utworu obnażającego zepsucie ówczesnej francuskiej arystokracji. Tuż przed rewolucją „Niebezpieczne związki” zostały skonfiskowane, utwór trafiła na listę ksiąg zakazanych. Dopiero w czasach współczesnych epistolarna powieść o uwodzeniu wróciła do łask czytelników i krytyki, uzyskując przy tym status arcydzieła.     

„Niebezpieczne związki” to pikantna opowieść o zepsuciu i życiu erotycznym francuskiej arystokracji. Fabuła opiera się przede wszystkim na listach markizy de Merteuil i wicehrabiego de Valmont, dwójki przyjaciół, byłych kochanków, których rozrywkę stanowi snucie miłosnych intryg i gubienie kochanków.

Markiza obrała sobie za cel zniszczenie młodej i niewinnej Cecylii Volanges zaręczonej z jej dawnym faworytem. Merteuil chce się zemścić na hrabim de Gercourt, który kiedyś uraził jej uczucia. Pragnie zdeprawować wychowaną w klasztorze piętnastolatkę, by w małżeńskiej łożnicy Gercourta pojawiła się nie niewinna panienka, a przechodzona kochanka,  którą później będzie można skompromitować w oczach społeczeństwa. Markiza prosi o pomoc swego przyjaciela i powiernika, Valmonta. Wicehrabia ma jednak swoje plany i nie zamierza z nich rezygnować dla kaprysu przyjaciółki, zwłaszcza że jest przekonany, iż wkrótce jego wysiłki ukoronuje sukces. Mężczyzna postawił sobie wyzwanie rozkochania prezydentowej de Tourvel - kobiety słynącej z cnoty i wierności mężowi.

Listy głównych bohaterów są przeplatane listami ich ofiar i ludzi z nimi związanych. Można by się spodziewać, że lektura powieści składającej się  jedynie z korespondencji wymienianej między bohaterami będzie nużąca – nic bardziej mylnego. „Niebezpieczne związki” to szalenie ciekawa powieść. To doskonałe studium zepsucia i zakłamania libertyńskiej arystokracji, i choć nie uświadczy się w tym utworze wyuzdanych scen rodem ze współczesnych powieści erotycznych, to kwestie związane z alkową są nie mniej szokujące. Bezwzględni uwodziciele gubią kobiety, które śmiały uważać się za istoty przyzwoite i odporne na miłosne zakusy mężczyzn. Okrutnie intrygantki wcielają się w modliszki – wabią, uwodzą, wciągają w pułapkę i kompromitują butnych kochanków, którzy ośmieli się zakładać o ich cnotę. Główni bohaterowie to mistrzowie manipulacji i podchodów, ale wśród tej dwójki to zazdrosna markiza dzieży berło władcy marionetek, to ona precyzyjnie pociąga za sznurki - z przebiegłością chwali, gani, mami fałszywymi obietnicami, by uzyskać zamierzony efekt, zrealizować zamierzony cel. Obce są markizie sentymenty i słabostki płci pięknej.

Markiza de Merteuil to jedna z ciekawszych postaci kobiecych w literaturze. Ciężko powiedzieć, czy jest ona tylko podłą, bezduszną intrygantką (na co wskazują jej czyny), czy to nowoczesna kobieta wyprzedzająca swą epokę. Fatalna istota, która wyrwała się z ram, w które wtłaczał ją świat i społeczeństwo, kobieta wyzwolona, samodzielnie kierująca swym życiem. Francuski pisarz odarł postać kobiecą z eteryczności i niewinności, uczynił z niej nie przedmiot męskiego zachwytu, a pełnokrwistą, namiętną osobę, która w okrucieństwie i miłości jest zdolna pobić najznakomitszego donżuana.

Kiedy sięgałam po „Niebezpieczne związki”, nie spodziewałam się, że lektura utworu – który wlicza się do mało lubianego przeze mnie gatunku powieści epistolarnej – przyniesie mi tak dużą przyjemność. Książa ma właściwie tylko jeden, niestety duży, minus – Tadeusz  Boy-Żeleński, czy to w trosce o niewinną duszyczkę czytelnika, czy też z innego nieznanego (mnie) powodu, dokonał redakcji powieści, w wyniku czego kilka listów w ogóle nie ukazało się w polskim przekładzie, inne były skrócone, fragmenty tekstu wycięto. Tłumacz stał się cenzorem – kiedy o tym przeczytałam poczułam ogromny zawód, który sprawił, że powieść wylądowała na samym dole listy utworów do przeczytania. Świadomość, że poznałam pełnej treści dziełem Laclosa stanowi dokuczliwą zadrę mojej czytelniczej duszy, którą utwór zachwycił (co wyciął Boy-Żeleński? Utwór jest spójny, czytając go nie ma się poczucia, że czegoś brakuje, ale zawód z powodu wprowadzonych cięć tekstu pozostaje). Bardzo chciałabym, by jakieś wydawnictwo podjęło się przygotowania nowego, pełnego przekładu tej książki. 


Książka przeczytana w ramach wyzwania 2015 Reading Challenge - książka, która znajduje się na ostatnim miejscu mojej listy "do przeczytania"

sobota, 31 października 2015

"Opowieść zimowa" William Shakespeare

Wydawnictwo: W.A.B
Przekład: Piotr Kamiński
Wstęp i komentarz: Anna Cetera
Liczba stron: 272
Rok wydania: 2014


Kiedy czytam mniej popularne dramaty Shakespeare’a, często zastanawiam się czy Anglik zasłużył sobie na wszystkie laury, którymi zdobią go krytycy i badacze jego twórczości. Czy każdą sztukę Shakespeare’a należy postrzegać w kategoriach arcydzieła, dorabiać jej fantastyczną, ale wyglądająca na lekko naciąganą analizę, doszukiwać się w niej nie wiadomo czego? Przecież wśród utworów dramaturga znalazły się także słabsze tytuły. Jako czytelniczka zastanawiam się – szczerze przyznać się, że dana sztuka mi się nie podobała, czy udawać intelektualistkę i oszukiwać samą siebie, na siłę wypatrywać genialności w utworze, który z punktu widzenia czytelnika wydaje mi się pozycją co najwyżej średnią? Przecież przeciętny czytelnik poszukuje przede wszystkim lektury o ciekawej, wciągającej fabule, a nie nudnego tytułu, którym zachwyca się tylko grono krytyków literackich.  

„Opowieść zimowa” to tragikomedia, którą dramatopisarz stworzył u schyłku swej twórczości. Fabułą utwór przypominał mi nieco „Otella” – w „Opowieści zimowej” również mamy do czynienia z motywem chorej zazdrości. O ile jednak w „Otellu” dramatopisarz mógł poszczycić się doskonałą kreacją postaci, o tyle tutaj ten aspekt wypadł słabo. Uczucia głównego bohatera „Opowieści zimowej” zmieniają się niezwykle gwałtownie. Wystarczy moment by przyjaźń i miłość przekształciły się w nienawiść i podejrzliwość. Działania postaci także nie zostały dostatecznie umotywowane.

W ekspozycji poznajemy głównych bohaterów. Króla i królową Sycylii (Leontes, Hermiona) oraz króla Czech (Poliksenes). Władcy Sycylii i Czech to serdeczni przyjaciele, którzy razem dorastali. Poliksenes  od dziewięciu miesięcy przebywa w gościnie na sycylijskim dworze, bohaterowi doskwiera tęsknota za domem i pozostawionym w Czechach synem. Poliksenes pragnie wracać do domu, Leontes chce jednak by przyjaciel przedłużył swą wizytę. Prośby Sycylijczyka nie przynoszą skutku, więc prosi on brzemienna żonę, by to ona spróbowała przekonać władcę Czech do pozostania na królewskim dworze. Hermiona spełnia życzenie męża (Poliksenem zgadza się przedłużyć swój pobyt o tydzień), ale jej sukces nie cieszy króla, wręcz przeciwnie – monarcha zaczyna zachowywać się bardzo dziwnie.

Leontes zaczyna podejrzewać, że Hermiona ma romans z Poliksenem, a dziecko, które nosi w łonie jest owocem zdrady. W bohaterze wybucha chorobliwa zazdrość, jego zachowanie zaczyna przypominać zachowanie szaleńca. Dobre stosunki z przyjacielem, miłość i zaufanie do żony zostają przekreślone. Co się właściwie stało, skąd ta nagła zmiana Leontesa, co ją podyktowało? – zadawałam sobie pytanie, kiedy śledziłam przebieg  wydarzeń i obserwowałam gwałtowne zmiany zachowania bohatera, jego okrucieństwo skierowana w stronę przyjaciela, żony i nowo narodzonej córki.

„Opowieść zimowa” nie jest dziełem wybitnym (takie jest moje subiektywne zdanie). To plagiat, którego pierwowzorem był romans „Pandosto” autorstwa Roberta Greene’a. Trudno chwalić Shakespeare’a, mając świadomość, że fabuła tragikomedii nie była owocem jego samodzielnej pracy. Historię czyta się szybko, ale nie jest to utwór, który zapadałby w pamięć tak jak „Makbet”, „Hamlet”, „Romeo i Julia”, czy choćby wspominany na początku „Otello”. Tragedie Shakespeare’a są według mnie lepiej dopracowane – chodzi zarówno o kreację postaci, jak i motywowanie ich działań.

„Opowieść zimowa” w przekładzie Piotra Kamińskiego jest napisana przystępnym, nowoczesnym językiem, który – mam wrażenie – ułatwia czytelnikowi lekturę. Wydanie zostało opatrzone bardzo ciekawym wstępem i komentarzem Anny Cetery, w których znajduje się analiza utworu (polecam przeczytać dopiero po lekturze dramatu), informacje o dacie powstania i źródłach, wczesnej recepcji dramatu oraz uwagi dotyczące redakcji oryginału i przekładu. Na końcu książki znajduje się Aneks, w którym zamieszczono listę polskich przekładów dramatu, spis literatury krytycznej, informacje o wystawianiu sztuki na scenie oraz indeks nazwisk. Wydanie bajka – przyda się każdemu miłośnikowi klasyki literatury, który chciałby dowiedzieć się czegoś więcej o twórczości jednego z najsławniejszych dramaturgów na świecie.

piątek, 30 października 2015

"Kosogłos" Suzanne Collins

Cykl: Igrzyska śmierci (tom 3)
Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 375
Rok wydania: 2010

Katniss Everdeen wraz z matką i siostrą mieszka w Trzynastce - legendarnym podziemnym dystrykcie, który wbrew kłamliwej propagandzie Kapitolu przetrwał, a co więcej, szykuje się do rozprawy z dyktatorską władzą.
Katniss mimo początkowej niechęci, wykończona psychicznie i fizycznie ciężkimi przeżyciami na arenie, zgadza się zostać Kosogłosem - symbolem oporu przeciw kapitolińskiemu tyranowi.


„Książa powinna w duszy czytelnika wywoływać  obrażenia”  Emil Cioran

„Kosogłos” jest powieścią, która wywołała we mnie obrażenia, która wyryła się w moim umyśle i duszy i nigdy z nich nie zniknie. Połowa lektury upłynęła mi na wylewaniu rzęsistych łez i spazmatycznym płaczu. Finał trylogii autorstwa Suzanne Collins wywołał we mnie poczucie bólu, pustki i czytelniczego kaca. Już dawno żadna powieść tak na mnie nie wpłynęła – zalał mnie ogrom bardzo silnych emocji, po przewróceniu ostatniej strony jeszcze długo przeżywałam przedstawione w niej wydarzenia, a na samą myśl o sięgnięciu po kolejną lekturę czułam jedynie niechęć.

Finał dystopijnej trylogii o przygodach Katniss Everdeen i Peety Mellarka był emocjonalnym rollercoasterem. Bohaterowie, którzy przeżyli Ćwierćwiecze Poskromienia zostali przetransportowani do legendarnego Trzynastego Dystryktu, który 75 lat temu został zrównany z ziemią za bunt przeciw Kapitolowi. Okazuje się, że mityczny, kryjący się pod ziemią dystrykt istnieje i ma się znakomicie. Samowystarczalne, wojskowe państwo szykuje się do ostatecznej rozgrywki z prezydentem Snowem.

Ostatnim punktem na drodze do pospolitego ruszenia jest zachęcenie dystryktów do sprzymierzenia się we wspólnej walce, by zrealizować ten cel, prezydentowej Coin (przywódczyni Trzynastego Dystryktu) potrzebna jest Katniss – „Kosogłos”, głos i symbol rewolucji, trybutka, która zdobyła serca mieszkańców Panem. Nastolatka nie jest już jednak tą samą silną i zdeterminowaną dziewczyną, którą czytelnicy poznali w poprzednich częściach - to rozbita emocjonalnie, pogrążona w traumie młoda kobieta dręczona koszmarami. Kobieta, której Kapitol odebrał dom, drogiego przyjaciela i zdrowie psychiczne. Czy tak zmieniona bohaterka zdoła wykonać powierzone jej zadanie, a może bycie symbolem rewolucji okaże się zbyt trudne dla niestabilnej emocjonalnie dziewczyny?

Suzanne Collins stworzyła naprawdę mocny, genialny finał. Kocham „Kosogłosa” za cały ogrom emocji, który czułam podczas lektury. Uwielbiam autorkę za wspaniałą kreację postaci, za każdą wzruszającą/romantyczną/bolesną/dramatyczną/niesamowitą scenę, którą stworzyła. Nie spodziewałam się, że seria pisana z myślą o nastolatkach wywrze na mnie tak ogromne wrażenie.
 

poniedziałek, 26 października 2015

"Gniew" Zygmunt Miłoszewski

Cykl: Teodor Szacki (tom 3)
Seria wydawnicza: Nowa fala polskiego kryminału (tom 1)
Wydawnictwo: W.A.B. (partner kolekcji Edipresse Polska)
Liczba stron: 480
Rok wydania: 2015

Ponury koniec listopada 2013 zastaje prokuratora Szackiego w Olsztynie. W starym bunkrze zostaje znaleziony szkielet rzekomo z czasu drugiej wojny światowej, a prokurator po dokonaniu oględzin przekazuje szczątki uczelni medycznej. Nie przypuszcza, że to, co wydawało się końcem rutynowej procedury, to początek najtrudniejszej sprawy w jego karierze, która pozbawi go prawniczego dystansu i zmusi do wyborów ostatecznych.

Ostatni – jak zapowiedział autor – tom trylogii o przygodach prokuratora Szackiego podobał mi się chyba najbardziej z całej serii (wątek kryminalny jest świetny). O „Gniewie” wypowiedziało się przede mną mnóstwo osób – zawodowych publicystów i zwykłych czytelników. Wszyscy jednogłośnie chwalą Miłoszewskiego za podjęcie w powieści tematu przemocy domowej, za smaczki odnoszące się do lokalnej, olsztyńskiej publicystyki i trafne, może nieco złośliwe, ale zabawne komentarze dotyczące samego miasta. Nie jest oczywiście zbyt słodko i kilka minusów w powieści również zlokalizowano – zbyt wydumane nazwiska bohaterów, jakby słabsze, sprawiające wrażenie pisanego na szybko zakończenie i szeroko rozwarte wrota pozostawione w finale. Miłoszewski pożegnał się w „Gniewie” z Szackim, ale pozostawiona przez pisarza furtka, a raczej cliffhanger, mocno temu przeczy – jeśli to rzeczywiście jest finał przygód zrzędliwego prokuratora, to można było bardziej się postarać i domknąć wątki, a nie zostawiać czytelników z wielkim znakiem zapytania.

Akcja „Gniewu” rozgrywa się na Warmii. Od wydarzeń przedstawionych w „Ziarnie prawdy" minęło kilka lat. Szacki osiadł w Olsztynie, gdzie mieszka ze swoją nową partnerką Żenią i szesnastoletnią córką. Życie cynicznej gwiazdy palestry toczy się spokojnie, zbyt spokojnie. Prokurator pogrąża się w nudzie i marzy o jakiejś spektakularnej sprawie. Nawet się przypuszcza, że znaleziony w powojennym bunkrze szkielet „starego Niemca” wprowadzi niezłe zamieszanie w jego pracy i życiu. Okazuje się, że kościotrup jeszcze tydzień temu był zwykłym, żywym facetem spacerującym po warmińskich lasach. Jak to możliwe, że zwłoki w zaledwie tydzień zmieniły się w idealną pomoc dydaktyczną dla studentów medycyny? Przed prokuratorem stoi nie lada wyzwanie, ta sprawa może kosztować go o wiele więcej, niż początkowo zakładał.

Ostatnia część przygód Teodora Szackiego to zaiste mocno wciągający, emocjonujący i mroczny kryminał. Mamy bardzo dziwną, sensacyjną sprawę kryminalną (historia stworzona przez Miłoszewskiego doskonale sprawdziłaby się jako wątek serialu CSI lub Kości), w której tle zaczyna przewijać się wątek przemocy domowej. Mamy Szackiego – przenikliwego, ale ciągle cynicznego i złośliwego prokuratora. Mamy kilka zabawnych postaci drugoplanowych i sporo fajnych dialogów. Szkoda tylko tego nieszczęsnego zakończenia psującego odbiór całości. „Gniew” szalenie mi się podobał, ale finał powieści mocno mnie rozczarował.


Książka przeczytana w ramach wyzwania 2015 Reading Challenge - trylogia, tom 3