Ilość stron: 349
Rok wydania 2012
„Lato nagich dziewcząt” przenosi czytelnika do Sopotu lat 50. Trwa gorące lato, pachnące rozpaloną słońcem plażą i olejkiem do opalania. Monciak tętni życiem – rządzi nim barwny tłum spragniony kawiarnianych romansów i klubowych przygód. Grzegorz, znany rzeźbiarz, właśnie tutaj przyjechał w poszukiwaniu natchnienia i modeli do swoich prac. Otoczony kobietami, w zaskakujących okolicznościach odnajdzie swoją miłość.
Po niedawno wznowioną powieść Stanisławy Fleszarowej-Muskat sięgałam z obawą. Czy powieść, której akcja rozgrywa się w latach 60 ubiegłego wieku trafi bowiem w gusta współczesnego, młodego czytelnika? Czy będę w stanie zrozumieć ówczesny świat i tamtych ludzi?
„Lato nagich dziewcząt” to pierwszy tom kolekcji „Mistrzyni powieści obyczajowej”, w której wznawiane są najpoczytniejsze powieści napisane prze Stanisławę Fleszarową-Muskat. Grupą docelową, dla której skierowane jest ta seria, to kobiety powyżej 35 roku życia – informacja, której zabrakło w reklamie telewizyjnej, którą jednak odnalazłam w Internecie. Brak tej z pozoru drobnej wiadomości, zaowocował tym, że skusiłam się na lekturę książki rekomendowanej przez Małgorzatę Kalicińską. Z jakim skutkiem?
Nie umiałam wczuć się w historię przedstawioną w powieści. Nie potrafiłam zrozumieć postępowania bohaterów. Ich perypetie mnie nie poruszyły i niestety, jako młoda kobieta muszę przyznać, że „Lato nagich dziewcząt” to książka raczej dla mojej mamy lub babci. Ja nie jestem w stanie zanurzyć się w tę historię, nie umiem pogodzić się ze sposobem w jaki wykreowani są bohaterowie.
Grzegorz Bień i jego wierny towarzysz wodołaz Gwóźdź przyjeżdżają do Sopotu, gdzie rzeźbiarz ma stworzyć rzeźbę na konkurs. Artysta na plaży odnajduje czwórkę modeli: Marka, Kamyka, Bieńkę i Ulkę. Czwórka prawie zupełnie obcych sobie ludzi(wyjątkiem jest Marek i Ula, którzy się znają ze studiów), bardzo szybko się zaprzyjaźnia, a nawet nawiązuje bliższe kontakty. Do grona bohaterów z czasem dołącza Anna - matka Uli.
Bohaterowie są niezwykle różnorodni charakterologicznie. Ula to nieszczęśliwa ze swojego życia nastolatka, która w nawiązaniu romansu z Bieniem widzi dla siebie szansę na lepsze życie. Bieńka to wyzwolona seksualnie kobieta, niezwykle przebojowa. Marek to cichy, spokojny chłopiec, który chodzi za Ulą niczym pies, szaleńczo w niej zakochany. Kamyk to aktor, świadomy uroku jaki roztacza nad kobietami chętnie to wykorzystuje nawiązując z nimi bliższe znajomości. Rozwiedziona Anna całe swe życie poświęciła na wychowanie Uli.
To co mnie raziło w kreacji postaci to przede wszystkim sposób w jaki zostały ukazane kobiety. Niemal na każdym kroku podkreślana jest ich słabość i nieumiejętność samotnego życia. Mężczyźni nagminnie zwracają się do nich per kózko, sarenko, źrebiątko. Matka Uli uważana jest za duże dziecko, które potrzebuje opiekuna.
Bardzo denerwujące były momenty, w których bohaterowie czytali swoje myśli powtarzając słowo w słowo to co akurat rozmówca w danej chwili pomyślał. W stosunku do Anny, w dwóch zupełnie różnych scenach, Grzegorz i jej były mąż zwracają się takimi samymi słowami, co wypada niezwykle sztucznie, jakby bohaterowie wyuczyli się jakiejś formułki.
Książkę momentami czytało mi się dobrze, jednak całościowo pozycja nie zachwyca. Jest to tytuł skierowany do konkretnej grupy wiekowej, do której ja się nie zaliczam. Nie umiałam utożsamić się z bohaterami, motywacje ich postępowania były mi obce, podobnie jak sposób w jaki dążyli do osiągnięcia postawionego sobie celu. „Lato nagich dziewcząt” to powieść, która powstała w roku 1960, znajdują się w niej odniesienia do ówczesnych realiów społecznych, przedstawiona jest mentalność ludzi, którzy wtedy żyli. Nie znam tamtych czasów i dlatego nie umiałam wczuć się w klimat tej książki.