Cykl: Rougon - Macquartowie (tom 3)
Wydawnictwo: PIW
Liczba stron: 284
Rok wydania: 1957
Emil Zola był malarzem. Malarzem bardzo utalentowanym, ale
nietypowym, jego paletę, farby i pędzel
stanowiły słowa, płótnem były karty papieru. Czy spotkaliście się kiedykolwiek
z tak magicznym opisem zwykłego targowiska, jak ten przedstawiony we fragmencie
pochodzącym z trzeciego tomu cyklu o rodzinie Rougon-Macquart?
Szarawy świt wstawał zwolna, barwiąc wszystkie przedmioty na jasny, pastelowy ton. Te sterty, które wełniły się jak pędzące fale, ta rzeka zieleni, która zdawała się płynąć korytem jezdni, niby ulewa deszczów jesiennych, przybierały delikatne i perłowe tony, subtelny fiolet, róż z mlecznym odcieniem, zieleń rozpuszczoną w żółtym kolorze, wszelkie blade barwy, które o wschodzie słońca czynią z nieba mieniący się jedwab. I w miarę jak płonący świt wzbijał się w górę rzutem płomieni, w głębi ulice Rambuteau coraz to rozbudzały się warzywa, wynurzały z wielkiego, ciągnącego się po ziemi błękitnienia. Sałaty, laktuki, cykorie, endywie, tłuste jeszcze od gleby, rozchylały się ukazując lśniące głąby; paczki ze szpinakiem, paczki ze szczawiem, pęki karczochów, stosy fasoli i grochu, sterty rzymskich sałat, związanych źdźbłem słomy, grały całą gamą zieleni, począwszy od jasnej glazury strączków do ciemnozielonych liści, gamą nieprzerwaną, która szła blednąc stopniowo aż do pstrokatych kiści porów i korzeni selerów. Lecz ostre, stale najmocniej grające tony to były plamy jaskrawej marchwi i jasnej rzepy, które rozsiane w zdumiewającej ilości wzdłuż targu, oświetlały go blaskiem tych dwóch pstrokatych kolorów. Na rogu ulicy Centralnych Hal główki kapusty tworzyły góry; olbrzymie białe głowy, ścisłe i twarde jak kule z jasnego metalu, włoska kapusta, której ogromne liście przypominały misy z brązu, czerwona kapusta, którą jutrzenka zmieniała we wspaniałe fioletowe kwiecie z plamkami karminu i ciemnej purpury. W drugim końcu, na rozdrożu, u zbiegu ulic przy Św. Eustachym, wylot ulicy Rambuteau zagradzała barykada z dwóch rzędów pomarańczowych dyń, które rozłożyły się wydymając brzuchy. A złotobrązowy lakier kosza z cebulą, krwawa czerwień sterty pomidorów, przyćmiony, żółtawy kolor jakiejś partii ogórków, ciemny fiolet kiści bakłażanów świeciły tu i ówdzie, podczas gdy duże czarne rzodkwie, ułożone w żałobne pasma, pozostawiały jeszcze kilka mrocznych wgłębień wśród tych porywających uroków jutrzenki. (str. 27-28)
Czytając opisy
zamieszczone w „Brzuchu Paryża”, odczuwałam dreszcze zachwytu. Zola namalował słowami
przepiękne, wielobarwne i jasne obrazki, ale także makabryczne, krwawe i odpychające
płótna, na których utrwalony został obraz nieistniejących już Centralnych Hal –
dzielnicy pawilonów handlowych, która była nie tylko brzuchem Paryża, do
którego codziennie dostarczano nieskończone ilości produktów spożywczych, ale i
jego karmicielką.
Bogata w przecudne opisy powieść koncentruje się na
przedstawieniu losów zesłańca, któremu udało się uciec z kolonii karnej i
powrócić do Paryża. Florentyn zamieszkuje ze swoim bratem, masarzem Quinu i
jego piękną żoną Lizą, która należy do rodziny Macquartów. Główny bohater próbuje
ułożyć sobie życie, ale duszna atmosfera Hal nie wpływa pozytywnie na jego osobę.
Od kiedy w domu szanowanej rodziny masarskiej zamieszkał tajemniczy mężczyzna,
w dzielnicy targowej zaczął szerzyć się ferment. Miejscowe plotkary, nie potrafiące
znieść otaczającego Florentyna nimbu tajemnicy, opętane żądzą posiadania informacji
siały zamęt. Wraz z pojawieniem się głównego bohatera atmosfera w Halach stała się niezwykle duszna
- szerzą się pomówienia, a w duszach handlarek wybucha nienawiść i zawiść,
które przekształcają się w pragnienie zemsty.
Trzeci tom cyklu o rodzinie Rougon-Macquartów to przepięknie
napisany utwór. Fabuła jest co prawda nieco nużąca, ale warto sięgnąć po ten
tytuł chociażby dla wspaniałych, plastycznych opisów Hal.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz