wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 440
Rok wydania: 2005
Detektyw Lincoln Rhyme, duma i chwała nowojorskiej policji
kryminalnej, ściga nieuchwytnego, seryjnego mordercę zwanego Tańczącym
Trumniarzem. Ten niezwykle inteligentny zbrodniarz uderza znienacka,
błyskawicznie, zawsze w odmienny sposób, po czym znika bez śladu. Tylko jedna z
jego ofiar zauważyła charakterystyczny szczegół, o którym przed śmiercią
zdążyła powiedzieć policji. Ten szczegół to niezwykły tatuaż na ramieniu
mordercy, przedstawiający Śmierć tańczącą z kobietą przed otwartą trumną.
Podobnie jak we wszystkich powieściach Jeffery'ego Deavera,
w tej również psychologiczny realizm i precyzyjna konstrukcja łączą się z
prowadzoną w błyskawicznym tempie, wciągającą akcją.
Kiedy zaczęłam czytać „Tańczącego Trumniarza” odniosłam
wrażenie, że ten tytuł nie jest mi całkowicie obcy. Kiedy na kartach powieści
pojawiła się postać Ameli Sachs, w moim mózgu otworzyła się odpowiednia
szufladka. Przecież czytam o bohaterach, których znam z filmu „Kolekcjoner
kości”! Kilka kliknięć i już wiedziałam, że czytana powieść to drugi tom cyklu o
sparaliżowanym, diablo inteligentnym analityku kryminalistyki – Lincolnie Rhyme.
Nie miałam pojęcia, że jeden z moich ulubionych filmów jest ekranizacją książki,
a co więcej, że wchodzi w skład dłuższego cyklu wydawniczego.
„Tańczący Trumniarz” Jeffery’ego Deavera to trzymająca w
napięciu powieść sensacyjna. Główni bohaterowie, wspierani przez dość sporą
grupę policjantów, mają odnaleźć seryjnego mordercę, któremu nadano przydomek Tańczący
Trumniarz. Zabójca ma zlikwidować dwóch świadków zeznających przeciwko jego
zleceniodawcy.
Zegar start. Policjanci mają 45 godzin, by przeanalizować
ślady i odnaleźć socjopatę polującego na
świadków, a także na nich. Trumniarz nie waha się, zabija by rozproszyć uwagę ochroniarzy,
by wprowadzić zamieszanie, które ułatwi mu dostęp do Żony i Przyjaciela. Rozpoczyna
się ekscytująca gra pomiędzy genialnym analitykiem i socjopatycznym mordercą.
Powieść Deavera jest pełna zwrotów akcji i sporej ilości
dramatyzmu. Fabuła jest wciągająca i śledziłam ją z niesłabnącym
zainteresowanie. Sprawa prowadzona przez głównego bohatera i jego partnerkę
jest bardzo dynamiczna, ciągle coś się dzieje.
W wypadku powieści takich jak „Tańczący Trumniarz” nie ma
sensu nadmiernego rozpisywania się o fabule – niechcący można by ujawnić
kluczowe elementy, czy informacje mogące naprowadzić czytelnika na rozwiązanie
sprawy. Na koniec pozostaje mi jedynie stwierdzenie, że książkę czytało mi się
wspaniale, zaangażowałam się i z dużym napięciem
śledziłam rozwój wypadków. Powieść Deavera
to nieprzewidywalna powieść sensacyjna, która dostarczyła mi sporej dawki mocnych
emocji.
Mam "Panieński grób" i "Konflikt interesów" tego autora, ale jak dotąd nie czytałem. Mam wrażenie, że to faktycznie dobry pisarz jest, trzeba będzie w końcu spróbować :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie wypożyczyłam "Dar języków" tego autora, mam nadzieję że będzie dobrze! To już kolejna dobra recenzja, więc oczekiwania mam duże względem autora.
OdpowiedzUsuń@ Piotrek, Miętowe listki - jestem bardzo ciekawa, jak wypadnie wasze spotkania z autorem :) Będę czekała na opinie.
OdpowiedzUsuńCzytałam większość książek tego autora i muszę powiedzieć,że większość jest naprawdę dobra. Seria z Rhymem jest świetna:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:-)
Uwielbiam ten duet, Rhyme i Sachs rządzą ;) Książkę czytałam i również polecam.
OdpowiedzUsuń