Strony: 171-384
Rok wydania: 2001
„Sprawa Clemenceau. Pamiętnik obwinionego” to powieść, która
mi nie podeszła. Mam wrażenie, że czytałam ten utwór wieki. Wielokrotnie
łapałam się na tym, że moje myśli dryfują, a ja przebiegam oczami po tekście i
nie wiem o czym czytam. Na moje rozkojarzenie na pewno miała wpływ redakcja książki,
ale o tym będzie na końcu.
Utwór Aleksandra Dumasa syna został wystylizowany na
pamiętnik. Głównym bohaterem i narratorem jest Piotr Clemenceau. O mężczyźnie
wiemy jedynie, że popełnił jakieś przestępstwo i przebywa obecnie w więzieniu,
czekając na rozprawę. Clemenceau postanawia spisać dzieje swego życia. Powstały
pamiętnik ma zostać powierzony panu Rollinetowi – adwokatowi i przyjacielowi
Piotra, który ma bronić nieszczęsnego zbrodniarza. Czytelnik poznaje dzieje
głównego bohatera, począwszy od jego wczesnej młodości, skończywszy na dniu, w
którym dokonał zbrodni. Nie chcę popsuć przyjemności osobom, które zdecydują
się sięgnąć po powieść, dlatego nie będę wdawała się w szczegółowe opisywanie
akcji (choć mam niezwykłą ochotę w detalach opisać pewien wątek), jednak wspomnę jeszcze o kilku ogólnikach, które wpłynęły na
moją ocenę powieści Dumasa.
Życie Clemenceau podlegało niezwykłemu fatalizmowi, a sam
bohater łączył swe nieszczęścia z faktem, iż był dzieckiem nieślubnym i w
związku z tym nie miał prawa oczekiwać, że spotka go coś dobrego. Piotr przez
pewien czas wierzył, że dzięki uczciwemu
i pracowitemu życiu zyska szczęście i szacunek niezależnie od swego nieprawego pochodzenia.
Wypadki, które stały się jego udziałem, zburzyły jednak jego przekonanie.
Doszło do tego, że wykorzystywany i oszukiwany Clemenceau uważał, iż to jego
pochodzenie jest winne wszelkich nieszczęść, które na niego spadają. Podejście
bohatera jawiło mi się jako niesamowicie naiwne, a on sam przypominał ciepłe
kluchy. Clemenceau nie przypadł mi do gustu, choć pod pewnymi względami jego
postać może wzruszać i rozczulać – to człowiek bardzo uczuciowy, który wybrankę
swego serca nosi na rękach i dla niej jest gotów na wszystko, niestety ten szlachetny
rys serca budzi raczej współczucie i pogardę niż podziw, ponieważ uwielbienie
staje się przyczyną całkowitego zaślepienia Piotra, który nie dostrzega, że
jego wybranka wcale nie jest ideałem. Nie byłam w nastroju na czytanie ckliwych
historii miłosnych i dlatego postać głównego bohatera budziła moją głęboką
niechęć i politowanie.
Na koniec wrócę do tematu redakcji tekstu, a raczej do jej
całkowitemu braku. Zbiór dwóch powieści Dumasa Wydawnictwa „KWE” to bubel w
pozłocie. Pod piękną, skóropodobną, twardą okładką ze złoceniami i pod szytymi
stronami skrywa się wydawnicza porażka. Mimo zapewnień wydawcy, iż tekst
powieści zachowuje wierność tłumaczeniu sprzed kilkudziesięciu lat i dołożono
wszelkich starań, by w powieści ukazać bogactwo naszego języka, to tekst obu utworów
(„Damy kameliowej” i „Sprawy Clemenceau”) najeżony jest literówkami i błędami
interpretacyjnymi – krew się gotuje! To wydanie wygląda jakby nie przeszło
korekty! Przecinki są stawiana w najdziwniejszych miejscach, w niektórych
zdaniach w ogóle nie pojawiają się znaki interpunkcyjne – na końcu zdania nie
postawiono nawet kropki! Nie dziwię się, że moje myśli błądziły. Zamiast
czerpać radość z lektury, próbowałam domyślić się sensu zdania, lub odgadnąć
jaki wyraz kryje się pod dziwacznym zapisem. Nikomu nie polecam tego wydania.
Klasyki tak się nie wydaje – sztuka nie polega tylko na opatrzeniu utworu godną
oprawą, ważniejsze jest rzetelne przygotowanie tekstu!
Jeśli chcecie przeczytać „Sprawę Clemenceau. Pamiętnik
obwinionego” to sięgnijcie po inne wydanie! Oszczędzicie sobie nerwów.
Podejrzewam, że gdybym nie trafiła na takki bubel wydawniczy, to moja ocena tej
powieści mogłaby wypaść nieco lepiej. Chyba nikt nie polubi książki, którą ma
się ochotę czytać z czerwonym długopisem w dłoni i zaznaczyć wszystkie błędy,
by potem wystawić jej 1. Omijajcie to wydanie szerokim łukiem.
Chyba nie jestem zainteresowana..
OdpowiedzUsuńA ja namawiać nie będę :)
UsuńRzeczywiście chyba nikt nie lubi czytać takich powieści, w których aż roi się od błędów. Ja w każdym razie na pewno nie, dlatego będę omijać tę książkę z daleka tak, jak radzisz.
OdpowiedzUsuń