Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 440
Rok wydania: 2012
Saga przyszłości ma swój początek dawno, dawno temu...
Cinder mieszka w hałaśliwym Nowym Pekinie, zdziesiątkowanym przez zarazę. Jako
dziewczyna cyborg o tajemniczej przeszłości jest obywatelką drugiej kategorii.
Lecz gdy na jej drodze staje przystojny książę Kai, Cinder nagle znajduje się w
epicentrum międzygalaktycznej walki z bezlitosną królową Luny. Rozdarta między
obowiązkiem a wolnością, wiernością a zdradą, musi wyjawić sekrety swojej
przeszłości, aby ochronić przyszłość...
Od jakiegoś czasu podejrzewałam, że powieści skierowane do
nastolatek to już nie moja bajka, okazuje się jednak, iż moje przypuszczenie
nie jest do końca prawdziwe. Dobry, oryginalny romans paranormalny nadal
potrafi mnie wciągnąć i sprawić, że zapominam o bożym świecie. Co prawda
miłosne rozterki nastolatek niezbyt mnie interesują, jednak jeśli wątek
romansowy nie jest szablonowy i towarzyszy mu sensowna, ciekawa fabuła to
książkę czytam z przyjemnością.
„Cinder” Marissy Meyer to romans paranormalny osadzony w
konwencji science-fiction. Autorka stworzyła parafrazę baśni o Kopciuszku.
Pisarka przeniosła akcję utworu w przyszłość, a bohaterką uczyniła
siedemnastoletnią dziewczynę będącą cyborgiem.
126 lat po IV wojnie światowej świat stoi na krawędzi kryzysu.
Ziemianie chorują i umierają z powodu epidemii letumosis – choroby, na którą
nie ma lekarstwa. Nad planetą wisi groźba wojny z Lunarami zamieszkującymi Księżyc.
Wątek choroby oraz wątek narastającego konfliktu pomiędzy mieszkańcami Ziemi i
Księżyca są motywami wokół których będzie krążyć akcja całej „Sagi
księżycowej”.
Główną bohaterką powieści jest najlepszy mechanik miasta
Nowy Pekin. Blisko siedemnastoletnia Cinder w 36,28% jest maszyną, czyni to z
niej obywatelkę niższej kategorii. Dziewczyna jest własnością swej macochy,
która nią pogardza i wykorzystuje ją. Adria może zrobić z przybraną córką
wszystko co zechce i prawo stoi po jej stronie, w Nowym Pekinie nikt nie dba o
uczucia cyborga. Główna bohaterka jest traktowana jak przedmiot, a nie jak
człowiek.
Bardzo mocno zżyłam się z Cinder i niesamowicie jej
współczułam. Bohaterka niewątpliwie zaskarbiła sobie moją sympatię. Młoda
dziewczyna różni się od zwykłych ludzi tym, że pewne części jej ciała zostały
zastąpione maszynami, to wystarcza innym by przyjąć, że Cinder nie posiada ludzkich uczuć, pragnień czy ludzkiej
osobowości. Życie bohaterki usłane jest mozołem i bólem odrzucenia, mimo to nie
traci ona pogody ducha i nie popada w samoumartwianie. Kiedy na jej drodze
staje przystojny książę Wspólnoty Wschodniej, nie trudno dziwić się, że nie
kwapi się z poinformowaniem go o swej naturze. W większości romansów
skierowanych do nastolatek bohaterki mają banalny problem: „którego z
adoratorów wybrać?”. Problemy Cinder są poważniejsze. Dziewczyna jest ułomna, a
bardzo chciałaby zaznać miłości, boi się wyznać kim jest bo wie, że jeśli to
zrobi to czeka ją najprawdopodobniej odrzucenie i pogarda. Dylemat bohaterki
powieści Marissy Meyer, to nie wydumany z palca, błahy problemik i stanowi to
ogromny atut „Cinder”.
Pisarka nie zdominowała fabuły wątkiem romansowym i to
kolejny wielki plus pierwszego tomu „Sagi księżycowej”. Autorka dużo czasu
poświęca na przedstawienie czytelnikowi uczuć targających główną bohaterką.
Meyer nie zaniedbała fabuły, wiele miejsca zostaje poświęcone na opisanie
sytuacji politycznej powieściowego uniwersum, równie dużo miejsca pisarka
poświęciła na nakreślenie realiów Nowego Pekinu. Autorka miała ciekawy pomysł
na skonstruowanie fabuły i z dużym napięciem śledziłam wątki związane z Lunarami. „Cinder” zakończyła się w
niesamowicie ciekawym momencie i wiem, że na pewno sięgnę po kolejny tom „Sagi
księżycowej”.
Powieść Marissy Meyer przeszła moje oczekiwania. „Cinder”
okazał się powieścią nie zdominowaną przez wątek romantyczny, główna bohaterka
w niczym nie przypomina naiwnych i irytujących bohaterek romansów
paranormalnych, a jej problemy są jak najbardziej poważne. Cinder to bardzo
pozytywna postać, którą nie trudno polubić.
„Cinder” to jeden z lepszych romansów paranormalnych jakie
czytałam i już nie mogę doczekać się kiedy sięgnę po „Scarlet” – książka miała
swa premierę 5 lutego i pozostaje mieć nadzieję, ze polski wydawca nie będzie
zbytnio zwlekał z tłumaczeniem. Mam również ogromną nadzieję, że okładka kolejnego
tomu zostanie utrzymana w takim samym klimacie jak okładka „Cinder”, szkoda
byłoby, gdyby tomiki jednej serii nie utrzymywały jednolitej szaty graficznej.
Mam prawie totalne odmienne zdanie:)Jak dla mnie futurystycznego miasta było za mało, a wyobrażałam je sobie bardzo schematycznie i tak standardowo, zawiodła mnie też przewidywalna do bólu fabuła i praktycznie wyjawienie tego, co na ostatniej stronie, w połowie książki. Wątek z Lunarami, muszę przyznać, świetny i pewnie moja opinia byłaby lepsza, gdyby było go więcej:) Królowa Lunarów od samego początku została tak groźnie i ciekawie nakreślona, że się czuło podczas czytania jej obecność, wiesz, co mam na myśli.:) A, no i mały robot-pomocnik Cinder - zabawna postać. Ale podsumowując - jestem bardzo zawiedziona, ale być może sięgnę z ciekawości po kolejną część.
OdpowiedzUsuńTo prawda, że autorka zbyt szybko dała czytelnikowi jednoznaczne wskazówki co do prawdziwej tożsamości Cinder, trochę mnie to zirytowało, ale mój zawód nie trwał długo. Na niektórych portalach literackich (w tym również na stronie wydawcy), pojawia się opis zdradzający kluczowe elementy fabuły i to jest dopiero spoiler odbierający czytelnikowi przyjemność z czytania!
UsuńMnie książka zauroczyła, a zakończenie pozostawiło mnie z ogromną ochotą na jeszcze :)
Początkowo opierałam się przed tą książkę, w końcu jednak uległam i pożyczyłam od koleżanki, aktualnie czeka na przeczytania i mam nadzieję, że spodoba mi się na równi z innymi czytelnikami, bo oczekiwania mam spore.
OdpowiedzUsuńMój egzemplarz na przeczytanie czekał bardzo długo. Paradoksalnie do sięgnięcia po tytuł skłoniła mnie niezbyt przychylna recenzja - chciałam przekonać się kto ma rację: zwolennicy książki, czy przeciwnicy. Jestem ciekawa jak odbierzesz ten tytuł, boję się jednak, że jeśli masz duże oczekiwania, to możesz się zawieść podobnie jak Skrzat.
UsuńBędę wypatrywała Twojej opinii :)
Przyjemna książka, chociaż mój entuzjazm był znacznie mniejszy niż Twój :)
OdpowiedzUsuńSięgnęłam po "Cinder" po przeczytaniu dość chłodnej recenzji i to pewnie wpłynęło na moją ocenę. Oczekiwałam książki słabej, a tu okazało się, że powieść wcale nie miała takiej ogromnej ilości niedociągnięć :) Myślę, że gdybym postawiła "Cinder" wysoką poprzeczkę, to wtedy mój entuzjazm mógłby być mniejszy.
Usuń