Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 456
Rok wydania: 2013
Druga część wciągającej trylogii o Grze
w Alternatywną Rzeczywistość
Minął rok, od kiedy Henrik Petterson za sprawą tajemniczego telefonu
komórkowego dał się wciągnąć w pasjonującą, choć śmiertelnie niebezpieczną
Grę. Teraz na pozór ma wszystko, czego zawsze pragnął – pieniądze, wolność
i beztroskę. Nowy, wygodny styl życia zaczął go już jednak nudzić. Brakuje
mu ekscytujących wyzwań i adrenaliny. Coraz częściej cierpi na bezsenność
i bywa, że ciężko mu jest odróżnić rzeczywistość od wytworów wyobraźni.
Coraz częściej pragnie powrotu do Gry.
Najnowsza powieść Andersa de la Motte to kawał interesującej
literatury sensacyjnej, od której nie mogłam się oderwać. Akcja powieści od
pierwszych stron trzyma w napięciu. Autor to mistrz w budowaniu i utrzymaniu
suspensu.
Od wydarzeń przedstawionych w „[geim]” minęło czternaście
miesięcy. Henrikowi udało się uciec od niebezpiecznej Gry, jednak niespokojna
natura bohatera nie pozwala mu zapomnieć o wydarzeniach z przeszłości. HP nie
umie siedzieć z założonymi rękami, a lenistwo, któremu oddaje się od jakiegoś
czasu, zaczyna działać mu na nerwy. Znużenie i monotonne życie prowadzone
podczas długich, przymusowych wakacji wyzwalają w bohaterze cały szereg
niepokojących myśli. HP nie wierzy, że Gra o nim zapomniała, z czasem zaczyna
dręczyć go przeświadczenie, że Przywódca jest na jego tropie. Każdy człowiek
trzymający w dłoniach srebrny telefon może być wrogiem. Kiedy w Dubaju ktoś
próbuje wplątać go w sprawę morderstwa, jest przekonany, że to Gra po raz
kolejny wyciągnęła po niego swe macki. HP zamierza sprawdzić, kto i dlaczego
próbował go wrobić. Ślady prowadzą do firmy teleinformacyjnej ze Szwecji.
Bohater po raz kolejny wplątuje się w niebezpieczną aferę…
Wydaje się, że wpadanie w kłopoty to rodzinna specjalność HP
i jego siostry. W tym samym czasie, kiedy Henrik pada ofiarą spisku mającego
wrobić go w morderstwo, Rebecca bierze udział w operacji przeprowadzanej przez
służby bezpieczeństwa w Darfurze. Kobieta podejmuje decyzję, która sprawia, że
zostaje oskarżona o celowe, szkodliwe działanie na rzecz dowodzonej przez nią
operacji. Rebecca staje się ofiarą internetowego trolla, który obrał ją sobie
za cel swych zjadliwych i cynicznych ataków.
Anders de la Motte z niezwykłą precyzją buduje przed
czytelnikiem iluzoryczną sieć powiązań, w którą dałam się złapać. Podczas
lektury wydawało się, że poszczególne wątki powieści są ze sobą ściśle
związane, że wiem jak łączą się ze sobą poszczególne wydarzenia, tymczasem
autor ciągle mnie czymś zaskakiwał. „[buzz]” to nieprzewidywalna powieść. Kiedy
kończyłam czytać książkę doszło do tego, że podobnie jak jej główny bohater,
snułam całe mnóstwo sensacyjnych teorii, wszędzie dopatrywałam się spisków. Bez
reszty dałam wciągnąć się w grę prowadzoną przez autora.
Akcja „[buzz]” rozwija się bardzo dynamicznie, na co wpływ
ma sposób prowadzenia narracji. Powieść składa się z kilkudziesięciu
rozdziałów, w których czytelnik śledzi na przemian wydarzenia, w których bierze
udział HP lub jego siostra. Epizody przeplatają się ze sobą, są krótkie, więc
czytelnik nie ma czasu poczuć rozdrażnienia, że interesujący go wątek zakończył
się w niezwykle ciekawym momencie, a jemu trzeba czekać kilkanaście stron na
powrót do wątku. Pisarz doskonale wyważył długość poszczególnych fragmentów,
ucinał akcję w ciekawych momentach, przy tym dbał o to, by poszczególne części
zdawały się ze sobą łączyć – dzięki temu akcja zachowywała płynność.
Podobnie jak w „[geim]”, akcja „[buzz]” w znacznym stopniu
kręci się wkoło środowiska związanego z Internetem. Tym razem autor poruszył
tematykę firm zajmujących się bezpieczeństwem teleinformacyjnym oraz
strategiami komunikacyjnymi – komunikacją ryzyka i zarządzaniem kryzysowym.
Działalność firmy występującej w powieści skupia się na kwestii kontroli
przepływu informacji w sieci. HP trafia do spółki, która dba o kreowanie wizerunku
firm w Internecie – pozycjonuje ich strony, dba o pozytywną reklamę, wycisza
skandale. Temat bardzo na topie. To co przedstawia autor jest interesujące i z
wielu przyczyn niepokojące. De la Motte przedstawia społeczność Internetową,
jako niezwykle opiniotwórcze środowisko, a odpowiednie kierowanie tą
społecznością może doprowadzić do bardzo poważnych konsekwencji. Nie chcę
zdradzać wszystkiego o tym wątku, ale autor dał mi bardzo dużo do myślenia.
Jestem pod ogromnym wrażeniem drugiego tomu trylogii „Geim”.
Autor utrzymuje poziom z poprzedniej części, a może nawet nieco podnosi
poprzeczkę. „[buzz]” to doskonała powieść sensacyjna, która porusza dodatkowo
bardzo aktualną tematykę związaną z działalnością firm teleinformacyjnych.
Zakończenie pozostawiło mnie z ogromną ochotą na więcej. Anders de la Motte
utkał w serii „Geim” wielopoziomową intrygę i nie mogę pozbyć się wrażenia, że
pisarz w następnym tomie odkryje jakieś nowe oblicze Gry, że okaże się, iż
bohaterowie od początku byli zabawkami w rękach zręcznego manipulatora – w tej
chwili snuję najbardziej niesamowite teorie. De la Motte pozostawił mnie z
całym mnóstwem pytań i przypuszczeń, mam nadzieję, że na finałowy tom serii nie
przyjdzie mi czekać długo.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.
Przeczytałam dzisiaj [geim] i jestem zawiedziona.Przede wszystkim językiem - tak jak kiedyś pisałaś, on pasuje do bohatera, palanta, jakim jest HP, ale nie zliczę, ile razy w tej książce natknęłam się na zajebistości, gówna, "najs", itp. co mnie wyjątkowo rozdrażniło. A moimi faworytami językowymi byli "król dymania" i "jebaka madafaka" w jednym zdaniu. Szkoda, że główny bohater nie jest ciut inteligentniejszym facetem. Dobrze, że była jeszcze Rebecca. I oczekiwałam po okładkowym opisie akcji wręcz szokujących, a dla mnie takie nie były. Teorie spiskowe - na plus na szczęście:) Aczkolwiek książkę uznałam za bardzo przeciętną.
OdpowiedzUsuńMnie język też początkowo przeszkadzał, a szczególnie ciągłe mówienie o rozkminach i obczajaniu, jednak sama akcja powieści bardzo mi się podobała. Język został dostosowany do charakterystyki postaci, więc nie mogę policzyć tego na minus. Do bohatera jakoś szybko się przyzwyczaiłam, choć na pewno nie zostanie on moim ulubieńcem.
UsuńTom drugi, w moim odczuciu, jest jeszcze ciekawszy - może nie ma w nim zbyt spektakularnych scen, ale pomysł dalej uważam za niebanalny. Wydaje mi się, że język też nieco się poprawił - choć to poczucie mogło być wywołane faktem, że przyzwyczaiłam się już do sposobu w jaki wypowiadają się bohaterowie. W tym tomie jest jeszcze więcej teorii spiskowych :)
Szkoda, że powieść [geim] nie przypadła Ci do gustu :(