piątek, 29 marca 2013

"Zrękowiny" Johanna Lindsey

Wydawnictwo: Weltbild (seria Romans Historyczny na zlecenie Oxford Educatilonal Sp. z.o.o.)
Liczba stron: 336
Rok wydania: 2012

Rodzice Milisant i Wulfrica zawarli kontrakt ślubny który został zaakceptowany przez króla Ryszarda Lwie Serce. Wulfric, posłuszny rodzicom, zamierza wywiązać się z powziętego przez rodziny postanowienia i rozpoczyna starania o rękę Milisant. Dziewczyna jednak nie jest mu przychylna o zamierza doprowadzić do zerwania kontraktu. Także jeden z możnych panów, który wybrał Wulfrica na swojego zięcia, dąży do unieważnienia układów sprzed lat.


„Zrękowiny” autorstwa Johanny Lindsey to romans historyczny, który dostarczył mi niemałych emocji.  Amerykańska pisarka napisała powieść, w której pojawiają się moje ulubione motywy, bohaterowie reprezentują najbardziej lubiany przez mnie typ postaci, a akcja zostaje osadzona w średniowieczu – dla mnie książka Lindsey to cud, miód i orzeszki!

Akcja powieści rozpoczyna się w roku 1214. Walter de Roghton spotyka się z królem Janem Plantagenetem, by uzyskać zgodę na podjęcie działań mających zapobiec skoligaceniu rodów Thorpe’ ów i Crispinów. W tym samym czasie Guy de Thorpe zmusza swego jedynego syna, by udał się wreszcie po osiemnastoletnią narzeczoną, z którą powinien związać się już sześć lat temu. Małżeństwo Wulfrica i Milisant zostało zaaranżowane przez ich rodziców, kiedy bohaterowie byli jeszcze dziećmi. Wulf nie pała zbytnią sympatią do dziewczyny, którą widział tylko raz w życiu będąc kilkunastoletnim chłopcem. Spotkanie z nią przyprawiło go wtedy o niemały uraz psychiczny - dziewczynka zachowywała się jak chłopak, a kiedy dowiedziała się, że stoi przed nią przyszły mąż, napuściła na narzeczonego sokoła, który dość poważnie go zranił. Wulf, mimo niechęci, zdaje sobie jednak sprawę ze swych powinności względem rodu. Bohater wyrusza do Dunburh, siedziby Crispinów, mając nadzieję, że jego przyszła żona wraz z wiekiem nabrała ogłady. Jakże się myli!

Milisant daleko do uległej i pokornej kobiety. Narzeczona Wulfrica to chłopczyca nienawidząca kobiecych zajęć i niepraktycznych sukien. Mili wielokrotnie podkreśla, iż nie znosi społecznych i kulturowych ograniczeń jakie nakłada na nią płeć. Dziewczyna walczy o swą niezależność i nie może pogodzić się  faktem, że zostaje zmuszona do poślubienia tak gwałtownego człowieka jak de Thorpe – nie tylko Wulf wyniósł niemiłe wspomnienia z pierwszego spotkania. Okazuje się, że mężczyzna broniąc się przed atakiem nie szkolonego sokoła, zabił ptaka będącego ulubieńcem Mili, a do tego niemal uczynił z niej kalekę. Bohaterowie mają bardzo uzasadnione powody by pałać do siebie niechęcią, jednak każde z nich zdaje sobie sprawę ze swych obowiązków względem rodów.

Mili i Wulf to postacie o bardzo silnych charakterach, kiedy dochodzi do ich starć to aż iskrzy! Lubię pełnokrwistych bohaterów, a główne postacie „Zrękowin” są niesamowicie temperamentne. Akcja powieści opiera się głównie na konflikcie między narzeczonymi. Wulfric będzie próbował okiełznać narzeczoną. Mili z kolei, będzie starała się znaleźć sposób na zerwanie zrękowin. Bohaterowie będą musieli poradzić sobie również  z ludźmi nastającymi na życie dziedziczki Crispinów.

Jahanna Lindsey napisała bardzo emocjonujący romans historyczny. Pisarka wprowadziła do akcji postać Jana Plantageneta, przez co dodatkowo podniosła wartość „Zrękowin” w moich oczach. Na samym początku książki autorka przybliża czytelnikowi postać angielskiego króla, później jego postać pojawi się jeszcze kilkakrotnie, władca bierze udział w niektórych wydarzeniach dotyczących pary głównych bohaterów. Obecność historycznej postaci i jej rzeczywisty udział w konkretnych epizodach bardzo mnie cieszył. 

„Zrękowiny” podobały mi się bardzo. Twardzi, surowi rycerze i niepokorne białogłowy oddziałują na moją wyobraźnię o stokroć bardziej niż dżentelmeni i damy bawiący się na arystokratycznych, angielskich salonach. Jeśli Johanna Lindsey w innych powieściach utrzymuje podobny styl, a wykreowani przez nią bohaterowie są równie niepokorni, jak bohaterowie „Zrękowin”, to czuję, że ta pisarka na stałe dołączy do listy moich ulubionych autorek romansów historycznych.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz