Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 432
Rok wydania: 2015
To historia wielkiej miłości. Takiej, która zdarza się
wtedy, gdy na swojej drodze spotkasz prawdziwą bratnią duszę. Mężczyznę,
którego śmieszy to, co bawi ciebie. Mężczyznę, który mówi to, co sama chcesz
powiedzieć, który myśli jak ty. Ja spotkałam pana Danielsa. Chociaż wiem, że
nasza miłość nie miała prawa się wydarzyć, nie żałuję ani jednej chwili. Nasza
historia to nie tylko opowieść o miłości. Opowiada także o rodzinie. O stracie.
O byciu żywym. Jest pełna bólu ale także pełna śmiechu. To nasza historia. Z
tych wszystkich powodów nigdy nie przeproszę za to, że kochałam pana Danielsa.
Dałam się złapać, jak rybka na haczyk. Pozytywne opinie i
recenzje były dla mnie jak barwny spławik. Kiedy go schwyciłam, okazało się
jednak, że wpadłam w pułapkę, a błyskotka nie jest prawdziwym złotem, ale połyskującym,
pospolitym cackiem.
„Kochając pana Danielsa” to powieść zaliczająca się do gatunku
skierowanego dla młodych dorosłych, czyli ludzi w wieku od 18 do 26 lat. Z
założenia powieści wpisujące się w ten sub gatunek mają opowiadać o wchodzeniu
w dorosłość i radzeniu sobie z pojawiającymi się w tym okresie problemami. W książkach
New Adult występują również wątki romantyczne, które są ukazane znacznie
śmielej niż w powieściach dla nastolatek - pojawiają się wątki związane z namiętną
miłością, seksem. Do tej pory nie miałam okazji przeczytać żadnej powieści
wpisującej się w nurt literatury dla młodych dorosłych, ale jeśli powieść Brittainy
C. Cherry jest modelowym przykładem realizacji założeń New Adult, to nie prędko
sięgnę po kolejne książki należące do tego gatunku. Wybiorę raczej klasyczne
romanse.
Historia wykreowana na kartach powieści przypomina przeciętny
romans dla nastolatek, z tą różnicą, że w tym tytule pojawiają się śmiałe sceny
erotyczne. Pisarka niby starała się przemycić poważniejszą problematykę, ale
według mnie średni jej to wyszło. Choć książka w założeniu miała opowiadać o
stracie i próbach radzenia sobie z żałobą, o odkrywaniu własnej tożsamości,
bardzo szybko zmieniła się w ckliwą opowieść miłosną, której bohaterowie zbyt
często przypominali mi napalone nastolatki. Oczywiście wszystko było
przyobleczone w piękne słowa, romantyczne wyznania i gesty orz w cytaty z Szekspira,
ale mnie to jakoś nie zauroczyło.
Główna postać męska okazała się chodzącym ideałem, księciem
z bajki, a bohaterka płaczliwą Mary Sue – kreacja typowa dla większości
powieści młodzieżowych. Nagromadzona w fabule ilość tragedii w pewnym momencie
stała się śmieszna i wzbudziła we mnie poważną obawę, że na Daniela i Ashlyn
ktoś rzucił klątwę, bo ich bliscy padali, jak muchy. Pisarka popadła w przesadę
umieszczając w swej powieści tak wiele śmierci, której dojmująca obecność była
chyba obliczona na wywołanie wzruszenia u czytelnika – nie mogę zaprzeczyć, że
akurat gra na emocjach wyszła Cherry idealnie.
Naczytałam się mnóstwa zachwytów nad tym tytułem, ale wbrew
moim oczekiwaniom lektura nie wstrząsnęła mą duszą. Ot, zwykły, wzruszający
romans z obowiązkowym happy endem. Było
kilka momentów podczas których uroniłam łzę, ale były też takie, kiedy wydawało
mi się, że pisarka pełną garścią czerpie z innych tytułów – choćby wątek związany
z listami zostawionymi przez zmarłą siostrę bohaterki, który mocno kojarzył mi
się z Cecelią Ahern i jej „P.S Kocham Cię”. Wiele wątków wydało mi się niedociągniętych,
potraktowanych po łebkach, porzuconych. Zakończenie też wywarło na mnie
wrażenia pisanego na szybko.
„Kochając pana Daniela” nie jest złym tytułem i gdybym nie
oczekiwała po nim tak wiele, to pewnie mój odbiór wyglądałby inaczej - może zachłysnęłabym się tą opowieścią, jak inni zakochała w przedstawionej historii? To dobry
romans, który czyta się przyjemnie, ale daleko mi do wygłaszania bezkrytycznych
zachwytów nad tą powieścią. Fajne czytadło, ale bez rewelacji.
A mnie ta książka urzekła bez reszty. Jak widać kwestia gustu :)
OdpowiedzUsuńKwestia gustu i nastawienia ;) Naczytałam się tyle mega pozytywnych recenzji, że oczekiwałam czegoś naprawdę wybitnego i chwytającego za serducho. Cóż, tytuł nie sprostał moim wyolbrzymionym przez lekturę różnych opinii oczekiwaniom, niemniej lektura była przyjemna.
UsuńOj, ja już nie raz złapałam się na taki wydawniczy / recenzencki haczyk :) New Adult już troszkę się naczytałam, nie przeczytałam za to książki z tego gatunku, którą mogłabym polecić bez dodania jakiegoś "ale". Ale wciąż szukam, bo NA to akurat moja kategoria wiekowa. Przyznam, że o "Kochając Pana Danielsa" też wiele pozytywnego słyszałam, lecz skoro tak tradycjonalne to NA to może poczekam aż skusi mnie jakaś 50% promocja na ten tytuł ;)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie miałam do czynienia z NA, lektura "Kochając pana Danielsa" to moje pierwsze spotkanie z tym gatunkiem. Przyznam, że oczekiwałam nieco dojrzalszych emocjonalnie, poważniejszych bohaterów.
UsuńTytułowi zawiesiłam dość wysoko poprzeczkę, więc lekko się rozczarowałam.
Jeśli chodzi o NA to pełno tam młodych dorosłych, którzy różnego rodzaju traumy (do wyboru do koloru) przetrawiają na swój sposób - popadają w przygodny sex, narkotyki czy alkohol. Zawsze jedynym lekarstwem jest miłość - i troszkę w tym prawdy - ale jednak przy takiej traumie (jaką to autorzy fundują dla swoich postaci) przydałaby się i pomoc specjalisty (terapia z prawdziwego zdarzenia), a rzadko która powieść ma takie zwroty fabuły.
UsuńCzyli mamy dramaty, wpadanie w różnego rodzaju patologie i leczniczą siłę miłości... Chyba nie do końca odpowiada mi takie zestawienie.
UsuńMam ochotę sięgnąć po jeszcze jedną powieść z tego gatunku, by przekonać się czy tego rodzaju tytuły mnie zainteresują, czy powinnam raczej ich unikać.
Cholera! To ja już nie jestem w grupie New Adult! Nooo nie :P Amaro, coś Ty mi uświadomiła! :P
OdpowiedzUsuńJa mimo wszystko chciałabym tego "Danielsa" upolować (książkę oczywiście! :P). Podobnie jak Ty opinii pozytywnych naczytałam się ho ho i trochę, więc jak mi się nie spodoba... to będzie grubo. ;)
Oj tam, rok różnicy to właściwie żadna różnica ;) Ja tam nic sobie nie robię z przedziałów wiekowych - jak książka jest dobrze napisana i ma interesującą fabułę, to trafi do każdego lub spodoba się większości czytelników. Weźmy takiego Pottera, książka dla dzieci, a wielu dorosłych ludzi ją uwielbia.
Usuń"Kochając pana Danielsa" jest dobrą powieścią, ale - jak pisałam wyżej - postawiłam temu tytułowi bardzo wysoką poprzeczkę i stąd moje lekkie rozczarowanie.
Moja poprzeczka wisi chyba jeszcze wyżej, zwłaszcza, że nie lubię być modna i czytać rozkrzyczanych nowości (no chyba, że to mój ulubiony autor coś napisał). ;)
UsuńZgadzam się, że przedziały wiekowe to nie powód do trosk, ale kuuurcze! Ja duchem wciąż czuję się New Adultowcem! :P